20

Max

– Ten tyłek poznałbym wszędzie. – mówię sam do siebie wygodniej rozpościerając się na przednim siedzeniu mojego auta. 

Siedzę w samochodzie, na stacji benzynowej. Ściągam okulary słoneczne i chichocząc oglądam scenkę, która rozgrywa się przed moimi oczami. Jestem przekonany, że Bóg istnieje i właśnie dzisiaj postanowił okazać mi swoją miłość. 

Tuż przede mną, opierając się o swój samochód z otwartą maską od silnika stoi Ashley Montgomery. Ociekająca potem, w krótkich spodenkach i cieniutkiej bluzeczce na ramiączkach, przez którą doskonale widać jej czarny stanik. Lśni od potu w świetle słońca i sfrustrowana ociera kropelki z czoła. Nie świadoma tego, jak wielkie widowiska urządza mi i innym przejezdnym pochyla się jeszcze bardziej przed samochodem zaglądając do środka. 

Jest bardzo gorąco. 

Skwar leje się z nieba.

Przyglądam się jej z wnętrza swojego samochodu sam skąpany w kropach własnego potu. Nie wiem co jest większym powodem mojej gorączki – temperatura, czy zajebiście seksowna Ashley. Mam ochotę zadzwonić po kogoś, kto mógłby ją teraz oblać wodą. Miss mokrego podkoszulka, to było by coś. Bezwstydnie przyglądam się jej cycuszkom. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, ze są jeszcze większe, niż od tych pamiętnych wakacji. Trzymajcie mnie, jej cycuszki są rozkoszne, zapewne również mokre od potu. Oblizuje usta, wyobrażając sobie jak teraz biorę jej piesi pomiędzy zęby i delikatnie je ssę. 

– Leżeć. – warczę do mojego kutasa, który pulsuje w moich spodenkach. 

Nie mam pojęcia co powinienem teraz zrobić. Mam dwie opcje. Zostawić ją tutaj i jechać do domu. Zapewne zadzwoni po Iana, albo idealnego profesorka. W tym problem, że profesorek nawet nie będzie potrafił otworzyć klapy od marski samochodu. 

Mogę również jej pomóc. Chociaż ten pomysł jest do dupy. W taką pogodę nie mam ochoty wychodzić, ze swojego klimatyzowanego samochodu. W dodatku mam za sobą naprawdę gówniany dzień. Od rana użeram się z moją cudowną siostrą, która zrobiła mi wykład za ostatnią imprezę. Musiałem z nią siedzieć i zapewniać ją, że jestem czysty. Co jest totalną bzdurą, ale chyba mi uwierzyła. Nie potrafię być czysty. Za wiele mnie to kosztuje. 

Nie widziałem jej zaledwie kilka dni. Nie wiem jaki ma dzisiaj humor, ale nie jestem pewien czy moje jądra po raz kolejny wytrzymają tą seksualną aurę, od której ona się tak cholernie broni. Muszę ją po prostu zwabić do mojego chłodnego auta za pomocą naturalnego czaru. 

Wybieram opcje bohatera – wybawcy. Podjeżdżam autem bliżej, a mój fiut pulsuje jeszcze mocniej. Nic na to nie poradzę. Ta dziewczyna niesamowicie mnie kręci. 

Opiera się o maskę dłońmi i wystawia twarz w stronę słońca. Ma rozpuszczone włosy i muszę przyznać, ze z bliska wygląda jeszcze seksowniej. 

Zatrzymuję się przy jej czerwonym mustangu. Gdy mnie zauważa przewraca oczami i śmieje się pogardliwie. Zapewne z ironii losu, że to zawsze ja okazuje się jej wybawcą. 

– No, no, no...– Uchylam okno od swojej strony i przekrzykuje warkot pojazdów. – Kogo my tu mamy. 

Dziewczyna po raz kolejny przewraca oczami, a ja zbieram punkty.

Wychodzę z chłodnego pomieszczenia, mojego wozu. Od razu gdy to robię, żałuję że tam ni pozostałem. Jest znacznie cieplej niż zdawałem sobie z tego sprawę. 

– Za jakie grzechy? 

Uśmiecham się na jej komentarz, doskonale wiem jak w głębi serca się cieszy, a jej ciało reaguje na moją bliskość.

– Daj spokój, zawsze musisz taka być?

Odgarnie spocone włosy i znów przeciera swoje czoło mokre od potu.

Chryste! Ale bym ją przeleciał. Nawet na tej gorącej masce. Usta mnie bolą od niespełnionego pocałunku. Pragnę usłyszeć ten rozkoszny dźwięk z jej ust, gdy jest jej dobrze. Marzę o tym, aby owinęła te swoje zgrabne nogi wokół mojego brzucha. Rozpaczliwie chce znaleźć się pomiędzy jej nogami. 

Ona tylko prycha i wzrusza ramionami. 

– Czego chcesz? 

– Chce ci pomóc, Ashley. – Uśmiecham się do niej cwaniacko. 

– Poradzę sobie sama. – Odpycha się od maski i idzie w kierunku drzwi, opiera się teraz o nie i patrzy prosto w  moje oczy. – Nie potrzebuję twojej pomocy. 

Uśmiecham się i podchodzę do niej bliżej. Ashley sztywnieje i wybałusza na mnie oczy. Kładę ręce na jej biodrach i pochylam się do jej ucha. Słyszę urywany oddech dziewczyny. 

– Jesteś niemądra. – szepczę, delikatnie skubiąc jej płatek. – Chcesz się odwodnić? 

Odsuwa się ode mnie jeszcze bardziej przywierając do samochodu. Udaje, że to wszystko nie robi na niej wrażenie. Ale ja potrafię wyczytać z jej oczu, że cholernie mnie pragnie.

– Mógłbyś się odsunąć ? – Jej głos jest przepełniony seksualną frustracją. – Wiesz istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista. Własnie ją naruszasz. 

– Jak dasz mi buziaka. 

Wygrywam widzę to. 

Dziewczyna wzdycha teatralnie, a ja tylko poszerzam swój uśmiech. 

– Zadzwonię po pomoc drogową. 

Z całej swojej siły odpycha moje ciało i wyjmuje telefon komórkowy.

– Nie dzwoniłaś do Pakera? 

– Nie. Dlaczego myślisz, ze po niego zadzwoniłam?

– Bo się spotykacie.

– Racja...– odpowiada wkurzona.–Ale to nie powód żebym dzwoniła do niego z takim błahym problemem. 

– Dobra, w takim razie, dlaczego chcesz płacić za holowanie, kiedy ja mogę cię powieźć do domu?

– Ponieważ nie chce z tobą wracać jednym autem do domu. – prycha. 

Jest zabawna. Doskonale wiem, ze tego potrzebuje i o tym marzy...a kłamie jak z nut. 

– Daruj sobie, to się robi nudne. – Spogląda na mnie swoimi pięknymi, niebieskimi oczami. – Doskonale wiem, że nie wsiądziesz do auta jakieś oblecha. 

– Za to wsiądę do auta seksualnie niewyżytego eks. 

Znów się do niej zbliżam, a ona przełyka głośno ślinę. Muszę całą swoją siłą powstrzymywać się od wgryzienia się w jej szyję i zasypania ją pocałunkami. 

Odpycham się zwinnie od karoserii auta i drepczę do swojego samochodu. Wsiadam na swoje miejsce i ostentacyjnie pukam palcami w kierownice, wystukując rytm piosenki. Ashley patrzy na mnie oniemiała a ja przybijam sobie mentalną piątkę. 

– Uwierz mi lepiej wyjdziesz na tym jeśli wsiądziesz do tego chłodnego auta. – Uśmiecham się, i czekam na jej poczynania. – Wsiadaj ale już!

Dziewczyna się zastanawia, a ja dostaje szału. Stoi tak parta nadal o to cholerne auto, z rękoma pod biustem i z wargą pomiędzy swoimi białymi zębami. Zastanawiam się czy będzie ją trzymać i ssać, czy może przegryzie ją aż do krwi.

Gdy po dłuższej chwili nadal się nie rusza, wciskam pedał gazu, a ryk maszyny przywraca ją do tego świata. Patrzy na mnie wkurzona, z lekko zmarszczonym czołem. Wreszcie, się decyduje i zaczyna maszerować do drzwi od strony pasażera. 

Sadowi się obok mnie, a nogi opiera o deskę rozdzielczą. Zatapia się w chłodnym wnętrzu, a ja nie potrafię się powstrzymać i patrząc na jej spocone ciało, które teraz pokrywa gęsia skórka od chłodu z klimatyzacji, jęczę cicho. 

– Masz mnie zawieźć prosto do mieszkania Max, bez żadnych sztuczek. 

– Tak jest, Ashley. – kłamstwo przychodzi mi tak łatwo jak sikanie. Mój umysł opracowuje już świetne zagranie. Nie po to męczyłem się tyle czasu na tym skwarze, żeby podwieźć ją tylko do domu. Najpierw musimy pogadać. 

Wyjeżdżam z parkingu i kieruje się w zupełnie inną stronę. Brunetka się spina, a jej wzrok próbuje wypalić we mnie dziurę. Wjeżdżam na parking McDonalda. Mój plan jest wprost genialny. 

– Możesz mi łaskawie powiedzieć co robisz? – pyta groźnie gdy parkuje auto.

Zaciągam ręczny i odwracam się w jej stronę, całkowicie poświęcając jej swoją uwagę. Przybliżam się do niej i kładę rękę na jej kolanie. Ta zamiast ją zrzucić wbija we mnie jeszcze bardziej wściekłe spotkanie. 

– Nagle zrobiłem się głodny. – mówię delikatnie masując jej udo. Podążając to w górę to w dół.

– Mam to w dupie Max. – mówi już znacznie ciszej. 

– W bardzo spektakularnej dupie, Ashley. – mruczę w jej stronę i nim może się zorientować, zabieram jej telefon który trzymała pomiędzy nogami.  

Ashley odpina pasy i szarpie moją rękę. Jest zszokowana i bardzo, bardzo wkurzona. A ja mimo to pragnę przyciągnąć ją do siebie. Nic na to nie poradzę, że dziewczyna wywija piersiami zaraz przed moim nosem. 

– Oddawaj mi telefon. – usiłuje mi go wyrwać. Wykorzystuje sytuację i unieruchamiam ją swoimi ramionami. 

– Pocałuj mnie. – mówię to całkowicie pochłonięty jej ciałem. Tym jak jej piersi dotykają mojej koszulki, jej tętnem które czuję pod palcami. A jej słodki zapach zmieszany z potem, jest najlepszą mieszanką na świecie. 

– Chyba sobie żartujesz. 

– To boli. – Teatralnie marszczę oczy. 

Dziewczyna patrzy na mnie niewzruszona moją miną. Ale czuję że jest równie pobudzona co ja.

– Chociaż powiedz jakiego koloru masz majtki na sobie. 

Przewraca oczami.

– Czy to wszystko, co robisz całymi dniami? Myślisz o seksie? 

– Co najmniej tak często jak ty przewracasz oczami. 

Widzę że chce zrobić to po raz kolejny, ale się powstrzymuje. 

– Idź do diabła, Black. – mówi poirytowana nadal dość blisko mnie. – Powodzenia ze zgadywaniem jakiego koloru mam majtki. 

– Zawsze mogę z ciebie zedrzeć te spodenki.

Wędruje dłonią do końca jej szortów i delikatnie je odrywam od skóry. Ashley chichoczę, a ja jestem w niebie. Widzę w jej oczach jakieś szatańskie ogniki. 

– Może sama je z siebie zdejmę. – unosi brwi do góry, a ja nie wierzę w to co słyszę. Nagle odbiera mi mowę. – Zależy co masz do zaoferowania. 

Siedzę i się na nią gapię. Ręce mi wiotczeją i muszę ją puścić, żeby poprawić swoje kroczę. Moje jądra eksplodują. 

Ashley sprawnie wraca na swoje miejsce i zabiera swój telefon z powrotem. Wykorzystując moment. 

Mała spryciula. 

– Nie wierzę, że dałeś się na to nabrać. Myślisz tylko swoim małym kolegą Max. 

– Dobrze wiesz, że nie mały, a ogromny. 

Jej mina mówi wszystko. Szybko łapie powietrze i patrzy na mnie niby obojętnie. 

– Jest niewyobrażalnie ogromny, Ashley. – dodaję szybko.

Odpalam samochód bo nie mam najmniejszej ochoty na jedzenie. Jedyna na co mam ochotę to ta piękna, słodka i różowa cipka z siedzenia obok. Musze się czymś zając bo zaraz się na nią rzucę. 

– Szkoda, ze nie wiesz jak wykorzystać tego swojego olbrzyma. – Lustruje mnie od stóp do głów. Zatrzymuje się na moim kroczu i oblizuje swoje usta. 

Mam ochotę zostać na parkingu i wziąć ją na dachu tego samochodu. 

– Jak dotychczas wszystkie były zachwycone, ty również. – kontynuuję grę. Zamierzam jej dorównać w droczeniu się. – Zazwyczaj wyrażacie to jękami. Ooo tak, to najlepszy sposób okazywania, jak wam dobrze Ashley. Ale nie tylko wykorzystuje swojego kolegę, moje ręce i język też dają radę, prawda Ashley ?

Niemal rozbiera mnie wzrokiem. Nie wytrzymam muszę zapalić.

Sięgam po papierosy ze schowka, przez przypadek dotykam jej uda. Dziewczyna mnie wyprzedza, wyciąga papierosa i wtyka mi go do ust. Szmeram w kieszeni w poszukiwaniu zapalniczki. Podpalam go i zaciągam się dymem. 

– Nie masz siły woli, wiesz o tym?

– Uważasz że dotknąłem cię specjalnie?

Z krzywym uśmiechem wypuszczam dym z ust. 

– Uwierz mi, gdybym miał zamiar dotknąć cię specjalnie– poczułabyś to. – Ostatnie słowa podkreślam twardo. 

Mruga kilkakrotnie. 

– Dupek. – mówi gniewnie. 

– Prowokatorka. – ripostuję. 

– Ja nikogo nie prowokuję. – Jej policzki pokrywają się rumieńcem. 

– Jasne! – Ironia w moim głosie, aż kipi. – Bardzo przepraszam, jeśli źle odczytałem mowę twojego ciała. 

– O Boże. – wzdycha z irytacją. 

– Wszystkie tak mówią, gdy w końcu w nich jestem. – Wzruszam ramionami i parkuje samochód przed jej mieszkaniem. Wyłączam silnik i uśmiecham się leniwie. 

Ashley patrzy się na mnie jak w amoku. Obserwuje jej ciało i mogę zauważyć jak nerwowo rusza kolanem czy ściska telefon w dłoni. Daje jej chwilę, żeby wyobraziła sobie obraz, który tak dobrze jej nakreśliłem. 

– Jakiego koloru masz na sobie majtki? – wypluwam pierwszą rzecz jaka przychodzi mi do głowy.

– Czarne. – ledwo słyszalnie szepcze. 

Przygryza swoją wargę. 

Chryste, nie wiem dokąd mnie to zaprowadzi. 

– Myślałaś o naszym pocałunku?

Kiwa głową i oddycha nierówno. 

– Jak często?

– Nie wiem. – odpowiada natychmiast. 

– Ile razy o tym myślałaś, Ashley? – Chwytam ją za kark i przybliżam jej twarz do swojej. 

– Nie przestałam o tym myśleć. 

Drży cała, a ja nie potrafię przestać myśleć o jej cudownych ustach. 

– Pocałuj mnie. – proszę. Mój oddech zlewa się z jej słodką wonią. Chce żeby to ona mnie pocałowała, żeby pokazała, że również o tym marzy.

– Idź do diabła, Black. – na pół krzyczy,na pół jęczy. 

Łapie ją za włosy i przyciskam mocniej do siebie. 

– Nie powiesz mi, że mnie nie pragniesz...– mówię z triumfalnym uśmieszkiem. 

– Pragnę cię do jasnej cholery Max. Wyobrażam sobie jak mnie rżniesz. Śnię o tym, że cię ujeżdżam. – Jej oczy płoną żywym ogniem. – Wiesz co jeszcze? Wyobrażam sobie jak mnie pieprzysz do utraty sił. Pod ścianą, w łóżku, pod prysznicem. Nawet teraz Max w tym pieprzonym samochodzie. Marzę o tym. Od tych trzech lat, nie potrzebuję więcej niż ciebie. Jesteś takim cholernym dupkiem, a to mnie jeszcze bardziej kręci. 

Jeszcze nigdy nie byłem tak gotowy jak teraz. Jestem tego pewien. Zaraz moje spodnie pękną, mój fiut je rozsadzi. Rozpaczliwie jej pragnę. Pragnę jej pocałunku, jej ciała, jej jęków. 

Wpijam się w jej usta, ponieważ nie jestem w stanie dłużej wytrzymać. Nasze języki o siebie uderzają aż iskrzy. Ten pocałunek jest pełen pożądania i gniewu. Ashley jęczy cicho i zaczyna przechodzić przez dźwignię skrzyni biegów na moje kolana. Jej ciało drży. Ciągnie mnie za włosy i jeszcze mocniej wpija się w moje usta. Siada w końcu na mnie okrakiem. 

Pójdę do piekła. 

Czuję, że z każdą sekundą twardnieje jeszcze bardziej. Schodzę pocałunkami niżej, liżę jej szyję, obojczyk. Podgryzam skórę ramion. Gdyby tylko jej piersi były na wierzchu,wpiłbym się w nie. 

Słyszę jej tętno, jej oddech, to jak dyszy. Za chwilę ją wezmę tu i teraz. Nie potrafię się opanować. Wkładam jej dłonie pod koszulkę. Sunę nimi po biodrach, żebrach. Masuję gładką, pachnącą skórę. Kciukami wędruje pod jej stanik, zawijam gumkę i masuje jej stwardniałe sutki. 

Dziewczyna jęczy i wije się na moich kolanach. Wyciąga rękę do tyłu, chwyta wajchę i nagle moje oparcie spada na dół. Teraz opada na mnie całym ciałem i całuje mnie zachłannie, mocno, gryzie moją wargę tak jakby chciała, żebym teraz w nią wszedł. Czuje metaliczny posmak. Och Boże,niech ta dziewczyna będzie moja – ona gryzie!

– I nadal twierdzisz, ze nie jestem w stanie cię zaspokoić? 

–Tak! – odpowiada w przerwach. 

Swoimi ustami przechodzi na moją klatę. Lizę moją szyję, a ja tak bardzo chce, żeby to zaszło dalej. Wodzi ręką w dół mojego brzucha i łapie mnie za krocze. 

– Ashley...– jęczę całkowicie pochłonięty tym doznaniem. 

Odpina mi pasek, a następnie bierze się za rozporek.

– Jesteś tego pewna? – dalej się z nią drażnię. 

– Jedyne co możesz mi zaoferować to seks Max, bez rewelacji. Mogę to dostać wszędzie. 

Wysuwam dłonie spod jej bluzki, łapie ją za talię i odsuwam od siebie. Dziewczyna przytomnieje i patrzy na mnie wygłodniałym wzrokiem. 

– W takim razie dlaczego do cholery mnie całujesz? 

Jej wzrok to czysta wściekłość. Chce mnie zabić i kochać się ze mną. Teraz nawet nie wiem czego chce bardziej. Już myślę, ze znowu wpije się w moje usta, gdy wymierza mi soczysty policzek.

– Nawet nie masz pojęcia jak bardzo mnie to kręci. – mówię z drwiną patrząc prosto w jej oczy. Łapie się za piekący policzek. – Wyglądasz wtedy tak seksownie. No dalej uderz mnie jeszcze raz. 

Otwiera drzwi i schodzi ze mnie zwinnym ruchem. Poprawia swoją bluzkę i obdarowuje mnie ostatnim spojrzeniem pokazując mi środkowy palec. Może mnie teraz nienawidzieć, ja za to chce wiedzieć, że gdy mnie całuje i dotyka jest to uczucie, a nie samo pożądanie. 

Poprawiam się na fotelu i odprowadzą ja wzrokiem. Kieruje się w stronę swojego mieszkania. 

Bez telefonu. 

Opuszczam okno i trąbię kilka razy.

– Ashley. – krzyczę ile mam tylko siły w płucach. Przyciągam nie tylko jej uwagę, ale i przechodniów. – Zapomniałaś czegoś. 

Stoi na środku chodnika dysząc ciężko.

Z zwycięskim uśmiechem wysiadam z auta i opieram się o maskę swojego samochodu. 

– Chcesz to odzyskać?

– Black! Doprowadzasz mnie do szaleństwa. – Podchodzi do mnie i krzyżuje ręce. 

– To dobrze bo ty mnie też. – mówiąc to wskazuje palcem na swoje kroczę. – Zobacz co ze mną robisz. Jesteś królową droczenia się, ukłoń się pięknie publiczności Ashley. 

Dziewczyna posłusznie mnie słucha, kłania się po czym pokazuje im środkowy palce. 

– Przedstawienie skończone głąby. Wynocha. 

Tak zdecydowanie to moja dziewczyna. Kocham ją. 

– Masz zamiar to ode mnie wziąć? – Wymachuję jej telefonem przed nosem.

Dziewczyna go wyrywa i nim mam czas aby pomyśleć, czy zrobić jakiś ruch, wpija się w moje usta. Powoli smakuje je językiem.

Chce. Się. Z nią. Rżnąć. W tej. Chwili. 

Cichy jęk opuszcza moje usta, a krew gotuje się w mnie jakbym miał zaraz uprawiać swój pierwszy seks w życiu. 

Wszystko to trwa zaledwie dziesięć sekund.

Dziewczyna bez uprzedzenia przerywa pocałunek i nim otwieram oczy ona już jest na schodach swojego mieszkania. 

Stoję pozostawiony na parkingu, bliski eksplozji.

Uśmiecham się pod nosem. Udało mi się. Pocałowała mnie. 

Misiaczki 💓💓💓

Powróciłam z kolejnym długiem rozdziałem. Znów nie potrafiłam go skończyć. 

Mam nadzieję że opłacało się czekać taki szmat czasu na tą gorącą akcję :))

Pozdrawiam Was gorąco i przepraszam za zaniedbanie. Mam już prawie wszystko za sobą, także teraz będzie już tylko z górki, a rozdziały na pewno będą o wiele częściej. 

Pozdrawiam wszystkich gorąco 😘😘😘

writes_girl

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top