Rozdział 38: Sprowadź mnie z powrotem

Leżę w ramionach Stiles'a z splecionymi dłońmi. Wróciłam z myślami do czasów, kiedy miałam 10 lat. Wtedy zapytałam rodziców, czym jest miłość.

- Mamo, tato. Co to jest miłość? - spytałam. Moje dziesięcioletnie serce pełne podniecenia i zdumienia.

- Dlaczego o to pytasz, kochanie? - zapytała mama, siadając na kanapie, gdzie leżała obok taty.

- Skąd wiesz, że jesteś zakochana? - moi rodzicie spojrzeli na siebie z uśmiechem.

- Cóż, kiedy się w kimś zakochujesz, po prostu o tym wiesz. To takie uczucie, że nie chcesz odejść od niego. To uczucie ciepła i pasji. To uczucie, że wiesz, że chcesz spędzić resztę życia z tą osobą." Moja mama uśmiechnęła się do mnie, a tata owinął wokół mamy ręką, całując jej czoło.

- Jak się poznaliście i zakochaliście? - moi rodzice zesztywnieli, patrząc na siebie nerwowo. Zauważyłam, że często tak reagowali, gdy pytałam o przeszłość.

- To kolejna historia, której nauczysz się, gdy będziesz starsza. A teraz biegnij do łóżka. - ucałowała mnie w policzek, a ja uciekłam.

Nigdy się nie dowiedziałam, dlaczego byli tak tajemniczy...

Czuje się szczęśliwa w ramionach Stiles'a. Nie mogłam pozbyć się uśmiechu z twarzy.

Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się do mnie.

Przysunęłam się do niego, a on mocnej ścisnął mnie w talii. Moje myśli rozmyślały o piwnicy, a oczy wylądowały na odwróconej piątce.

Co może być powodem, że tam jest napisany?

Wtedy pomysł wpadł mi do głowy.

- Stiles. - puściłam jego rękę i wstałam z kanapy, podchodząc do ściany.

Pochyliłam się i pukam w ścianę, gdzie odbiło się echem z drugiej strony. - Słyszysz to?

Stiles popatrzył na mnie i na jego twarzy wyczytałam, że zrozumiał. Coś jest tam, po drugiej stronie tej ściany.

Rozejrzał się i podniósł pęknięta rurę, trzymając ją mocno w dłoni. Była moja kolej, żeby zejść z drogi.

Trzymał go w rękach jak nietoperz, a potem zamachnął się w ścianę. Przebił mały otwór.

Machał raz po drugim i w końcu mogliśmy zobaczyć, co jest w środku.

Obaj podeszliśmy i patrzymy na ten widok.

To było ciało, nie do końca ciało. - To on. - powiedziałam cicho.

- Nogitsune. - powiedział Stiles. Spojrzałam na niego, po czym włożyłam rękę do środka i rozejrzałam się tam.

Wsunęłam rękę do kieszeni płaszcza nogitsune i wyciągnęłam zdjęcie. Spojrzałam na to i moje oczy dostrzegają kogoś.

Dałam Stiles'owi. - Rozpoznajesz kogoś?

- Kira? - Stiles zaczął wstawać, przyglądając się zdjęciu.

- Muszę to zanieść Scott'owi. - wtedy rozpoczęło się piekło.

Usłyszałam trzeszczący hałas i Stiles upadł na ziemię.

Odwróciłam się szybko, wstając i zauważyłam stojącego przede mną Oliver'a.

- Zabrałeś Brunski'emu klucze. A ja paralizator. - kliknął w przycisk i uderzył nim w mój brzuch.

Trzęsą mi się kolana, ale nie upadłam. - Nie wiesz z kim zadzierasz. - może i zwróciłam krew Malii, ale wciąż mam trochę siły.

Moje oczy zrobiły się czerwone, a kły wyszły. Zanim cokolwiek mogłam zrobić, poczułam ostre ukucie na szyi.

Straciłam uczucie w moim ciele i upadłam. - Wziąłem też Haldol. - powiedział Oliver, trzymając strzykawkę. Wszystko stało się czarne.

***

Moje oczy są zamknięte, ale słyszę co się dzieje.

Nie mogę się ruszyć. Jakby moje ręce były przywiązane.

- Obudź się, obudź. - usłyszałam głos echo. Jęknęłam i zaczęłam otwierać oczy.

Widzę Oliver'a stojącego nade mną z jakimś narzędziem.

- Oliver, proszę, nie rob jej krzywdy. - moje oczy po wędrowały dookoła i zobaczyłam związanego Stiles'a z łzami w oczach.

- Nie skrzywdzę jej, chyba że ciebie i powiedział mi, że musi to wyłączyć. Zmuszę ją, żeby wyłączyła emocje. - Oliver podszedł do Stilesa. Włączył narzędzie i zbliżył do jego głowy.

- C...czekaj! Przestań! - spojrzałam na pasy i staram się wyrwać. - Nie! Przestań! Dobra! Wyłączę to. Tylko nie rób mu krzywdy. - krzyknęłam, a łzy spłynęły mi po twarzy. Oliver wyłączył narzędzie i spojrzał na mnie.

- Nie. Brianna. Nie możesz. - błagał Stiles.

- Wyłącz to! - usłyszałam głośny, drapiący głos w mojej głowie. - Okej, jestem! - zamknęłam oczy, a łzy spłynęły mi po twarzy.

- Stiles, on nie będzie miał na mnie wpływu, jeśli go nie wpuścisz, okej? Nie wpuszczaj go. - ugryzłam się w wargę i patrzę na Stilesa. Kiwnął głową. - Po prostu przyprowadź mnie z powrotem, dobrze? Sprowadź mnie z powrotem.

Zamknęłam oczy i zapadła cisza.

Zatem...

Zrobiłam to.

Po wyłączaniu emocji czuję się o 100 razy lepiej. Nie czuję, że umieram. To tak, jakby cała moja „choroba" była w głowie.

Uniosłam głowę nad psami i wyrwałam się. Potarłam nadgarstki i wstałam.

- Dobrze. - odwróciłam się i zobaczyłam siedzącego Nogitsune.

- To ty. Wszedłeś do ich głowy. - zakrztusił się Stiles.

- Każdy Draculą ma swojego Renfilda.

- Pozwól jej odejść. - powiedział Stiles, patrząc na mnie.

- Za późno, Stiles. Albo mnie wpuść. - powiedział Nogitsune wstając.

- Wpuść go, Stiles. Ja nie mogę go wpuścić, dopóki ty tego nie zrobisz. - szepnęłam mu do ucha.

- Brianna, nie musiałaś tego robić. - jęknął Stiles.

- Tak, ale zrobiłam to. Wpuść go.

Pov z trzeciej osoby

Nogitsune wstał i podszedł do Stiles'a oraz szepnął jego imię.

Stiles pociągnął nosem i próbował się wyrwać z pasów. - Nie, nie, kochanie. Nie mogę tego zrobić." Brianna śmieje się i położyła ręce na jego nadgarstkach.

- Chcesz, żeby wyszła stąd żywa? Chcesz żebyśmy stąd sobie poszli? Więc, mnie wpuść. - skłamał Nogitsune.

Tyle myśli i emocji przebiega przez głowę Stiles'a. Zrobiłby wszystko, żeby była bezpieczna.

- Wpuść mnie. - wezwał go Nogitsune.

Stiles krzyknął z frustracji i ponownie próbował wyrwać się z pasów.

- Wpuść mnie, Stiles!

- Brianna, możesz go powstrzymać. - krzyknął Stiles.

- Wpuść mnie, Stiles! Wpuść mnie! - krzyknął Nogitsune.

Stiles zamknął oczy, oddychając ciężko, a łzy spływają mu po twarzy.

- Wpuść mnie, a ją oszczędzę. - znowu skłamał. Stiles nawet nie wie, że kłamie. - Wpuść mnie.

Ciało Stiles'a rozluźniło się, a Nogitsune zaczął kontrolować jego ciało.

Następnie Brianna upadła ma ziemię, a jej oczy toczą się w tylnej części głowy. Połączenie między nią a Stiles'em zaczęło  przejmować kontrolę, gdy Stiles wpuścił Nogitsune.

Oliver patrzy na Briann'e i podszedł do niej.

- Oliver. - głos Stiles'a odbił się echem, chociaż tak naprawdę nie jest to Stiles.

Wyrwał się z pasów i podszedł do Oliver'a. Oliver przegryzł wargę.

Spojrzał na Briann'e, po czym uderzył Oliver'a w twarz. Ogłuszając go.

Brianna zaczęła się budzić, chociaż to nie jest Brianna. To Nogitsune kontrolując jej ciało, która jest połączona s Stiles'em.

Pov Brianna

Otworzyłam oczy, chodź jest trudno. Wszystko jest takie białe i jasne.

Siadłam z ziemi i potarłam głowę. Gdzie ja jestem?

Wszystko jest białą nicością.

- Halo? - zawołałam wstając.

Zaczęłam wariować i pobiegłam. Nie wiem, dokąd idę i w ogóle gdziekolwiek ja dojdę.

Potem, przeszłam przez drzwi. Jestem w szpitalu. Ale nie byle w jakim szpitalu. Jestem w szpitalu Beacon Hills.

- Przepraszam. - powiedziałam do przechodzącej pielęgniarki, ale ona zignorowała mnie. To było nie grzeczne.

- Czy możesz... - powiedziałam do innej, ale ona przeszła obok mnie. Jakby mnie nie słyszała i nie widziała.

Odwróciłam się i zobaczyłam, jak ktoś do mnie biegnie. Zasłoniłam twarz, ale przebiegł przeze mnie.

- Co jest kurwa? - spojrzałam w dół na swoje ręce, a potem na ścianę. Powoli podeszłam do niej i włożyłam w nią rękę. To nie jest prawdziwe.

- Pomocy! Pomóżcie mi! Proszę! - usłyszałam męski głos krzyczący w szpitalu. Potem przez drzwi wpadła znajoma twarz z małą dziewczynką w jego ramionach.

Tata?

Zobaczyłam pielęgniarka i lekarz podchodzą do niego z noszą, a on położył dziewczynkę i pobiegli korytarzem.

- Proszę pana. Co się stało? - zapytał lekarz, patrząc na krwawiącą pierś dziewczynki.

- M...moja córka została postrzelona.

Córka?

Spojrzałam na dziewczynkę i zobaczyłam, że to ja jestem około 7-8 lat. Nie pamiętam, żeby to się kiedykolwiek wydarzyło.

Jest dużo zamieszania i tłum ludzi wpadło do środka. - Brianna?! Brianna! Mamusia tutaj jest. Wszystko będzie dobrze. - zobaczyłam moją mamę, która wyszła z tłumu ludzi i biegnie w moją stronę.

- Ana to był wypadek. Oni nie wiedzieli, że poszła za nimi. - powiedziała szybko inna kobieta.

- Talia, prosiłam cię, żebyś ją pilnowała. Kiedy ja i Ryan poszliśmy z nimi porozmawiać! - krzyknęła moja mama na tą kobietę. Talie.

- Pilnowałam, a potem jej nie było i Cory też. Myślałam, że poszły się pobawić. - Talia przeczesała swoje ciemne włosy.

- Talia, nie możemy już tego robić. Zawarliśmy umowę, że będziemy sobie pomagać. A dzieci nie powinny być w to mieszane. - powiedziała mama, a łzy spływały po jej twarzy.

Podszedł do nich mój tata. - Wzięli ją na operacje, powiedzieli, że wydaje z tego. Talia, dokładnie się stało?

- Dzieci! - zawołała Talia przez ramię. Jest czworo dzieci w różnym wieku. Podeszli do rodziców i Talii.

- Derek, powiedz im, co się stało. - poczekaj chwilę. Najpierw Talia, potem Cora, teraz Derek. To nie może być przypadek.

Co się kurwa dzieje? To jest dziwne takie dziwne.

- Weszliśmy tylko do lasu, żeby pobiegać, a Cora i Brianna poszły za nami, nie wiedziałyśmy, że byłyśmy daleko i wtedy usłyszeliśmy strzały i zobaczyłyśmy myśliwych, nie wiadomo skąd wyszli. Zaczęliśmy biec i nas postrzelono. Peter wziął ją na ręce i wróciliśmy do domu. Przepraszam ciociu Ano! - błagał młody 12-letni Derek.

Znowu wszystko zniknęło i jestem w domu, o którym śniłam ostatniej nocy.

- Ana, nic jej nie jest. Nie musisz tego robić! - odwróciłam się i zobaczyłam, jak moja mama pakowała ciuchy do walizki, a Talia próbuje ją powstrzymać.

- Zaufałam ci! Byłaś dla nas jak rodzina! Moja córka prawie umarła! - krzyknęła moja mama.

- Dla nas też jesteś jak rodzina! Jesteśmy tak blisko sobie, że moje dzieci nazywają cię ciocią! Proszę, nie możesz odejść. Gdzie pójdziesz? - zapytała Talia ze smutkiem w oczach.

- Zamieszkamy z rodziną Ryan'a w Południowej Karolinie. Zadzwoniliśmy do nich i wszystko rozumieją.

- Oni nic nie zrozumią! Właśnie dlatego zadzwoniłaś do mnie 4 lata temu. Pozwoliłam ci za mieszkać z nami, jeśli ty nam pomożesz z innymi stadami. - Talia chwyciła moja mamę za rękę, powstrzymując ją przed pakowaniem.

- I zrobię to, bo mieliśmy umowę. Ale nie chcę, żeby moja córka się w to mieszała. Nie chcę, żeby was zapomniała, ale musisz to zrobić. Proszę.

- Co zrobić mamo? Dlaczego wyjeżdżamy? - zapytało mała dziewczyna od framugi drzwi.

- Brianna? Oh, tu jesteś. - za mną pojawiła się kobieta i podniosła mnie. Zdałam sobie sprawę, że to moja ciocia Lena. - Przepraszam, Ana. Wyskoczyła z łóżka. - potem odeszła ze mną.

Potem wszystko się rozmyło i znalazłam się w innym pokoju. Wszyscy zgromadzili się w kółko, a ja przeszłam przez nich.

Widzę siebie, siedzącą na krześle. Z całą rodziną Hale'ow zebraną wokół. Moja mama, tata i Lena też tu są.

Talia podeszła do mnie i staje za mną w wyciągniętymi pazurami.

- Brianna. Ty tego nie rozumiesz, dlaczego to robię, ale odbieram ci pamięć o nas. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że kocham ciebie i twoją rodzinę. Robię to dla nich. - następnie wbija pazury w tył mojej szyi.

Wszystko znowu jest białe.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top