Rozdział 41: Prawda
- Że co? - zapytała „nerwowo" Brianna przez telefon.
- Aiden i ja znaleźliśmy go nieprzytomnego na ziemi. Na jakimś pustym parkingu. Teraz jedziemy do Scott'a - powiedziała gorączkowo Lydia przez telefon.
- Dobrze. Będę za minutę. - Brianna szybko schowała telefon i pobiegła do domu Scott'a.
Brianna nawet nie zapukała. Tylko otworzyła drzwi. - Scott! - zawołała na cały dom.
Scott słysząc jej głos wyskoczył za rogu.
- Czy Lydia...
- Jest w drodze. - skinął głową i Brianna zdała sobie sprawę, że nie są samo.
- Doktorze Deaton, miło cię znowu widzieć. - uśmiechała się i podeszła do niego.
Deaton jest zaskoczony jej obecnością. Był jedynym, który zrozumiał połączenie Stiles'a i Briann'y. Nie jest nawet pewny, czy to naprawdę ona.
- Brianna. - kiwnął głową i odegrał z uśmiechem.
Brianna zauważyła, że mama Scott'a też tu jest. Wysłała do niej mały uśmiech.
Usłyszeli na zewnętrz zamykające się drzwi od samochodu, a Scott wybiegł z domu.
- Posadźmy go na kanapie. - Scott dyszał, gdy on i Aidan pospiesznie podbiegli do kanapy trzymając w rękach z bezwładnym ciałem Stiles'a.
- To szaleństwo. Powinien trafić do szpitala. - powiedziała Melissa, podczas gdy Deaton badał Stiles'a.
- Mamo, pamiętasz, jak było ostatnim razem?
Deaton podniósł część rozciętej koszuli Stiles'a, odsłaniając długie poziome przecięcie. - Nie krwawi, a może nawet się goi.
Wszyscy spojrzeli na siebie. Szok i zamieszanie pojawiło się na ich twarzach.
- Tak jak my? - zapytał Aiden.
- To dobrze, prawda? - zapytała Brianna, podchodząc do Stiles'a.
- Dla niego tak. A dla nas? - spojrzał Deaton na Scott'a - Wątpię.
- Skoro go nie zabijemy, chociaż skujmy go łańcuchami. - powiedział Aidan, krzyżując ręce.
- Mam coś lepszego. - Deaton otworzyła swoją torbę i wyciągnął mały słoik z przezroczystym płynem.
Spojrzał na dwóch wilkołaków i podszedł do ciała Stiles'a.
- C...co to jest? - zapytała nerwowo Brianna.
Podnieśli jego głowę i otworzyli usta. Kiedy płyn kapnął do jego ust. Jego oczy gwałtownie się otworzyły i chwycił Aiden'a.
- Zabierzcie go! - Aiden próbuje powiedzieć przez ściśnięte gardło.
Brianna stoi tam nerwowo i odciąga Stiles'a. Chrząknął i spotykał na swoją rękę, która się trzęsie.
- Jad Kanimy. Sprytnie. - spojrzał na Deaton'a, a potem na Briann'e.
Cofnęła się do ściany, spoglądając na swoje ręce.
Jej nogi stają się zdrętwiałe i upadła na ziemię. Wkrótce jej całe ciało zostało sparaliżowane. Tak jak Stiles'a.
- Brianna, co się stało? - Lydia upada na kolana i chwyciła Briann'e za głowę.
- To nie jest Brianna. - powiedział Deaton gniewnie na Stiles'a i Brainn'e. - Podnieś ją i połóż na kanapie. - powiedział do Scott'a.
Lydia opuściła ręce i wstała, cofając się. - C...co masz na myśli mówiąc, że to nie Brianna? Oczywiście, że to jest ona. Cały czas pomagała nam z Stiles'em.
- Cały czas was oszukiwała. - Scott podniósł Briann'e i położył ją obok Stiles'a.
- Więc, są dwa Nogitsune? - zapytał Aiden.
- Nie. Tylko jeden. Jeden, ale bardzo mądry.
- Więc, jakim cudem Brianna jest sparaliżowana? Nawet nie dotknęła jadu Kanimy. Jak Nogitsune kontroluje ich obu?
- On mnie nie kontroluje, Scott. - Brianna zmusiła się do fałszywych łez. - Co się ze mną dzieje? Czy ja umrę?
Scott pochylił się nad nią. - Będzie dobrze.
Brianna zamknęła oczy i zaczęła się śmiać. - Naprawdę Scott?
Scott przewrócił oczami i cofnął się.
Aiden warknął na pare.
- Podobno, gdy jeden bliźniak cierpi, drugi to czuje. - zaczął Stiles, patrząc na Aiden'a.
- Tego daru chyba nie straciliście. - kontynuuje Brianna.
- Oby, bo wam się przyda. - Scott i Aiden po patrzyli na siebie nerwowo. - Podpowiem wam.
Brianna patrzy Aiden'owi prosto w oczy i powiedziała. - Ethan jest w szkole.
- Idź. - rozkazał Scott, a Aiden wybiegł przez drzwi.
Brianna uśmiecha się do Scott'a, patrząc na niego, a Stiles odchylił głowę do tyłu, śmiejąc się złośliwe. - Mam nadzieję, że zdąży. Lubię ich.
Stiles spojrzał na Scott'a z uśmiechem. - Są porywczy, lubią zabijać. Nie to co wy, którzy próbujecie ratować świat.
- Sparaliżowałeś im ciała. Masz coś na usta? - zapytała Melissa, patrząc na nich gniewnie.
- Mam. - powiedział Deaton i wyciągnął taśmę z teczki, odrywając dwa kawałki. Umieścił jedną na ustach Briann'y i potem na Stiles'a.
Krzyknął gniewnie przez taśmę, po czym za śmiał się.
- Więc jak Nogitsune kontroluje ich obu? - zapytała Lydia.
- Miałem nadzieje, że tego nie zrobi, ale najwyraźniej się myliłem. - wzdychnął Deaton. - Stiles i Brianna są połączeni. Nie wiem, czy oni sami o tym wiedzą. Ale Nogitsune rozgryzł to. Jedynym sposobem, w jaki sposób mógł dotrzeć Brianny to przez Stiles'a. Stiles musiał pozwolić mu wejść do głowy i wtedy mógł dostać się do Brianny. Ale zanim to wszystko się stało, Brianna nie miała kontroli nad swoim ciałem, znaczy musiała wyłączyć swoje człowieczeństwo. Kiedy ona to zrobiła i Stiles go wpuścił, Nogitsune wykorzystał ich połączenie, żeby kontrolować ich.
- To co się dzieje z Stiles'em, to z Briann'ą dziej się to samo. - Deaton podniósł koszulkę Brainn'y. Odsłaniając bladą rozciętą linię na jej brzuchu. Podobny do Stiles'a, ale ona leczyła się szybciej.
***
Pov prawdziwej Briann'y
- Nic z tego nie rozumiem! - krzyknęłam przez szkolne korytarze.
- Dlaczego ciągle pokazują mi się te rzeczy, które nie mają sensu? Co to znaczy?!
Cały czas mnie przenosi po różnych miejscach, rozmawiając z moimi przyjaciółmi o bzdurach.
Najpierw byli moi rodzice, potem Allison, potem zobaczyłam Issac'a, Lydie i ciocię Lene.
W kółko przeskakuję przez miejsca.
Byłam w domu Hale'ów, potem w szpitalu, w szkole, w moim domu w Południowej Karolinie, a teraz wróciłam do szkoły.
- Z kim tym razem się zobaczę? Hę? Stiles? Bliźniacy? Kira? - krzyknęłam ze złości i uderzyłam w szafkę.
- Spokojnie, Brianna.
Tam są.
Odwróciłam się i spojrzałam na osobę. - Oh, tym razem Derek. Co? Więc, co mi powiesz? Tam samo, co reszta?
Zrobił krok bliżej i położył dłoń na moim policzku. Natychmiast poczułam ciepło, które przepłynęło przez moje ciało. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się.
To było tak, jakbym w tej chwili wszystko miało sens. Każde zapomnienie lub zabrane wspomnienie wróciło natychmiast.
Powoli otworzyłam oczy i zauważyłam, że Derek zmienił się. Stoi przede mną 13-letni chłopiec. Takiego ostatni raz go widziałam.
Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam go do uścisku, ale wtedy było tak, jakby go nie było.
Nie jestem już w szkole. Leżałam i poczułam, że mam związane ręce i nogi.
Rozejrzałam się nerwowo i zobaczyłam, że to jest moim pokój w Eichen. - Co jest kurwa? - powiedziałam gorączkowo i próbowałam się wyrwać z pasów.
- Brianna?
Podskoczyłam przez głos, który usłyszałam i odwróciłam się w lewy bok. - Scott?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top