Rozdział 33: Czarna krew
Czarny, dlaczego jest czarny?!
Wymiotuje czarną krwią odkąd Scott, Isaac i Allison poszli.
Nie piłam nawet krwi, żebym wypluwała i nie wiem, dlaczego jest czarna. W tej chwili wariuje.
- Brianna? Powinnam wezwać lekarza? Cały ranek byłaś chora. - zapytała ciotka z drugiej strony drzwi od łazienki.
- Nie, to tylko przez alkohol. - wykaszlałam więcej krwi.
Całe moje ciało cierpi.
Po kilku minutach przestałam.
Wstałam powoli i oparłam się o blat, żeby się podeprzeć. Spojrzałam na lustro i zobaczyłam, jak czarna krew kapie mi z nosa.
Natychmiast złapałam chusteczkę, aby to zatrzymać. Wyjrzałam z łazienki i zobaczyłam, że ciotka już poszła. Podbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi, a potem podniosłam telefon, wybierając numer Scott'a.
Nie odebrał, wiec nagrałam wiadomość głosową. - Scott, ze mną jest coś nie tak. Wariuje i nie wiem, co mam robić! - nagrałam do końca i pobiegłam z powrotem do łazienki.
Wyjęłam chusteczkę z nosa i zobaczyłam, że krew już nie leci. Zdecydowałam, że zadzwonię do Isaaca i Allison, ale oni też nie odbierali.
Wyjrzałam na zewnątrz przez okno i zobaczyłam, że już zaczyna się ściemniać. Ale, zaraz. Sekundę temu było południe.
- Dziwne, prawda? - podskoczyłam i zobaczyłam Stiles'a. Spojrzałam na niego zmieszana.
- Jak do..
- To zabawne, jak szybko mijają dni. W jednej sekundzie jesz śniadanie, a w następnej szykujesz się do łóżka.
- Jak dostałeś się do mojego domu, Stiles? - tylko się do mnie uśmiechnął. Coś jest nie tak, wyglada inaczej.
- Kiedy drzwi nie są drzwiami? - zapytał.
- Co?
Zrobił krok bliżej mnie. - To zagadka, Brianna. Kiedy drzwi nie są drzwiami?
- Wiem, że to zagadka, Stiles. Dlaczego mówisz mi zagadkę? - cofnęłam się o krok.
- Nie mówię ci zagadki, tylko pytam. Kiedy drzwi nie...
- Gdy są uchylone! - powiedziałam głośno, zaczynajac denerwować się. Uśmiechnął się i podszedł przede mnie.
Usłyszałam nagle pukanie do moich drzwi. - Musisz otworzyć drzwi, Brianna. - patrzyłam na niego przez chwilę, po czym potrząsnęłam głową. - Otwórz drzwi, Brianna! - krzyknął na mnie.
Pokręciłam głową i zakryłam uszy. - Otwórz drzwi! - upadłam na ziemię z płaczem.
- Brianna! Brianna! - zaczął mną potrząsał.
- Brianna! - otworzyłam oczy i zobaczyłam Scott'a z rękami na moich ramionach oraz Kire stojących przede mną.
Rozejrzałam się zmieszana, ale potem zdałam sobie sprawę, że to była kolejna halucynacja. - Tracę rozum. - podniosłam dłoń do głowy i siadłam na skraju łóżka.
- Wszystko będzie dobrze. - Scott wziął chusteczkę z mojego biurka i podał mi ją. - Twój nos krwawi. Co coś się działo?
Przyłożyłam chusteczkę do nosa i wytarłam trochę krwi. Zdałam sobie sprawie, że jest czarna. - Nie, nie, nie. - upuściłam chusteczkę i wskoczyłam z łóżka, chodząc po pokoju.
- Czy Stiles jest tutaj?! - zapytałam gorączkowo.
- Co? Nie. Powiedziałaś, że nie chcesz go widzieć. Brianna, co się stało? - Scott chwycił mnie za ramię, zatrzymując mnie.
- Miałam sen typu halucynacji, właśnie teraz. Moja krew była czarna. - podniosłam chusteczkę w krwi i machnęłam nią. - Tak po prostu! I Stiles tam był, ale było w nim coś innego. - wróciłam powoli stronę łóżka i siadłam.
Scott usiadł obok mnie podczas, gdy Kira stoi w drzwiach. - Wszystko będzie dobrze, przejdziemy przez to. Wszyscy. - spoglądnęłam na Kire.
Wzdycham. - Robi się ciemno. Lepiej wyjdź, zanim to wróci. - Scott i Kira spojrzali na moje okno.
- Zadzwonię, jeśli coś się stanie, dobrze? - zgodziłam się.
- Po prostu spróbuj się przespać. Wiem, że tego potrzebujesz. - powiedział na koniec Scott, zanim wyszli.
Chciałabym móc.
***
*buzz* *buzz*
Podniosłam głowę znad książki, którą czytałam. Podeszłam do telefonu, który był na stoliku nocnym. Kto dzwoniłby do mnie o 3 nad rożnem?
Podniosłam go i spojrzałam na ekran. Scott McCall. - Hej Scott, coś się dzieje? - powiedziałam, kiedy odebrałam.
- Chodzi o Stiles'a, możesz przyjść na komisariat. - wyskoczyłam z łóżka.
- Co się dzieje z Stiles'em? - spytałam szybko i założyłam buty.
- Wszystko wyjaśnię, kiedy tu dotrzesz. - linia się rozłożyła. Chwyciłam kurtkę i Schowałam telefonom do kieszeni.
Zbiegłym po schodach i złapałam kluczyku do samochodu cioci. Następnie napisałam na kartce papieru, aby dać jej znać, że wyszłam.
Zabrałam twój samochód. Nie wiem, kiedy wrócę w domu. Będę w komisariacie.
Rzuciłam długopis na ziemię i wybiegłam przez drzwi.
Dotarcie na miejsce zajęło mi około 5 minut. Ponieważ była trzecia w nocy, a policja nie jeździła, więc przewróciłam dozwoloną prędkość.
Zaparkowałam samochód i wbiegłam do środka. Zauważyłam Scott'a i Isaac'a stojących w środku, gdzie rozmawiali z szeryfem Stilinskim.
- Hej! Co się dzieje?
- Stiles zaginął. - powiedział do mnie Scott.
Oddech podchodzi mi do gardła. - C...co? Jak to zaginął? - czuję, jak moje ręce zaczęły się pocić i drżeć.
- Zadzwonił do mnie. Powiedział, że nie wie, gdzie jest. Więc lunatykował.
- Więc, po co mnie wezwałeś?! Powinieneś go szukać! - powiedziałam prawie krzycząc na Scott'a.
- Hej, hej, uspokój się. Szeryf wyciągnął wszystkich, żeby poszukali jego Jeepa...
- Jego Jeepa?! Wziął swojego Jeepa?! - zaczęłam chodzić w tą i z powrotem, próbując się uspokoić.
- Tak, a Lydia wiedziała, że zaginął. Pracuje też, żeby go znaleść. Będzie dobrze, znajdziemy go. - powiedział do mnie Scott, kładąc ręce na moim ramieniu, abym przestała chodzić.
- Znaleźliśmy Jeepa! - powiedział zastępca.
- My pójdziemy, ty zostań tutaj i jak go znajdziemy, będziesz pierwsza osobą, do której zadzwonię. Dobrze? - powiedział Scott, a ja kiwnęłam głową. Cofnęłam się i usiadłam na krześle.
Oddychaj, Brianna. Oddychaj.
Naprawdę trudno mi się teraz skupić. Tak wole rzeczy przemyka mi przez głowę. Gdzie jest Stiles? Czy wszystko z nim w porządku? Myślę, że zawalę połowę lekcji. Myślę, że będę chora. Może powinnam zmienić zdanie, o tym, o czym rozmawiałam z Lena...
*wcześniej*
- Co powiedziałaś, że chce zobaczyć się z terapeutą, czy coś? - podeszłam do ciotki, która siedziała na kanapie i ogląda telewizję.
Spojrzała na mnie, po czyn wyciszał telewizor. - Powiedziałam, że masz coś na myśli. - kiwnęłam głową i usiadłam obok niej.
- Jest takie miejsce w Beacon Hills dla osób chorych psychicznie. Zbadałam miejsce i czuje, że powinnaś tam być tylko na chwilę
- Nie spałaś przez ostanie kilka nocy.
- Nie spałam, bo boje się. Mam takie sny... - powstrzymałam się, zanim powiedziałam za dużo.
- O czyn są sny? - odwróciłam wzrok od jej spojrzenia.
- Nie pamiętam... chociaż tracę rozum. Nie śpię wystarczająco dużo i mam halucynacje. Mój umysł płata mi figle.
- Brianna to miejsce jest dla chorych i chorych psychicznie.
- Nie każdy, tam idzie, gdzie jest taki, Lena! Mogą mi zapewnić terapię i lekarstwa, które pomogą mi zasnąć. Proszę, pozwól mi tam iść. To potrwa tylko kilka dni.
- Ufam ci, ale jeśli uważasz, że to dla ciebie dobre to zgadzam się. Ale lepiej, żeby to było przez kilka dni. Nie wysyłam siostrzenicy do jakiej instytucji psychiatrycznej na dłużej niż tydzień. - położyła dłoń na moim policzku. Posłałam jej mały uśmiech.
- Myślę, że to jest dobre dla mnie.
***
Zadzwonił mój telefon, wyrywając mnie z myślenia. Na ekranie pojawiło się imię Scott'a. - Hej, znalazłeś go?! - wstałam natychmiast.
- Tak, spotkamy się w szpitalu. Wszystko wyjaśnię. - zaraz potem rozłączył się i wybiegłam z komisariatu do samochodu jadąc do szpitala.
Kiedy już tam dotarłam, znalezienie ich nie zajęło mi dużo czasu, a policja była wszędzie.
- Gdzie on jest? Mogę go zobaczyć? Czy wszystko z nim w porządku? - zapytałam Scott'a pytaniami.
- Teraz śpi i nic nu nie jest. - odezwał się głos za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego tam szeryfa Stilinskiego.
Ogarnęła mnie fala ulgi. - Niewiele pamięta. Jakby to był sen. - spojrzał na agenta McCall'a i powiedział. - Dziękuję.
- Rozpyliliśmy tam cuchnący sprej na zwierzęta. Oczy mi od tego łzawiły. Dobrze, że o tym wspomniał przez telefon.
- Pomogłeś nam. Dziękuję. - szeryf powiedział do niego.
- Mieliśmy szczęście. - przewrócił oczami szeryf.
- McCall, zamknij się i przyjmij moje podziękowania.
- Przyjmuje. - następnie podali sobie ręce.
- W porządku, wy troje. - powiedziała do nas mama Scott'a. - Za sześć godzin macie szkołę. Idźcie spać.
- Właściwie to nie idę do szkoły na kilka dni i zastanawiałam się, czy mogę tu zostać i poczekać, aż Stiles się obudzi? Jeśli szeryfowi to nie przszkadza. - zapytałam cicho, patrząc na dorosłych, podczas gdy Scott i Lydia odeszli.
Uśmiechnął się do mnie. - Naprawdę ci na nim zależy, prawda? - poczułam, jak moja twarz rumieni się, gdy spojrzałam na swoje stopy.
- Tak, myślę, że tak. Właściwe dużo. Dużo myślałam o Stiles'ie od dnia, kiedy się poznaliśmy. Zawsze znajduje sposób, by wywołać uśmiech na mojej twarzy.
- Jasne, możesz zaczekać w jego pokoju? - wyciągnął rękę, dając mi znak, żebym z nim poszłam.
Otworzył drzwi i cicho wślizgnęliśmy do środka. Siadł obok łóżka, na którym spał Stiles, a ja usiadłam na kanapie pod oknem.
Przybliżyłam kolana do klatki piersiowej, nie robiąc nic szczególnego. Usłyszałam ciche chrapanie. Podniosłam głowę i zobaczyłam szeryfa, który zasnął na krześle.
Nie mogę się powstrzymać od śmiechu, gdzie zachichotałam cicho.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top