18.
długo mnie tu nie było, a nie wiem, kiedy kolejny :x
postaram się na niedzielę!
xxxx
Czasem do nas mówi ktoś
„Popatrz komu dajesz dłoń
Na najgorsze gotów bądź"
Byłem...
Powoli wszedłem do sali, w której leżał. Tylko dzięki mojej krwi przeżył, bo upadek z 30 metrów,na pewno nie skończyłby się szczęśliwie. A tak? Ma tylko kilka siniaków. No i jest nieprzytomny.
Byłeś silny, ja już mniej
Zapatrzony w piękny sen
Nie zdążyłem wstać, bo dalej..
Śniłem.
Nie powinienem był go zostawiać trzy lata temu. Teraz wszystko, co się działo było moją winą. Co z tego, że on mnie nie kochał?
A Ty, gdy powinniśmy podtrzymać ten mur,
tak po prostu odchodzisz ! Stój !
Albo idź...i wszystkim mów dziś...jak ja...
Gdybym nie odszedł, wszystko wyglądałoby inaczej. Harry byłby teraz jednym z nas, byłby bezpieczny i szczęśliwy. I wciąż byłby ze mną, a nie pieprzył się z wszystkimi na około.
Jak ja Cię kochałem
I jak dziś umieram
Jak byłem szczęśliwy
Szczęśliwy do teraz...
Krzycz stojąc na dachu
Zapisz to na niebie
Poniż mnie raz jeszcze
Wszystkim chcesz powiedzieć, że...
To nie było to...
Nie było to...
Nie było to...
To nie to
Prawda była taka, że ja sam byłem trochę niepewny tych uczuć.Ale na początku. Chciałem go odzyskać dla zasady, ale kiedy tylko go zobaczyłem po długiej przerwie, znowu czułem jakby moje serce biło. A on?
On się ze mną przespał i powiedział, że mnie nie kocha.
Parsknąłem, patrząc na niego. Usiadłem na brzegu łóżka i odgarnąłem zbłąkany kosmyk z jego twarzy.
Miłość się nie kończy dziś,
Nie odchodzi kiedy chcesz,
Zdrada boli, nie mów nic więcej
Może to wszystko stało się za wcześnie? Może to jeszcze nie był czas, żeby sobie przypomnieć? Może on nie był gotowy? A może w ogóle miał sobie nie przypominać? Może to wszystko miało zostać zakopane głęboko pod ziemią?
Wiesz, że..
Byłeś wszystkim tym co mam,
Chciałem w tej iluzji trwać,
Zlepić ten nasz „domek z kart"
Jeszcze.
Spojrzałem na jego zamknięte powieki, zapadnięte policzki. Na jego spokojną twarz, na której było kilka ran.
A Ty, gdy powinniśmy podtrzymać ten mur,
tak po prostu odchodzisz ! Stój !
Albo idź...i wszystkim mów dziś...jak ja...
Jak ja Cię kochałem
I jak dziś umieram
Jak byłem szczęśliwy
Szczęśliwy do teraz...
Krzycz stojąc na dachu
Zapisz to na niebie
Poniż mnie raz jeszcze
Wszystkim chcesz powiedzieć, że...
To nie było to...
Nie było to...
Nie było to...
To nie to
To wszystko mogło nas zniszczyć.To wszystko kosztowało nas wiele bólu i łez; mnóstwo cierpienia;niezliczonej liczby ofiar. Zabijało nas każdego dnia, ale umierając, odżywaliśmy.
Czasem do nas mówi ktoś
„Popatrz komu dajesz dłoń
Na najgorsze gotów bądź"
Byłem...
Myślałem, że wszystko skończy się dobrze, ale życie nigdy niema szczęśliwego zakończenia. Mój dziadek miał rację, ten związek nie miał przyszłości, ale ja obiecałem sobie. Sobie i jemu, że zrobię wszystko, aby o tą przyszłość zawalczyć.
Jak ja Cię kochałem
I jak dziś umieram
Jak byłem szczęśliwy
Szczęśliwy do teraz...
Krzycz stojąc na dachu
Zapisz to na niebie
Poniż mnie raz jeszcze
Wszystkim chcesz powiedzieć, że...
To nie było to...
Nie było to...
Nie było to...
To nie to
To nie było to...
Nie było to...
Nie było to...
To nie to.
Spojrzałem na niego ponownie, natrafiając na dwa załzawione szmaragdy.
^^
Rok 1800, sierpień.
-Boo, chodź!- zawołał mój brat. Westchnąłem i ruszyłem zanim. Nie miałem ochoty.- Musisz coś zjeść.. Już od tygodnia się nie żywiłeś.
-Dam radę dłużej- przewróciłem oczami.
-Lou..
-Nie smakuje mi krew zwierząt. Torebki z krwią mi nie starczają nawet na jeden dzień. Nienawidzę bycia sobą tak bardzo, nienawidzę tego, kim jesteśmy.
-Lou..
-Nie chcę takiego życia! Chcę być jak... jak... Kurwa nie wiem! Chcę być jak Jesse, on jest człowiekiem i jest szczęśliwy!
-Louis, proszę cię, przestań tak mówić..
-Jesteśmy potworami, Liam. Zabijamy. Zabijamy każdego.Nienawidzę siebie, ciebie, naszych rodziców. Nienawidzę dziadka,bo pozwolił sobie na to, by go jakaś szmata zamieniła w krwiopijcę. Jesteśmy bestiami. Nigdy nawet nie zaznamy prawdziwego szczęścia, tylko dlatego, że jesteśmy jebanymi potworami.
-Louis, co się z tobą dzieje? Gdy byłeś mały, kochałeś to wszystko. A dzisiaj? Dzisiaj co robisz?
Zamknąłem na chwilę oczy.
-Byłem mały. I głupi. A teraz nienawidzę tego wszy- urwałem,kiedy poczułem nieznany mi zapach. Przymknąłem powieki i głębo kowziąłem oddech. Spojrzałem na Liama.
-Louis, nie-
Zanim zdążył skończyć, uciekłem w stronę zapachu.Zobaczyłem człowieka, który z rozciętym nadgarstkiem klął na swój rower. Powoli zacząłem się zbliżać, czułem, jak żyły pokazują się na mojej twarzy. Zbliżałem się powoli, czując rosnący strach mężczyzny. W jego oczach było przerażenie, kiedy ja klęknąłem przed nim i chwyciłem nadgarstek w jego dłonie.Wysunąłem kły i wbiłem się w delikatną skórę, smakując krwi.Powoli sączyłem, pozbawiając mężczyznę funkcji życiowych z każdą sekundą. Dopiero gdy opadł na beton martwy, wstałem i uśmiechnąłem się. Wróciłem do Liama, ocierając usta
-Lou, coś ty zro- złapałem jego ramię i natychmiast powaliłem na ziemię, czując nagły przypływ energii.
-Wiesz co? Zmieniłem zdanie. Jednak kocham to- uśmiechnąłem się złośliwie, łamiąc mu rękę.
^^
Harry.
-Lou, ja-
-Co ty sobie myślałeś dzieciaku, co?!
-Przepraszam- westchnąłem- Ale jak..
-Krew. Piłeś moją krew kilka godzin wcześniej- mruknął- Nie przemieniła cię, ale uratowała życie. Myślisz że tak łatwo się poddasz?
-Louis-
-Nie chcesz żyć? Za nudno dla ciebie? Spokojnie, dopilnuję, by to wszystko, co było wspaniałe, zamieniło się w piekło.
-Louis!
-Co?!- warknął. Spojrzałem na niego, przygryzając wargę.
-Przepraszam.
-Trochę za późno.
-To byłeś ty- rzuciłem w końcu słabym głosem, patrząc w jego fiołkowo-szare oczy.- To zawsze byłeś ty.
Powoli zasypiałem. Czułem jak Louis łapie moją dłoń i ją ściska.
-Harry. Harry nie zasypiaj, błagam cię. Harry nie odchodź.-Słyszałem panikę w jego głosie.
-Przepraszam- wyjąkałem.
-Za co?
-Pamiętam.
Potem pochłonęła mnie ciemność.
„Ciemność nie zawsze oznacza zło , tak jak światło nie zawsze oznacza dobro."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top