ROZDZIAŁ 10
Szkoła ... Kto jej nie lubi? Można miło spędzić w niej pół dnia. Spotkać się ze znajomymi, pogadać o bardzo ważnych sprawach. Nauczyciele są kochani, a my możemy się od nich nauczyć istotnych informacji, które przydadzą się nam w dorosłym życiu. Też tak myślicie? Nie? Spoko, ja też nie. Najlepsze w tym jest to, że swoją szkołę już skończyłam. Pomimo tego zapisałam się do kolejnej, fałszując swoje dokumenty. Jestem chyba chora. Bo kto o zdrowych zmysłach zapisuje się do szkoły, pomimo jej wcześniejszego ukończenia. No proszę was, nikt normalny.
Dobra, koniec rozmyślań na poranek. Mamy dzisiaj piękny dzień, a mianowicie poniedziałek. Zapewne równie pracowity co reszta dni. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Czas na przygotowanie ubrań na dziś. Nie zajmuje mi to wiele czasu, ponieważ większość moich ubrań jest w ciemnych kolorach. Nic więc dziwnego, że nie stoję przed szafą godzinami i nie dobieram kolorystycznie bluzki do spodni. Najwyraźniej nie jestem normalną kobietą. Wybrałam swój dzisiejszy ubiór składający się z czarnej bluzki i czarnych spodki oraz czarnych botków na szpilkach i czarnej skóry, wzięłam bieliznę i udałam się do łazienki. Ubrałam się i zrobiłam makijaż.
Po ogarnięciu się zeszłam na dół na śniadanie. Odpuściłam sobie normalne jedzenie. Wzięłam woreczek z krwią i przelałam zawartość do szklanki. W międzyczasie zrobiłam kawę, od której jestem cholernie uzależniona. Ale ten fakt możemy ominąć. Po wykonanych czynnościach porannych wybrałam się do przedpokoju w celu ubrania butów i oczywiście czarnej skóry. Mam ich kilka, ale wszystkie w ciemnych barwach. Normalne? Moim zdaniem tak. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze i stwierdziłam, że mogę wyjść do ludzi. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się w stronę garażu. Dzień zapowiadał się pogodnie, więc na dzisiaj wybrałam czarną BMW bez dachy ( cabrio ).
Dzisiaj, wyjątkowo, przed szkołą nie czekała na mnie moja kochana dwójka. Dlaczego? Właśnie taki mieliśmy plan. Udajemy, że jestem na nich zła, chociaż w sumie w połowie jest to prawdą. W najbliższym czasie każdy z nas musi pokazać swoje aktorskie umiejętności. Mamy swoje zadania do wykonania. Moim jest zbliżenie się do Jacksona. Na całe szczęście Lydia już z nim nie jest, co zdecydowanie ułatwia mi sprawę. No chyba, że coś jej się odwidzi i stwierdzi, że nienawidzenie mnie jest dobrym rozwiązaniem. To by mi trochę skomplikowało sprawę, ponieważ musiałabym zająć się dwójką nastolatków jednocześnie pilnując moich baranków. Tak, to mogłoby źle się skończyć. Najpewniej czyjąś śmiercią.
Moje rozmyślania przerwał mi widok Jacksona. Muszę przed nim zachowywać się jak biedna dziewczyna, która ma wielkie wyrzuty sumienia. Właśnie mnie zauważyłam, a ja zamierzam przejść koło niego ze spuszczoną głową. To aż dziwne! Nigdy tak nie musiałam się zachowywać! Ale dla dobra ogółu, poświecę się. A co mi tam .
- Cześć, Nina – mówi uśmiechnięty Jackson.
- Cześć, Jackson- odpowiadam nieśmiało. - Słuchaj, jeszcze raz przepraszam Cię za wczoraj. Nie chciałam, aby taka sytuacja miała miejsce.
- Spokojnie, przecież to nie Twoja wina. To Twoi przyjaciele zrobili, Ty za nich nie odpowiadasz – Od kiedy on jest mądry, co? Z tego co wiem, to zawsze świecił głupotą. Coś mu się poprzestawiało w główce.
- Chyba byłych przyjaciół. Po tym co zrobili nie chce ich znać.
- Serio? To przykre – ewidentnie widać jak próbuje ukryć uśmiech. Kłamca! - Może chciałabyś się gdzieś wybrać ze mną pewnego dnia? - i połknął haczyć. Pięknie, Nina. Gratulację.
- Pewnie. Czemu nie. Będzie miło - uśmiechnęłam się. Serio mam ochotę na wyjście z nim. A co, przecież wolno mi, prawda?
- Świetnie, w takim razie będziemy w kontakcie. Twoi BYLI przyjaciele się zbliżają, a ja nie mam zamiaru ich widzieć z bliska. Więc, do zobaczenia , słońce – podchodzi i całuje mnie w policzek. To tu się odjebało?!
- Do zobaczenia – uśmiecham się do niego.
W tym momencie orientuję się, że Scott zbliżający się w moją stronę nie jest jedynym wilkołakiem w pobliżu. Rozglądam się delikatnie i widzę Isaac'a i Ericę. Blondynka uśmiecha się do mnie wrednie, a brunet kiwa lekko głową ze zrezygnowaniem i pisze coś szybko na telefonie. Ciekawe, bardzo ciekawe. Nie przejmując się nimi, skierowałam się na lekcję.
Jak zawsze nudno. Nina się nudzi, co nie jest żadną nowością. Ludzieeee, Ratunkuuu! I nagle dostaję sms'a. Świetnie, ktoś mnie wysłuchał. Wyciągam dyskretnie telefon i marszczę brwi. Dobra, wolę jednak nie być ratowana. Dlaczego? Bo nadawcą wiadomości jest Derek. Mam do niego mieszane uczucia, wiem. Zdaję sobie z tego sprawę. Jego sms brzmi : ,, Musimy się spotkać, to pilne. Będę na przerwie. Derek " . A to ciekawe. Nie wiedziałam, że jest coś tak bardzo pilnego, że sam Alfa będzie chciał rozmawiać z krwiopijcą. To będzie ciekawe spotkanie i już nie mogę się doczekać.
Lekcja, jak na złość, strasznie mi się dłużyła. Ciekawe dlaczego. Pewnie dlatego, że moja ciekawość nie dała za wygraną. Strasznie chciałam wiedzieć, co Derek chce mi powiedzieć, co to za pilna sprawa. Chciałam odpłynąć myślami gdzie indziej, ale jakoś mi nie wychodziło. Ostatnio strasznie trudno mi się na czymś skupić. Nie mam pojęcia co jest tego powodem. Chwilę się nad tym zastanawiałam, aż nagle usłyszałam upragniony dzwonek. Tak!
Wyszłam pospiesznie z klasy i skierowałam się do wyjścia. Po drodze oczywiście natrafiłam na moją kochaną przyjaciółeczkę, Erice. Czemu akurat na mojej drodze zawsze muszą stawać osoby, które mam ochotę zabić?
- Spiesz się, spiesz. Derek nie lubi czekać. W szczególności na takie coś jak Ty – wysyczała groźnie. Czyżby była zazdrosna? Zagotowało się we mnie.
,, Nie daj się sprowokować, Nina. Spokojnie '' usłyszałam w myślach głos Scott'a. On zawsze wie, kiedy ma interweniować.
,, Dziękuję, Scott. Derek chciał się spotkać, więc idę. Później dam znać co i jak '' odpowiedziałam.
- A Ty co? Krwiopijca zapomniał języka w gębie? - zaśmiała się szyderczo Erica. Jeszcze chwila i jej wpierdolę, serio.
- Nie, skarbie. Zastanawiam się czy jesteś taka głupia, czy tylko udajesz. Wiesz, nie zbyt mądrze jest skakać do starszych i silniejszych – podeszłam do niej na niebezpieczną odległość. – Wiesz co się dzieję, gdy wampir ugryzie wilkołaka? - wysyczałam jej do ucha. – Piesek umiera. Chyba, że ma lekarstwo, które trudno zdobyć. Masz je? Nie? To lepiej uważaj do kogo się zwracasz, bo nie ręczę za siebie, suko – uśmiechnęłam się zwycięsko na jej przestraszoną minę i odeszłam.
Dotarłam do głównych drzwi i zbyt mocno je otworzyłam. Wkurzyła mnie ta durna blondyna. Mam ochotę ją zabić i pewnie bym to zrobiła już niejednokrotnie, ale oczywiście wielki bohater Scott McCall musi mi przeszkadzać. Dupek, no. Zauważyłam Dereka siedzącego w aucie. Kolejny dupek, z którym przyjdzie mi się zmierzyć dzisiejszego dnia. Pomachał mi ręką, że mam podejść do auta, więc tak też uczyniłam.
- Wsiadaj, tu wszędzie są uszy.
Westchnęłam i wsiadłam do środka. Oczywiście auto było utrzymane w idealnym stanie. Środek był czysty, co mnie zdziwiło. Albo oddaje je codziennie na myjnie, albo sam sprząta, co jest mało prawdopodobne.
- Przepraszam za spóźnienie, Panie Alfo, ale musiałam uciąć sobie pogawędkę z jednym z Twoich piesków. Następnym razem trzymaj je krótko na smyczy, bo nie ręczę za siebie.
- Przepraszam za nią – powiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. – Wiem, że chodzi Ci o Erice. Ona już tak ma. Nie zmienisz tego.
- I tu się mylisz, kochanie. Zmienię to rozrywając ją na małe kawałeczki. Przynajmniej więcej się nie odezwie – uśmiechnęłam się szeroko.
- Kochanie? Nie wiedziałem, że już przeszliśmy na taki etap, skarbie – teraz to on uśmiechał się. Cwaniak.
- Przepraszam, zapomniałam z kim rozmawiam, wielki i zły Alfo. Zresztą, nieważne. Co to za pilna sprawa? Wiesz, za wiele czasu to ja nie mam, niestety. Randka odpada .
- Widzę, że humorek Ci się poprawił.
- Tak, tak, jak tylko Cię zobaczyłam, bla bla bla. Do rzeczy Derek, proszę.
- Prosisz? A to nowość - zgromiłam go wzrokiem. - Dobra, do rzeczy. Nie spotykaj się z Jacksonem - spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami . Że co proszę?!
- Okej, Alfo. Chyba musimy sobie coś wyjaśnić. Nie należę do Twojego stada i nie masz prawa mówić mi, co mam robić a czego nie. To chyba jasne, co?
- Nie o to mi chodziło. Jackson jest Kanimą. Może zrobić Ci krzywdę. Wiem, nie może Cię zabić ani sparaliżować, ale może Cię poturbować. Do tego nie wiemy kto jest jego Panem. A ten Pan wie, kim jesteś Ty. Ostatnio Cię zaatakował werbeną.
- Czekaj, czekaj. To, że wiesz o werbenie to normalne. Isaac tam był i wiedziałam, że poleciał Ci donieść o świeżutkich ploteczkach na mój temat. Ale Jackson? Weź, bo pomyślę, że się o mnie martwisz - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ja? O Ciebie? Nigdy. Nie interesujesz mnie - powiedział zły, a mi zachciało się śmiać.
- Tak? To po co każesz mi się trzymać od Jacksona z daleka? Skoro się nie martwisz, nie powinno Cię to interesować.
- Martwię się o ... Scott'a. Jesteś dla niego jak siostra. Nie mam zamiaru później wysłuchiwać jego jęków, bo Tobie się coś stało.
- Powiedzmy, że Ci wierzę, Derek - powiedziałam spokojnie i z uśmiechem na twarzy. - Ale to nie zmienia faktu, że się Ciebie nie posłucham .
- Dlaczego? - spytał zrezygnowany.
- Bo taka już jestem. Nikogo się nie słucham. Nikt nie ma nade mną kontroli. Zresztą, spotkania z Jacksonem są moim planem. - I tu moją wypowiedź przerwał mój kolejny przyjaciel, czyli dzwonek. Świetnie. - Przepraszam, ale muszę już iść.
- Jaki masz plan?
- Derek, nie teraz. Jeśli chcesz to zapraszam Cię do mnie po lekcjach, okej? Wiesz gdzie mieszkam.
- Zobaczę, czy będę miał czas - powiedział, niby zastanawiając się nad czymś.
- Spoko, daj wcześniej znać. Pa – puściłam mu oczko i chciałam wyjść z auta, ale poczułam uścisk na nadgarstku.
- Uważaj na siebie, Nina. Proszę - powiedział z dziwną miną, której nie potrafiłam rozszyfrować.
- Obiecuję, serio. Będę uważać – uśmiechnęłam się i wyszłam z auta. Pobiegłam w stronę szkoły i zanim weszłam do środka zobaczyłam, że Derek ciężko wzdycha w samochodzie. Czyżby rozmowa ze mną była ciężka? Weszłam do szkoły i pokierowałam się na lekcje, oczywiście spóźniona.
Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam na miejscu. Zobaczyłam Scott'a , który ukradkiem na mnie patrzy. No tak, on to wszystko musi wiedzieć. Czasami jest gorszy od kobiet.
,, Co tam? '' powiedziałam do Scott'a w myślach. Przydatna rzecz, serio.
,, Co chciał Derek? '' odpowiedział mi.
,, Abym trzymała się z daleka od Jacksona. Nie pytaj, nie mam pojęcia o co mu chodzi . Dziwny jest i tyle ''
,, Ja chyba wiem ... Ale nie ważne. Allison na przerwie idzie pogadać z Jacksonem. Może uda jej się coś z niego wyciągnąć ''
,, To dobrze, niech próbuje. Jak jej się nie uda, to ja spróbuję. Jestem z nim ugadana. Tylko bądźcie w pobliżu. Boję się, że on jej może coś zrobić ''
,, Spokojnie, będziemy w pobliżu ''
Widziałam, jak się lekko uśmiechnął. W sumie nic dziwnego. Kocha Allison i nie pozwoli jej skrzywdzić. Też bym tak chciała. Aby ktoś dbał o mnie tak jak Scott dba o Allison. Dziewczyna ma szczęście.
,, Wiem, Scott. Ja też będę niedaleko. Tylko dobrze to rozegrajcie ''
,, Tak jest, Pani Kapitan " zaśmiałam się lekko.
- Panno Fortem, chce Pani coś powiedzieć? - spytała nauczycielka.
- Nie, dziękuję. Przepraszam – powiedziałam i już nie rozmawiałam ze Scott'em. Czekałam , aż lekcja się zakończy.
Po dzwonku poszłam do szafki zostawić w niej niepotrzebne rzeczy. Zobaczyłam chłopaków idących w stronę szatni, więc to tam pewnie Allison będzie rozmawiać z Jacksonem. Nie spieszyłam się do nich. Nie wiadomo, kto nas obserwuje. Powoli skierowałam się w stronę szatni, udając zaciekawienie wszystkim dookoła. Nagle usłyszałam jakieś hałasy. Szybko podbiegłam w tamtą stronę i zastałam szarpiących się Scott'a i Jacksona, Ericę próbującą ich powstrzymać i Allison krzyczącą na nich. Podbiegłam do nich i rozdzieliłam ich.
- Dość! - krzyknęłam, ale oni dalej rwali się do walki. - Powiedziałam dość! - krzyknęłam jeszcze głośniej, a oni spojrzeli na mnie.
- Co tu się dzieje? - no jeszcze jego tu brakowało. Harris zawsze wie, kiedy ma przyjść. – Jackson, Scott, wytłumaczcie mi co tu się dzieję.
- Nic , profesorze – powiedział Scott.
- Coś Ci wypadło , Scott - powiedział jakiś chłopak trzymając tablet Scott'a, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- W takim razie wasza dwójka – Harris spojrzał na chłopaków. – Nie. Wy wszyscy. Po lekcjach widzę was w bibliotece.
- Słucham?! - wybuchłam. Normalne zachowanie Niny Fortem. – Chyba Pan żartuje. Za co ja mam mieć karę, co? Bo idioci nie potrafią normalnie rozmawiać i rzucają się sobie do gardeł?
- Dość – powiedział Harris. - Mam gdzieś , co Pani tu robiła. Widzę was wszystkich, po lekcjach. Koniec - i tak po prostu sobie poszedł.
- Świetnie – powiedziałam i chciałam odejść, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek. Znowu.
- Nina, poczekaj. Przepraszam – tym kimś okazał się być Jackson.
- Nie. Nie mam zamiaru z wami rozmawiać, idioci. Nudzi wam się? Świetnie. Chcecie się bić? Idealnie. Ale nie wpierdalajcie w to innych. Nie chcę was widzieć na oczy. A na Tobie, Jackson, zawiodłam się – powiedziałam ostatnie zdanie ze smutkiem i odeszłam od nich.
,, Dobra gra, Nina '' pochwalił mnie Scott.
,, Nie do końca, idioto. Jestem na Ciebie serio zła '' odpowiedziałam i poszłam na kolejną lekcję.
Zajęcia skończyły się szybko i skierowałam się do biblioteki. Scott, Stiles, Erica i Allison już byli. Stanęłam z daleka od nich, po czym przyszli również Jackson i ten chłopak od tabletu. Hariss'on wpuścił nas do środka i kazał zająć miejsca.
- Przepraszamy, ale musimy trzymać się od Jacksona z daleka na odległość 15 metrów.
- Wszyscy? - zapytał zrezygnowany nauczyciel.
- Nie , tylko ja i Scott.
- Dobrze – westchnął zmarnowany Harris'on. – Usiądźcie dalej.
Ja usiadła z Alisson, naprzeciwko tego chłopaka i Jacksona. Przypatrzyłam się mu dokładniej. Za cholerę nie kojarzyłam tego drugiego, chociaż chodzi z nami do szkoły. Oczywiście, ze ja nigdy nie mogę zwracać uwagi na każdego, kto by to potrafił.
- Jestem Matt, a Ty? - przedstawił się.
- Nina, miło mi.
- Mi również. Szkoda tylko, że poznajemy się w takich warunkach - zaśmiał się.
- Taa, podziękuj tym idiotom - Jackson spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
Przez całą karę nie odzywałam się, jedynie myślałam. Nad Kanimą, moim planem, nad Derekiem, nad tajemniczym M. Właśnie, tajemniczy M. Tu spojrzałam na Matt'a, ale nagle usłyszałam, że Harris się podnosi. Więc zrobiliśmy to samo.
- A wy gdzie? Ja idę do domu, a wy macie poukładać te wszystkie książki na półkach. Miłej zabawy – powiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Mam ochotę mu go zdrapać razem ze skórą.
Każdy wstał z miejsca i zaczął robić to, co do niego należy. Wszystko było pięknie, aż nagle usłyszałam dziwne dźwięki i coś jakby upadające ciało na ziemię. Zaraz potem zobaczyłam Kanimę stojącą za Ericą. Sparaliżowało dziewczynę i leciała na ziemię, w ostatniej chwili ją złapałam. Spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała. Przekazałam ją Stiles'owi, a sama zaczęłam powoli podchodzić do Kanimy. Razem ze mną był Scott, Allison się ukryła, a Matt leżał na ziemi.
- Jackson? - powiedziałam spokojnie i zaczęłam do niego podchodzić. - To ja, Nina.
A ten nawet na mnie nie spojrzał i rzucił się na Scott'a. Westchnęłam i skoczyłam między nimi. Niech mi ktoś kiedyś powie, że faceci są normalni i potrafią ze sobą pokojowo załatwiać sprawy. Wyśmieję na miejscu.
- Jackson! - wrzasnęłam. - Wiem, że mnie słyszysz, matole - Kanima spojrzała na mnie. - To ja , Nina. Nie chcesz mi zrobić krzywdy, prawda? - Kanima spojrzała na mnie i przekrzywiła głowę.
Przez chwilę myślałam, że mnie rozumie. A później leżałam wśród rozwalonej półki i książek. Czyli nie zrozumiała, świetnie. I dodatkowo wybiegła ze szkoły. Jeszcze lepiej. Poczułam, że coś spływa mi po twarzy. Przetarłam lekko ręką i zobaczyłam krew. Znowu, jak zwykle. Podeszłam do Allison i Matt'a.
- Z nim wszystko ok - powiedziała. - Zostanę z nim, zobacz co zresztą.
Scott'a już nie było, pewnie pobiegł na Kanimą. Podeszłam do Stiles'a i zobaczyłam, że Erica się trzęsie. Pytanie za milion punktów : dlaczego ja chcę jej pomóc? Przecież ja nawet nie przepadam za tą dziewczyna.
- Derek, chcę do Dereka - spojrzała na mnie błagalnie.
- Wezmę ją do Dereka. Stiles, przyjedź do niego swoim autem. Moje jest szybsze i wcześniej dotrę z nią na miejsce - ten tylko kiwnął głową.
- Chodź – powiedziałam do Erici i wzięłam ją na ręce.
Wyszłam w szybkim tempie ze szkoły i skierowałam się do auta. Położyłam ją z tyłu i wyruszyłam w stronę Dereka. Droga minęła nam szybko, a ja co chwilę patrzyłam w lusterko na Erice i starałam się ją uspokoić.
- Jesteśmy - powiedziałam i wzięłam ją na ręce. Kto by pomyślał, że będę jej pomagać. Ale cóż, też mam uczucia. - Derek! - wydarłam się jeszcze przed domem i weszłam do środka. Derek w tym czasie szedł w moją stronę. - Kanima nas zaatakowała . Chciała do Ciebie, potrzebuje Alfy - spojrzałam na niego.
- Isaac , weź Ericę - chłopak od razu wziął ode mnie dziewczynę. - A co z Tobą? - spytał dotykając mojej twarzy. - Ty krwawisz . Boli? Coś jeszcze Ci się stało? Może Cię opatrzę. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Weź, bo pomyślę, że się martwisz - zaśmiałam się lekko.
- Już to dzisiaj słyszałem - uśmiechnął się. Nie wierzę, Derek Hale się uśmiecha. Dobre.
- Dzięki, ale nie mogę zostać. Zaraz przyjedzie tu Stiles. Nie zabij go proszę - zaczęłam się powoli oddalać.
- Gdzie jedziesz? - spytał Derek.
- Ktoś musi pomóc Scott'owi złapać Kanimę.
- Może pójdę z Tobą?
- Nie, Erica Cię teraz potrzebuje bardziej. Zadbaj o nią.
- Skoro tak mówisz. Dziękuję za przywiezienie jej i tym razem dotrzymaj obietnicy. Uważaj na siebie.
- Postaram się, ale już nie obiecuję – zaśmiałam się i skierowałam do wyjścia
- Nina! - usłyszałam czyjś krzyk, więc odwróciłam się. - Dziękuję za pomoc – powiedziała Erica.
- Drobiazg – uśmiechnęłam się do niej i wyszłam.
Skierowałam się do auta i wsiadłam na miejscu kierowcy. Oparłam głowę o kierownicę. Kolejne ciuchy mam we krwi. Westchnęłam i już miałam odjechać, ale zobaczyłam małą karteczkę na siedzeniu. Wcześniej jej nie widziałam. Albo ją przeoczyłam, albo jej tu nie było. Rozwinęłam ją i zobaczyłam :
,, NIE BĄDŹ GŁUPIA. WYCOFAJ SIĘ. INACZEJ KTOŚ ZGINIE. M. ''
Znowu on? Już myślałam, że sobie odpuścił. Nie mam po raz kolejny czasu myśleć o tym, bo Kanima sama się nie złapie, niestety. Rzuciłam karteczką gdzieś i ruszyłam. Po drodze zadzwoniłam jeszcze do Scott'a. Oby to się szybko skończyło, proszę.
***************************
Hej, Kochani :*
Jak widać, wydarzenia nie do końca zgadzają się z kolejnością i prawdą z serialem. Ale tak jak napisałam wcześniej, to moja historia i tak mi pasowało. Mam nadzieję, że to was nie zrazi . Za to rozdział jest najdłuższym, jakie napisałam do tej pory.
Miłego czytania :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top