ROZDZIAŁ 6

          Kolejny dzień zapowiadający się nudnie. Taaa, raczej nie w tym przeklętym mieście. Tu każdy dzień jest popaprany. Nic nie może być normalne, zwyczajne. Co prawda jestem przyzwyczajona do różnych dziwnych sytuacji, ale to miasto wygrywa w moim rankingu dziwnych miejsc.

          Jak co rano wstałam i zaczęłam się szykować. Dziś postawiłam na czarne rurki, czarną bluzkę, skórzany pasek i oczywiście czarną kurtkę, a do tego kolejne czarne szpilki. Wiele osób patrzy na mnie, a raczej na mój ubiór, pod kontem żałoby. Każdy myśli, że to przez śmierć mojej rodziny. Cóż, wiele się nie mylą. Od śmierci rodziców ubieram się na ciemno. Ale przyczyną jest też śmierć mojego przyjaciela.

          Zjadłam na śniadanie tosty, wypiłam kawę odpuszczając sobie krew, bo stwierdziłam, że wczorajsza dawka mi wystarczy. Wyszłam z domu zamykając drzwi. Stwierdziłam, że nie ma sensu udawać zwykłej osoby, dlatego wybrałam moją ukochaną zielono-czarną BMW. Uwielbiam ten samochód, sama nie wiem czemu. Pewnie ze względu na Stefana. Za każdym razem, gdy mieliśmy gdzieś jechać, wybierał właśnie to auto. Strasznie za nim tęsknie. On pewnie lepiej poradziłby sobie z tym bałaganem niż ja. Westchnęłam i wsiadłam do samochodu. Czas zacząć kolejny, intensywny dzień.

          Pod szkołą, jak zwykle, spotkałam moją ulubioną dwójkę ( czytaj Stiles + Scott ) i ruszyłam w ich stronę. Strasznie przyzwyczaiłam się do ich towarzystwa, idealnie się dopełniali.

- Witam moje słodziaki. Co tam u was słychać? - uśmiechnęłam się szeroko.

- Kim jesteś i co zrobiłam ze wściekłą Niną sprzed dwóch dni? -spytał podejrzliwie Stiles. Mówiłam już, że go uwielbiam?

- Nic, mam dobry humor, nie zepsujcie go, proszę.

- Taaa, mało możliwe. Mamy problem, ale pogadajmy w środku - uśmiechnął się lekko Scott. A nie mówiłam? Zwykły dzień, tylko jeden, czy to aż tak dużo?

          Weszliśmy we trójkę do szkoły i skierowaliśmy się w stronę sali lekcyjnej. Cisza zapadła między nami, co zaczęło mnie wkurzać. Wolę, gdy ktoś wali prosto z mostu, niż kręci coś pod nosem.

- Czy któryś z Panów ma zamiar łaskawie mi powiedzieć, o co chodzi? - powiedziałam lekko zła.

- Chodzi o to, że ... ehhh. Dobra, walne prosto z mostu, ale mnie nie zabij - powiedział wystraszony Scott.

- A dlaczego miałabym Cię zabić? Zrobiłeś coś złego? - spytałam zaskoczona.

- Ja nie. Ale Derek, tak.

- Co znowu ten idiota wymyślił i dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?

- On... Zaczął robić testy...

- Jakie, kurwa, testy?! Jaśniej Scott, proszę .

- Testy na Kanimę. Wczoraj sprawdzał Jacksona, ale ten przeszedł test pozytywnie. W sensie, padł na ziemię sparaliżowany.

- Okeeeej, a kogo jeszcze ma na oku?

- I tu zaczyna się problem. Ta osobą jest Lydia – spojrzałam na niego jak na kosmitę. Lydia?! No ja rozumiem, że jest dziwna, ale bez przesady. To, że przeżyła ugryzienie Petera nie oznacza, że jest Kanimą. Zmiana planu, zabiję Dereka już teraz.

- Nina! Uspokój się, jesteśmy w szkole – powiedział Scott i dopiero teraz ogarnęłam, że pod moimi oczami pojawiły się żyłki. Potrząsnęłam głową i uspokoiłam się.

- Przepraszam – powiedziałam i weszliśmy do sali. – A konkretnie kiedy chcą zrobić ten test?

- Teraz – powiedział przestraszony Stiles

- Co? Skąd wiesz? - popatrzyłam na niego, a jego wzrok był utkwiony w jeden punkt. Odwróciłam się w tamtą stronę i kogo ujrzałam? No jasne, pieski Dereka, Isaac i Erica. Na początku polubiłam Isaac'a , a teraz mam ochotę go zamordować. - Czyli zabiję wszystkich – Scott spojrzał na mnie zdezorientowany. – No co? Już nie trawię żadnego pieska Dereka. Chronimy Lydię, siadajcie blisko jej i pilnujcie ją jak oczka w głowie.

          Każdy z nas zajął szybko miejsce w pobliżu Lydii, a ja wysłałam słodki uśmiech w stronę wilczków. I się zaczęła kolejna nudna lekcja chemii. Szkoda, że nudna nie może być też dla nas. Okazało się, że musimy pracować w parach. Scott został z Lydią, a ja usiadłam ze Stiles'em. I jeszcze lepiej, co jakiś czas się zmieniamy, świetnie. Zaczęliśmy pracę ciągle obserwując Lydię. Nagle zabrzmiał gwizdem i przyszła zmiana partnera. Przesiadłam się i usiadłam do Erici. Znowu, świetnie.

- Witam krwiożerce - uśmiechnęła się podle.

- Witam pchlarza – uśmiechnęłam się złowieszczo. - Wiesz co? Na waszym miejscu dwa razy bym pomyślała, zanim komuś spróbujecie grozić śmiercią. Dodatkowo, powiem to raz. Odpierdolcie się od Lydii, bo mam zamiar ją bronić nawet na cenę własnego życia. Pech jest taki, że nie możesz mnie zabić, złotko .

- Jakoś się Ciebie nie boję – wbiła mi pazury w nogę. – Zapamiętaj jedno, jestem silna i mogłabym Cię rozłożyć.

- Po pierwsze, jebnięta blondynko, zabierz tą łapę, bo Ci ją połamię przy wszystkich - złapałam jej rękę i ścisnęłam mocno. Widziałam w jej oczach ból, co mi się bardzo spodobało. – A po drugie, chętnie się z Tobą zmierzę. Dawno nie miałam tak świetnej rozrywki – uśmiechnęłam się do niej podle. Usłyszałyśmy gwizdek, wstałam z miejsca posyłając jej zwycięski uśmiech. Usiadłam z jakimś chłopakiem, którego imienia za cholerę nie pamiętam. Nagle poczułam znajomy zapach, który był dosyć daleko. Popatrzyłam za okno i ujrzałam Dereka opartego o samochód.

- Nie rób tego – powiedziałam cicho. Wiedziałam, że on mnie usłyszy. W odpowiedzi pokiwał przecząco głową. Zacisnęłam pięści, aby czegoś nie rozwalić. Nagle kolejny gwizdek, przysiadł się do mnie tym razem Isaac.

- Nie przekonasz go – powiedział i spojrzał na mnie.

- Dobrze Ci radzę, odwróć ode mnie wzrok, bo zaraz nie będę zwracać uwagi w jakim jestem miejscu i Cię rozszarpię - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Isaac popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, ale już więcej się nie odezwał. Kolejny gwizdek, przyszedł Scott.

- Cholera – powiedziałam. - Isaac jest w ławce z Lydią. Mogę go już teraz zabić? - zapytałam Scott'a i spojrzałam na niego.

- Nikt nikogo nie zabije. Będzie dobrze.

- Czas skończony. Powinny wyjść wam kryształy – nauczyciel rozejrzał się po klasie, dokładnie rozglądając się za udanym eksperymentem. – Komu wyszedł, znaczy że jest dobrze zrobione zadanie. Możecie je zjeść.

          W tym momencie oboje popatrzyliśmy na Lydię, która trzymała kryształ, a na nim widać było jak Kanimy. Nie powiem, cwane są te pieski Hale'a. Co nie zmienia faktu, ze w tym momencie jesteśmy na przegranej pozycji.

- Lydia! - krzyknął Scott. Wszyscy spojrzeli na niego jak na debila. A Lydia, nieświadoma niczego, wzięła do ust kryształ. Przez chwilę wstrzymałam oddech, ale nic się nie wydarzyło. Nie sparaliżowało ją, chociaż powinno. Spojrzeliśmy po sobie. Zadzwonił dzwonek, spakowałam szybko rzeczy do torby i wyszłam z klasy.

- Nina! A Ty gdzie? - zawołał Scott.

- Idę pogadać z Derekiem. Nie pozwolę mu zabić Lydii.

- Idę z Tobą, żebyś nie zabiła go. Przynajmniej nie przy świadkach -  uśmiechnęłam się lekko do niego i wyszliśmy z budynku. Po drodze musieliśmy ominąć przeszkodę w postaci Boyd'a.

- Przepuść nas, chcemy pogadać z Derekiem – powiedział pewnie Scott.

- To pogadajcie ze mną.

- Posłuchaj, Boyd. Na początku Cię lubiłam, ale teraz mam ochotę Cię zabić. Wiesz do czego jestem zdolna, więc zejdź nam z drogi. - A co on zrobił w odpowiedzi? Wyciągnął kły. Westchnęłam i rzuciłam się na niego powalając go na ziemię. Oberwał kilka razy z pięści w twarz. Wstałam z niego, otrzepałam ręce i ruszyliśmy w stronę Dereka.

- Nie tkniesz jej! - krzyknęłam z daleka.

- Bo co? Ty mi zabronisz – zaśmiał się sarkastycznie. – Posłuchaj, nie mam zamiaru z wami walczyć, ale ona jest Kanimą. A ja nie mam zamiaru po raz kolejny dowiadywać się o śmierci niewinnego człowieka.

- Ale to nie ona! - krzyknął Scott.

- Nie przeszła testu – powiedział spokojnie Derek.

- Z tego co wiem, to również nie zginęła przez ugryzienie Petera ani nie zamieniła się w wilkołaka. Może jest odporna – powiedziałam. - Daj nam czas. Znajdziemy odpowiedź, ale proszę, nie próbuj jej zabić, bo wtedy ja będę musiała zabić Ciebie - powiedziałam smutnym głosem i odwróciłam się od nich. Obejrzałam się jeszcze na Dereka, który wyglądał na zdziwionego i poszłam do szkoły. Musiałam odsapnąć chwilę, więc skierowałam się do męskiej szatni.

          Na moje szczęście nikogo tu nie było. Pogrążyłam się w myślach, nie wiedziałam w co wierzyć, a w co nie. Prawda jest taka, że Lydia nie przeszła testu, ale też nie jest wilkołakiem po ugryzieniu przez Alfę. Więc coś z nią musi być nie tak. Tylko co? Nagle poczułam ukłucie na szyi, a cały świat zaczął się kręcić. Poczułam palące uczucie w środku . ,, Werbena '' pomyślałam. Nagle do szatni wbiegli Scott, Stiles i Allison.

- Nina! - Scott w sekundę znalazł się przy mnie. - Co się stało?!

- Werbena. Ktoś mnie ... zaatakował – powiedziałam ledwo. - Musisz zrobić ... mi ranę, ... gdziekolwiek.

- Co?! Jak?! - wystraszony Scott nie wiedział co robić.

- Po ... prostu zrób ... to. Proszę.

          Scott niepewnie spojrzał na mnie i wbił swoje pazury w moją rękę. Jęknęłam cicho i próbowałam się pozbyć werbeny z organizmu. Bez bólu się oczywiście nie obeszło. Dzięki temu, ze jestem tylko pół wampirem, werbena działa na mnie trochę słabiej. Nagle wpadł do szatki jeszcze Isaac.

- Co tu się stało? Poczułem krew i przybiegłem – powiedział.

- Ktoś zaatakował Ninę werbeną. Nie wiadomo kto to zrobił.

- Ej, spójrzcie na to – Stiles podał nam małą karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam na głos :

- ,, OSTRZEGAŁEM CIĘ, A TY NIE POSŁUCHAŁAŚ. WYCOFAJ SIĘ, INACZEJ NASTĘPNYM RAZEM OBERWIESZ MOCNIEJ. M. '' - spojrzałam na ich zdziwione twarze. - Kurwa, ten typ zaczyna mnie wkurwiać.

- Jaki typ? To nie pierwsza wiadomość?- spytała Allison.

- Nie. Jakiś czas temu dostałam podobną. Coś tam,  że mam się w to nie mieszać.

- No to pięknie. Nie to, że mamy Kanimę na głowie, to jeszcze jakiegoś psychopatę, który Ci grozi i w dodatku wie kim jesteś. Po prostu bosko - powiedział Stiles.

- Spokojnie – uśmiechnęłam się. – Zajmę się nim w najbliższym czasie.

- Co teraz? - spytał Scott.

- Nic. Robimy to co najważniejsze. Chronimy Lydię. A jeśli Derek spróbuje ją skrzywdzić, wtedy go po prostu rozszarpię i tyle. - Posłałam im uśmiech. Wstałam z ziemi. Zauważyłam, że nie ma z nami Isaac'a, nagle wyparował. Pewnie poleciał do swojego Alfy poinformować go o tym, co się tu wydarzyło. Świetnie. Robi się coraz ciekawiej widzę. Przeklęte Beacon Hills.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top