Rozdział 31: Wspomnienia?

- Aha, moja ciotka jest w domu. Będzie wkurzona, kiedy zobaczy mnie, że jestem wcześniej. - powiedziałam do Allison, kiedy podjechała na mój podjazd.

- Po porostu powiedz jej, że masz wolne, a jeśli ci nie uwierzy. Zrób to, kontrolując jej umysłem. - westchnęłam i otworzyłam drzwi.

- Nie wiem, jak to zrobić. Ostatnim razem nie byłam sobą, więc nie wiem, czy będzie dobrze. -

- Cóż, więc po prostu bądź przekonująca. - uśmiechałam się do niej, po czym zamknęłam drzwi i weszłam na werandę.

Wyciągałam klucz z torby i otworzyłam drzwi. - Lena?! - zawołałam na cały dom.

- Brianna? Czy to ty? - odwróciłam się i spojrzałam. Schodzi po schodach. - Co robisz w domu? Powinnaś być w szkole, jesteś chora? - zapytała, kładąc dłoń na moje czoło.

- Nie, mam okienko na ostatnich zajęciach, więc zdecydowałam wrócić do domu. Będę w piwnicy. - położyłam torbę na schodach i zeszłam na dół.

Zapaliłam światło i moja twarz zrobiła się zmieszana, kiedy zobaczyłam, że cała prace mojej matki zniknęły. - Lena, co się stało ze wszystkim tutaj na dole? - zawołałam.

Usłyszałam kroki powoli schodzące po schodach - Oh, umieściłam to w schowku. Nie musisz wypełniać swój mózg tym nonsensem z Zmierzchu. - moja twarz zaczęła się gotować, kiedy odwróciłam się do niej.

- Potrzebuje go do szkoły! Robię ten, projekt.

- W takim rezie będziesz musiała zrobi o czymś innym! - podniosła głos na mnie.

Czuje, jak złość opanowuje mnie. Podbiegłam w jej stronę, przyciskając ją do kamiennej zimnej ściany. - Gdzie to jest!? - Zmusiłam, mimo że nie wiedziałem, że tak jest.

- Jest w komórce magazynowej w przedmieście Beacon Hills. - powiedziała w transie.

- Idź, weź wszystkie rzeczy i przynieś je z powrotem, zapomnij, że kiedykolwiek tam zaniosłaś i zapomnij, że tu byłam. - potem pozwoliłam jej odejść i wybiegłam z domu, chwytając przy tym swoje rzeczy.

Nie wiem, dokąd biegłam. Po prostu pozwoliłam, aby moje nogi mnie poprowadziły. Znowu straciłam kontrolę, ale nie dlatego, że potrzebowałam krwi. Tylko dlatego, że byłam zła. Tym razem zło przejęło kontrolę i manipulowałam Lene. Mogłam ją po prostu zapytać, gdzie jest schowek, ale zamiast tego to ją zmusiłam.

Moje nogi się zatrzymały, a moje oczy wędrowały po okolicy. Jestem w lesie, ale to nie jest najdziwniejsza część.

Stoję przed starym spalonym domem. Nie wiem, jak się tu dostałam ani dlaczego tu jestem. Po prostu poczułam, jak pociągnęło to miejsce moje ciało.

Wszystko to wyglada znajomo, ale nie sądzę, żebym kiedykolwiek w życiu tu była.

Popchnęłam drzwi, gdy tylko moja stopa weszła do środka to poczułam potworny ból w głowie i całym ciele.

Padłam na kolana z krzykiem. Widziałam, jak coś błyska się w mojej głowie, prawie jakby to było wspomnienie, ale było rozmazane i nie mogłam nic zrozumieć.

Pamięć zniknęła, a ból ustał. Wstałam powoli, ocierając pot z czoła i rozejrzałam się w środku.
Dlaczego kojarzę to miejsce?

***

- Brianna - wyszeptał głos. Odwróciłam się, by spojrzeć na osobę.

- M...mamo? - wykrztusiłam się.

- Tak, to ja, malutka. - uśmiechnęła się do mnie słodko, kładąc dłoń na moim policzku.

- J...jak tu się dostałaś?

- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Kochanie, musisz opuścić Beacon Hills. - błagała.

- Co? Dlaczego?

Zrobiła krok do tyłu, trzymając mnie za ręce. - Nadchodzi coś strasznego. Nie możesz tego wypuścić. - spojrzałam na nią zmieszana.

- Co? Co wypuść?

- Powiedziałam, też, że... - krew trysnęła z jej ust. Krzyknęłam, gdy upadła na podłogę.

- Mamo! Mamo nie! Tylko znowu nie to! - krzyknęłam, przytulając jej martwe ciało. Postać stojącą nade mną była czystym koszmarem. Całe jego ciało było pokryte bandażem, a zęby były metalowe i ostre jak brzytwa.

- Kim jesteś?! Czego chcesz?! - krzyknęłam.

- Chcę, żebyś się wyłączyła i wypuściła mnie. - zaczął zbliżać się do mnie.

Musiłam znowu krzyczeć, żeby się obudzić. Koszmary po koszmarach. Nie wiem ile dam rady.

Śpię teraz około trzech godzin każdej nocy. Cztery, jeśli mam szczęście.

Ciotka otworzyła drzwi i wsadziła głowę do mojego pokoju. - Nic mi nie jest. Przepraszam, że znowu cię obudziłam. - nawet na nią nie spojrzałam, po prostu otarłam łzy.

- Może chcesz kupić zatyczki do uszu. - powiedziałam, próbując zażartować.

- Brianna. - zaczęła, podchodząc do mnie i siadając na skraju mojego łóżka. - Nie chce tego mówić, ale uważam, że jesteś szalona. Mówię to, ponieważ martwię się o ciebie i kocham cię. Myślę, że potrzebujesz pomocy.

Nawet nie próbowałam się kłócić. - Myślę, że masz racje. - szepnęłam.

- Szukałam możliwości znalezienia dla ciebie psychiatry i spotkałam naprawdę miłą panią...

- Myślę, że mam lepszy pomysł.

***

- Nigdy wcześniej nie widziałam tego klucza? - zażartowałam, zbliżając się do Stiles'a, który stał przy swojej szafce, sprawdzając klucz.

- Haha bardzo śmieszne. - powiedział sarkastycznie, odwracając się do mnie.

Jego oczy rozszerzyły się. - Wszytko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze. - położył dłoń na moim policzku, gładząc mnie.

- Co? O tak, wszystko w porządku, po prostu ostatnio nie mogłam zasnąć. - kiwnął głową i zdjął rękę, gdzie kaszlnął niezgrabnie. Spojrzałam za siebie i zauważyłam wchodzącego Scott'a.

Stiles spojrzał się w stronę, gdzie patrzyłam i machnął do Scott'a. Jednak nie patrzył na nas, patrzył na coś za nami.

Stiles i ja oglądamy się za siebie i widzimy, jak Kira odchodzi. Scott zaczął ją gonić, ale Stiles chwycił go. - Nie, nie, nie. - powiedział. - Stój!

- Muszę z nią porozmawiać. - powiedział Scott.

- Pamiętasz, że ktoś kazał Barrow'owi ją zabić? - zapytał Stiles.

- Dlatego chce z nią pogadać.

Wczoraj jak biegałam po lesie, ktoś próbował zabić Kire i stało coś się z prądem. Naprawdę nie mogłam uzyskać wszystkiego, o czym Stiles mówił przez telefon.

- Scott, nie ma mowy. - powiedział Stiles. - Dopóki nie będziemy pewni, czy ona nie jest kolejnym morderczym potworem, trzymaj się od niej z daleka. Tak bym po prosił. - słowa Stiles'a mocno mnie uderzyły. Czy tak o mnie myślą? Morderczy potwór?

Poczułam ból w sercu. Odwróciłam się od nich obu.

- A jeśli jest jak ja? - zapytał Scott.

- Przeżyła 1, 2100 gigawatów prądu. Nie jest.

***

Otworzyłam drzwi do mojego do domu i weszłam do środka. Lena była w pracy, więc byłam sama.

Mój telefon za wibrował, wiec wyciągnęłam go, żeby sprawdzić wiadomość.

ŚWIATŁA WCIĄŻ BRAK! 2715 BEACON WAY - DANNY PS WESOŁEGO HALLOWEN (DO WSZYSTKICH)

Nie wiem, skąd Danny zdobył mój numer. Ale, hej jest teraz impreza brzmi naprawdę dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top