Prolog

         Jak każdego dnia, od czterech lat, wstała rano i poszła pobiegać w lesie. Mystic Falls w stanie Virginia było nadzwyczajnym miejscem, jak również posiadało nadzwyczajnych mieszkańców. Wampiry, wilkołaki, czarownice, hybrydy, heretycy i ona, pół wampir i pół czarownica. Zawsze słyszała , że nie powinna istnieć. Takie coś jak ona nie ma prawa bytu. Jednak żyje, choć czasami wolałaby zniknąć. Brunetka o silnej woli, niezależna i potężna, lecz tylko na zewnątrz. Nikt nie wiedział o jej wewnętrznych trudnościach.

         Po krótkiej przebieżce po lesie wróciła do domu i zaczęła domowe ćwiczenia : przysiady, pompki, podciąganie się na drążku. Pomimo tego, że była wampirem, uwielbiała sport. Jej trening został przerwany przez telefon. Już przygotowała piękną wiązankę przekleństw dla swojego rozmówcy, ale zobaczyła obcy numer. Zmarszczyła brwi i postanowiła odebrać :

- Nina Fortem, słucham?

- Nina ? To naprawdę Ty? Boże, całe szczęście - słysząc radosny głos po drugiej stronie przewróciła oczami i jeszcze bardziej zmarszczyła brwi.

- Cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie kim jestem. Ale mogę wiedzieć kto, do kurwy, przerywa mój trening?! - jej głos stał się zimny i złowrogi. Ostatnio często przez nią używany.

- Nie poznajesz? To ja, Scott. Scott McCall.

-Scott? Przepraszam, nie poznałam Cię - jej głos od razu stał się łagodniejszy. - Cóż to się stało, że przypomniałeś sobie o mnie, mały wilczku? - teraz na jej twarzy widniał uśmiech. Uwielbiała go drażnić.

- W sumie to... mam pewną sprawę...

- Ha! Wiedziałam! Co się stało? - uśmiechnęła się sama do siebie.

- Mamy problem. W sensie ja i moi przyjaciele, a w sumie całe miasto. Biega u nas wielka zielona jaszczurka zabijająca ludzi. Potrzebujemy pomocy, by ją powstrzymać. Proszę, przyjedź i pomóż nam. Wiem, że Ty sobie z nią poradzisz - oczami wyobraźni Nina widziała jego maślane oczy niczym oczy kota ze Shreka.

,, Czy to dobry pomysł? W sumie tu już nic mnie nie trzyma. Nie mam rodziny, przyjaciele sobie radzą. Wszystko przypomina mi o śmierci najbliższych, a muszę iść do przodu. Z drugiej strony, znowu mam się pakować w kłopoty? Poza tym, nie przepadam za gadami . "

- Nina? Jesteś tam?

- Zgoda - odpowiedziała. - Będę za 3 dni, tylko postarajcie się przez ten czas nie zginąć - uśmiechnęła się.

- Zgoda, postaramy się . Dziękuję!

- Spoko, jeszcze nie masz za co. Do zobaczenia!

- Pa, Nina.

              Odetchnęła. W głowie miała mętlik myśli . ,, Czy to dobry pomysł? " . Stwierdziła, że nie będzie zastanawiać się nad odpowiedzią. Gdyby tak zrobiła, z pewnością znalazłaby milion wymówek, aby jednak zostać tu, na miejscu.  Od razu wzięła się za pakowanie, w międzyczasie kupiła nowy dom, w końcu stać ją na to.

,,  BEACON HILLS STRZEŻ SIĘ ! NADCHODZĘ! "   

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top