Rozdział 42: Zniknęli

- Zwój mówi o zmianie ciała. - powiedziała Lydia.

- Jeśli dobrze zrozumiałem. Szukamy rozwiązania w czymś, co może być jedynie przysłowiem lub metaforą.

Scott spojrzał na Lydie. - A jeśli on wcale tego nie chce być wilkołakiem?

- To może go ocalić. - powiedziała Lydia, kontynuując.

- Albo zabije? - zapytał Deaton.

- Nigdy tego nie robiłem. - powiedział nerwowo Scott. - A jeśli nie chcący przegryzę mu tętnicę? Co stanie się z Briann'ą? Powiedziałeś, że to co się stanie z Stiles'em, to z nią też. Ugryzienie zabije ją i Stiles'a?

- Jaś niedługo przestanie działać. Trzeba coś zrobić, jak najszybciej. - szybko wyjaśnił Deaton.

- Spróbuje znów zadzwonić do Derek'a. - wyciągnął Scott telefon.

- Lepiej do kogoś innego zadzwonimy. - powiedziała Lydia, patrząc na Scott'a.

Uniósł głowę i po patrzył na nią przez chwile, zanim ktoś zadzwonił do drzwi.

- Nie przeżyłby ciosu otwartą dłonią w twarz, nie mówiąc o ugryzieniu. - powiedział Peter, krążąc kanapę i zatrzymał się przed Stiles'em.

Pochylił się nad Stiles'em, a potem do Briann'y.

- Myślisz, że to nie zadziała? - zapytał Scott za nim.

Peter położył dłoń na dłoń Briann'y. Na jego twarzy pojawiło się smutne spojrzenie. Kiedy zobaczył, kim stała się jego stara przyjaciółka.

- To wojna umysłu, nie ciała. - zdjął rękę i powoli wstał. - Są lepsze sposoby na wygarnie tej bitwy.

Deaton podszedł bliżej Peter'a i spojrzał na parę, siedząca na kanapie. - Jakie?

Peter złapał Scott'a za rękę i wyjął pazury przed twarzą Stiles'a. - Trzeba mu wejść do głowy.

Peter i Lydia po krótkiej rozmowie dołączyli do reszty.

- Więc, jaki mamy plan? - zapytał Deaton.

- Scott spróbuje przeniknąć przez umysł złego Stiles'a, żeby dotrzeć do prawdziwego Stiles'a. Wyciągając go z mroku podświadomości. - powiedział Peter z uśmiechem.

- A Brianna? - zapytała Lydia, bojąc się o swoją przyjaciółkę.

- Ponieważ Brianna i Stiles są ze sobą połączeni, powinna widzieć rezultat taki sam jak Stiles. Dlatego Scott pójdzie do ich umysłów. - wyjaśnił Peter.

Scott stanął za Stiles'em i Briann'ą, gdzie Peter kierował pazurami Scott'a, tam gdzie powinien wbić.

- Co zrobimy, jeśli go znajdziemy? - zapytał Scott, spoglądając na swoje dłonie.

- Będziecie musieli go jakoś wyprowadzić. Przywrócić mu kontrolę nad ciałem i umysłem.

- Co to znaczy „jakoś"? To nieprecyzyjne określenie. - powiedziała nerwowo Lydia obok Deaton'a.

- Improwizuj. - wzruszył ramionami Peter i odszedł ma bok.

- A jeśli to kolejna sztuczka? - zapytał Scott.

- Kiedy zaczniecie mi ufać? - powiedział Peter potrząsając głową.

- Miałem na myśli jego i jej. Czy ich? - powiedział Scott, myląc się.

Brianna wymamrotała do taśmy, próbując coś powiedzieć.

Peter pochylił się przed nią i zdjął taśmę, patrząc na nią podejrzliwie. Zastanawiając się, co chciała powiedzieć.

- Ona domyśliła się. - powiedziała, nie odrywając oczy z Peter'a. - Wygląda na to, że plan Talii jednak nie zadziałał.

- Peter, o czym ona... - zaczął Scott, a Deaton przerwał mu.

- Scott, czas ucieka. - wyjaśnił Deaton.

Scott kiwnął głową i zamknął oczy.

Otworzyła je ponownie, a jego oczy świecą na czerwono.

Odetchnął głęboko i wbił pazury w ich szyje.

***

Scott otworzył oczy i rozejrzał się.

- Brianna? - zapytał, widząc ją leżącą obok siebie.

Podskoczyła i odwróciła się w jego stronę. - Scott?

Przewróciła oczami i spojrzała z powrotem na pasy, próbując się uwolnić.

- Zwykle jestem z osobą trochę długo, a późnej pojawia się nowa! - wrzasnęła na nic.

Scott spojrzał na nią zmieszany. Rozejrzał się po pokoju, a potem w dół na siebie. Widząc, że jest również związany.

- Daj spokój, pozwól mi już iść! Rozumiem! Mam wszystko! A Scott nie musi tu być! - krzyknęła ze złością.

- Brianna. Brianna, zwolnij. Co się stało? - zapytał zmieszany Scott.

Przestała się wiercić i odwróciła głowę zmieszana. - Co masz na myśli? Nie jesteś tu, żeby powiedzieć mi, co się dzieje?

Scott przypomniał sobie, że Brianna przsz cały ten czas nie była przytomna. To był tylko Nogitsune.

- Brianna, to ja Scott. Właściwie to jestem tutaj!

- N...nie, nie jesteś. Jesteś tylko jedną z jego sztuczek. - jęknęła i zamknęła oczy.

- Nie. Jestem tutaj, Brianna. To ja, Scott.

Brianna kręciła głową, wyrywając się z pasów.

- Jak mam ci udowodnić, że naprawdę to jestem? - zapytał cicho Scott.

Brianna milczy, rozglądając się po małym pokoju w ośrodku Eichen.

W głowie Scott'a pojawił się pomysł.

- Brianna, spójrz na mnie.

Nerwowo przełknęła ślinę i spojrzała na Scott'a.

Świeci swoimi czerwonymi oczami Alfy, wyrwał się z pasów.

Wstał i podszedł do niej.

- S...scott? N...naprawdę tu jesteś? - zapytała, a jej żyłach płynie szczęście.

Wyrwał ją z pasów i pomógł jej wstać. - Jestem tutaj. To naprawdę ja.

Brianna nie po wahała się i przytuliła go. Scott był zaskoczony tym uczuciem, ale po chwili objął ją ramionami.

Brianna, niższa od niego. Przyłożyła głowę do jego klatki piersiowej. Uśmiechnęła się, słysząc bicie jego serca. Co oznaczało, że to naprawdę jest Scott.

- Jak się tu dostałeś? - zapytała, wyrywając się z uścisku.

- Hm, trochę trudno to wyjaśnić, ale jestem tu, żeby uratować ciebie i Stiles'a. Musimy go szybko znaleść.

Scott podszedł do drzwi, przekręcając klamkę i powoli je otworzył. Kiedy wyszedł, drzwi szybko się zamknęły.

- Nie! - Brianna krzyknęła waląc w drzwi. - Scott? Scott!

To nie miało sensu, bo Scott'a nie było. Nie mógł jej usłyszeć.

Brianna odwróciła się powoli. Widząc, że nie jest już w pokoju Eichen, ale w piwnicy.

Zrobiła jeden krok i wszystko się zmieniło. Teraz siedziała przywiązana z nadgarstkami do krzesła.

Rozejrzała się gorączkowo. Nagle zrobiła się ciemno.

- Brianna. - usłyszała szeptane echo.

Z ciemności, niewielkiej liści światła pojawił się Nogitsune.

- N...nie, proszę. - zawołała cicho.

Wracając do rzeczywistości Peter, Melissa, Deaton i Lydia stali w oczekiwaniu.

- Spójrz. Krwawi. - Melissa wskazała na Briann'e, gdzie z nosa kapała niewielka ilość krwi.

Melissa i Peter podeszli do przodu. Deaton wyciągnął rękę przed nich. - Lepiej jej nie ruszaj.

Ale to nie powstrzymało Peter'a.

- Co się z nią dzieje? - zapytała gorączkowo Melissa.

Peter kucnął i położył dłonie po obu stronach jej twarzy.

- Brianna, słyszysz mnie? Brianna, jesteś od tego silniejsza, okej. Tylko musisz się skupić. - lekko nią potrząsnął, a jego głos stał się głośniejszy.

- Brianna.

Wziął głęboki oddech. - Brianna!!!

Brianna potrząsnęła głową, gdy zerwały się łańcuchy na jej nadgarstkach.

Wstała szybko i zaczęła uciekać przed Nogitsune.

Wbiega po schodach z piwnicy i otworzyła drzwi.

Kiedy się potknęła, sceneria się zmieniła. Wróciła do pokoju cała w bieli.

Podbiegła do niego, widząc, jak patrzy na coś z oddali.

Odwróciła głowę i widzi Stiles'a z Nogitsune siedzących na Nemetonie.

Kiedy biegli w jego stronę, wydawało się, że co raz bardziej się oddalał.

Zatrzymali się zdyszani, postrzegając to za bezużyteczne.

- Stiles! - krzyknął Scott.

- Stiles! - Brianna również krzyknęła, próbując zwrócić jego uwagę. - Stiles. Tutaj!

Znowu zaczęli biegnąc.

Brianna zatrzymała się, próbując złapać oddech.

Stała przez chwile i przyszedł do jej głowy jakiś pomysł.

- Stiles jest w twoim stadzie.

Scott spojrzał na nią zmieszany. - Co masz na myśli?

- Jest człowiekiem, ale należy do watahy, prawda? - patrzy na niego przez chwilę.

- Tak. - Scott pochylił się nieco, wpatrując się w Stiles'a. - Jasne.

Na twarzy Briann'y pojawił się uśmiech. - Jak wilk mówi innym, gdzie jest?

Spojrzeli na siebie, a potem podeszli bliżej.

Scott rozumie, dokąd zmierza i przeszedł w tryb pełnego wilkołaka.

- Wyją.

Scott wziął głęboki oddech i potem głośno zawył.

Głowa Stiles'a spojrzał w bok na nich. Odwrócił się do Nogitsune i przewrócił tablice gry w którą grali.

Nogitsune warknął głośno.

Trójkę wyrwało z transu, a Scott wyciągnął pazury z ich szyi.

Brianna wzdychnęła głośno, gdy Scott zdjął pazur. Potrzymała się za kark, gdy ciężko oddycha.

- Udało się? - zapytał się gorączkowo Scott'a, podbiegając z powrotem przed kanapę.

Brianna następnie spadła z kanapy, tracąc przytomność.

- Co jest? Dlaczego nie zadziałało? - zapytała Lydia, upadając obok przyjaciółki.

- To nie nauka, tylko siły nadprzyrodzone. Zrobiłem swoje. - Peter podniósł Lydie z ziemi. - Podaj mi imię. - szepnął.

- Jakie imię? - zapytał Scott, patrząc na dwójkę.

Peter odciągnął Lydie na bok.

- O czym rozmawiacie? - zapytał Scott ich.

Wkrótce obudził się Stiles, kruszące się i zdjął taśmę z ust.

Następnie zaczął wyciągać z ust długi pas bandaży.

Zeskoczył z kanapy na podłogę. Czarna mgła i bandaż wypływa z jego ust na podłogę.

Łapał powietrze, gdy wypluł wszystko.

Ze stosu bandaży zaczęła wydobywać się czarna mgła. Stiles odskoczył ze strachu, gdy wyłoniła się z niej ręka.

Wszyscy cofnęli się, gdy ze stosu wydostało się ciało.

Ciało wstało przykryte bandażem. Spojrzał na swoją dłoń i próbowało zdjąć bandaż z twarzy.

Skoczył do przodu, a Scott i Peter złapali go, gdzie pchnęli go na krzesło.

- Trzymaj go. - Peter chrząknął, gdy ciało walczyło z ich uściskiem.

- Próbuję. - sapnął Scott.

Osoba chwyciła za twarz.

- Czekaj, czekaj, czekaj. - przerwał Scott i zaczął zdejmować bandaż z twarzy.

Kiedy zdjęli bandaż to wszyscy byli szoku, widząc kto to jest.

- Scott?

To był Stiles.

- Scott. - powiedział Deaton, zwracając uwagę wszystkich i odwrócił się do otwartych drzwi.

Scott rozejrzał się i zobaczył, że Stiles zniknął, ale także Brianna i Lydia.

- Gdzie oni są? - zapytał Scott ze strachem.

- Gdzie oni są?! - potem wybiegł przez drzwi, ale było już za późno.

Oni zniknęli.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top