40

Ashley

Z płynącym potem, po kręgach kręgosłupa, wpadam do pokoju i zatrzaskuje za sobą drzwi. Z walącym sercem, opieram się o drzwi i ściskam swój telefon. 

– Pieprzony Max! – krzyczę do ścian i zjeżdżam w dół, na drewnianą podłogę. Moje nędzne, niewyżyte seksualnie ciało drży niepowstrzymanie. 

Kładę torebkę przy drzwiach i wstaje na chwiejnych nogach. Podchodzę do lustra i patrze na swoje odbicie.

Nie da się ukryć. Max Black nawet przez wiadomość mnie cholernie pociąga. Od zawsze wiedziałam, że tkwi w nim potężna siła. Ta siła wywołuje pożar w moim nędznym życiu, z sekundy na sekundę, zamieniam się w kupkę popiołu. Max jest jak huragan, jest jak wielka, niepowstrzymana, mocna i niezniszczalna moc samca alfa. Chyba nie ma na tym świecie dziewczyny, która na jego widok nie zacisnęłaby uda i idiotycznie nie zachichotała. 

I może na początku, gdy zobaczyłam go, kilka lat temu, w moim pokoju pomyślałam, że to cholerny maniak seksualny. I może później, gdy dowiedziałam się jak radzi sobie z problemami, sądziłam, że jest tylko cholerny ćpun słynący z ciętego języka. 

Ale tak naprawdę Max, to cholernie wielkie serce, w którym znalazło się miejsce na wychowanie swojej siostry. 

– Kurwa. – Uderzam co chwila głową w lustro. 

O zawsze wiedziałam, że ten chłopak jest niebezpieczny i toksyczny. Nigdy nie powinnam się w nim zakochiwać, a co dopiero mieć z nim dziecko. Myślałam, że nie pasujemy do siebie. Ale później okazało się, że jesteśmy dwoma kawałkami zbitego dzbanka, które zlepione pasują tylko do siebie. Nigdy nie moglibyśmy się połączyć z nikim innym... Na przykład Greg...

– Cholera. – Po raz kolejny uderzam o lustro i podchodzę do stolika nocnego, gdzie znajduje się mój laptop. 

– Cześć, mój zakochańcu. – Drzwi zamaszyście otwiera Bells. – Przyszłam oddać klucze i ...

Staje jak wryta i patrzy na mnie. 

– ... i zapytać jak sprawy z Maxem. Ale chyba nie za dobrze.

Ja natomiast patrze w ekran laptopa i z niedowierzaniem stwierdzam, że Greg zablokował mnie również na poczcie. Kręcę głową i raz jeszcze czytam moją wiadomość.

Greg,

Wiem, że wiadomość nie wyrazi tego, co chcę Ci powiedzieć... ale nie mam innego wyjścia. To ostatni sposób, w jaki próbuję się z Tobą porozumieć.

Nie wiem, czy wiesz, ale byłam u ciebie w domu. Jednak wszystko okazało się zamknięte na cztery spusty. 

I pozostało mi tylko to, ten marny e-mail. 

Przepraszam. Nie chcę, żebyś miał jakąkolwiek urazę, Greg. Nie zachowałam się odpowiednio, wiem. Ale targały mną emocję. Jestem na siebie bardzo zła, że pozwoliłam sobie skrzywdzić tak świetną osobę, jaką jesteś. Może musiało się tak stać, żebym przejrzała na oczy? Może poznanie Ciebie, uświadomiło mi, jak bardzo dziecko, potrzebuje swojego ojca? Może, to właśnie przez twoją historię zmądrzałam, Greg? 

Nie wiem, nie mam pojęcia, co pchnęło mnie by dawać Tobie nadzieję. 

Żałuje tylko jednego, że Cię skrzywdziłam. Jesteś chyba jedyną osobą na świecie, której nie powinno już spotykać nic złego.

Jest jeszcze jedna kwestia, która meczy mnie  w nocy. A dokładniej, Twoje słowa : KOCHAM CIĘ. 

Ile razy to mówiłeś, Greg? Tyle razy ci tego nie odpowiedziałam. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak cholernie źle się z tym czuję, że potrafię to powiedzieć dopiero teraz, ale:

Kocham Cię, Greg!

Niewyobrażalnie mocno. 

Nie wiem dlaczego, nie uświadomiłam sobie tego wcześniej. Ale naprawdę, Cię kocham. 

I teraz wiem jakie to głupie i niedojrzałe. Ale w tym samym czasie, spotkałam dwie miłości swojego życia, dwie osoby, które tak bardzo od siebie się różnią. 

Przepraszam, że musiałeś być to ty. 

Mam nadzieję, że w końcu, któraś kobieta cię doceni. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, ko pokocha Ciebie mocniej niż ja.

Kocham Cię, Greg.

Ashley

Łóżko ugina się, pod ciężarem Belli, która przysiada obok mnie i delikatnie głaszcze moje plecy. Spogląda na ekran komputera i uśmiecha się.

– Ładne to napisałaś. 

Kiwam głową. 

– Nie odpisał?

– Nawet tego nie dostał. – mówię szczerze.

– Nie wysłałaś tego?

Żeby to było takie proste, Bells.

– Wysłałam, ale nie dostał tego. – Biorę, teatralny wdech i ciągnę dalej. – Odciął się ode mnie, w każdy możliwy sposób. 

– A teraz, powiedz mi jak z Maxem?

Odwracam się do niej i patrzę na nią zaciekawiona. Posyłam jej delikatny uśmiech.

– Pomimo tych sprośnych SMS-ów, które otrzymuje na każdym kroku. – Zatrzymuję się. – Jest świetnie, ale nie będziemy się spieszyć. 

Potrząsa lekko głową.

– To chyba dobrze, ale wiesz... nie zwlekajcie zbyt długo. Dużo was spotkało, potrzebujecie bliskości.

Czuję się jak mała dziewczynka. 

– Bells. – upominam ją.

Podnosi ręce do góry.

– Jestem tylko zaniepokojoną obywatelką. Zbyt długo patrzyłam, na to jak cierpisz. Należy ci się trochę miłości. 

– Z czego wynika ta nagła troska o pana Blacka, moja przyjaciółko, która nagle postanowiła się zainteresować psychologią? – moje słowa przepełnione są cynicznym żartem. Czuje się jak królowa lodu, która topi się ze śmiechu. Ale po chwili on znika. 

– Boję się, że Max się załamie. – mówi poważnie. – Że znowu zacznie brać, bo pomyśli, ze tylko się nim bawisz. Tak naprawdę nie wygląda na słabego. Przyznaj szczerze. Jest elegancko zbudowany jak grecki bóg, w środku bardzo miły pluszowy miś. Ale tak naprawdę Max...

– To kawał drania. W dodatku jest sprytny i przerzucał więcej kokainy, niż niejedna mafia. – Kończę za nią. 

–Nie miałam tego na myśli. Chodziło mi bardziej o to, że Max jest teraz bardziej podatny na załamanie nerwowe. 

Spogląda na mnie badawczo i odrzuca swoje loki z ramienia. 

– Mówię poważnie, Ash. Daj mu trochę uczucia i ciepłego serca.

– Postaram się. 

– Kiedy się spotykacie?

– Dzisiaj. Chyba wychodzimy na kolację. – Zamykam komputer i odstawiam go na stolik. 

– Powodzenia. – Podchodzi do drzwi i staje w progu. – Wezmę teraz część kartonów. 

***

Podchodzę do szafy i wyciągam czerwoną, koszulową sukienkę oraz czarną ramoneskę. Rzucam ciuchy na łóżko i sięgam przybory toaletowe. Bije swój rekord, stres sprawia, że robię wszystko trzy razy szybciej. W piętnaście minut biorę prysznic, gole nogi i smaruję się balsamem. 

Kiedy po raz kolejny tego dnia staję przed lustrem i nie potrafię zapanować nad zakłóceniami. 

Zakłóceniami spowodowanymi przez niesamowicie piękne, niebieskie oczy. 

Zakłóceniami spowodowanymi bardzo seksownymi, przekłutymi ustami. 

Oraz zakłóceniami spowodowanymi napięciem seksualnym pomiędzy mną, a Maxem, który częstuje mnie sprośnym dogryzaniem. 

Zastanawiam się,jak długo, będę usiłowała grać grzeczną dziewczynkę, kiedy w końcu ulegnę Maxowi? Po dziesięciu minutach, godzinie?

Musze oczyścić swój umysł.

Wygładzam czerwoną sukienkę na udach, zapinam jej dekolt i wsuwam czarne szpilki. Swój cały wygląd dopełniam czerwoną pomadką. 

Schodzę po schodach do klatki schodowej i nadal się zastanawiam, czy to nie idzie zbyt szybko. Ale nogi prowadzą mnie same. Rozum i serce, chyba nie są dobrymi przyjaciółmi, ponieważ mają odmiennie zdanie. Otwieram drzwi i wychodzę na przepięknie zachodzące, popołudniowe słońcem, które trochę mnie oślepia. Rozglądam się po parkingu, wyszukując czerwonego mustanga, pojawia się równie szybko. Idę w jego kierunku i chociaż moje ruchy są normalne, w środku serce mi dudni, a krew buzuje jak u boksera, który właśnie skończył zwycięską walkę. 

Moje serce jeszcze mocniej trzepoczę, gdy Max w świetnych czarnych spodniach, białym podkoszulku i czarnej ramonesce wysiada z samochodu i wręcza mi piękny bukiet czerwonych róż. Jestem w rozsypce. Otwiera mi drzwi od strony pasażera i wystawia swoją rękę, by pomóc mi wsiąść, tą samą rękę, na której znajduję się tatuaż w postaci pięknej czerwonej róży w cierniu. 

Moje zmysły wariują. Jestem odurzona zapachem skóry i tytoniu. 

Mija chwila, gdy Max pojawia się na swoim miejscu. Patrzymy na siebie i tyle wystarczy, żeby wróciły wszystkie uczucia. Mam wrażenie, że siedzimy tak kilka godzin, a mija zaledwie sekunda. 

Max uśmiecha się do mnie i jego twarz rozpromienia się błękitem jego oczu. Jestem odurzona jego osobą, jak za pierwszym razem.

Wystarcza, tylko tyle. Jeden uśmiech. I pomyśleć, że ostatnio byliśmy zbyt przestraszeni naszymi tajemnicami, by poczuć się właśnie tak jak teraz – obezwładnionym. 

Żal mi tych chwil, kłótni i błędów, które popełniliśmy. Zniszczyliśmy się prawie nawzajem. 

– Hej, ślicznotko. – Max wycofuje samochód, z chodnika, od razu przy drzwiach wejściowych. 

Jego seksowna chrypka, porywa motyle w moim brzuchu. Kładzie dłoń na moim udzie i ten mały gest sprawia, że po raz olejny budzi się we mnie żądza. 

– Cześć. – odpowiadam, uśmiechając się nieznacznie. Wypełni mnie niepokój, podniecenie i cholerne zdezorientowanie. Nie wiem, jak powinnam się zachować i co powiedzieć. 

Max posyła mi sprośny uśmieszek i wjeżdża na główną drogę. 

– Pięknie się pani prezentuje, pani Montgomery. 

– To twój najlepszy tekst na podryw? – pytam udając, że mój mankiet jest bardzo ciekawy. 

– Przecież, już tu siedzisz. – chichocze. – Może się mylę, ale wydaje mi się, że już cię poderwałem. – Ręką zaznacza kółka na moim kolanie i znów kładzie ją na udzie. 

Zatrzymuje samochód na poboczu i odwraca się w moją stronę. 

– Dlaczego stoimy? 

Patrzy na mnie chytrze i przyciąga moja twarz do swojej. Oblizuję wargę i zasysa kolczyk. Chwyta moją wagę pomiędzy usta i lekko ją ssie. Odsuwa się ode mnie i patrzy, śmiejąc się głośno.

– Ponieważ, przez całą drogę przygryzałaś tę wargę. – Jego spojrzenie jest wygłodniałe. Może spadł trochę  z wagi, ale nadal jest cholernie pociągający.  – Nie potrafiłem się oprzeć tej pokusie. Za długo kazałaś mi czekać, od ostatniego pocałunku. 

Przełykam głośno ślinę, a Max bawi się moimi włosami. 

– Nie jesteś ciekawa, gdzie cię zabieram? 

Kiwam głową. 

– Trochę.

– Tylko trochę?

– Trochę bardzo, okej? 

Zanosi się śmiechem i całuje moje czoło. Siada prosto i znów włącza się do ruchu, patrząc w boczne lusterko. 

Po chwili wjeżdżamy na podjazd jego domu i otacza nas ciemność. Podjazd oświetlają reflektory mustanga.

– Zabrałeś mnie do swojego domu? – pytam lekko zdenerwowana.

– Aha.

Wspomnienia. Zbyt dużo ich, wiąże się z tym miejscem. Max odgrywając role dżentelmena, wysiada pierwszy i otwiera przede mną drzwi. Podchodzimy do drzwi, a ja stukam obcasami o kostkę brukową. Max szpera w kieszeniach w poszukiwaniu kluczy od domu. Gdy w końcu udaje mu się je znaleźć, zerka na mnie. 

– Wyglądasz na zestresowaną. – Natomiast on jest spokojny i opanowany.

– Wydaje ci się. – Rozglądam się o ogrodzie. 

– Jeśli chcesz, możemy pojechać w miasto. – Gładzi mój policzek, swoja dłonią.

– Jest dobrze.

– Kłamiesz, mała mądralo. – trąca palcem mój nos.

– Może tak, za to ty jesteś strasznie przemądrzały. – ripostuję. 

Rozkoszuję się dotykiem jego dłoni, która zsuwa się na dekolt. Nachyla się do mojego ucha i skubie go wargami.

– Znam różne sposoby, żeby cię rozluźnić, może chcesz z nich skorzystać?

Przyciąga mnie do siebie i obejmuje. Jestem w tak cholernym transie,że nawet nie wiem, kiedy drzwi się otwierają. Ciągnie mnie za rękę w głąb salonu. Promienie światła zalewają drewnianą podłogę i tak dobrze znaną mi kanapę. Wszystko jest czyste i schludnie ułożone. Albo maczała w tym palce Nina, albo naprawdę zmienił się na lepsze.

– Witaj w domu. – Serce mi rośnie. – Rozgość się, a ja za chwilę wrócę.

I znika na schodach, prowadzących do jego pokoju.  Idę do drzwi prowadzących na taras i zaskakuje mnie tak szybki powrót chłopaka. Podaje mi kieliszek wina. 

– To twój plan? Postanawiasz mnie upić i wykorzystać? – Uśmiecham się i widzę, w odbiciu okna, ze Max również. Schyla swoją głowę i zaciąga się zapachem moich włosów.

– Upić nie, ale wykorzystać... – Gładzi moje ramiona, a nosem dotyka szyi. Jego oddech zaczyna mnie łaskotać. – Jesteś głodna?

– Masz zamiar gotować? 

– Oczywiście. – Odsuwa się ode mnie i obraca mnie przodem do siebie. – Świetnie gotuję, tak samo, jak robię świetnie wiele innych rzeczy, jeśli chcesz możesz się przekonać. Z resztą, ty już to wiesz, prawda?

– Jesteś cholernie pewny siebie.

– Czy to źle?

– Nie wiem.

– Tak na poważnie, Ash. Co byś zjadła?

– Zaskocz mnie. – Wyswobadzam się  jego uścisku i siadam na kanapie. 

Ne daje mi ani chwili spokoju, podchodzi do mnie i zrywa mnie  z siedzenia. Pewnie zarzuca mnie przez ramie i prowadzi do kuchni. Głuchy krzyk wydobywa się moich ust. Sadza mnie na murku i pewnie na mnie napiera. 

– Mogę cię zaskoczyć inaczej. – mruczy i powoli ściska mój tyłek. – Wiesz, mogę traktować cię specjalnie. – Nachyla się do mojego ucha. – Mogę sprawić, że twoje potrzeby będą na pierwszym miejscu. – Muska ustami mój policzek i obejmuje mnie  w talii. – Twoja przyjemność jest dla mnie rozkoszą, mogę się tym żywić. – Z gardłowym jękiem zadowolenia, przesuwa językiem po moim podbródku. – Drżenie ciała i pot, który pokrywa, każdą cząstkę skóry. – Mocniej przysuwa mnie do siebie i czuję jak sztywnieje. – Słodki zapach przed i po... dotarciu do tego miejsca. 

Przemawia przeze mnie rozkosz. Przemawia przeze mnie jego napięcie i te słowa i chociaż dawno zamknęłam oczy, czuję że się uśmiecha. Jest zadowolony z siebie.

Przesuwa swoje dłonie z talii, na moje uda. 

– Lubisz tam być? 

– Tak. – szepczę. 

–Doprawdy? Wiesz, ze mogę zaprowadzić cię do tego miejsca wiele, wiele razy?

– Jak wiele? – Zaciskam dłonie na chłodnym kamieniu, który pokrywa murek. Resztkami sił próbuję powstrzymać to pulsujące pożądanie. 

– Bardzo. Ale musisz się postarać, ponieważ jestem twardym negocjatorem. 

– Jak bardzo twardym? – Motyle w brzuchu budzą się do życia, gdy widzę reakcję Maxa na tą aluzję. 

– Nie masz pojęcia, jak cholernie twardy.

Uśmiecham się uwodzicielsko i spoglądam na jego kroczę. 

– Chyba wiem. 

Patrzy na moje usta, a ukryty żar w jego spojrzeniu magnetyzuje mnie. Max kładzie swój palec na moich wargach ,a  ja czuję gorącą falę podniecenia, które rozlewa się na moich plecach. Wpatrujemy się sobie w oczy. 

Przyciąga mnie za kark, jeszcze bliżej i patrzy na moje usta, szukając pozwolenia. 

Boję się, poczuć, pokochać na nowo i znów zostać zdradzona. 

Ale chcę poczuć.

Chcę żyć. 

Chcę poczuć tę chwilę.

Chcę poczuć się szczęśliwa.

Kiwam głową, a Max przywiera do moich ust. 

Mamy to! 
Nawet ujdzie, prawda? 

Jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału :) a po nim chyba w końcu epilog ... Nie potrafię skończyć tego opowiadania i cały czas dodaję kolejne rozdziały :D

Jak zapowiedziałam, w kolejnym rozdziale będzie HOT, mam nadzieję, ze nie przesadzę i będzie dało się to czytać :D

Dziękuję wszystkim z ataki odzew pod opowiadaniem, jest mi bardzo miło. Mam nadzieję, że dzisiaj w nocy uda mi się odpowiedzieć na Wasze komentarze i zerknąć do Waszych prac. 

Cieszę się z każdego głosu i komentarza, zbliżamy się do 8tys i może nie ma się z czego cieszyć, ale ja się ogromnie cieszę :) To jest Wasza zasługa :)

Jeżeli macie jakieś pytania, odnośnie opowiadania, czy bohaterów, a moje mojej osoby, zadawajcie śmiało :)

Pozdrawiam

Mary Elmas




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top