Rozdział 25: Bardo, sekrety i króliki.
Spojrzałam na Scott'a zdezorientowana, gdy trener kontynuował gwizdać na Stiles'a.
W końcu podniósł głowę, gorączkowo rozglądając się po pomieszczeniu. - Stilinski! - trener krzyknął na niego.
- Uh, huh? - zapytał, brzmiąc, jakby brakowało mu tchu.
- Zadałem ci pytanie.
- Może pan powtórzyć? - nerwowo bawił się długopisem w dłoni.
- Brzmiało: „Stilinski, słyszysz, co mówię?"
- Teraz już tak. - powiedział, przegryzając wargę.
- Nie przypominaj mi, czemu piję... co wieczór. - trener zawrócił.
Spojrzałam na Stiles'a z siedzenia za Scott'em. Spojrzał na nas oboje. - Nic mi nie jest. Zdrzemnąłem się na chwilę.
- Stary, ty nie spałeś. - Scott powiedział do niego, kręcąc głową. Stiles spojrzał na swoją ławkę, zdezorientowany.
Pochyliłam się trochę i zobaczyłam, że Stiles wszędzie na kartce napisał „Obudź się". Nerwowo przełknęłam, gdy on złapał książkę.
***
- Co się dzieje z osobą, która niemal umiera, a potem widzi różne rzeczy? - zapytał Scott.
- I nie odróżnia jawy od snu. - wtrącił się Stiles.
- I prześladuje ją duch zmarłej krewnej. - Allison patrzy na nas z drugiego końca stołu.
- Zamyka się ją w wariatkowie. - powiedział Isaac, kiedy wszyscy zwracają na niego uwagę.
- Ha. Chociaż postaraj się pomóc. Proszę. - powiedział Stiles zirytowany obok mnie.
- Okej, dzieciństwo spędziłem w zamrażarce, więc pomaganie to dla mnie coś nowego.
- Ciągle to wałkujesz?
- Może i tak. - argumentował Isaac.
- Cześć. - lekko podskoczyłam i odwróciłam głowę w stronę dziewczyny, która stała nad naszym stołem.
- Cześć. Przepraszam, ale słyszałam waszą rozmowę i myślę, że wiem, o czym mówiliście. - powiedziała Kira, pamiętam jest oz naszej klasy z historii.
- Opisuje to tybetańskie słowo „bardo". Znaczy dosłownie „pomiędzy stanami". Czyli między życiem i śmiercią. - spojrzała na mnie, a potem na Scott'a.
- A jak się nazywasz? - zapytała Lydia, jej bezczelność zsuwa się z języka.
- Kira. - powiedział Scott z uśmiechem, wszyscy spojrzeli w jego stronę. - Mamy razem historię. - powiedział rzeczowo.
- Mówisz o „bardo" w tybetańskim czy indyjskim buddyzmie? - pyta Lydia.
Przesunęłam się bardziej w stronę Stiles'a, gdy siadała obok mnie. - Myślę, że w obu, ale wszystko, o czym mówiliście dzieje się w bardo.
- Halucynacje występują w kilku stanach. Są wzrokowe lub słuchowe. Mogą was nawiedzać spokojnie i gniewne bóstwa.
- Co to są te gniewne bóstwa? - zapytałam obok niej.
- To demony. - kiedy powiedziała, że oczy reszcie się rozszerzyły. Czuję, jak Stiles sztywnieje obok mnie.
- Demony? Czemuż by nie? - potrząsał głową Stiles.
- Skoro jest kilka stanów, to jaki jest ostatni? - zapytała Allison.
- Śmierć. Umiera się.
***
Dokumenty tożsamości. Wszędzie papiery.
- Brianna? Co ty robisz? - usłyszałam wołanie Leny z góry.
Jestem w piwnicy i przeglądałam się wszystkim notatkom mojej matki na temat wampirów i śmierci oraz wszystkim, co mogę znaleść, co pomoże mi dowiedzieć się, dlaczego nie mogę karmić się.
- Uh, nic! - wtedy usłyszałam, jak schodzi po drewnianych schodach.
- Co to wszystko jest? - pochyliła się obok mnie, kładąc kubki na zimnej cementowej podłodze.
- Tylko niektóre rzeczy mojej mamy. - skinęła głową i usiadła obok mnie.
- Zrobiłam gorącą czekoladę. - powiedziała, podając mi jeden z kubków.
Uśmiechnęłam się do niej. - Dzięki. - upiłam łyk i to mnie odprężyło. Czułam, jak ciepło przepływa przez moje ciało.
- Wsypałaś do niej cynamon? Tak, tato przyrządzał. - powiedziałam cicho.
- Tak, nauczyła nas twoja babcia. - uśmiechnęła się do mnie.
- Tęsknie za babcią. - powiedziałam cicho.
- Była na pogrzebie. Dlaczego nie przyszłaś? - zapytała, a ja tylko wpatrywałam się w ciepły płyn w moim kubku.
- To było trudne, wiesz? Straciłam oboje rodziców w ciągu roku. Odstawiła kubek i objęła mnie ramieniem.
- Rozumiem. Ana była moją najlepszą przyjaciółką, Ryan był moim jednym rodzeństwem. To trudne. - powiedziała i pocałowała mnie w czoło, a potem wyrywała się z uścisku.
- Więc. - powiedziała, podnosząc kartkę. - Dlaczego jesteś zainteresowana... - przerwała i zbliżyła kartkę do twarzy. - Wampiry?
Wzięłam kartkę z jej ręki i spojrzałam. - Ten jest po łacinie, znasz łacinę?
Skinęła głową. - Ja i twój ojciec umieliśmy. - kiedy powiedziała, że aż coś przyszło mi do głowy.
- Czekaj, czy to jest możliwe, że napisał to tata, a nie mama?
- O tak. Twoja matka nie znała ani jednego słowa po łacinie. - zaśmiała się trochę.
- Dlaczego, więc mój tata znał to wszystko? - jej oczy rozszerzyły się.
- Jeszcze ci nie powiedzieli? - zapytała oszołomiona.
- Powiedz mi co? O zjawiskach nadprzyrodzonych? W sumie już o tym wiem.
- T...tak, co do zjawisk nadprzyrodzonych. Ale to wszystko jest fałszywe, głupie rzeczy ze Zmierzchu. - zaśmiała się nerwowo, wstając.
- Skończyłaś z tym? Zabiorę to na górę. - chwyciła mój kubek i pobiegła na górę.
Ona coś przede mną ukrywa i zmierzam się dowiedzieć.
***
Powinnam była wziąć latarkę, jestem taka głupia. Wyjęłam telefon i włączyłam latarkę.
Ponieważ, nie mogę powstrzymać ludzkiej krwi, pomyślałam, że może uda mi się zdobyć krew zwierzęcą, chociaż myślę, że wychodzenie w nocy było dla mnie dość głupie.
Nienawidzę tego, że muszę to zrobić, ale jeśli nie nakarmię się to umrę i nie jestem gotowa na śmierć.
Właśnie zabiłam królika i teraz krzyczę. Nie chciałam zabijać biedaka, ale teraz byłam tu od godziny i nie mogłam nic znaleść. Kocham zwierzęta...
Otarłam usta i wstałam z ziemi. Owinęłam ramiona wokół brzucha i wróciłam w kierunku przedniej części rezerwatu Beacon Hills tam, gdzie zaparkowałam samochód mojej ciotki.
Rozejrzałam się nerwowo. Czekaj, która to droga? Kurwa, zgubiłam się. Przeczesałam palcami włosy, idąc drogą, którą wydaje mi się, że zaparkowałam samochód.
Zaczęłam słyszeć głosy, więc podeszłam do nich, może ktokolwiek to jest, mogą mi pomóc. Miejmy tylko nadzieję, że to nie są szaleni ludzi, którzy nie chcieli by mnie zabić.
Gdy podeszłam bliżej, zatrzymałam się, gdy zobaczyłam samochód. Podeszłam w wahaniem. Przesunęłam palcami po jednym z kół. Wygląda jak stary wark samochodu.
Latarka błysnęła na mojej twarzy i uslyszałam krzyki, a potem krzyknęłam.
- Brianna? Co ty tu kurwa robisz? Próbujesz wywołać atak serca?
Zmrużyłam oczy i zauważyłam, że to Scott i Stiles. Westchnęłam z ulgą, że to nie był morderca, czy coś.
- Byłam tu na spacerze i zgubiłam się. Usłyszałam głosy, więc podeszłam za nimi z nadzieją, że mogą mi pomóc. - co trochę skłamałam.
- Co tu robicie? W środku nocy? - zapytałam się ich.
- Właściwie to tego szukaliśmy. - powiedział Stiles, wskazując na odwrócony samochód.
- Czemu? - poszłam na drugą stronę samochodu.
- Długa historia. Scott, spójrz na to. - zeskoczył ze skały i zapalił światło z boku samochodu.
- Widzisz te ślady? - przyjrzałam się bliżej i zobaczyłam, że to ślady pazurów. Scott wyciągnął rękę do przodu i powoli przesunął dłonią w kierunku w którym zmierzało.
- Pazury zwierzęcia byłyby znacznie bliżej siebie. - powiedział Stiles patrząc na Scott'a.
- Więc to był wilkołak.
- Kolejny wilkołak? O rany. - przeczesałam palcami włosy.
- Ojciec miał racje. - powiedział Stiles, ignorując mój komentarz.
Usiadłam na kamieniu i pozwoliłam im zbadać samochód, ponieważ nie potrzebują mojej pomocy. - A to co? - Stiles spytał wyciągając coś, co utknęło pod siedzeniem.
Wstałam i pochyliłam się za nimi, próbując spojrzeć. Wygląda jak lalka.
- Jestem głodna. - powiedziało.
Stiles krzyknął, upuścił go i wpadł na mnie, przez co upadłam na tyłek.
Wzdychnął i położył ręce na kolanach. - Miałem mały zawał. - spoglądam na Scott'a i wiedzę, jak trzyma się swojej klatki piersiowej.
Stiles spojrzał na mnie i chwycił mnie za rękę, pomagając mi wstać z ziemi, gdy patrzyłam na niego.
Chwilę późnej usłyszeliśmy niski pomruk dochodzący z drzew na skraju polany.
- Ej, wy. - powiedział Scott, zwracając naszą uwagę. - Powiedzcie, że to widzicie.
Spoglądam na drzewa i widzę dwoje świecące oczu. Kiwnęłam głową, przerażona. Stiles, Scott i ja skradliśmy się do okoła samochodu, próbując lepiej przyjrzeć się zwierzęciu.
Zwierzę wydaje ostatnie warczenie, zanim wbiegło na drzewa, Scott szybko podążył za nim.
- Poczekaj, Scott! - krzyknął Stiles.
- Złapię go. - powiedziałam szybko do Stiles'a. Odbiłam się trochę od ziemi, biegnąc za Scott'em, zanim się zatrzymałam.
Poczułam ten ból w brzuchu i upadłam na kolana i zaczęłam rzygać krwią, którą właśnie wypiłam z królika.
Kurwa!
- Brianna! - zawołał za mną Stiles. Nie zaszłam daleko, więc był przy mnie w kilka sekund. - Czy to krew? - zapytał, klękając obok mnie.
Kiwnęłam powoli głową, a łzy napływały mi do oczu. Krew zwierzęca też nie działa. Szlocham, wycierając usta rękawem kurtki.
- Co się dzieje? Wszystko w porządku? - objął mnie ramionami i pomógł mi wstać.
Kręcę głową i odepchnęłam się od niego. - Jest w porządku. - wróciłam w stronę samochodu, wycierając oczy.
- Nie, nie wyglądasz dobrze. Powiedz mi, co się dzieję.
Wytarłam usta. - Nic mi nie jest, po prostu próbowałam krwi zwierzęcej, żeby nie musieć karmić się ludźmi i myślę, że mojemu ciału się to nie podoba. - większość z tego była kłamstwem.
Spojrzał na mnie ze współczuciem. - Naprawdę, jest w wszystko w porządku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top