Epilog

Wszedłem do ogromnego, starego budynku, od razu wchodząc do sekretariatu. Mimo że do rozpoczęcia roku wciąż pozostały dwa tygodnie, to chciałem zapytać o szczegóły takie jak wstępny plan zajęć czy grupa, z którą będę chodził na poszczególne wykłady. Gdy odebrałem wszystkie dokumenty i skierowałem się do akademika. Czas się rozpakować, poznać swojego współlokatora... Wszedłem do pokoju, który miałem dzielić z innym studentem i zamarłem, widząc szatyna.

-Louis-szepnąłem. Spojrzał na mnie, ściągając brwi.

-Okej, a ty jesteś...?

-Harry- mruknąłem. Poczułem się jak kretyn.

-A powiesz mi skąd znasz moje imię?-Zaśmiałem się bez humoru i zsunąłem się na podłogę. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy-Hej, nie płacz!- ukląkł przede mną i położył dłoń na kolanie.

-Uznasz mnie za chorego idiotę- wyszeptałem.

-A jeśli obiecam, że nie, wtedy mi opowiesz?- skinąłem głową. Szatyn posłał mi uśmiech i pomógł wstać. Usiedliśmy na łóżku. Wziąłem głębszy wdech i opowiedziałem mu historię. Naszą historię.

^^

-Wow. Nieźle- zaśmiał się lekko.

-Pewnie chcesz innego współlokatora...

-Mógłbym chcieć... Gdyby nie to, że finał, że jesteśmy małżeństwem z dzieckiem całkiem mi się podoba- zachichotał- Może nie jestem trzystuletnim wampirem, ale rozdziewiczyć cię mogę- uderzyłem go w ramię, rozbawiony- To jak? Zaczniemy od początku? I tym razem naprawdę?-przygryzłem wargę- Jestem Louis Tomlinson. Będę twoim współlokatorem.

-Harry Styles- zaśmiałem się i uścisnąłem jego dłoń- I mam nadzieję, że nie tylko.

Może jednak nie było tak źle?

Louis może i nie był wampirem, ale był. Istniał. I może naprawdę będziemy razem? Kto wie? Może teraz już naprawdę czas zacząć nową grę? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top