6

UPEWNIJCIE SIĘ, ŻE PRZECZYTALIŚCIE POPRZEDNI ROZDZIAŁ :)

Ashley

Tydzień minął bardzo szybko i spokojnie, a co najważniejsze, bez spotkania Maxa. Przygotowywałam się na każde zajęcia, codziennie rozmawiałam z Liamem i mamą. W dodatku Bells cały czas opowiadała o nadchodzącym ślubie. Z tego co wiem muszę pomóc jej z wyborem sukni ślubnej i dekoracją sali. Nieraz przekazuje mi taki natłok informacji, że nie jestem w stanie ich przyswoić.

Właśnie szykuję się na kolejne zajęcia z panem Pakerem i najchętniej udałabym chorą. Nie chce tam iść i zmagać się z jego silnym spojrzeniem. W dodatku przez zaistniałą sytuację z Maxem, mam u niego ogromny dług wdzięczności, a on nie wygląda mi na osobę, która o tym zapomni. Będzie się domagał swego, prędzej czy później.

Z powodu tego, że prosto po zajęciach wybieram się z Jennifer na obiad, do jednej z jakiś luksusowych restauracji, muszę się ubrać elegancko już na wykłady. Może kiedyś uwielbiałam się stroić, a szpilki były numerem jeden jak tylko wychodziłam z domu, ale teraz zdecydowanie tak nie jest. Będę się czuła niezręcznie, ale moja macocha uparła się, że to spotkanie koniecznie musi się odbyć dzisiaj. Ciekawe co jest na tyle ważne, że nie może poczekać do wieczora, albo kilka dni.

Postanawiam ubrać białą obcisłą sukienkę, do tego jeansową kurtkę i czarne sandałki na obcasie. Pogoda jest przepiękna, dlatego pozwoliłam sobie na takie skromne ubranie. Włosy pozostawiam w swoich naturalnych falach, muszę postawić na delikatny makijaż, ponieważ przez ostatnie wydarzenia, moje oczy są strasznie podkrążone, a cera blada.

Kiedy jestem już zrobiona, postanawiam zejść na dół i zjeść małe śniadanie. Gdy schodzę po schodach dochodzą do mnie odgłosy kłótni. Co najdziwniejsze słyszę tylko głos mojej przyjaciółki. Wchodzę głębiej, żeby ocenić sytuację i dowiedzieć się z kim kłóci się Bella. Dziewczyna gorączkowo chodzi po kuchni i rozmawia przez telefon, ma zaczerwienione oczy. Niepokoi mnie to, a jeśli coś się stało Harry'emu?

- Świetnie. Powiedziałeś chyba już wszystko.- krzyczy do telefonu i rzuca nim o ścianę. Odwraca się w moją stronę i płacze jeszcze mocniej.

- Bells...- postanowiłam podejść do niej delikatnie. Wyglądała jak przestraszony szczeniaczek. Serce mnie ściska, gdy patrzę na to jak cierpi. Ja też tak cierpiałam i wiem jak bardzo w takich chwilach potrzebne są nam bliskie osoby.

- Ash, jak on mógł?- oczywiście po ostatnim zdaniu jakie wypowiedziała do telefonu, zorientowałam się że chodzi o Harry'ego, ale on przecież jest takim ideałem. Nie mam pojęcia co zrobił, ale nie mogą się poddać. Ja sama żałuję, że nie porozmawiałam te trzy lata temu z Maxem. Teraz rozmowa nic nie da, ale wtedy...- Jaki z niego cham, burak, idiota...

- Bella od początku kochanie.- masując jej plecy, przytulam się do niej. Dziewczyna moczy moją kurtkę łzami.

- Poszedł na tą pieprzoną imprezę...- zanosi się szlochem.- A ja go tak prosiłam, że nie ma sensu... I ta kurwa wydra, ona się do niego przystawiała, na jednym zdjęciu obejmuję go i to wygląda tak dwuznacznie.

No można się było tego spodziewać. Czy wszyscy mężczyźni muszą mieć syndrom lepienia się do lasek? Jednak najważniejsze, że do niczego wielkiego nie doszło. Chyba...

- Wyglądają jakby się mieli zaraz pocałować. Zadzwoniłam, żeby mu powiedzieć, że nie podoba mi się to zachowanie. Może mnie poniosło, ale jesteśmy zaręczeni...- płacze jeszcze bardziej, a ja byłam pewna, że wylała już całe łzy. - A on zaczął mi kazania prawić i krzyczeć, bo nie jestem jego matką i nie mam prawa mu dyktować co może robić.

- Słuchaj Bella, brzmi to beznadziejnie, ale uwierz mi da się to uratować, po prostu was trochę poniosło. Przecież wiesz, że on cię kocha najmocniej jak tylko się da. Jesteście cudowną parą.

- Ale Ash, on nigdy taki nie był. Z resztą wiesz. Szedł na imprezy i siedział tylko z kumplami przy piwie. A teraz ?

Ma rację, coś się stało, ale nie wiem co. Ten chłopak jest jak gwiazda z nieba, taki prawdziwy ideał. I nie mówię tutaj powierzchownie, jak niektóre dziewczyny. Dla niego najważniejsi byli inni, nigdy się nie unosił, to Bella należy do tych wybuchowych. Był po prostu miły dla świata, pomagał wszystkim i nie chciał niczego w zamian. A teraz gdy tego słucham, nie mogę uwierzyć, ze to ten sam Harry.

- Najlepiej zrobią ci zajęcia z panem Pakerem.- mówię z uśmiechem na twarzy. Wiem jak samo jego nazwisko działa na Belle.

- Zobacz jak wyglądam, nawet na mnie nie spojrzy.

- Dziewczyno, ja idę teraz. Ty robisz się na bóstwo, a spóźniając się zwrócisz jego uwagę na siebie.

- Ash, jego cała uwaga skupia się tylko i wyłącznie na Twojej osobie.- przesadza. Wcale tak nie jest, ostatnio mnie poniosło w rozmowie, a on że jest facetem zareagował na to, w dodatku pomógł mi przez przypadek z Maxem.

- Bez marudzenia, ja nie chce się spóźnić więc już idę. I pamiętaj, dzisiaj mamy zajęcia z drugim stopniem prawa, tam to dopiero będzie przystojniaków. - a przecież, nic bardziej nie pomaga dziewczynie gdy ma zły humor, jak przystojni faceci, na których można się pogapić. A jestem pewna, że moja Bells zwróci na siebie uwagę.

Pcham przyjaciółkę w stronę łazienki i zamykam jej drzwi. Sama idę do kuchni po kawę. Coś mi się wydaję, ze to będzie długi dzień. Mam dostać rolę od Grega, w dodatku musi wybrać Romea. Mam tylko nadzieję, ze wytnie nieodpowiednie sceny z tego scenariuszu. Wkurza mnie to, że wybrał akurat mnie. Jakbym miała mało czasu, a w tym rzecz, że mojej osobie ciągle go brakuję. Pakuję jabłko do torby i idę do drzwi.

Nie myliłam się co do pogody. W dodatku słońce tak mocno świeci i to już o dziesiątej rano, że zdecydowanie w tej kurtce jest mi za gorąco, ale nie będę odkrywała zbyt dużo ciała, tym bardziej ze mam zajęcia z tym chamem. Może oceniam go zbyt pochopnie, ale takie wywarł na mnie pierwsze wrażenie. A chyba to ono jest najważniejsze.

Ulicę dzielnicy są zatłoczone. Samochody stoją w metrowych korkach, a ludzie błądzą bez celu nie patrząc pod swoje nogi. Wpadła już na mnie matka z dzieckiem, stary dziadek z psem i kilka innych osób. Jestem już prawie pod uczelnią i moje szczęście jest teraz nie do opisania bo pod bramą dostrzegam Iana. Nie jest sam, ale to mi nie przeszkadza, żeby się z nim przywitać.

- Ian!- krzyczę i macham ręką, żeby pomóc mu zlokalizować, kto go woła. I pomaga. Chłopak uśmiecha się do mnie promiennie i przeprasza kolegów. Wychodzi mi na przeciw.

- Czy to moja siostra Ashley?- patrzy z nie do wierzeniem, szczęściem i fascynacją- Pięknie wyglądasz.

- Przestań mi słodzić, lepiej powiedz jak to możliwe, ze mój brat jest na uczelni o dziesiątej rano?

- Mam zajęcia z teatru, przełożone właśnie na tą godzinę i bardzo nie przypadło mi to do gustu. Ale niestety musimy na nie chodzić.

- Serio? Ja też mam teraz teatr. Świetnie się składa.

- Chcesz mi powiedzieć, że razem mamy zajęcia?- jego bańka szczęścia nagle pękła i patrzy na mnie z żalem.

- Nie cieszysz się?

- Ja i owszem Ashley, ale ty chyba przedwcześnie.- dopiero teraz zrozumiałam jego zmianę nastroju. Świetnie, zapomniałam, ze razem z moim bratem na roku jest Max. Czyli w wolnym tłumaczeniu pan Paker, Max i ja w jednej sali. - Nie przejmuj się, ostatnio Max opuszcza wszystkie wykłady, przychodzi tylko na ćwiczenia.

Rozmawiam jeszcze przez chwilę z brunetem i idę na salę. Mijam wszystkich, nawet na nich nie patrzę. Mój dobry humor szlag trafił i jestem wkurwiona. Dlaczego to ja muszę mieć takie szczęście. Wchodzę na salę z impetem i spotyka mnie wzrok Grega. Na początku patrzył na mnie ze znudzeniu, aż w końcu dostrzegł kto wszedł na sale. Muszę z nim pogadać, nie mogę udawać, że tamto zdarzenie w ogóle nie miało miejsca. Wygląda dzisiaj jeszcze lepiej niż tydzień temu. Czarne spodnie idealnie opinają jego biodra, uda i łydki, koszula w błękitnym odcieniu, sprawia że jego oczy mają kolor srebra i lśnią. Włosy delikatnie zmierzwione, uśmiech pełen satysfakcji. Wcielenie boga. Nadal towarzyszy mu kilkudniowy zarost. Pochodzę bliżej Pakera i patrzę mu w oczy. Nie za bardzo wiem, co mam powiedzieć, a teraz czuję się jeszcze gorzej bo tonę w tym szarym odcieniu.

- Ashley?- jego zachrypnięty męski głos wywołuje ciarki. Uśmiech nadal mu towarzyszy, ale poszerza się znacznie gdy dostrzega na mojej dłoni, którą zdążyłam położyć na biurku, gęsią skórkę.

- Panie Paker...- zaczynam, ale mój głos mnie zdradza, jest słaby i słyszę, że ostatnie głoski delikatnie drżą mi w gardle. Przypominam sobie ten pocałunek w policzek i jak jego kilkudniowy zarost, delikatnie drapał mnie w usta, do moich nozdrzy znów dociera ten zapach, zniewala z nóg. Nie mogę powiedzieć nic więcej, ponieważ wszystkie słowa więzom mi w gardle. Pan Paker zbliża się do mnie na bardzo niebezpieczną odległość, a mi zaczyna się kręcić w głowię. Kompletnie zapomniałam po co tutaj przyszłam.

- Ashley...- jak on cudownie wypowiada moje imię. Czuję się jak wielkiej chmurce, gdzieś w niebie. Podchodzi do mnie jeszcze bliżej, co sprawia, że nie ma nawet centymetra przestrzeni pomiędzy nami. Oddycham głęboko, a moje piersi ocierają się o jego tors. Słyszę, jak głośno wciąga powietrze i delikatnie muska swoją twarzą moje włosy. Jestem na granicy wytrzymałości, żeby nie wpić się w jego usta, brakuję mi zdrowego rozsądku. Tak bardzo chce go posmakować. Chyba wyczuwa moje emocje, bo uśmiecha się cwaniacko i niech mi ktoś kurwa powie, że nie jest aroganckim dupkiem. - Przygotowałem dla ciebie scenariusz, mam nadzieję, że nie będziesz miała obiekcji. - Szepcze tuż przy moim uchu, a ja się zastanawiam jak to musi wyglądać z boku. Greg unosi swoją dłoń i opuszkami paców zaczyna gładzić mój nadgarstek. Jestem tak naładowana, że zaraz wybuchnę. Niby delikatne gesty, ale ja w środku płonę. Potrafi być taki subtelny i delikatny.

Sięga za siebie i bierze plik kartek. Wręcza mi go, a ja przez przypadek łapię jego dłoń. Znów przechodzi przeze mnie dreszcz. Patrzę na jego twarz, na której jest wypisane zadowolenie, i tak piękny uśmiech. Greg bierze pomiędzy swoje palce pukiel moich włosów i chce je umieścić za uchem, gdy drzwi się otwierają, a do sali zaczynają się wsypywać studenci. Ja jestem zbyt oniemiała całym zajściem, aby wykonać jakikolwiek krok, ale brunet bardzo szybko robi kilka kroków w tył. Jestem pewna, że nikt nawet nie zauważył naszego zbliżenia.

- Mamy jeszcze chwile do zajęć, więc przejrzyj tekst.

- Dobrze.- jestem na siebie wściekła, miałam tyle czasu, żeby z nim pogadać i jeszcze raz przerosić,a gapiłam się na niego jak na ósmy cud świata.

- Po za tym Ashley- Greg ściszył głos, tak żebym tylko ja była w stanie go usłyszeć- wyglądasz cudownie.

Uśmiech wkrada się na moje usta. Komplement z jego ust jest tak wartościowy, ze zaraz mogłabym obrosnąć w skowronki. Karcę się w myślach za to, że Greg ma taki wpływ na mój nastrój. Kiwam mu na podziękowanie za te słowa i kieruję się na moje miejsce.

Przez cały wykład nie spuszczam wzroku z Pana Pakera. Może i jest aroganckim dupkiem, ale nie można się na niego nie patrzeć. Bella doszła do mnie jakieś trzydzieści minut po rozpoczęciu zajęć w znacznie lepszym humorze. Zauważyłam, ze wielu chłopaków się na nią patrzy, co za pewne wpłynęło na jej samopoczucie. Wykład powoli dobiegał do końca, gdy nagle na sale wszedł nie kto inny jak Max Black. Nie powiem, że nie ma wielkie wejście. Ubrany w czarne spodnie, biały t-shirt i czarną skórę rozgląda się po sali. W dodatku na ramieniu ma uwieszoną jakąś dziunię, która wygląda jakby dopiero co wyszła z burdelu.

- Niech zgadnę Max Black?- powiedział Greg z wyczuwalną niechęcią w głosie. Max nadal się uśmiechając spogląda na niego i spiął się. Chyba go rozpoznał. Patrzy na niego jeszcze przez chwilę, jakby prowadzili bitwę na spojrzenia.

- We własnej osobie, panie...?- już zapomniałam jego głos. Wspomnienia wracają, a mój humor diametralnie ulega jeszcze większemu pogorszeniu. Miałam nadzieję, że nie przyjdzie.

- O boże, Ashley, co to za przystojniak?- piszczy po mojej prawej stronie Bella. Chyba jej przeszło po kłótni z narzeczonym, bo ma wlepione oczy w czarnowłosego. Z resztą nie tylko ona. Spojrzenia wszystkich dziewczyn z sali, przeniosły się z pana Pakera na Maxa. Patrząc na nich z boku. Można dostrzec dwa typy mężczyzn. Max, który reprezentuje typowego bad boy'a. Zadziorny, niegrzeczny, z tym swoim cholernym uśmieszkiem na twarzy, łamacz kobiecych serc. I Greg, dojrzały wykładowca warty grzechu. Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się taki miły, gorący i troskliwy. To w środku jest arogancki. Może kiedyś tez był takim bad boy'em?

- Bells, widać po nim że to jakieś aroganckie gówno, pewnie dyma wszystko co się rusza.

- Och ja tylko patrzę. Zobacz na jego ciało. Jaki on jest napakowany.

Już wtedy, gdy byliśmy razem miał nieziemskie ciało. Ale teraz faktycznie, przypakowało mu się tu i tam jeszcze trochę. Wygląda jak jakiś atleta, gladiator? Automatycznie przygryzam wargę, gdy przypominam sobie te wszystkie chwilę gdy widziałam go bez koszulki.

Zerkam w lewo, aby zobaczyć co o tym wszystkim myśli mój brat. Patrzy na mnie ze współczuciem. Jest też trochę wściekły, zapewne z powodu tej dziewczyny na ramieniu przyjaciela. Puszcza mi oczko i pełne pocieszenia spojrzenie. Odwzajemniam to krótkim uśmiechem i znowu zaczynam obserwować rozmowę wykładowcy z czarnowłosym.

- Świetnie, skoro już nas pan zaszczycił soją obecnością, proszę zająć miejsce. Po zajęciach zapraszam na słówko, z tego co mi wiadomo od poprzedniego wykładowcy, ma pan zagrać w spektaklu. - pan Paker wypowiadając ostatnie zdanie patrzy na mnie. Mogę wyczytać z ruchu jego ust, krótkie przeprasza. Po tym zaczyna znowu gromić wzrokiem Maxa.

- Tsaaa...- czarnowłosy odpowiada i wchodzi na stopnie. Rozgląda się za wolnym miejscem i niestety nasze spojrzenia się krzyżują. Prostuję się a jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerza. Co on ma z tym uśmiechem? W dodatku mam z nim grać w przedstawieniu. Jestem pogrzebana. Unosi rękę do góry i macha w moim kierunku. Pojebało go? Po tym wszystkim on mnie traktuje jak jakiegoś dobrego, starego przyjaciela. Wszyscy się na mnie patrzą, a ja jestem zaskoczona. Zwieszam głowę i modlę się o to żeby już nic więcej się nie wydarzyło.





NIESPODZIANKA! Z racji tego, ze mam trochę wolnego czasu...TA DAM kolejny rozdział i to znacznie szybciej niż zamierzałam :)

Kochani kolejny długi rozdział, a to wszystko dlatego że jestem taka zafascynowana Gregiem i jego stosunkami z Ashley. Nie potrafię krótko o nim pisać, w dodatku pojawia się też Max.

Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długi rozdział.

Pozdrawiam Was gorąco i życzę miłego dnia x

writes_girl

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top