22
Ashley
Doskwiera mi gorączka. Ba, to nawet nie gorączka, a prawdziwy ukrop, upał, Egipt, Nigeria. Temperatura sięga chyba powyżej 104 stopni Fahrenheita. Jestem przykryta jakąś koszmarną pierzyną, która ma chyba dodatkowo podgrzewanie i śmierdzi potem.
Uchylam jedno oko i zamykam je ponownie. Doskonale znam ten sen, aż za dobrze, wręcz na pamięć. Cholerka, już nigdy nie powinnam śnić o nocy spędzonej u Maxa, ale najwidoczniej moja podświadomość wie cholercia lepiej.
Raz, dwa, trzy...
Po odliczeniu do dziesięciu znów otwieram oczy, ale obraz nie znika. Dodatkowo pojawia się w nim Max, który pełni role mojej pierzyny. To on ma tyle stopni i to on jest do mnie szczelnie przyciśnięty.
Kocham Cię.
Te słowa rozbrzmiewają w mojej głowie.
Nie wiem, czy to sen, czy jawa. Nie wiem, czy one były prawdziwe. Ale moje serce wróciło do życia. Niczym porażone defibrylatorem.
Jestem jak człowiek wyciągnięty ze statku kosmicznego z wypranym mózgiem. Dlaczego do cholery myślę, że po raz pierwszy znajduję się na planecie ziemia?
Chce się wyswobodzić z Maxa szponów, ale to również mi nie wychodzi. Co ciekawe chłopak, czując moje ruchy, przyciska mnie do siebie mocniej, a jego dłoń ląduje na moich cyckach.
Cały Max.
To jedyna i pierwsza myśl, która przelatuje mi przez głowę.
Kolejna myśl to próba. I spoglądając na zegar, który stoi przy telewizorze na komodzie, mogę stwierdzić, że musimy tam być za godzinę.
Zrywam się szybko z łóżka. Odwracam się w stronę czarnowłosego. Chce go obudzić, ale mój plan idzie w zapomnienie, gdy tylko widzę spokojny wyraz twarzy chłopaka. Jest jak niemowlę, które w końcu po nieprzespanej nocy, przez kolkę, zasypia nad ranem.
Nie mam serca wyrywać go z tej krainy marzeń. Szuka wzrokiem kartki, na której mogłabym coś napisać. Chwytam jakąkolwiek i wychodzę.
Siedzę na krzesełku obok Grega. Jestem spięta i niespokojna, ponieważ dzisiaj mamy z Maxem przećwiczyć scenę naszej miłości. Na samą myśl tego, że jego ręce będą błądzić po moim ciele, dostaję skurczy żołądka, albo jelit.
Moja cipka drży z pieprzonej ekscytacji na samą myśl o słowie Max i seks połączonych razem. Wiem, że jestem głupia, w końcu to sztuka teatralna, i on jedynie będzie na mnie leżał, ale moja wyobraźnia płata mi figle.
– Hej – rzuca cicho Greg i ściska moje kolano.
Jestem zaskoczona jego gestem. To chyba najśmielszy jak dotąd dotyk, na jaki sobie pozwolił w czasie prób.
Przez kilka sekund patrzymy na siebie w nieznacznym skupieniu.
– No więc... – zaczynam, ale Greg mi przerywa.
Podziwiam go, nie jest w ogóle pochłonięty próbami drugoplanowymi. Patrzy na mnie i tylko na mnie. W jego oczach widzę uwielbienie i zmartwienie.
– Zacznijmy od tego, że marnie wyglądasz Ashley.
– Dzięki, okazuje się, że nie jestem już w stanie zarwać nocki.
Na ustach formuje się mu szatański uśmieszek. Nie wiem, co przemyka przez jego głowę. Ale na pewno nie były to grzeczne rzeczy.
Pochyla się nad moim uchem.
– Uwierz, że gdybym ja był powodem twojej zarwanej nocki, wyglądałabyś stokroć lepiej.
Omal nie wylewam na siebie kawy, którą trzymam w dłoni.
– To znaczy, że...– nie potrafię dokończyć tego, co już dawno dopowiedziałam sobie w myślach.
Pan Paker krzywo się uśmiecha, co jest na swój sposób seksowne.
– Dobrze wiesz, co to znaczy, Ashley.
Kiwam głową. Chyba wiem, o co mu chodzi.
– Nie wiem, jak długo wytrzymam w twoim towarzystwie, trzymając ręce przy sobie.
Przełykam ślinę. Robi mi się sucho. Zerkam za siebie czy nikt z siedzących za mną studentów nie słyszy naszej wymiany zdań. Jestem podniecona i zażenowana. To drugie bardziej, gdy w drzwiach auli pojawia się Max.
Nie wiem co się ze mną dzieje. Mam sprzeczne uczucia. Lece na Grega, ale gdy tylko pojawia się ten ruchacz, zapominam o bożym świecie. Liczy się tylko on. I to w jakiej postaci. Mogłabym powiedzieć, że w fenomenalnej. Wygląda zdecydowanie lepiej niż wczoraj i dziś rano.
Idzie spokojnie i bardzo pewny siebie, a od samego wejścia towarzyszy mu wielki uśmiech. Obdarza nim studentów, kolegów i personel uczelni. Na sam koniec podchodzi do mnie i Grega. Wykładowcę kompletnie ignoruj, natomiast na mnie jego wzrok spoczywa znacznie dłużej.
– Ash. – mówi cicho, ale bardzo męsko. Zastanawiam się, gdzie podziała się gorączka, podkrążone oczy i zgarbiona postawa. Wygląda jak nowo narodzony, bez śladu jakiejkolwiek choroby. – Pięknie wyglądasz mała.
I to wszystko, co ma mi do powiedzenia, siada za nami zadowolony z siebie. Jego czarne włosy są idealnie ułożone, ubrania nienagannie wyprasowane, a sam pachnie tym swoim idealnym połączeniem tytoniu, mięty... brakuje tylko burbonu.
Nagle na scenie robi się tłoczno. Personel zmienia wystrój. Na sam środek sceny zostało wniesione łóżko, to, w którym mam po raz pierwszy oddać się mojemu mężczyźnie. Ja Julia będę już całkowicie jego.
Na sam widok, mam sucho w ustach.
Zerkam ukradkiem na Maxa, a ten jest we mnie wpatrzony. Uśmiech nie schodzi mu z twarzy, a jego oczy błyszczą w ekscytacji. Zachowuje się jak małe dziecko, które pierwszy raz widzi świat na oczy.
Oddycham miarowo i głośno. Mam nadzieję, że pozwoli mi to opanować emocje. Serce mi kołacze, a żołądek daje mi znać, że długo nie wytrzyma z zawartością.
Po chwili znajdujemy się na scenie. Max trzyma mnie w ramionach i patrzy prosto w moje oczy. Całuje moje poliki, powieki, szczękę. Chłopak wydaje z siebie bardzo cichy jęk i zamyka powieki.
Jest taki piękny. Całkowicie wszedł w rolę Romea. Czuję lekkie mrowienie w całym ciele, gdy na niego patrzę. Jego usta są lekko rozchylone, słyszę urwany oddech, jakby przebiegł pięć kilometrów. Ręce, które trzyma na biodrach, zaciskają się mocniej i ugniatają moją białą sukienkę, którą mam na sobie.
Muszę się uspokoić, ale nie potrafię. On na mnie tak cholernie działa.
Max otwiera oczy i patrzy prosto w moje.
O Boże.
Te oczy.
Ten kolor.
To uczucie.
Patrzy na mnie ze szczerym pożądaniem. Pomimo tego, że jestem w ubraniu, a on nie zjeżdża spojrzeniem niżej niż moje oczy, czuję się naga. Jest to tak gorąca chwila, że jestem w stu procentach pewna, iż chłopak byłby w stanie zrobić wszystko, aby mnie posiąść. Ta mina, rysy szczęki.
Czuję się jak dziewica, jakbym nigdy przenigdy nie doznała tego cudownego uczucia orgazmu i wypełnienia. Jestem świeża i nowa w tej sprawie, a on rozpala mnie jednym spojrzeniem. Doskonale wiem, że z nim jestem bezpieczna.
Żar z mojego wnętrza bucha.
Max ujmuje moją twarz w dłonie i gładzi policzki swoimi palcami, w których naskórek jest dość twardy. Jest to nawet swoją drogą podniecające. Zastanawiam się, co nie jest w nim podniecające.
Nie mogę dłużej wytrzymać i zaczynam gładzić go palcem. Zaczynam od umięśnionych ramion. Obrysowuje palcem rysunki, które zdobią jego ciało. Następnie ręka przechodzi na szyje, później na żuchwę, która porośnięta jest kilkudniowym zarostem.
Brunet rozchyla usta. Są takie piękne, malinowe, perfekcyjne, kształtne. Muszę ich skosztować.
Wspinam się na palce i wpijam delikatnie w jego wargi. Smakują obłędnie. Są miękkie i takie delikatne. Na początku mój pocałunek jest słaby, ale z czasem przeradza się w czysto desperackie pragnienie jego ciała.
Speszona swoim zachowaniem, chce się od niego odsunąć, ale wtedy Max przytrzymuje mnie w talii i przyciąga jeszcze bardziej do siebie. Jestem pewna, że nie dzieli nas ani milimetr wolnej przestrzeni.
– Nie przestawaj. – szepcze z nutką drżenia w głosie. –Ash, błagam cię.
Słucham go. Te słowa są dla mnie jak modlitwa. Nie musi tego powtarzać dwa razy. Powracam do pocałunku. Max otula mnie swoim ciepłem i bezpieczeństwem. Czuje ciepło w dole brzucha i na sercu.
Cały świat już nie istnieje, jest tylko on i ja. Nic więcej.
Szarpie go za włosy a on jęczy wprost w moje usta. Nasze języki toczą jakąś bliżej nieokreśloną walkę o coś. Sama nie wiem, co to jest, ale każde z nas chce być pierwsze, bądź lepsze.
Ciągnę go za kołnierzyk koszuli prosto do łóżka. Może jako Julia nie powinnam przejawiać się takim odważnym krokiem, ale mam to gdzieś. Teraz jestem Ashley.
Opadam na nasze łoże małżeńskie, a Max zaraz na mnie. Przykrywa moje ciało swoim. Jego kolana lądują pomiędzy moimi udami. Czarno włosy patrzy na moje ciało, jakby nie dowierzał, albo chciał zapamiętać każdy jego skrawek.
– Dotknij mnie. – warczę w jego kierunku, spragniona jego dłoni.
Max jednak nie kontaktuje. Jest szczęśliwy, znajduje się w zupełnie innym wymiarze. Nie zmienia pozycji, cały czas wpatruje się we mnie ze szczeniackim uśmiechem.
– Black, czy mam cię uczyć jak się uprawia seks? Powinieneś ruszać biodrami. – krzyczy z dołu Greg i wypala w nas dziurę.
Wiem, że jest bardzo wkurzony. Nie wyjaśniliśmy jeszcze sobie co jest między nami oraz tego, co czuję do Maxa. Pan Paker po prostu siedzi z założonymi rękoma i czeka, tylko sama nie wiem na co. I czy powinien czekać.
Gdy Max nadal nie reaguje tylko, cholernie się spina, biorę sprawy w swoje ręce. Błądzę ręką po jego rękach, tricepsie, ramionach, barkach, następnie przesuwam ją śmiało na przód i pieszczę jego klatę, aż dochodzę do brzucha.
Jest to jak zaproszenie dla niego. I nareszcie się ożywia. Wędruje swoimi pocałunkami po mojej twarzy, az do szyi, obojczyków, żeby na koniec, zatopić się w moich piersiach. Opuszcza swoje biodra na moje i delikatnie nimi porusza. Czując wybrzuszenie w jego kroku, wyginam swoje plecy w łuk, aby poczuć go bliżej.
– Nie potrafię nad nim zapanować, Ash. – jęczy do mojego ucha.
– Nie przestawaj Max.
– Jakbym mógł kurwa teraz przestać. – gotuje się z podniecenia. Tak samo, jak ja.
Chwytam go za tyłem i mocniej przyciskam do siebie. On kręci biodrami rytmicznie i mocno uderza o moją miednicę. Zachłystuję się powietrzem, gdy chłopak chwyta za moją prawą pierś.
Ja nie pozostaję mu natomiast dłużna, moja dłoń ląduje na jego stwardniałym członku. Max cały się spina, a jego oddech staję się jeszcze bardziej płytki, jakby tylko na to czekał. Przesuwam całą dłonią po jego długości i delikatnie ściskam go w dłonie.
– Cholera. – dyszy patrząc mi w oczy. Fascynujące. Jego wzrok jest przymglony, a źrenice nienaturalnie wielkie. Jego oczy są po prostu czarne. – Lepiej przestań.
– Dlaczego?
– Błagam...– sapie cicho, a jego ruchy swatają się mocniejsze i wydłużone.
Nie potrafię się od niego odsunąć. Doskonale wiem, o co mu chodzi. Jest blisko. A ja jestem idiotką, ponieważ chce, by skończył. Chce zobaczyć jego twarz, którą teraz pokrywają setki małych kropelek potu, od podniecenia.
– Dobra wystarczy. – przerywa nam Greg. – To się robi nudne, gdybym wiedział, że nasz pan Black nie potrafi odegrać stosunku, zatrudniłbym kaskadera. Praca miednicą jest tu nieodzowna.
Max odrywa się ode mnie i patrzy na profesorka zabójczym wzrokiem. Chce coś zrobić, ale nie wiem co. Szykuje się burza i czuć to na kilometr, tych dwoje się nie lubi.
– Może ty byś zaprezentował, jak się pieprzy Julię? – pyta zadziornie Max, wstawiając z materaca. Podaje mi rękę w roli asekuracji, którą przyjmuję. Wstaję z miękkimi nogami i wpatruje się w nich jak wariatka.
– Nie jestem od tego, aby wam demonstrować sceny. Pomimo tego byłoby to nie etyczne w stosunku co do studentki. – mówi pewnie Greg.
Wokół nas zrobiło się zbiorowisko. Szmery osób nie wróżą nic dobrego.
– Och, bo uwierzę, że poza uczelnią trzymasz kutasa daleko od studentki Paker. – Głos Maxa jest przepełniony furią.
Ta rozmowa wkracza na niebezpieczny tor. Podchodzę do Maxa i łapie go za ramie, ale ten nie kontaktuje, znowu się wyłącza.
– Proszę się uspokoić panie Black.
Greg odpuszcza, chce wyjść z sali. Ale Max szarpie jego bark.
– No kurwa powiedz, ile razy ją bzykałeś? – Popycha go na ławki i sapie z wściekłości. – Opowiedz nam wszystkim, jak to posuwasz swoją studentkę na murku u niej w kuchni, albo u siebie w mieszkaniu. Dalej Greg, nie wstydź się.
– Rozejdźcie się.
Głos Pakera jest drżący, tak jakby strach wziął nad nim górę. Nie dziwię się, ma do stracenia wszystko, reputacje, posadę. Max jest nieustępliwy, a ja biję się w duchu, że do tego wszystkiego dopuściłam.
– Max, chodź, odwiozę cię do domu. – Próbuję jakoś odciągnąć chłopaka, ale na marne.
Czarno włosy przyciska profesorka do ściany. Chce go uderzyć, ale w ostatnim momencie się powstrzymuje. Patrze z przerażeniem na ten obraz. Krew odpływa mi ze wszystkich możliwych miejsc. Zaraz zemdleje.
– Jeszcze raz ją kurwa tkniesz, a pożałujesz. Rozjebie ci tę parszywą mordę gnojku. – krzyczy. – Ona jest moja.
Puszcza go i wychodzi. A ja nadal stoję. Patrze to, na Grega, to na liczną grupę studentów. Część z nich dyskutuję, druga część nic się nie odzywa, ale ich miny mówią o wiele więcej.
Jedno wiem napewno.
Moje dni na tej uczelni, są policzone.
Trochę krótszy, od ostatnich. Przepraszam za zachowanie Maxa,ale musiałam.
Niestety muszę was zasmucić. Nie mam znów czasu. Dostałam pracę i moje pisanie zostało po raz kolejny ograniczone, aczkolwiek mam nadzieję, że raz na tydzień zdołam napisać co nieco :)))
Co sądzicie o rozdziale?
Pozdrawiam i do następnego. :*
❤❤❤
wirtes_girl
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top