12.
Następny dopiero po 5 lipca :p
xxxxxxxxxxxxxx
Niall.
-Kurwa mać- syknąłem. Zacząłem szybko biec, jednak wilk był coraz bliżej. Niby miałem przy sobie broń, ale nie mogłem zaatakować. Nie jego. I nie teraz. To przecież...
Skręciłem szybko w boczną uliczkę, szybko rozumiejąc swój błąd, kiedy dotarłem pod wysoki mur, na który w żaden sposób nie mogłem się wdrapać.
Wilk stanął na końcu alei i obnażył kły w jakby drwiącym uśmiechu. Wziąłem głęboki oddech. Zdaje się, że nie miałem wyjścia.
Lou mnie zamorduje.
Wysunąłem z rękawa sztylet i przełykając gulę w gardle, zacząłem zbliżać się do zmiennokształtnego. Warknął na mnie, a ja odskoczyłem.
-Świetnie Niall, jak pokażesz, że się boisz, na pewno sobie pomożesz- mruknąłem do siebie. Zbliżyłem się ponownie do wilka- No dalej, wróć do ludzkiej postaci. Przyjaźnimy się, pamiętasz?- Wilk znowu zawarczał. Jęknąłem zrezygnowany.- No dalej Nicky, nie musimy tego robić...
Nick skoczył na mnie, a ja wysunąłem dłoń. Metalowy nóż wbił się w jego brzuch, a wilk zaskowyczał i odskoczył. Odetchnąłem z ulgą, jednak nie na długo.
Kiedy zobaczyłem pełnię księżyca, wiedziałem że jest po mnie.
Nick mnie ugryzł.
^^
Louis.
-CHWILA CHWILA, TO JUŻ JEST DWUDZIESTA?!
-Za piętnaście minut, a co?- zmierzyłem brata spanikowanym spojrzeniem.
-Mam tylko piętnaście minut, do cholery!
-Do czego? Louis, mów kurwa jaśniej- Liam przewrócił oczami. Wciąż nie pogodził się z Zaynem i go to dobijało.
-Louis umówił się z Harrym.-Stan wszedł do pokoju. O ile można to było nazwać wchodzeniem.
-Wow. W końcu.
-Po tym jak go przeleciał. Dwa razy.
-Typowe- parsknął Liam, ale spojrzał na mnie z troską- Masz gdzieś ponad trzysta lat, braciszku. Jesteś wampirem, zdążysz się przygotować.
-Na spotkanie z Harrym nawet wieczność mi nie starczy- jęknąłem spod prysznica. Szybko myłem włosy i wykonywałem wszystkie czynności, ale wciąż wydawało mi się, że za wolno. Co z tego, że zdążyłem się umyć, umyć włosy i poprawić zarost, żeby wyglądał okej, w minutę? Zostało mi tylko czternaście!
-Lou-
-Co ja mam ubrać?!
-Coś co łatwo zdjąć- parsknął Lucas. Zgromiłem go spojrzeniem, po czym usiadłem zrezygnowany na łóżku. Trzynaście.
-Ja się poddaję. Nie powinienem tego robić.
-Pierdolisz. Kochasz go. I on ciebie też. Wystarczy mu przypomnieć. Zdobędziesz jego serce nawet w worku na śmieci.
-To ja już wolę być nago- skrzywiłem się.
-Gdzie go zabierasz?- wzruszyłem ramionami. Podszedłem do szafy, wyciągając z niej czarne, obcisłe rurki, które były poprzecierane. No i opinały moją zajebistą dupę. Sięgnąłem też po czarny T-shirt i czarną skórzaną kurtkę. Okej, mogłem iść- Wiesz, że on nie cierpiał, gdy ubierałeś się na czarno- mrugnąłem do niego- Oh, niezły sposób.
Zaśmiałem się.
-Myślałem nad jeziorem. Jest już ciemno, poza tym jest pełnia, niebo jest czyste i pełne gwiazd. To chyba będzie idealne..
-Jest koniec listopada. Zamarznie.
-Ogrzeję go- parsknąłem.
-Kurwa, tylko uważajcie, Boo.
-Zawsze uważam.
Dziesięć.
-Ugh, masz dziesięć minut.
-Idealnie, żeby po niego podjechać.
-Motor?
-Oczywiście!
-On cię zje- zaśmiałem się głośno.
Osiem.
-Prędzej ja jego.
^^
Harry.
Wszedłem po cichu do pokoju, gdzie na łóżku siedział Matt. Myślałem, że będzie spał, w końcu nie miał dzisiaj wykładów, a była dopiero siódma rano.
-Gdzie byłeś?- spytał cicho. Westchnąłem, zdejmując buty.
I know you've got the best intentions
Just trying to find the right words to say
I promise I already learned my lesson
But right now, I want to be not okay
Zrzuciłem swoje ciuchy i przebrałem się w dresy. Chciałem spać. Wiem, że niby po seksie z Lou spałem trochę, ale mimo wszystko za krótko, jak na gimnastykę, którą mieliśmy. Wszedłem pod kołdrę i spojrzałem na Matta. Widziałem troskę na jego twarzy i prychnąłem.
-W łóżku Louisa.
I'm so tired, sitting here waiting
If I hear one more just be patient
It's always gonna stay the same
Chłopak spiął się, by po chwili parsknąć głośnym śmiechem. Ściągnąłem brwi, nie rozumiejąc, co w tym takiego zabawnego. Matt wstał i podszedł do mnie, a ja nieco się spiąłem. Niby nigdy mnie nie skrzywdził, ale czy po człowieku można być czegokolwiek pewnym?
-Postanowiłeś się odegrać? Okej, świetnie, zasłużyłem sobie na to.
So, let me just give up
So, let me just let go
If this isn't good for me, well I don't wanna know
Let me just stop trying
Let me just stop fighting
I don't want your good advice or reasons why I'm alright
You don't know what it's like
You don't know what it's like
Zmarszczyłem czoło, nie rozumiejąc słów chłopaka. On był głupi? Myślał, że ja żartuję, czy że chcę się na nim zemścić? W życiu bym czegoś takiego nie zrobił, a już na pewno nie Louisowi. No kurwa, jeszcze czego.
-Nie chciałem się na tobie odegrać. Umówiłem się z nim wieczorem.
Can't stop these feet from sinking
And it's starting to show on me
You're staring while I'm blinking
But just don't tell me what you see
I'm so over all this bad luck
Hearing one more keep your head up
Is it ever gonna change
Brunet spojrzał na mnie zaskoczony. Widziałem jak jego oczy powoli robią się ciemne, niemal czarne. Wkurzył się, wiedziałem to doskonale. Ale czego on oczekiwał? Że mnie będzie zdradzać i wszystko będzie w porządku?
-A co z nami?
So, let me just give up
So, let me just let go
If this isn't good for me, well I don't wanna know
Let me just stop trying
Let me just stop fighting
I don't want your good advice, or reasons why I'm alright
You don't know what it's like
You don't know what it's like
Zaśmiałem mu się w twarz. Miałem nadzieję, że to pytanie to głupi żart, ale jednak nie zapowiadało się na to. Odetchnąłem głęboko. Zamknąłem oczy i rozmasowałem swoje skronie.
-Jakimi nami? Nie ma żadnych nas, do cholery.
Don't look at me like that
Matt usiadł na moim łóżku, a ja miałem ochotę go skopać.
-Chcesz to skreślić? Tak po prostu?
Just like you understand
Zacząłem się śmiać, nieco niekontrolowanie. Niezła komedia się robiła.
-Sam to skreśliłeś, pieprząc się z Lucasem i kilkoma innymi.
Don't try to pull me back
Shelly zamknął oczy, by po sekundzie je otworzyć. Był wściekły i smutny, ale sam sobie zawinił. Chyba nie liczył, że o wszystkim zapomnę i dalej z nim będę? A może właśnie liczył? Nie rozumiałem go czasem, ale już nie musiałem rozumieć. Nie chciałem.
-Nie jesteś lepszy. Jakby nie patrzeć też mnie zdradziłeś.
Let me just give up
Let me just let go
If this isn't good for me I don't wanna know
Let me just stop trying
Let me just stop fighting
Westchnąłem i pokręciłem głową. Ktoś mógłby nas nagrać, bo serio by wyszła świetna komedia. Chociaż z drugiej strony, cieszyłem się, że Louis tego nie widzi.
-I nie żałuję. Miałem najlepszy seks w życiu. Szkoda, że nie poznałem go wcześniej. Przynajmniej nie musiałbym się użerać z tobą.
I don't want your good advice or reasons why I'm alright
You don't know what it's like
You don't know what it's like
You don't know
You don't know
You don't know
Zacisnął pięści. Przełknąłem gulę w gardle.
-Mam nadzieję, że nie zaraziłeś mnie żadnym syfem- Matt warknął gardłowo. Zaczynałem się bać.
You don't know what it's like
You don't know what it's like
You don't know
You don't know
You don't know what it's like
Wstał gwałtownie i odsunął się ode mnie. Trochę żałowałem niektórych słów, bo jeszcze jednak mieszkaliśmy w jednym pokoju i mogło być teraz niekomfortowo, ale z drugiej strony, zasłużył sobie.
-Pokazałeś pazurki. Tylko żebyś tego nie żałował- zaśmiałem się.
-Czego mam żałować? Jesteś dziwką, Matt.
You don't know what it's like
I właśnie w tym momencie wiedziałem, że powiedziałem za dużo. Pięść chłopaka zderzyła się z moim okiem. Jęknąłem głośno, opadając na poduszki i trzymając się za obolałe miejsce. Shelly wyszedł z sypialni, a ja miałem głęboką nadzieję, że nie wróci do przynajmniej wieczora. Z moich oczu popłynęły łzy. Zamknąłem oczy. Zasnąłem, będąc przekonanym, że mam podbite oko.
^^
Obudziłem się po siedemnastej. Byłem zaskoczony tym, jak długo spałem, bo rzadko mi się to zdarzało. Westchnąłem i podniosłem się do pozycji siedzącej, z ulgą zauważając, że Matta nie było. Wyskoczyłem z łóżka i skierowałem się do łazienki, by wziąć krótki, orzeźwiający prysznic.
Skończyło się na tym, że stałem w kabinie czterdzieści minut. Umyłem swoje długie loki, które wciąż i wciąż obiecywałem sobie ściąć.
Po kąpieli, postanowiłem się ogolić, choć mój zarost był raczej znikomy. Użyłem różnych kremów i nawilżaczy, sięgając w końcu po maszynkę. I kiedy stanąłem przed lustrem, zamarłem. Moje oko było już fioletowo- czerwone, a to mnie cholernie przeraziło. Nie mogłem się tak pokazać Louisowi!
Spanikowany wróciłem do pokoju i odszukując swój telefon, wybrałem numer do Ariel.
-Co tam Hazza?
-Przyjdź jak najszybciej do mnie i weź kosmetyki... Musisz mi pomóc coś zatuszować.
-Ha-
-Potem wyjaśnię.
Rozłączyłem się i pognałem ponownie do łazienki. Zgoliłem to, co do zgolenia było (prawie nic, ale cicho). Starałem się nie rozpłakać, ale niekoniecznie mi się udało, bo z moich oczu co chwilę płynęły łzy. Dlaczego mnie tak załatwił?! Jak ja się miałem Louisowi kurwa pokazać?! Kiedy usłyszałem pukanie do drzwi, szybko sięgnąłem po ręcznik, owijając się nim w pasie i poszedłem otworzyć. Dziewczyna, gdy mnie zobaczyła, omal nie zemdlała.
-Zapierdolę tego, kto ci to zrobił.
-To musiałabyś zabić Matta- parsknąłem, siadając na łóżku.
-Jak to?
-Zdradzał mnie- westchnąłem- Nakryłem ich wczoraj, albo przedwczoraj... Nie wiem już nawet. No ale nakryłem i poszedłem się napić. Potem obudziłem się u Louisa, a potem jakoś tak wyszło, że się z nim pieprzyłem w nocy... I rano- Dziewczyna słuchała mnie i jednocześnie nakładała kosmetyki- I potem mnie zaprosił na randkę, jak mnie odwoził i mam jakieś..-spojrzałem na zegarek- Mniej niż półtorej godziny. Ale gdy wróciłem to chciałem iść spać, ale Matt próbował ze mną pogadać i trochę mu wygarnąłem no i... masz efekty- jęknąłem, kiedy dziewczyna za mocno docisnęła palec.
-Przepraszam- szepnęła.- Ale chuj!
-Ta.. Ale ja nie jestem lepszy.
-Harry...- uklękła przede mną- Oglądasz się za nim od początku roku, skarbie. Wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie.
-Nie osądzasz mnie?
-Nigdy, słońce. Nigdy.
-Jesteś świetna- westchnąłem. Ariel zachichotała.
-Wiem.
Wstała i wróciła do tuszowania siniaka. Po chwili poczułem jej palce na swoim barku. Spojrzałem tam i zarumieniłem się.
-Louis lubi oznaczać.
-Może- odparłem wymijająco.
Później nie rozmawialiśmy, dziewczyna w ciszy nakładała mi makijaż. Ja myślami uciekałem do nocy i poranka, a później do rozmowy z Mattem i tak w kółko. Byłem kłębkiem nerwów!
-Gotowe- odparła po czterdziestu minutach. Długo jej to zajęło, ale kiedy zobaczyłem efekt, wiedziałem, że było warto. Nie było tego w ogóle widać.
-Kocham cię- zachichotała ponownie.
-Przecież wiem, głuptasku. Zostało ci jakieś dwadzieścia minut, co ubierasz?
-Nie wiem- skrzywiłem się. Dziewczyna poruszyła sugestywnie brwiami i doskoczyła do mojej szafy. Po niecałych pięciu minutach rzuciła we mnie czarnymi, dopasowanymi spodniami, jasnoniebieską koszulą z motywem roślin w dole i czarną skórzaną kurtką, zdobioną również kwiatami. A dokładniej jednym. Na plecach była ogromna, stworzona ze świecącego materiału, z gdzieniegdzie wplątanymi cekinami, róża.
Ledwo zdążyłem to ubrać, a usłyszałem ryk silnika. I chyba moje serce stanęło, bo gdy wyjrzałem przez okno zobaczyłem Louisa na motocyklu. I nie chodziło o motocykl. Louis wyglądał niczym grecki bóg piękna.
-Harry?
-Hm?
-Nie gap się tak na niego, bo w tych spodniach wszystko widać- mruknęła dziewczyna. Zarumieniłem się wściekle i odsunąłem od okna.
-Ej, gdzie ty się patrzysz, co?- parsknąłem. Wyszliśmy z pokoju i powoli ruszyliśmy po schodach. Dziewczyna zachichotała.
-Pójdę jeszcze do dziewczyn- mrugnęła do mnie- Baw się dobrze. I chcę znać relację! Bez pomijania pikantnych szczegółów- poruszała zabawnie brwiami, a ja westchnąłem i pokręciłem z politowaniem głową.
-Jesteś poważnie walnięta.
-Oh, kochasz mnie za to- pocałowała mnie w policzek i zniknęła za zakrętem. Spojrzałem przez oszklone drzwi i wziąłem głęboki wdech. Pchnąłem szklaną taflę i wyszedłem do Louisa.
Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wziąłem jeszcze raz głęboki wdech i podszedłem do niego niepewnie. Nie wiedziałem nawet, jak mam się przywitać. Podać rękę, przytulić czy pocałować ( i gdzie?!).
Na całe szczęście, Louis sam przejął inicjatywę i gdy tylko podszedłem, przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Poczułem jego dłonie na pośladkach i jęknąłem, kiedy je ścisnął.
-Cześć kochanie- mruknął w moje usta. Niechętnie się od niego odsunąłem. Kurwa, ale on na mnie działał! Gdy tylko go zobaczyłem, moje spodnie zrobiły się ciasne, a teraz po tym pocałunku to mam wrażenie, że one zaraz pękną.
-Cz-cześć- wyjąkałem. Powoli zająłem miejsce na maszynie, obejmując ciasno szatyna w pasie.
-Trzymaj się kochanie. Lubię ostrą jazdę- mruknął, a ja się zarumieniłem, bo cholera, to było dwuznaczne.
Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy nad jeziorem, które wcale nie znajdywało się tak blisko. No cóż, rzeczywiście zapierdalał. Pomógł mi zsiąść z motoru i trzymając cały czas moją dłoń, poprowadził mnie do... łódki.
Kurwa, to było romantyczne!
Na łódce leżał już koc i widziałem też koszyk, z którego wystawała butelka wina i kieliszki. Na krawędzi łódki były pozapalane świeczki (nie mam pojęcia jak się trzymały). Louis pomógł mi wsiąść do łódki, a po chwili zaczął wiosłować. Po kilkunastu minutach byliśmy gdzieś na środku jeziora, a ja byłem oczarowany.
-Spójrz w górę- szepnął Tomlinson, a ja energicznie to zrobiłem, widząc mnóstwo gwiazd. Otworzyłem szerzej usta, bo to wszystko było takie...
-Magiczne- wyszeptałem. Louis zaśmiał się.
-Wierzysz w magię i tego typu rzeczy?
-Tego typu?- spojrzałem na niego. W jego oczach widniały odbicia świeczek, a to dodawało mu uroku chłopca, a nie tego badboya, którym był rzekomo na uczelni.
-Mity, legendy. Wiesz, wampiry, wiedźmy, zmie... wilkołaki- zaśmiał się. Wzruszyłem ramionami.
-Skądś się to musiało wziąć- westchnąłem. Louis otworzył butelkę wina i nalał mi. Z uśmiechem obserwowałem jego ruchy. Było mi gorąco, więc zdjąłem swoją kurtkę. Louis spojrzał na mnie i zaczerpnął ze świstem powietrze. Zarumieniłem się, bo właściwie ta koszula była trochę cienka i pokazywała trochę za dużo. Ale nie przejmowałem się tym.
-Nie masz nawet pojęcia, jak na mnie działasz- wysyczał. Uśmiechnęłam się pod nosem i wypiłem duszkiem pozostałą zawartość kieliszka. Odłożyłem naczynie i oblizałem kokieteryjnie usta. Louis powoli zbliżył się do mnie, a ja przygryzłem wargę- Robisz to specjalnie- wymruczał w moje usta. Uśmiechnąłem się.
-Może- pociągnąłem go na siebie, łącząc nasze wargi. Louis powoli zaczął rozpinać moją koszulę, by po chwili pozbyć się moich ciasnych spodni. Czekałem tylko aż zniknie moja bielizna, ale Louis miał czas. Westchnąłem cicho i popchnąłem go tak, że on leżał, a ja siedziałem na nim okrakiem. Uśmiechnąłem się złośliwie i pozbyłem się jego koszulki oraz rozpiąłem spodnie. Nie zamierzałem jednak ich zdejmować- jeszcze. Podskoczyłem delikatnie, wywołując tarcie, a Louis jęknął gardłowo. Mi z trudem udało się to powstrzymać. Poruszałem się tak na jego biodrach, dopóki nie złapał mocno. Jęknąłem, tym razem z bólu, a on natychmiast poluźnił uścisk, ale jednak mnie nie puścił.
-Nie baw się, dzieciaku- parsknąłem, przewracając oczami. Zacząłem zsuwać jego spodnie z nóg. Niby przypadkiem zahaczyłem o jego przyrodzenie, a on sapnął i zmrużył oczy. Zepchnął mnie z siebie i pozbawił bokserek, a jego usta niemal od razu sunęły po mojej żuchwie i w dół. Westchnąłem, wplątując palce w karmelowe kosmyki, kiedy sunął ustami po moim ciele, znacząc sobie mokrą ścieżkę. W momencie, kiedy jego usta owinęły mojego członka, poczułem jak wsuwa we mnie palec. Westchnąłem, odchylając głowę do tyłu, po czym odepchnąłem szatyna i pozbawiłem go bielizny.
-Nie chcę przygotowania- mruknąłem, patrząc w jego zdziwione oczy- Chcę, żebyś mnie pieprzył, aż zapomnę jak mam na imię- rzuciłem. Louis przysunął się nieco.
-Wolałbym, żebyś sobie przypomniał, że mnie kochasz- mruknął pod nosem. Ściągnąłem brwi. Nie zdążyłem zapytać, bo pocałował mnie mocno i gwałtownie we mnie wszedł. Jęknąłem głośno, niemal trzęsąc się z bólu. Kurwa, potrzebowałem tego. Zaczął się we mnie agresywnie wbijać, a ja drapałem jego plecy, zostawiając po sobie krwawe smugi. Nasze usta były niemal cały czas złączone w niechlujnym pocałunku. W pewnym momencie, Louis zabrał jedną z moich dłoni i splótł nasze palce. To było mega urocze.
Przez to, że Louis mnie niesamowicie podniecał, nie było trzeba mi wiele. Nie zdążyłem go nawet ostrzec, kiedy mocno wytrysnąłem na jego brzuch. Odetchnąłem głęboko, ale Louis wciąż się we mnie wbijał, a to wydłużało mój orgazm. Jęknąłem, to było tak cholernie dobre.
Kiedy poczułem jego spermę w sobie, zorientowałem się, że zapomniał założyć prezerwatywy. Ale nie to mi zaprzątnęło głowę. Jego nasienie spływało po moich nogach, kiedy się poderwałem.
-Kurwa mać- warknąłem zszokowany- Jesteś wampirem.
„Przejrzałem go nawskroś, wiem, kto za nim stoi."
xxxxxxxxxxxxx
Precyzując, mam teraz dwa wyjazdy, jeden za drugim. Najpierw jestem za granicą, gdzie brak czasu i internetu uniemożliwia mi pisanie.
A drugi jest dwa dni po moim powrocie, jadę z koleżanką na kilka dni na wieś. I może mogłabym coś napisać, ale wydaje mi się, że wolę odpocząć.
Rozdział ogólnie miał być jutro tuż przed moim wylotem, ale stwierdziłam, że nie będę miała potem możliwości poczytać waszego bulwersu więc... Macie dzisiaj. Buzi, x
Ps. Na 'pożegnanie' macie ponad 2,5 k słów ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top