1.
Uprzedzam na początku, że [przynajmniej na razie] nie będzie zbyt często rozdziałów. Mam strasznie mało napisane, a przez pracę nie mam kiedy wstawiać :|
xXxXx
W mojej głowie są miejsca, gdzie lepiej nie zapuszczać się samemu.
Wiem, że z Tobą jest podobnie, ale mimo to zachęcam do spaceru.
Nie potrzebujemy nic, nikt tu nie zmieni nic
Nic nie żałuję, nikt nic o tym nie wie nikt i
nie będzie z tego nic dobrego i
nie będzie z tego tez nic złego ty,
wiedziałeś od początku dlaczego my
spotkaliśmy się tu i dlatego cii...
Studiowałem architekturę. Kochałem dekorację wnętrz, zawsze uwielbiałem się bawić w urządzanie pomieszczeń, więc nie było nawet mowy o innym kierunku. Chłopaka, któremu wszedłem do toalety przed rozpoczęciem roku studenckiego spotykałem dosyć często. Właściwie co chwilę mijałem go na korytarzu. Studiował medycynę i był rok wyżej niż ja. Moje ciało reagowało niemal zawsze, gdy tylko oczy go ujrzały. Nie mówiąc już o palpitacji serca, gdy tylko na mnie spojrzał albo się uśmiechnął. Jednak wciąż miałem nieodparte wrażenie, że go znałem, że spotkanie w toalecie trzy miesiące wcześniej nie było naszym pierwszym.
Sam już nie wiem czy to prawda,
czy to moja wyobraźnia,
że jestem z Tobą tu
Lecę w górę, lecę w dół
Chłopak był naprawdę przystojny. Miał takie duże, błękitne oczy. Grzywkę układał na bok, włosy sięgały mu za ucho. Miał delikatny zarost i zmarszczki wokół oczu, gdy się uśmiechał. Miał kolczyk z prawej strony dolnej wargi, z lewej strony nosa, w uszach i w brwi (jeden w górnej części, a drugi w dolnej). Gdy się śmiał, mogłem dostrzec smileya, a czasem nawet ten w języku. Także chłopak miał cholernie dużo piercingu. Co więcej, miał tatuaże- całą prawą rękę zdobił rękaw, na palcach i klatce piersiowej (gdy miał większy dekolt w koszulce) mogłem też zauważyć. Nie sprawiał wrażenia grzecznego i przyjemnego. Raczej wyglądał na groźnego i mało przyjaznego. Ale cóż, pozory lubią mylić.
Sam już nie wiem czy to prawda,
czy to moja wyobraźnia
może to jest tylko sen,
ale czuje jak dotykasz mnie
Często nasze spojrzenia się krzyżowały, a wtedy jakiś prąd przechodził przez moje ciało.
Przez pierwsze miesiące tylko go obserwowałem, mijając na korytarzach. Potem zacząłem spotykać go na mieście, aż doszło do tego, że nawet w bibliotece go widziałem. Codziennie.
I może miałem chłopaka, ale nie czułem się z tym dobrze. Nie kochałem Matta, wiedziałem to. Wiedziałem, że kocham kogoś innego, że za kimś tęsknię, że kogoś mi brakuje. Pytanie tylko, kogo?
Nie pokazuj mi już więcej swoich zdjęć,
widziałem je (ha) gdy nie było Cie
i widziałem dużo więcej w głowie,
nakręciłem sobie film o tobie wiesz.
Ryzykownie jest gdy po wszystkim znów Ty znikasz,
chodzę do Twoich miejsc może ktoś wie pytam i
nie będzie z tego nic dobrego i
nie będzie z tego też nic złego ty,
wiedziałeś od początku dlaczego my...
Wziąłem swoją ulubioną książkę z półki i ruszyłem do stolika. Otworzyłem na stronie, gdzie ostatnio skończyłem czytanie i idąc zacząłem pochłaniać kolejne słowa, które powoli znałem już na pamięć.
Powieść opowiadała o istotach nadprzyrodzonych w XXI wieku. Młody chłopak pewnego dnia poznaje wampira i się w nim zakochuje, nie rozumiejąc wszystkich konsekwencji. Później jego przyjaciel zostaje przemieniony w wilkołaka, a siostra zaczyna uprawiać magię. Ale na domiar kłopotów, szkolny chuligan okazuje się być łowcą.
Historia ta zawsze mnie wciągała, zagłębiałem się w nią, kochałem ją całym sercem. Chciałem przeżyć taką miłość. Niebezpieczną i intensywną, pełną dramatów, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Ta powieść niestety takowego nie posiadała.
Kończyła się słowem przepraszam, a kolejnych części nie było i być nie miało. Wygrało niebezpieczeństwo, główny bohater nie został przemieniony, a wampir odszedł, zostawiając po sobie jedynie niektóre wspomnienia.
I może to głupie, ale czytając to, czasami odnosiłem wrażenie, że mnie już coś takiego spotkało.
Czytając o losach Chrisa i Evana, szedłem, nie zauważając chłopaka, idącego w przeciwnym do mojego kierunku. Odbiłem się od czyjejś zimnej klatki piersiowej i w ostatniej chwili złapałem równowagę. Moja książka niestety jednak wylądowała na ziemi.
-Oops- bąknąłem, schylając się i pomagając pozbierać jakieś źródła naukowe.
-Hi- usłyszałem.
-Przepraszam, zaczytałem się- mruknąłem, lekko speszony.
-Nic się nie stało-uśmiechnął się, a moje serce zacisnęło się. Bo ja ten uśmiech znałem zbyt dobrze.
Sam już nie wiem czy to prawda,
czy to moja wyobraźnia,
że jestem z Tobą tu
Lecę w górę, lecę w dół
^^
-Cześć Matty- westchnąłem, wchodząc do naszego akademickiego pokoju. Wciąż się zastanawiałem, czemu po prostu nie wynajmiemy razem mieszkania. Było nas na to stać, byliśmy razem już dłuższy czas no i w sumie tak czy siak mieszkaliśmy razem.
-Cześć kochanie- uśmiechnął się do mnie i zablokował swój telefon, odkładając go na szafkę- Co taki zmęczony?
-Richardson mnie wkurwia. Znowu się na mnie uwziął- blondyn zaśmiał się cicho- No ale od października mi dupę truje! Od samego początku! Jestem dopiero na pierwszym roku, a on wymaga ode mnie materiału z wyższych lat! Nie jestem jeszcze w stanie ogarnąć nadprogramu!
-Spokojnie kochanie- widziałem rozbawienie w jego oczach. Podszedł do mnie i położył mi dłonie na biodrach- bo ci żyłka pęknie.
Przewróciłem oczami.
Odsunąłem się od chłopaka i westchnąłem, kierując się pod szafę. Otworzyłem ją na oścież i zacząłem przeglądać wszystkie swoje koszule. Gdzieś w połowie trzeciej klasy mój styl uległ całkowitej zmianie i wszystkie moje bluzy odeszły w kąt szafy. A co za tym szło, przeprowadzając się do New Jersey, nie miałem ze sobą ani jednej. Teraz na wieszakach można było zobaczyć jedynie rozmaite kolory koszul. Wiele miałem w czarnym kolorze, ale za to motyw kwiatów był na większości materiałów. Bardzo lubiłem kwiaty. Nosiłem je we włosach, w i na ubraniach oraz obuwiu. Miałem zeszyty w przeróżne kolorowe rośliny. Kochałem je. A szczególnie uwielbiałem Kwiat Dzikiej Róży. Niby owoc, ale kwiaty tego owocu były niesamowicie piękne.
-Co robisz?- spytał cicho mój ukochany, stając za mną.
-Eddie i Nicky są w mieście. Jestem z nimi umówiony za godzinę- uśmiechnąłem się lekko.
-Wiesz, godzina to całkiem dużo- mruknął Matthew, kładąc mi dłonie na biodrach. Zaśmiałem się cicho.
-Zapomnij, Shelly. Idę pod prysznic, SAM- zaznaczyłem, zabierając z wieszaka lekko prześwitującą, czarną koszulę z czerwonymi kwiatami po prawej dolnej stronie i lewej górnej. Z półki zdjąłem czarne, obcisłe dżinsy i ruszyłem do łazienki, po drodze zabierając jeszcze czarne bokserki od CK. Zamknąłem się w pomieszczeniu i westchnąłem cicho. Oparłem się o umywalkę, spojrzałem w swoje odbicie. Moje zielone oczy nie miały tych iskierek, co kiedyś. Moje życie uległo zmianie jeszcze w drugiej klasie liceum, jednak nie pamiętałem, co takiego się wtedy wydarzyło. Przygryzłem wargę, pozbywając się powoli swoich ubrań. Wszedłem pod chłodny strumień wody i zamknąłem oczy.
Nie widziałem swoich przyjaciół od zakończenia szkoły. Odciąłem się od wszystkich, potrzebując odpoczynku. Od kiedy zacząłem kłócić się z siostrą i nie dogadywać z rodzicami, nie czułem potrzeby przebywania w rodzinnym domu. Wyjechałem bez odwracania się za siebie i bez pożegnania. I nie żałowałem tego. W moim rodzinnym mieście czułem się obco. Brakowało mi czegoś i zamierzałem to coś odszukać. Spróbowałem w innym miejscu poszukać szczęścia.
Sam już nie wiem czy to prawda,
czy to moja wyobraźnia
może to jest tylko sen,
ale czuje jak dotykasz mnie
Gwałtownie otworzyłem oczy, słysząc szmer. Szybko odwróciłem głowę w stronę otwartego okna, czując, że jestem obserwowany. Otwartego okna? Ono było zamknięte, byłem tego pewien.
Nie, nie
Nie, nie
Nie, nie to nie był sen
Sam już nie wiem czy to prawda,
czy to moja wyobraźnia (nie, nie to nie był sen)
może to jest tylko sen,
ale czuje jak dotykasz mnie
To nie był pierwszy raz, kiedy czułem, że ktoś na mnie patrzy. Już któryś tydzień z rzędu czułem czyjeś spojrzenie na sobie, ale zawsze byłem sam. Ktoś mnie obserwował i wiedział dobrze, jak się z tym kryć. Coś ścisnęło moje serce, a w gardle utworzyła się gula. Już kiedyś się tak czułem. Zamknąłem oczy.
Nie, nie to nie był sen. *
Po moim policzku spłynęła łza.
„Ci którzy odchodzą naprawdę, odchodzą bez pożegnania."
xXxXxX
*nieco zmieniony tekst Dawida Kwiatkowskiego "Jesteś" ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top