rozdział piąty
Następny dzień
Wczoraj po powrocie do domu miałam jakże bardzo poważną rozmowę z moimi rodzicami. Gdzie byłam, co to za chłopak, gdzie pracuję, ile ma lat i tego typu pytania. Po godzinie przesłuchania pozwolili mi iść spać.
Spoglądam na zegarek, jest już 15, jak ten czas szybko leci. Podnoszę się się, z łóżka i postanawiam, że porozmawiam z tatą na temat remontu mojego pokoju. Wrócił on godzinę temu z pracy więc może znajdzie dla mnie chwilę czasu. Znajduję go w sypialni i od razu przechodzę do rzeczy. Mówię mu o wstępnym planie na remont.
Wyrok końcowy jest z korzyścią dla mnie, ponieważ w ciągu tego miesiąc pokój będzie gotowy.
Wspominam jeszcze o pracy wakacyjnej, ale tu już nie otrzymuję dużego entuzjazmu z jego strony.
- A i jeszcze jedno. Wychodzę dziś po Luke'a i możliwie że przyjdziemy tutaj.
- Dobrze, powiedz mamie, żeby zrobiła większą kolację. - śmieje się i wraca do pracy przy laptopie.
∆ ∆ ∆
Jestem w drodze do warsztatu, w którym pracuje Luke, wyjmuję z kieszeni spodni telefon i piszę do chłopaka sms'a.
'' Hej ;) Już prawie jestem, wyjdziesz na zewnątrz? x ''
Jestem już przy niskim budynku pracy blondyna, gdy zauważam go opartego o swój samochód. Widzi mnie więc zaczyna do mnie machać. Śmieję się i szybko do niego podchodzę.
- Witam piękną panią.
Całuje mnie w policzek , co odwzajemniam tym samym.
- Witam pana.
Gdy uspokoiliśmy nasz śmiech wsiadamy do czarnego samochodu i odjeżdżamy.
- To jaki masz plan na dziś? - pyta Luke spoglądając krótko na mnie.
- Jedziemy do mnie, mama zrobi kolację i pomożesz mi szukać pracy.
∆ ∆ ∆
Już od godziny siedzimy u mnie w pokoju i szukamy pracy dla mnie. Wokół nas leżą porozrzucane gazety a na łóżku laptop. Jak dotąd nie znaleźliśmy nic odpowiedniego. Zresztą nic dziwnego, skoro ciągle rozmawiamy o wszystkim tylko nie o pracy. Co parę minut przychodzi do nas mama albo tato z pytaniem, czy czegoś nam nie brakuje.
Tak, brakuje... Świętego spokoju i chwili prywatności!
Czytam właśnie ogłoszenie o poszukiwaniu przedszkolanki, gdy odzywa się Luke.
- Co myślisz o stacji benzynowej?
Patrzę na niego z niedowierzaniem, myśląc że żartuje, ale jego mina jest zbyt poważna. Po chwili jednak nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać a ja razem z nim. Kładę się na łóżku obok niego i patrzę w ekran laptopa. Jedno z ogłoszeń przykuwa moją uwagę: " Zatrudnię młodą dziewczynę na stanowisko sprzedawczyni". Mówię Lukeyowi żeby je otworzył i zaczynam czytać. Praca polega na tym, że stoi się przy kasie i obsługuje klientów, czasami trzeba poukładać ubrania przywiezione z dostawy lub sprzątnąć w przymierzalniach. Sklep mieści się w jednej z galerii w moim mieście, jakieś 8 kilometrów od mojego domu. Zapisuję numer telefonu do właścicielki sklepu i adres.
- Pojedziesz tam ze mną? - pytam błagalnie Hemmings'a, przybliżając się do niego.
- Jeżeli tylko chcesz, to oczywiście że pojadę - mówi i obejmuje mnie swoim ramieniem.
- Pójdziesz ze mną do parku? Umówiłem się z kolegami, że trochę z nimi pojeżdżę.
Głos blondyna wyrywa mnie z głębokiego zamyślenia o moim spotkaniu w sprawie pracy. Kilka minut temu skończyłam rozmawiać z właścicielką sklepu i od tamtej pory leżę i myślę. Mam nadzieję, że moja choroba nie przeszkodzi mi w pracowaniu tam.
- Tak... Jasne. O której się z nimi umówiłeś?
- A ile czasu potrzebujesz?
- Daj mi dziesięć minut. - odpowiadam i wyrywam się z objęć Hemmings'a, na co on daje cichy pomruk niezadowolenia.
Zabieram z szafki szare wąskie dresy, białą bokserkę, czarną bluzę i idę do łazienki. Szybko się przebieram, związuję włosy w kucyka i jestem gotowa. Zajmuje mi to mniej czasu niż przypuszczałam, co wywołuje nie małe zdziwienie u Luke'a, gdy po pięciu minutach widzi mnie z powrotem. Zakładam na stopy czarne, niskie trampki, chowam telefon do kieszeni moich spodni i razem z Lukeyem wychodzę z domu.
∆ ∆ ∆
- Hahahahaha, to nie jest śmieszne Rose! Przez cały tydzień nie mogłem usiąść na tyłku! -mówi Luke, a ja na jego słowa reaguję jeszcze większą głupawką.
Właśnie mijamy plac zabaw, a Hemmo opowiada mi historię ze swojego dzieciństwa. Wraz ze swoimi kolegami wpadł na genialny pomysł, żeby urządzić wyścigi we wspinaniu się po dość wysokiej drabince. Luke jak to Luke, oczywiście zaczął się popisywać, w wyniku czego zleciał z samej góry, uderzając tyłkiem w ziemię. Na całe szczęście nic mu się nie stało, ale jego kość ogonowa niestety nie wyszła z tego bez szwanku. Biedny, mały Hemmings przez tydzień czasu nie mógł swobodnie siedzieć na tyłku.
- Uwielbiam kiedy się śmiejesz. - mówi Luke, przybierając nieco poważniejszy ton. - Nienawidzę kiedy jesteś smutna. - ujmuje moją dłoń i w bardzo delikatny sposób przyciąga mnie do siebie.
- Dziękuję ci Luke... gdyby nie ty, to na pewno nie dałabym sobie z tym wszystkim rady... Jesteś kochany. - przytulam się do niego.
- No proszę, proszę! Luke, może przedstawiłbyś nam swoją dziewczynę, co gościu? -słyszę głos za sobą.
- Przyjaciółkę. - poprawiam chłopaka, zbliżającego się w naszą stronę.
- Rose, to jest Calum. Calum, to moja przyjaciółka Rose o której ci już wspominałem. -odpiera Lukey, patrząc na mnie.
- Miło mi cię poznać, Rose. - uśmiecha się chłopak, przytulając się do mnie. - Luke długo cię przed nami ukrywał. - śmieje się Cal, na co Hemmo daje mu porządną sujkę w bok. - No co, taka prawda. Nagle dostrzegam sporą grupkę osób, stojącą tuż obok nas, która przygląda nam się badawczo.
- Chodź Rose, przedstawię cię reszcie. - mówi Luke, biorąc mnie za rękę. I on później się dziwi, że ludzie biorą nas za parę... - To jest Ashton, Michael, tutaj stoi Liam, uważaj na niego, jesteś w jego typie - dodaje, szepcząc mi to do ucha - to Shawn, a to jest Zayn.
- Strasznie się cieszę, że mogę was poznać. - mówię podając każdemu dłoń w geście przywitania.
- Hemmings, jak mogłeś mnie pominąć? - piszczy jakaś dziewczyna, wyłaniająca się zza chłopaków.
- Och, przepraszam Madi. Jesteś taka mała, miałem prawo cię przeoczyć. - puszcza do niej oczko. - Rose, to jest Madison.
- To moja księżniczka. - dodaje Cal, obejmując dziewczynę od tyłu, dając jej tym samym buziaka w policzek.
- Wariat. - śmieje się i podchodzi bliżej mnie. - Dużo o tobie słyszałam, Rose. Nawet nie wiesz jak się wszyscy cieszymy, że w końcu mamy okazję cię poznać.
- Dobra stary, zostawmy je i chodźmy pojeździć. - zwraca się Cal, a wszyscy chłopcy na jego komendę ruszają w stronę ramp.
- Gdyby coś się działo to od razu krzycz, dobrze? - pyta Luke.
- Spokojnie, dam sobie radę. Spadaj już do kolegów, bo chyba się za tobą stęsknili. - śmieję się widziąc krzyczącego Caluma.
- Dobrze, uważaj na siebie. - składa delikatnego buziaka na moim czole, całkowicie mnie tym zaskakując. - Miej ją na oku Madi! -wykrzykuje, jadąc już na swojej desce.
- Ach ten Hemmo. - prycha dziewczyna. - Zależy mu na tobie i to bardziej niż ci się wydaje. -
- Bardziej niż mi się wydaje? Co masz na myśli? - pytam zdezorientowana. Dziewczyna nic nie odpowiada, tylko posyła mi nikły uśmiech.
- Rose, mam do ciebie pytanie. Mogę?
- Pewnie, pytaj.
- Jutro robię taką małą imprezę z okazji moich urodzin. Nic specjalnego, ale bardzo bym chciała żebyś na nie przyszła. Razem z Lukeyem oczywiście. Będą tam te wszystkie przygłupy - kiwa głową w stronę chłopaków - no i zaprosiłam jeszcze mojego kuzyna... On wiele przeszedł w ostatnim czasie i myślę, że taka mała odskocznia dobrze mu zrobi. Poza tym, to świetna okazja do tego, żebyśmy mogły się lepiej poznać. Co ty na to?
- Jasne, z chęcią wpadę. - uśmiecham się do niej. - I twojego kuzyna też z wielką przyjemnością poznam.
BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA PONAD TYSIĄC WYŚWIETLEŃ, ZA WSZYSTKIE VOTE I KOMENTARZE. CIESZĘ SIĘ, ŻE SPODOBAŁA SIĘ WAM TA HIATORIA. KOCHAM WAS! ❤
Możecie pisać o tym ff na tt dodając hashtag #newheartff
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top