8
Ashley
Siedziałam właśnie na pace terenówki Brada i razem niespiesznie popijaliśmy piwo. Znajdowaliśmy się na obrzeżach Brooklynu. To jest nasz comiesięczny rytuał. Zawsze raz w miesiącu staramy się spotkać. Wtedy wyjeżdżamy w jakieś bliżej nieokreślone miejsce, popijamy piwo, plotkujemy i opowiadamy sobie wszystko co robiliśmy przez ten czas. Najbardziej lubię, gdy wspominamy czasy szkoły średniej. Śmiejemy się z naszego związku, który względem Brada był zbyt idealny. Zastanawiałam się nad tym bardzo długo i doszłam do tego samego zdania. On przystojniak grający w football, pożądany przez każdą dziewczynę w szkolę, nawet przez niektórych chłopaków. I ja szkolna gwiazda. Nie robiłam nic szczególnego,a oni tak po prostu chcieli chociaż zamienić ze mną pięć zdań. Podobno wtedy liczyła się dla nas popularność. I racja, liczyła się. Może coś czułam do Brada, ale teraz uważa, że było to po prostu zauroczenie. Wypaliła się ta wielka miłość i cieszy mnie nasza przyjaźń.
Wcale nam się nie spieszyło do domu. Fajnie było oderwać się od tego zgiełku, ze starym dobrym znajomym, który wie o mnie wszystko. Dokończyłam swoje piwo i zsunęłam się na ziemię. Obserwowałam z niewielkiej górki moje miasto, które było widać w oddali. Jadące samochody odbijały się echem po tym niewielkim miejscu, idealnym na takie schadzki.
- Wiesz...- zaczęłam rozmarzona, nadal patrząc przed siebie.- Chciałabym zacząć od nowa. Dostać czystą kartę, wyjechać i po prostu zacząć od nowa.
- Każdy by tak chciał Mysza.- powiedział delikatnie. Od kiedy pamiętam Brad zwracał się do mnie tym zdrobnieniem. Nie wyobrażam sobie, żeby teraz powiedział do mnie Ashley. - Ale życie to nie kolo fortuny, gdzie wybierasz marzenie na dziś. - usłyszałam, że chłopak schodzi z samochodu.
- Wierzysz w drugą szansę? - przymknęłam oczy i wdychałam świeże powietrze natury.
- Owszem, przecież jesteśmy na to przykładem.- podszedł do mnie od tyłu i przytulił mnie. Było to miłe z jego strony, wiedział przez co ostatnio przechodzę. Nigdy bym nie przypuszczała, że moim najlepszym przyjacielem zostanie osoba, która mnie tak zraniła.
- Nie chodzi mi o taką szansę Brad.- prostuję szybko swoją wypowiedź. Wtulam się mocniej w jego tors i łapię za jego dłonie.- Chodzi mi o drugą szansę w miłości.
- Jeżeli chcesz do mnie wrócić, to od razu mogę ci obiecać seks na zgodę.- czuję jak się uśmiecha. Wiem, ze żartuję, ale po mimo tego zaciskam jeszcze mocniej powieki i dla uspokojenia pogłębiam swój oddech. Najchętniej odwróciłabym się do niego i przywaliła mu prostu w brzuch. Kiedy w końcu otwieram oczy, chłopak potrząsa mną. - Żartowałem.
- Wiem, że żartujesz. - spojrzałam w górę żeby nawiązać z nim kontakt wzrokowy. - Ale z ciebie naprawdę jest kutas Brad.
Chłopak zaczął się gromko śmiać, co udzieliło się również mi. Pokręcił głową, żebym dała już spokój i złapał mnie za rękę. Milczałam na ten gest, ponieważ wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Dawno przeszliśmy dyskusję na ten temat i teraz nie było najmniejszego sensu, żeby wprowadzić ją po raz kolejny.
- Dzięki Mysza, zawsze we mnie wierzyłaś.
- Żebyś wiedział, nawet wtedy, gdy udawałeś, że mnie nie znasz. - posłałam mu uśmiech i wiedziałam, ze to ja wygrałam tą rozmowę. Wiem, że to był cios poniżej pasa, ale taka była właśnie prawda. Brad był uroczy i cudowny, gdy byliśmy sami, niestety kiedy tylko pojawiali się jego koledzy, zgrywał samca i traktował mnie jakbym nie istniała.
- Wracajmy do domu, ta rozmowa schodzi na drażliwy temat. - wyciągnął kluczyki z tylnej kieszeni spodni i zaczął się nimi bawić, obwijając breloczek wkoło palca wskazującego.
- Nieraz cię nie chwytam Brad. Obrażasz się o byle co.- nadal się uśmiecham, bo doskonale wiem, ze chłopak udaje. Wsiadam do terenówki i podkręcam radio w którym leci jedna z tym pamiętliwych piosenek. Lubie wspomnienia z tamtego okresu, one aż tak bardzo nie bolą.
Girl, you know I want your love
Your love was handmade for somebody like me
Come on now, follow my lead
Wsłuchuję się w tekst piosenki i podśpiewuję ją pod nosem delikatni wystukując rytm melodii na moich gołych udach. Zatapiam się w wspomnieniach i odnajduję twarz Maxa. Pamiętam jego radosne świetliki w oczach i ten uśmiech. Teraz też jest oczywiście szczęśliwy, ale nabieram dziwnych podejrzeń, że coś jest z nim nie tak. A te przypuszczenia w ogóle nie chcą mnie opuścić.
Last night you were in my room
Now my bedsheets smell like you
Every day discovering somethin' brand new
I'm in love with your body
- Halo, ziemia do Myszy!- macha mi przed oczami duża męska dłoń i dopiero teraz uprzytomniam sobie, ze całkowicie odpłynęłam, na wyspę o nazwie Max. Jest mi cholernie głupio, że cały czas o nim myślę. Na samo wspomnienie rumienie się, chociaż doskonale wiem, z że Brad nie ma zdolności czytania w umyślę i mnie nie nakryje na tym.
- Przepraszam.- uśmiechnęłam się słabo, nadal zakrywając włosami czerwone poliki. - Lubię tą piosenkę.
- I dlatego rumienisz się słuchając jej? - kurde, przejrzał mnie. Czy naprawdę jestem taka słaba w tłumieniu emocji?- Kogo ty chcesz oszukać dziewczynko?
- Nikogo, po prostu dobry tekst i tyle.
- Tak.- odetchnął ze śmiechem i spojrzał na mnie kontem oka.- Kolacja na mieście, czy u ciebie?- jestem zmęczona, jest już grubo po jedenastej wieczorem, a ja jutro muszę jechać po Liama. Tak od jutra mieszkamy razem, przez trzy miesiące.
- A ty nie miałeś wcześniej jechać do domu?
- Wyganiasz mnie?- chłopak udaję, że go zraniłam i teatralnie łapie się za serce.- Łamiesz moją duszę. To jest okrutne. - ociera wyidealizowaną łzę spod lewego oka i skupia się na drodze, gdy wjeżdżamy na trasę szybkiego ruchu.
- Jestem padnięta.
- Ej wiem spokojnie.- szturcha mnie w kolano i powraca ręką na skrzynie biegów.- Przecież rozumiem, nie wziąłem tego na serio.- również delikatnie uderzam ciemnowłosego w udo i spoglądam przed siebie.
Brad podwozi mnie pod dom ojca, bo to właśnie tam zostawiłam swój samochód. Wysiadamy razem z auta cały czas rozmawiając o nowym filmie, który wyświetlają teraz w kinie. Chłopak kładzie swoją rękę na moich ramionach i odprowadza mnie do wejścia. Podczas drogi samochodem, ciemnowłosy pożyczył mi swoją kurtkę, którą własnie usiłuję zdjąć.
- Dziękuję, za dzisiaj. Te wieczory są najlepszą częścią mojej nudnej egzystencji. - oddaje mu kurkę, przez co zrobiło mi się znacznie zimniej.
- Kolejne spotkanie z Liamem? - pyta chłopak zakładając kurkę na ramiona i wkładając ręce do kieszeni.
- Tak.
- Może skoczymy z nim do kina, albo ZOO?- patrzę na niego i nie mogę się powstrzymać ze szczęścia więc rzucam się mu w ramiona.
- Miło że o nim pomyślałeś.- nadal go przytulam i robi mi się miękko na sercu. Chce mu dać buziaka na dobranoc, ale drzwi frontowe domu mojego ojca ustępują. Automatycznie odsuwamy się od siebie i patrzymy na obiekt koło drzwi.
W drzwiach, wraz z moim bratem stoi Max. Patrzy się na mnie zaskoczony, a gdy widzi Brada sztywnieje jeszcze bardziej. Widzę, że zaciska pieści i ściska szczękę. Jego oczy ciemnieją, a oddech staje się cięższy.
- Co do cholery robi tutaj ten idiota?- pyta Brat. Doskonale wie kto to jest i co takiego zrobił. Musze go pohamować, więc szybko łapię go za ramię odciągając od Maxa.
- Co masz do mnie człowieku? Chcesz oberwać w mordę za to co ostatnio zrobiłeś?- Max warczy, jak pies. Musiałam bardzo uważnie słuchać, żeby z tego zgrzytu usłyszeć pojedyncze słowa i złożyć z nich zdanie.
Jestem w szoku, nie wiem od kiedy oni się znają. A raczej od kiedy Max zna Brada i co to znaczy, że Brad powinien dostać, za o co zrobił ostatnio. Nie rozumiem tego napięcia pomiędzy nimi, i złości która rodzi się w czarnowłosym. Ian wkracza do okazji i odciąga Maxa do jego samochodu, który dopiero teraz zauważyłam. Jak mogłam być taka głupia i nie zauważyć tego wozu wcześniej. Widzę jak chłopacy gadają ze sobą, Max pakuje się do auta i odjeżdża z piskiem opon. Nie wiem co tutaj zaszło ale mam nadzieję, że ktoś mi to wyjaśni.
- Masz mi coś do powiedzenia? - patrze wymownie na ciemnowłosego, który stoi nadal poddenerwowany przy moim boku, a moja dłoń nadal ściska jego ramię.
- Niekoniecznie.- warczy. Dziwię się, że z uszów nie leci mu para oraz, że nie zionie ogniem.
- Jedź do domu, prześpij się i ochłoń. - Przytulam go jeszcze raz, tym razem z rezerwą.- Jutro pogadamy. Nie łódź się, że zapomnę. - powoli wracał dawny Brad, ale jego mina nadal pozostawiała dużo do życzenia. Popchnęłam go w stronę samochodu, a on tylko krótko się do mnie uśmiechnął.
Po wyczerpującym dniu, wróciłam do swojego mieszkania. Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrzę i mogłam dostrzec ekscytację w oczach, na samą myśl o jutrzejszym dniu z Liamem. Podchodzę do komody i dopalam swojego laptopa. Patrzę na zewnątrz przez okno i dostrzegam czarną przestrzeń. Nie wiem czy jest tak późno, czy po prostu ten dzień wykończył dziś wszystkich. Spoglądam, na mojego laptopa, który od razu po włączeniu sygnalizuje mnie o nowych wiadomościach.
" Droga Panno Ashley,
Nieźle musiałem się nagimnastykować, żeby zdobyć jakikolwiek kontaktu do Pani. Na szczęście udało mi się to, a proszę uwierzyć mi na słowo - nie było łatwo.
Piszę do Pani w sprawię spektaklu i prób. Mam nadzieję, ze zapoznała się Pani ze scenariuszem i może przyjść jutro na pierwszą próbę.
Godzina 16:00 Pani odpowiada?
P.S.
Bardzo mi przykro, że muszę Panią zasmucić, ale niestety druga główna rola, należy do Pani nieprzyjaciela. Proszę nie żywić do mnie przez to urazy. Mam nadzieję, że dobra kawa to Pani wynagrodzi.
Pozdrawiam serdecznie,
Greg Paker "
Czyli, że mam grac z Maxem w jednym przedstawieniu, dodatkowo zakochanych w sobie dwóch ludzi. Lepiej nie można było trafić, prawda? Spojrzałam na wiadomość jeszcze raz i pokręciłam głową. Wszystko do dupy. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie scenę z Romea i Julii, gdy będziemy musieli się pocałować. Ten widok w mojej wyobraźni, aż nadto boleśnie uświadomił mi, ze będę tego żałować do końca życia.
" Szanowny Panie Paker,
Dziękuję za wiadomość, kawa nie będzie konieczna, ponieważ nic nie zrekompensuje mi występu z tym człowiekiem. Mam nadzieję, że nieszczęśliwie złamie nogę i nie wystąpi.
Z wyrazami szacunku,
Ashley Mongomery "
Nie upłynęło dużo czasu, a pan Paker, odpisał na moją wiadomość. Mam się bać? Niechętnie ją otwieram, a zawartość powoduję, że śmieje się dość głośno by obudzić Belle. Nie mogę uwierzyć, że mój wykładowca właśnie napisał mi coś takiego.
Droga Panno Ashley,
Wiem, że to szalone... Ale właśnie jadę do Pani kolegi, złamać mu nogę. Bardzo chętnie bym go zastąpił na scenie.
Dobrej nocy ( proszę się porządnie wyspać, przed jutrzejszą próbą)
Greg Paker
Uśmiech nadal widnieje, na moich ustach, gdy odpisuje mu krótkie " dobranoc ".
Hejka moi kochani !
Jak Wam się podoba rozdział?
Myślałam, że przez przygotowania do świąt nie dam rady dodać rozdziału, ale z racji tego, że mam trochę wolnego oto jest i on :)
Życzę Wam miłego wieczoru i wesołych świąt ( a co najważniejsze pogodnych) !
Pozdrawiam gorąco.
writes_girl
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top