Rozdział 27: Sen
- Stiles przestań łaskotać! - zachichotałam, kiedy pocałował mnie w szyję.
- Kochasz to. - wymamrotał.
Odwróciłam się i owinęłam ramiona wokół jego szyi. - Może trochę. - drażniłam się.
Uśmiechnął się i przycisnął swoje usta do moich. - Bardzo cię kocham. - szepnął mi do ucha.
- Ja kocham cię bardziej. - wstałam na palcach i ponownie go pocałowałam.
Podniósł mnie i posadził mnie na biurku. Gdy pocałunek zaczął się rozgrzewać, zadzwonił jego telefon. Jęknął i wyciągnął go.
- Muszę odebrać, ale kiedy wrócę... - bardzo szybko cmoknął mnie w usta. - możemy kontynuować to, co zaczęliśmy.
Wyszedł z mojego pokoju, żeby odebrać telefon.
- Czy on nie jest po prostu najsłodszych? - podskoczyłam i rozejrzałam się.
- Kto tam? - zaskoczyłam z biurka i rozejrzałam się gorączkowo.
- Nie myślałaś kiedyś o zatopieniu zębów w jego szyi? Jestem pewna, że jego krew jest pyszna. - odwróciłam się i spojrzałam na dziewczynę.
Wyglada zupełnie jak ja, ale było w niej coś innego. Miała zły wyraz w oczach. Ciemność.
- Nigdy bym nie skrzywdziła Stiles'a. Kocham go.
- Jestem pewna, że tak. - kpiła, krążąc wokół mnie.
- Po prostu odejdź! - krzyknęłam i zamknęłam oczy.
- Dobrze, jeśli chcesz, żebym wyszedł. - jego głos rozbrzmiewał mi w uszach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Stiles'a stojącego w drzwiach.
- Nie, nie ty. Byłam po prostu... nieważne. - uśmiechnął się do mnie.
- Teraz, gdzie byliśmy? - złapał mnie za ręce i przyszpilił do ściany całując w dół mojej szyi.
Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Zagryzłam dolną wargę, powstrzymując jęk.
Puścił moje ręce i owinął ramiona w okół mojej talii, przyciągając mnie bliżej do siebie.
Uniosłam ręce i złapałam jego twarz. - Kocham cię. - szepnęłam i pocałowałam jego usta.
- Jestem pewna, że jego krew jest pyszna. - jej głos rozbrzmiewał w moich uszach.
Wyciągnęłam się z pocałunku i spojrzałam na swoje stopy.
Słyszę, jak krew płynie w jego żyłach.
Czułam, jak wychodzą mi zęby i zaczęłam tracić kontrolę.
- Kochanie. Co się stało? - kiedy ponownie na niego spojrzałam, jego twarz wyrażała strach.
- Jesteś potworem. - powiedział do mnie.
Spojrzałam na jego szyje. - Przepraszam. Jestem głodna. - rzuciłam się na niego i wbiłam zęby w jego szyje.
Krzyczał i próbował mnie odepchnąć, ale byłam zbyt silna.
Kiedy przestał się ruszać, odsunęłam się. Moje zęby schowały się i poczułam jak łzy napływały mi do oczu.
- Nie, nie, nie, nie. - upadłam na kolana i uniosłam jego głowę i położyłam na moje kolana. - Nie! Przepraszam! To nie miało się tak stać!
- Czy nie czujesz się silniejsza? - podniosłam głowę.
- Ty to zrobiłaś! To twoja wina! Weszłaś mi do głowy! - wrzasnęła na nią.
- Oh kochanie, nie. Nie zrobiłam tego. Wiesz dlaczego? Ponieważ jestem tobą.
Obudziłam się z krzykiem zalana potem i łzami.
Widziałam, jak ciocia Lena wpadła do mojego pokoju i podbiegła do mnie, obejmując mnie i próbując uspokoić.
- Cii, wszystko w porządku. To był tylko sen. Wszystko jest dobrze. - potrząsnęłam głową i slochłam w jej piersi.
Kołysała mnie w przód i tył, jakbym była dzieckiem.
Kiedy się uspokoiłam, odsunęła się i otarła jedną z moich łez kciukiem. - Chcesz o tym porozmawiać? - zapytała mnie cicho.
Powoli pokręciłam głową i położyłam głowę na jej piersi.
Siedzieliśmy tak przez chwilę, zanim nabrałam siły, by wstać. Spojrzałam na zegar na szafce nocnej. 7:30
- Chyba powinnam szykować się do szkoły. - wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
- Brianna. To się działo przez cały tydzień. Może powinnyśmy się spotkać u psychologa. - powiedziała cicho.
Myśli, że tracę rozum od śmierci taty. Ona jednak nie rozumie. Nie jestem nawet pewna, czy w ogóle sama rozumiem.
Po prostu ją ignoruję, stojąc przed szafą, udając, że szukam ubrania.
Mój umysł wracał do snu. Nie rozumiem, dlaczego śniłam o czymś takim.
Ten sen był inny niż wszystkie. Zapamiętałam wszytko.
Sny z przeszłości. Budzę się z krzykiem, zalana potem i łzami, nie pamiętając nic. Ten, pamiętam z każdej sekundy, każdy szczegół.
Nie kocham Stiles'a. Nawet nie jesteśmy razem. To znaczy, całowaliśmy się dwa razy i za każdym razem coś czułam, ale jestem pewna, że to nie była miłość.
Nie wiem nawet, czym jest miłość. Nigdy nie byłam nawet zakochana, ani nawet nie miałam chłopaka.
Najbardziej przeraziła mnie druga część snu. Nie miałam kontroli i zabiłam Stiles'a.
Nie rozumiem, dlaczego zobaczyłam siebie. Ale to nie byłam ja. To była nie ludzka ja.
Dziewczyna, której nie obchodziło, czy kogoś zabiła. Dziewczyna, która manipulowała swoimi przyjaciółmi. Dziewczyna, która też miała kontrolę.
Podskoczyłam zamyślona, kiedy usłyszałam dźwięk telefonu z szafki nocnej.
Stiles:
Hej, już prawie jestem pod twoim domem, więc mam nadzieję, że jesteś gotowa.
Bzdury! Zapomniałam, że Stiles podwozi mnie do szkoły.
Nie wiem, czy dam radę stawić mu czoła po swoim śn... mam na myśli koszmar.
To było tak prawdzie.
Usłyszałam trąbkę samochodu na zewnętrz. Podbiegłam do okna i zobaczyłam Stiles'a siedzącego w swoim Jeepie.
Nie jestem nawet gotowa!
Spojrzałam na swoje ubranie. Spałam w spodenkach Nike i koszulce.
Ah, cokolwiek, tak idę.
Pobiegłam do łazienki i naprawdę szybko umyłam zęby. Potem chwyciłam kosmetyczkę i szczotkę do włosów wraz z plecakiem i zbiegłam po schodach.
- Pa Lena, idę do szkoły! - wrzasnęłam na cały dom, wybiegając przez drzwi do Jeepa Stiles'a.
Otworzyłam drzwi od strony pasażera i rzuciłam rzeczy na podłogę, zamykając drzwi za sobą.
- Bez obrazy, ale wyglądasz, jakbyś teraz wstała. Przyjechałem za wcześnie? - zapytał mnie Stiles, zaczynajac wyjeżdżać z mojego podjazdu.
- W pewnym senie właśnie się obudziłam, ale nie, wszystko w porządku. Miałam trochę ciężką noc. - powiedziałam przeczesując włosy, a potem układając w niechlujny kok.
- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał cicho. Widziałam kotem oka go, że ciągle na mnie patrzył.
Odkąd weszłam, ani razu na niego nie spojrzałam. Bałam się, że jeśli to zrobię to obrazy z ostatniej nocy pojawią się w mojej głowie i nie będę mogła w stanie tego znieść.
Potrząsnęłam głową. - Po prostu zły sen.
Reszta jazdy samochodem była cicha. Żal mi było odepchnąć Stiles'a. Wiem, że po prostu próbował być dobrym przyjacielem.
Kiedy dotarliśmy do szkoły, bardzo szybko wyskoczyłam z samochodu bez słowa do Stiles'a.
Kiedy zobaczyłam Scott'a. Podbiegłam do niego - Czy wziąłeś? - spytałam nerwowo.
- Tak, ale moja mama powiedziała, że nie może tego więcej już robić. - powiedział wyciągając worek z krwią z plecaka.
Ostatniej nocy, kiedy wróciłam do domu, dowiedziałam się, że zabrakło mi krwi, więc napisałam sms-a do Scott'a, pytając go, czy jego mama może mi załatwić jeden na cały dzień.
- Wiem, wiem, ale co mam zrobić? Nie mogę karmić się ludźmi, bo po pierwsze: nie mam kontroli i mogę ich zabić, a po drugie: nie chcę się nimi karmić.
Włożyłam go do plecaka po rozejrzeniu się, aby upewnić się, że nikt nie patrzy.
- Rozumiem, że to jest dla ciebie trudne, ale wszyscy ci pomożemy, abyś sobie poradziła.
Scott położył dłoń na moim ramieniu i posłał mi mały uspakajający uśmiech.
- Dzięki. - powiedziałam cicho, po czyn wbiegłam do szkoły.
Weszłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie.
Wyciągałam worek z krwią i wyrwałam czepek, wkładając go do ust.
Ciepła krew wypełnia moje ciało, natychmiast odczułam ulgę, a głód zniknął.
Mam nadzieje, że uda mi się dzisiaj powstrzymać od rzygania.
Włożyłam pusty worek na spod plecaka i wyszłam z kabiny podchodząc do zlewu, aby umyć ręce.
Przez chwile wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Zauważyłam coś innego w moim wyglądzie niż kilka dni temu.
Mam wory pod oczami, a moja skóra jest bardzo blada.
Może to tylko przez, że jestem wampirem. Mogę to zamaskować makijażem i może będę trochę mniej wyglądać niż... śmierć.
Wyszłam z łazienki do mojej szafki po kosmetyczkę, ale przerwał mi dzwonek informując, że lekcja ma się rozpocząć.
Po prostu poprawię się po lekcji, żeby się nie spóźnić.
Weszłam do klasy i siadłam obok Stiles'a.
- Mówiliśmy o obozach dla internowanych i więźniach wojennych. W książce jest fragment, który chce omówić. Kto tu podejdzie i przeczyta na głos? - powiedział pan Yukimura, stojąc przy podium.
Stał i rozglądał się po klasie, czekając, aż ktoś się zgłosi. Nikt nie chciał, wiec dlaczego nie może tego po prostu on zrobić. Byłoby dużej szybciej.
- Panna Hollis, dziękuje, że zgłaszasz się. - spojrzałam na niego z niedowierzeniem. Oczywiście, że mnie wybierze.
- Ja, nie...
- Podczas moich zajęć wszyscy się udzielają. - zamknęłam książkę i odsunęłam na bok.
Jęknęłam w duchu i stanęłam przed podium.
Kiedy już miałam czytać, poczułam skurcze w żołądku.
- Przepraszam. - wymamrotałam i wyskoczyłam z klasy do łazienki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top