14.
Dla niedowiarka ;)
Nie wiem kolejny, przepraszam :(
xxxx
Harry.
Obudziłem się w sypialni Louisa, mrużąc oczy, przez wpadające do środka ostre promienie słoneczne. Usiadłem, krzywiąc się na ból w dolnych partiach ciała. No ale sam chciałem, żeby nie był delikatny, to teraz mam.
Po chwili zorientowałem się, że Louisa nie ma w łóżku, ale specjalnie mnie to nie zdziwiło. Był chujem, a do tego wampirem. Oni nie śpią.
Zatrzymałem się przed szafą i westchnąłem. Wampirem. Pieprzyłem się z wampirem, z którym trzy lata temu chodziłem. Zdradziłem Matta, po tym jak on zdradził mnie i..
Spojrzałem w lustro, wiszące na szafie. Fioletowa plama wokół mojego oka przerażała. I już nie musiałem tego ukrywać, bo Lou to widział. I był wściekły.
Dlaczego to wszystko musiało być takie pojebane? Kochałem go całym sercem, ale on mnie zostawił i choć mu wybaczyłem, to nie byłem pewien, czy jeszcze mogę mu ufać.
Ubrałem jakieś spodnie dresowe i wyszedłem z sypialni. Jeszcze nie do końca ogarniałem ten dom, różnił się znacznie od tego w Londynie. Zaufałem intuicji i poszedłem w stronę głosów, które zaprowadziły mnie pod kuchnię. Największą różnicą, którą zauważyłem, były drzwi. W Anglii, do kuchni wchodziło się przez dziurę w ścianie.
Zanim wszedłem do pomieszczenia, usłyszałem głos Stana.
-I co do cholery zrobisz, bałwanie?! Ledwo go odzyskałeś, a już chcesz stracić!
-Stan...
-Nie, kurwa! Louis do cholery, nie pozwolę ci na to.
-Nie pozwalaj sobie. Jestem silniejszy i mogę zrobić ci krzywdę.
-Słuchaj no, Tomlinson- warknął Lucas głosem tak donośnym, że sam się wystraszyłem. Od kiedy on się stawiał na Louisa? Nie miał z nim szans!- Nie waż się tego robić. Wybieraj chuju. Albo James albo Harry.
Nie podsłuchując dłużej, pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. Na blacie siedział Louis, a Lucas stał w oknie i palił papierosa. Obaj na mnie spojrzeli.
-O czym on gada? Przecież James...
-Twój ukochany wampir chce go wskrzesić- syknął Stan, po czym zniknął za oknem. Spojrzałem na Louisa, unosząc brew.
-To możliwe?
-Za pewną cenę, wszystko jest możliwe kochanie- szepnął. Westchnąłem i podszedłem do szatyna, stając pomiędzy jego nogami.
-Nie chcę, żeby coś ci się stało, Lou. Nie odchodź znowu, bo kolejnego rozstania i kłamstw nie przeżyję...
-Nie odejdę, dzieciaku. Jeśli nie będę musiał...
Uśmiechnąłem się smutno i wtuliłem w jego klatkę piersiową.
-Co z nami?- spytałem szeptem. Louis objął mnie mocno i wtulił twarz w moje włosy, które obiecałem sobie, że pójdę ściąć w tym tygodniu.
-Jeśli nie zetniesz włosów, to mogę być twoim chłopakiem nadal-zachichotał. Zawtórowałem mu.
-Chciałbyś? Wiesz, znowu?
-Harry- odsunął mnie od siebie- każdego dnia, od kiedy odszedłem marzyłem o tym, byś znowu był mój. Pytanie czy ty tego chcesz.
-Jeśli oferujesz mi taki seks, to jak najbardziej- zaśmiałem się. Lou przewrócił oczami i przyciągnął mnie do pocałunku.
-Jak zwykle chodzi ci tylko o seks, jesteś okropny- westchnął. Wybuchnąłem śmiechem. Louis spojrzał na mnie i czule przejechał palcem po moim zranionym policzku- Nie daruję mu tego- szepnął.
Westchnąłem.
-Tylko nie przesadź. Wciąż dzielę z nim pokój- spojrzał na mnie krzywo- No co?
-Przeprowadzasz się do mnie, młody.
-Ale-
-Nie ma żadnego ale, kochanie. Dzięki temu będziesz miał częściej taki seks- zaśmiał się, a ja trzepnąłem go w ramię.
-Może to absurdalne- westchnąłem- ale tęskniłem za tobą przez cały czas.
-To nie jest absurdalne, młody- rzucił Liam, wchodząc do kuchni. Jego szyja była cała w fioletowych śladach, co nieco mnie zaskoczyło- Nie pozwoliłem na to, byś całkowicie go zapomniał.
-Cóż, dziękuję?- rzuciłem, wciąż obserwując jego szyję- Jakim cudem?
Starszy Tomlinson zachichotał.
-Powiedzmy, że rany po istotach nadprzyrodzonych trzymają się dłużej.
Westchnąłem. Czy musiałem stać się wampirem, żeby wszyscy wiedzieli, że Louis jest mój?
-Jeszcze trzy lata temu chciałeś nim być- rzucił cicho Louis.
-Ale pogodziłem się z tym, że mnie nie zmienisz.
Bracia wymienili się spojrzeniami, a ja miałem wrażenie, że ominęło mnie znacznie więcej niż przypuszczałem.
^^
Say something, I'm giving up on you
I'll be the one, if you want me to
Anywhere, I would've followed you
Say something, I'm giving up on you
Ściągnąłem brwi. Często słyszałem ostatnio śpiewającego Louisa. Jego piosenki zawsze trafiały do mojego serca i czasami już nie wiedziałem, czy to dobrze czy wręcz przeciwnie. Zawsze smutne słowa i nostalgiczna melodia. Kiedy usłyszałem go po raz pierwszy pomyślałem, że został cholernie zraniony.
And I am feeling so small
It was over my head
I know nothing at all
Czy przerosło go to, co się wydarzyło pomiędzy nami? Czy może śmierć Jamesa? A może to się skumulowało? Westchnąłem, opierając się o ścianę. Nie chciałem mu przeszkadzać.
And I will stumble and fall
I'm still learning to love
Just starting to crawl
Upadł... Kiedyś mi mówił, że jeśli będzie potrzeba, to zrobi dla mnie wszystko. Czy to właśnie było to wszystko?
Say something, I'm giving up on you
I'm sorry that I couldn't get to you
Anywhere, I would've followed you
Say something, I'm giving up on you
Z każdym kolejnym wersem utwierdzałem się, że śpiewa o mnie. Miałem w tym momencie gdzieś to, że zaraz obaj spóźnimy się na wykłady. Liczył się tylko jego głos.
And I will swallow my pride
You're the one that I love
And I'm saying goodbye
I wtedy powiedział żegnaj choć nie chciał. Zrobił to, co uważał za słuszne. Zrezygnował ze swojego szczęścia dla szczęścia brata. Zrezygnował ze mnie, żeby chronić rodzinę.
Say something, I'm giving up on you
And I'm sorry that I couldn't get to you
And anywhere, I would've followed you
I cierpiał. Tęsknił. Ale musiał. Wiedział, że zrobił dobrze. Opiekował się mną po cichu.
Say something, I'm giving up on you
Zdał się na mnie wiele razy. Ale ten jeden raz nie mógł..
Say something, I'm giving up on you
Say something
Powiedz coś...
-Uwięziony we własnym piekle, przez własne poczucie winy- usłyszałem szept zza drzwi- Przepraszam. Przepraszam, James. Nie zrobię tego.
Zamknąłem oczy, a po moim policzku spłynęła łza.
Zrezygnował z niego.
^^
Usiadłem na leżaku obok Louisa, który wyglądał, jakby się opalał. Po chwili uświadomiłem sobie, jak irracjonalne jest to, co pomyślałem.
-Czekałem, aż zapytasz, kiedy zacznę brązowieć- parsknął. Przewróciłem oczami.
-Nie moja wina, że wyglądasz jak człowiek.
-Wolałbyś, żebym nie wyglądał?
-Wolałbym, żebyś mnie przytulił- pokazałem mu język, a on zaśmiał się i usiadł za mną na leżaku, obejmując ramionami w pasie. Pocałował mnie w policzek i westchnął, opierając głowę na moim ramieniu. Bałem się tego, co będzie, gdy w poniedziałek spotka Matta.
-Boisz się o niego?
-Boję się o ciebie, durniu. Nie chcę, żeby cię wywalili.
-Harry, tym się nie przejmuj. Mam trzysta lat. Myślałem, że pamiętasz.
Przewróciłem oczami i odwróciłem się przodem do wampira. Naparłem na niego, zmuszając go do położenia się na leżaku i złączyłem nasze usta w pocałunku.
-Jesteś idealnie zimny do tej temperatury- jęknąłem, a Louis zaśmiał się- Dawno nie było tak ciepło.
-To prawda. Użyłeś kremu z filtrem?
-Lou..
-Jesteś człowiekiem, Harry. Możesz się spalić- uniósł brew. Wydąłem wargę i wstałem z leżaka, rzucając w niego buteleczką.
-Przydaj się na coś.
-Debil. Kiedy w ogóle dorobiłeś tyle tatuaży?
-Jak cię nie było- rzuciłem, zanim ugryzłem się w język. Louis nie odpowiedział. Rozlał zimną substancję na moją skórę i zaczął wsmarowywać. Minął nas Stan.
-Kocham to, że już tego nie potrzebuję- parsknął, patrząc na mnie. Westchnąłem i kiedy Lou skończył, położyłem się na leżaku- Idziesz coś zjeść, Tommo?
Szatyn skinął i pocałował mnie w czoło.
-Niedługo wrócę, skarbie- szepnął. Skinąłem głową i założyłem okulary przeciwsłoneczne. To była jedyna wada wampirów. Żywienie się krwią. I choć chciałbym być z Lou na zawsze, wiedziałem, że nie jestem w stanie znieść krwi.
Zamknąłem oczy, a po moim policzku spłynęła łza.
Jestem trzy lata starszy i wreszcie zrozumiałem, że nasz związek jest skazany na porażkę.
„Im piękniejsza była miłość, tym dłuższe będzie cierpienie, kiedy ta miłość się skończy."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top