15.
przepraszam, wczoraj się nie wyrobiłam, ale już jest!
^^
https://youtu.be/iWEsrQx6A2U
Próbowaliśmy iść razem,
Ale noc stawała się coraz ciemniejsza
Myślałem, że byłeś przy mnie,
Ale kiedy wyciągnąłem rękę - odszedłeś...
Czasami słyszę jak mnie wołasz
Z jakiegoś zapomnianego i odległego wybrzeża
Słyszę jak cicho płaczesz za tym, co było kiedyś.
Gdzie teraz jesteś?
Zgubiłeś się?
Czy znów Cię znajdę?
Jesteś sam?
Boisz się?
Szukasz mnie?
Dlaczego odszedłeś?
Musiałem zostać,
Teraz wyciągam po Ciebie dłoń.
Poczekasz?
Poczekasz?
Czy jeszcze Cię zobaczę?
Zabrałeś je ze sobą, kiedy odszedłeś
Te blizny są tylko śladem
Teraz błąka się - zagubione, zranione
Serce, które ulokowałem w niewłaściwym miejscu...
Gdzie teraz jesteś?
Zgubiłeś się?
Czy znów Cię znajdę?
Jesteś sam?
Boisz się?
Szukasz mnie?
Dlaczego odszedłeś?
Musiałem zostać,
Teraz wyciągam po Ciebie dłoń
Poczekasz?
Poczekasz?
Czy zobaczę Cię jeszcze?
^^
Ominąłem grupkę ludzi na korytarzu, kierując się do toalety. Było mi słabo i jedyne o czym marzyłem to o łóżku. To był jeden z moich gorszych dni. Z jednej strony- byłem cholernie szczęśliwy, że Lou zrezygnował z Jamesa. No bo gdyby coś mu się stało? Nie poradziłbym sobie, gdyby znowu odszedł.. Lubiłem Jamesa i nawet trochę brakuje mi jego złośliwych komentarzy, ale nie pozwolę go wskrzesić kosztem Louisa. Bo założę się, że to jest ta cena. Dusza Lou.
Ale była druga strona medalu. Louis cierpiał. Tęsknił za nim. Cholernie. Widziałem jego fiołkowe oczy niemal codziennie. Czasami miałem wrażenie, że płakał. Ale nie wiedziałem tego na pewno.
Kiedy wchodziłem do łazienki, dostrzegłem Louisa ze Stanem i Zaynem. Rozmawiali o czymś dosyć agresywnie. Stan wymachiwał rękami, Malik miał zaciętą minę, a Lou co chwilę przewracał oczami. Można było pomyśleć, że gadają o Jamesie, ale ja wiedziałem, że nie. Po prostu czułem, że to jest jakaś większa sprawa niż Franco. Wiedziałem, że nie mówią mi wszystkiego. Że bardzo wiele zataili i nie oczekiwałem, że coś mi powiedzą teraz. Ale ja czułem, że kłamią. A w kłamstwach są cholernie dobrzy.
Westchnąłem i wszedłem do pomieszczenia, od razu natrafiając na Matta. Spiąłem się nieznacznie, to było nasze pierwsze spotkanie od czwartku. W piątek ani ja ani Lou nie mieliśmy wykładów, więc mieliśmy trzy dni wolnego, a teraz...
-Cześć- mruknął.
-Ta- rzuciłem- Cześć.
-Słuchaj, ja.. Przepraszam za to- wskazał na moje oko. Wzruszyłem ramionami.
-Mam do ciebie pytanie- złapałem go za łokieć, kiedy chciał wyjść z toalety- Od jak dawna i skąd wiesz o Louisie?
-Sam się przyznałe...
-Nie mówię o tym, co mnie z nim łączy. Chcę wiedzieć kim kurwa jesteś i dlaczego chcesz mu zaszkodzić?
-Harry, nie wiem, o czym mówisz.
-Nie?- szarpnąłem go do tyłu, a on upadł zaskoczony- A mi się wydaje, że doskonale wiesz.
-Harry, naprawdę nie mam po...
-Matt, nie rżnij głupa, tylko gadaj skąd wiesz o Louisie! Nie bez powodu chciałeś odwiedzić grobowiec jego rodziny.
-Ha-
-Harry, co ty kurwa robisz? -syknął Louis, odpychając mnie na bok.
-Lou? Ja..
-Ty?! Kurwa, czemu go prowokujesz?! A jakby znowu ci coś zrobił? Pomyślałeś?!
-Nie- mruknąłem cicho.
-A ty- zwrócił się do chłopaka. Jego oczy były czarne- Jeszcze raz dotkniesz mojego chłopaka to skręcę ci kark, a uwierz mi, jestem do tego zdolny. Harry zresztą już widział. Nie życzę sobie, żebyś patrzył na niego, chuju jebany- nadepnął jego dłoń, a ja tylko usłyszałem trzask...
Skrzywiłem się, Matt zawył żałośnie, a Louis obrzucił mnie spojrzeniem i wyszedł. Ruszyłem za nim, zapominając o potrzebie.
-Wiesz, że jest potworem, a mimo wszystko pozwalasz mu się ruchać- Matt zatrzymał mnie w drzwiach.
-On nie jest potworem- zaśmiałem się- To, że żywi się krwią, nie znaczy, że jest potworem. Jest bardziej ludzki niż ty- po tych słowach wybiegłem na zatłoczony korytarz, odszukując wzrokiem Louisa. Znowu stał z Zaynem i Stanem.
Podszedłem do niego, przytulając od tyłu.
-Przepraszam, Boo- szepnąłem.
-To ja przepraszam, dzieciaku- mruknął, odwracając się i obejmując mnie ramieniem- Ale bałem się, że on cię skrzywdzi.
Uśmiechnąłem się i złączyłem nasze usta.
Nikt nie skrzywdzi mnie bardziej, niż zrobiłeś to ty trzy lata temu...
A potem zorientowałem się, że on słyszy moje myśli.
^^
Przebudziłem się w sypialni Louisa. Zza ściany słyszałem głosy. Wygramoliłem się z łóżka i ruszyłem do drzwi, otwierając je. Głosy stały się wyraźniejsze, a ja zablokowałem umysł, nie chcąc się zdradzić.
-Więc zrób to- rzucił Liam.
-Nie mogę go zmusić przecież.
-Trzy lata temu tego chciał..
-Wiem, ale teraz nie chce. Jak mam go przekonać? Hej, Harry, bycie wampirem to świetna sprawa! Skłamałbym.
-Ale musisz go chronić- westchnął Zayn- A gdybyś go zmienił, Arthur straciłby przewagę. Jesteś najsilniejszy z nas wszystkich. Zaraz za tobą jest Stan, a potem Nick. Dopiero później jestem ja i Liam. Willy to jeszcze dziecko, nie wyślemy go na pewną śmierć. Jamesa nie ma z nami fizycznie, a Niall jeszcze nie ogarnia, jak nie zabić samego siebie. Harry jako wampir byłby dodatkową bronią.
-Wiem o tym. Muszę zadzwonić do Alexa.
-Masz na myśli Nathana?
-Ta, nie umiem się przyzwyczaić.
-Myślisz, że pomoże?
-Wisi mi przysługę.
-Uważajcie na siebie, Lou- westchnął Liam.
-To tylko trzy dni. Dacie sobie radę bez nas.
-My tak. Ale czy Harry da?
-Nie wiem. Nienawidzę go zostawiać, ale chyba będzie bezpieczniejszy z wami na razie.
-Chyba tak. Pamiętaj, że Arthur nie gra czysto. I może mieć swoich ludzi.
-Ma ich na pewno. Podejrzewam, że Shelly jest jednym z nich.
-Były Harry'ego?- moje serce szybciej zabiło- Jak?
-Mówiłem wam, że dynastia Pierców wróciła. A oni nigdy nas nie lubili.
Kurwa.
-Harry, możesz już wyjść? -jęknąłem niezadowolony i wszedłem do pomieszczenia- gdybyśmy naprawdę mieli do pogadania o czymś, o czym wiedzieć nie możesz, to byś o tym nie wiedział. A to nic takiego.
-Tylko wyjeżdżasz z moim chłopakiem na trzy dni, pomijając fakt, że go ciągle podrywałeś, nawet jak już byliśmy razem. I tylko gadaliście o mojej przemianie i tylko znowu ten chuj się przewija w rozmowie. Ale nie, to nic takiego.
-Harry...
-Czy ta przemiana jest aż tak ważna?
-Dla twojego dobra jest- szepnął Louis- Ale cię nie zmuszę.
-Lou...- westchnąłem- Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Ale ja po prostu kocham uczucie bijącego serca.
Już sam nie wiem czy chciałem oszukać jego czy siebie.
^^
Przewróciłem się na plecy i westchnąłem głośno. Wygramoliłem się z łóżka i zgarniając z stoliczka nocnego paczkę fajek, wyszedłem na balkon. To wszystko zaczynało mnie przerastać. Nie chodziło o same kłamstwa, ale o całość. Trzy lata temu, gdyby Lou mi powiedział, że chce mnie przemienić, podobno doskoczyłbym nieba ze szczęścia. Dzisiaj, patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, uważam, że jedyne co przemiana mi oferuje, to zabranie życia.
Zaciągnąłem się trującym dymem i odetchnąłem głęboko, wypuszczając go. Usłyszałem rozsuwane drzwi, a po chwili Louis oplótł mnie ramionami w pasie. Westchnąłem, wtulając się w jego chłodne ciało. Czy byłbym w stanie to zaakceptować u siebie?
-Harry, nie musisz...
-Ale ty tego chcesz.
-Nieważne to, czego chcę. Najważniejszy jest twój komfort.
-Ale-
-Harry, daj spokój. Nie chcesz być taki jak ja, nie dziwię się.
Westchnąłem, zaciągając się ponownie papierosem. Louis zabrał mi go z dłoni i sam się zaciągnął. Obserwowałem go z zachwytem, zawsze uwielbiałem jego widok, kiedy palił.
Miałem wrażenie, że wciąż nie przypomniałem sobie wszystkiego sprzed trzech lat. Sam fakt, że chciałem być wampirem wydaje mi się absurdalny, ale może rzeczywiście coś mi jebło wtedy. Na całe szczęście, zmądrzałem.
Ale wiedziałem, że jest coś jeszcze. Że nie pamiętam o czymś cholernie ważnym, o czymś, co dotyczyło nas obojga.
Właściwie jedyne, co pamiętam, to fakt, że Lou i jego rodzinka to wampiry, Zayn jest wilkiem i urodził małą hybrydkę, a James nie żyje. No i kojarzę tego całego Arthura. Pamiętam, że chodziłem z Lou, ale nic poza tym.
-Naprawdę nie pamiętasz?- spytał zaskoczony. Spojrzałem na niego.
-Nie pamiętam- przyznałem cicho- I nie wiem, czy chcę.
Louis uśmiechnął się smutno i pocałował mnie w czoło.
-Wiem, że mnie nie kochasz, Harry- szepnął, a fiołku w jego oczach nie mogłem znieść- Dlatego wcale nie musisz ze mną być. Zostań w tym domu, bo jesteś tu bezpieczny. Ale nie czuj się do czegokolwiek zobowiązany. Ja zjebałem. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, choć twierdzisz, że już to zrobiłeś. Nie oczekuję, że do mnie wrócisz i będziemy razem, bo to że nie jesteśmy jest moją winą. Nie oczekuję, że będziesz pamiętał, że mnie kochasz i nie liczę nawet, że jeszcze kiedyś to zrobisz. Po prostu chcę, żebyś był bezpieczny.
Odsunął się ode mnie i choć jego ciało było zimne, to kiedy odszedł, poczułem jeszcze większy chłód.
Miał rację. Nie kochałem go już.
Obserwowałem jak wychodzi z sypialni, a potem widziałem go przed domem ze Stanem i Liamem i domyśliłem się, że idą zapolować.
Zastanawiałem się, kim do cholery jest ród Pierców i co Matt ma z tym wspólnego, a potem uświadomiłem sobie, że Lou nie miał całkowitej racji.
Bo ja chciałem go znowu pokochać, ale po prostu nie potrafiłem.
xxxxxxxxxxxx
co do pytań do bohaterów- macie czas do niedzieli, żeby zadawać pytania :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top