17
Max
Wokół słyszę tylko szelest otwieranych scenariuszy. Ashley jeszcze nie wróciła po naszej wymianie zdań. A w mojej głowie nie ma nic więcej niż jej słowa. Nie wiem co ja jej zrobiłem. Dla niej liczy się teraz tylko profesorek, który mierzy mnie złowrogim spojrzeniem, od kiedy przekroczyłem próg sali.
Nerwowo strzelam palcami. Kiedyś pomagało mi to w odstresowaniu, teraz jest znacznie gorzej. Doskonale słyszę co Greg mówi do Ashley. Rozmawiają o tej scenie, a mnie żołądek się skręca. Mam ochotę wyrzygać wszystko co zjadłem na śniadanie.
– Musicie pokazać miłość od pierwszego wejrzenia. Coś co nagle poczuliście, gdy tylko ujrzeliście swoje sylwetki pomiędzy tłumem ludzi. Muszę czuć tą chemię...– opowiada, całkowicie pochłonięty sztuką profesor.
Ash kiwa głową w zrozumieniu, a ja marszczę brwi. To będzie trudniejsze niż myślałem. Te wszystkie sceny pocałunku, czy stosunku.
To jest takie paradoksalne. Przed chwilą w uprzejmy sposób powiedziała, ze mam wypierdalać z jego życia. Co najgorsze była bardzo przekonująca. Nie wiem czy dam radę trzymać się od niej z daleka. Nie potrafię, jest tak cholernie pociągająca.
Dziewczyna nadal stoi przy tym patafianie i przyjmuje postawę obronną. Również boi się tego zbliżenia pomiędzy nami na scenie. Zerka na mnie i znów przenosi wzrok na Pakera z kamienną twarzą.
Chciałbym zapalić, zjarać się, wziąć tabletkę.Cokolwiek. Niestety nie mam czasu.
– Skoro już wszyscy stoją na swoim miejscu, ty Ashley przejść na prawo. Możemy zaczynać.
Ash kiwa znowu głową, nic nie mówi. Kolana jej drgają. Denerwuje się. I kurwa dobrze. Mogę to wykorzystać.
– Black?
Do cholery. Teraz moja kolej. Nienawidze kolesia.
– Masz być zraniony po rozstaniu z Rozaliną. – przypomina mi, jakbym kurwa nie czytał scenariusza. – Wybierasz się na bal, załamany rozmawiasz ze swoim przyjacielem, aż nagle widzisz Julie. Kochałeś Rozaline, ale gdy widzisz Julie, nagle uświadamiasz sobie, że nigdy nie czułeś takiego uczucia, jakbyś nigdy jeszcze nie kochał. Rozumiemy się?
Kiwam tylko głową w odpowiedzi i ustawiam się na scenie. Po mojej drugiej stronie stoi Ash, tylko, ze teraz nie może być moją Ash, musi być Julią.
– Macie pięć minut, żeby to przećwiczyć.
Patrze na brunetkę która stoi w kącie i gryzie skórkę na kciuku. Przewraca oczami, gdy zauważa że się do niej zbliżam.
Zamykam oczy i biorę długie miarowe oddechy. To powinno pomóc. Ale niestety nie pomaga. Nie uspokajam się. Próbuje sobie wyobrazić ze odpalam papierosa, zaciągam się nim dym wypełnia moje płuca i przełyk, ale to również nie działa. Robię to zawszę, gdy chce się skupić, ale dzisiaj nie mogę. Dzisiaj rozprasza mnie ona.
– Co? – pyta Ash, gdy jestem już obok niej. Nie otwiera oczu. Stoi oparta o ścianę.
– Chcesz pogadać? – pytam od niechcenia.
– Tak, ostatnio mnie strasznie piecze gdy sikam, nie wiesz co to?
Oddycham spokojnie i zaczynam kręcić głową.
– O sztuce.
– Wiem, że chodzi o sztukę. – odpowiada lekko speszona. Patrzy na mnie i widzę w jej oczach jakąś zmianę. Cierpi...
– Więc chcesz gadać czy nie? – może nie powinienem być taki ostry ale sama tego chciała.
– Zagramy i zobaczymy jak wyjdzie.
Odchodzę na swoje miejsce, ale zatrzymuje mnie jej głos.
– Max...
Odwracam się i patrze tylko przez chwilę w jej lazurowe oczy. Nie zatrzymuje się już więcej powracam na swoje miejsce. Jestem bardziej wkurzony niż wtedy gdy dowiedziałem się, ze Ash jest z tym gościem.
Zaczynamy pierwszy Akt naszej sceny.
Patrze na Ash swoimi oczami. Oczami zakochanego Maxa. Czuje się jak szczeniak. Nie potrafię oddzielić moich uczuć od uczuć Romea. Jestem tak beznadziejnie zakochany w dziewczynie, że solidaryzuje się z Romeo, największą pipą męską.
Czekam aż mnie zauważy, aż nagle dzieje się. Ashley przebiera maskę Juli. Jest świetna.
Patrzy na mnie jakby zobaczyła boga, jakby nagle trafiła w nią strzała amora, a ja żałuje że ona tylko udaje. W jej oczach widzę uwielbienie i takie uczucie. To mnie całkowicie pożera, straszny mięczak ze mnie.
Podchodzę do niej bliżej i ona również zmiesza odległość między nami. Wyciągam rękę i łapie jej dłoń. Gładzę jej gładką skórę. Pieszczę opuszkami palców każdy milimetr jej dłoni.
Patrze się na nią jakbym uczył się jej na pamięć. Patrze w jej oczy, linie szczeki, kości policzkowe, a na sam deser zostawiam usta. Są piękne, malinowe, rozchylone, takie perfekcyjne. Ta energia pomiędzy nami zapiera mi dech w piersiach. Jednocześnie boję się tego, ze obnażże zbyt wiele, że zobaczy we mnie Maxa nie Romeo, ale z drugiej strony chłonę ją.
Czuję strach, boję się że zaraz spanikuje i ucieknę. Nie potrafię nie okazywać cząstki siebie. Za bardzo mi zależy na dziewczynie. Patrze w jej oczy pełen żaru i rozpaczliwej tęsknoty za jej ciałem. Tworzę ze swojego strachu pewien rodzaj sztuki.
Nagle wydaję mi się, ze Ash to jedyna kobieta na świecie. Jest taka piękna. Jeszcze niedawno wrzeszczała na mnie, a teraz...Teraz jesteśmy dla siebie całym światem, wszystkim.
Podnoszę wolną dłoń i delikatnie jej dotykam. Przymyka oczy i całkowicie chłonie ten gest. Rozchyla usta i wygląda tak cudownie. Choć dotykam ją tak delikatnie, powoduje jej gwałtowną reakcje. Czuje pod skórą jaka jest rozpalona, czuje żar od niej płynący.
– Jeśli dłoń moja, co tę świętość trzyma, bluźni dotknięciem: zuchwalstwo takowe. Odpokutować usta me gotowe, pocałowaniem pobożnym pielgrzyma.
Ashley otwiera oczy i patrzy na mnie jakbym był jej całym światem.
– Mości pielgrzymie, bluźnisz swojej dłoni, która nie grzeszy zdrożnym dotykaniem; jest i ujęcie rąk pocałowaniem, nikt go ze świętych pielgrzymom nie broni. – mówi drżącym głosem. Mocniej zaciska swoje palce wokół moich i czeka. Tylko nie wiem na co.
– Niechże ich usta czynią to co ręce. Moje się modlą, przyjm modły ich, przyjmij. – odpowiadam i podchodzę do niej. Zbliżam się na niebezpieczną odległość. Ashley jest zachwycona moimi słowami. Wiem, że te słowa są przestarzałe i patetyczne, ale wywołują ponadczasową reakcję u dziewczyny. Całkowicie traci głowę. A ja to widzę. Tak dobrze ją znam.
– Niewzruszonymi pozostają święci, choć gwoli modłów niewzbronne ich chęci.
Zamyka oczy. Oddycha miarowo i gdyby nie to że muszę coś jeszcze powiedzieć, żeby to zrobić – pocałowałbym ją. Drży gdy zjeżdżam swoją ręką na jej szyje. Słabnie. Wypada całkowicie z rytmu. Już nie jest Julią, jest Ashley. Moją Ashley. Stara się to ukryć, ale przede mną jej się to nie uda.
– Ziść więc cel moich, stojąc niewzruszenie i z ust swych moim daj wziąć rozgrzeszenie.
Pochylam się, moje usta są tak niedaleko jej. Mogę poczuć tak dobrze znany mi zapach jaśminu. Ashley kładzie jedną rękę na mojej piersi, tak jakby chciała mnie odepchnąć. Ale w jej oczach widzę zaproszenie. Z mojego gardła wydobywa się cichy charkot. Ashley podnosi swoje spojrzenie. Przyciągam ją bliżej i silniej, ma nogi jak z waty.
Ash staje na palcach, robi pierwszy krok. Nie mogę wytrzymać dłużej. Przyciągam ją za kark jeszcze bliżej i wpijam się w jej usta.
Oddychamy głośno i głęboko. Nacieramy na siebie ustami w coraz większym napięciu, aż następuje eksplozja. Moje wnętrzności ściskają się z rozchodzącego podniecenia i ulgi. Z ust Ashley wydobywa się gardłowy jęk, w którym miesza się przyjemność z bólem.
Tym razem brunetka przejmuje kontrole. Zaczyna całować mnie natarczywie, głębiej. Nasze języki się łączą w tańcu pełnym żaru. Czuje na twarzy jej oddech i sam za bardzo nie wiem co robię. Wsysam się w jej dolną wargę i delikatnie ją przygryzam. Czuje rozchodzącą się po ciele falę gorąca. Zaraz stanę w płomieniach.
Zatracam się w tym doznaniu. Świat już nie istnieje, jest tylko ona i ten pocałunek. Ta chwila. Bliskość jej ciała. Dotyk skóry.
– Ashley...– dyszę pomiędzy pocałunkami.
Dziewczyna otwiera oczy i patrzy na mnie zamglonym wzrokiem. Wszystko blednie cała moja wiedza na temat tego jak bardzo tęskniłem za tym uczuciem, jak bardzo tęskniłem za nią.
– Max. – odpowiada i na nowo wpija się w moje usta. Ten pocałunek nie jest już natarczywy. Jest cudowny. Miękki, delikatny. Jest w nim tyle uczuć i również tęsknoty.
Jej wargi są takie same jak trzy lata temu. Ciepłe i miękkie.
– Dobra wystarczy. – syczy wkurzony Greg.
I wtedy zaklęcie znika. Ashley odsuwa się ode mnie.
– Ash...– zaczynam kłaść dłonie na jej biodrach.
Odpycha mnie od siebie. Chce ją znowu pocałować. Poczuć jej wargi, ale ona mi na to nie pozwala.
– Rolę pocałunku mamy przećwiczoną idealnie. – Profesor podchodzi bliżej. Łapie Ashley za łokieć. – Wszystko w porządku?
Dziewczyna nieznacznie kiwa głową i wychodzi z pomieszczenia. Chce za nią iść, ale zatrzymuje mnie Greg Fred pierdolony. Szuka guza, najwidoczniej chce naprawdę dostać po gębie.
– Łapy!– warczę w jego stronę.
– Jeszcze raz ją tkniesz...– Zaczyna, ale nie daje mu dokończyć.
– Przecież to tylko gra, nic więcej.
Strzepuje jego rękę ze swojego ramienia i idę do drzwi. Biegnę za Ashley. Jak dla mnie to jeszcze tego nie skończyliśmy. Może mówić co chce, ale nie wierze jej, nie wierzę w to ze chce abym zostawił ją w spokoju.
Otwieram drzwi garderoby i widzę ją. Siedzi na podłodze ze zwieszoną głową. Nie wiem czy płacze czy siedzi tak z bezradności i do cholery nie wiem co mam zrobić. Podchodzę do niej ostrożnie jakbym się bał że mogę ją czymś spłoszyć.
– Odejdź...– odpowiada słabo.
Czyli jednak mnie zauważyła. Nie wiem jakim cudem, no ale stało się już. Musze z nią porozmawiać. Najchętniej to bym ją przeleciał w tej szatni, ale nie wiem czy ona jest równie chętna co ja.
– Co robisz? – Serio Max? Brawa dla ciebie za pytania. Nie wiem co mi jest.
– Siedzę. Możesz iść. Jest okej. Siedzę jak u pana boja za szafką.
– Piecem. – poprawiam ją szybko.
Podnosi głowę i patrzy na mnie z niedowierzaniem.
– Dlaczego miałabym siedzieć za piecem?
Parskam śmiechem.
– Bo tak się mówi.
– Ale tam mogę się oparzyć. Swoją drogą tutaj jest wygodniej.
– A tutaj możesz nabawić się wilka.
– Piszesz jakąś kiepską bajkę dla dzieci? – Podnosi jedną z brwi, a mnie znów ogarnia śmiech. – To zapamiętaj, ze moja wersja jest bezpieczniejsza.
– Kurde...
– Co jest? – pyta zaciekawiona.
–Ash...– Patrzy na mnie pytająco. – Znów chce cię pocałować.
I pieprzyć. Tego już nie dodaje. Czekam na jej reakcje.
Dziewczyna wciąga powietrze przez usta i patrzy na swoje dłonie, które znajdują się na kolanach. Splata nimi nogi i delikatnie przechyla się do tyłu. Zamyka oczy i oddycha głęboko.
– Ja też...– odpowiada prawie niesłyszalnie. Ale ja ją doskonale słyszę. I nie mogę uwierzyć.
– Czy...
– Nie Max. – Nie daje dokończyć mi pytania. – Nie możemy po raz kolejny popełnić tego błędu.
Czuje jak spinam się cały. Marze o swoich dłoniach na jej idealnym tyłku. I o jej idealnych sutkach, które marszczą się pod wpływem mojego języka. Niemy jęk przechodzi przez moje gardło, bo to jak bardzo jej pragnę jest nie do opisania.
Chce coś jeszcze powiedzieć, ale nie wiem co. Pewnie powinienem wyjść, ale również nie potrafię tego zrobić. Stoję jak ciele na środku i się na nią gapię. Po raz drugi mnie dzisiaj odtrąciła, a ja tu stoję i nie potrafię odejść.
– Pomimo tego, że mam ochotę...– przerywa na chwilę i na mnie zerka. Wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do mnie. – Nie potrafię po raz kolejny ci zaufać.
– Ostatnia szansa, spróbuj. – proszę nie podnosząc głowy.
– Max. – Wstaje z podłogi i podchodzi do mnie. – Znam swoje ograniczenia, one się zaczynają właśnie tutaj.
– Nie skreślaj mnie za jeden błąd. – szepczę.
– Czemu musisz wyjeżdżać z takimi tekstami? – mówi bezradnie opierając głowę o moje ramie.
– Jakimi?
– Takimi przez które mam wrażenie, że masz racje. Strasznie mnie to wkurza.
Nie mogę się powstrzymać. Kładę dłoń na jej łopatkach i zaczynam delikatnie je masować. Mięśnie jej sztywnieją od dotyku moich palców a oddech staje się nierówny i głośny.
– Pocałuj mnie. – szepcze z zamkniętymi oczami. – Proszę.
Nie musi mi tego dwa razy powtarzać. Podnoszę jej głowę i muskam kciukiem najpierw dolną a później górną wargę.
– Nie wiem czy jak zacznę będę w stanie się powstrzymać.
– Pragniesz mnie? – pyta nadal z zamkniętymi oczami, jakby rozkoszowała się chwilą.
– I to kurwa jak.
Nie czekając długo zaczynam delikatnie obsypywać jej usta małymi pocałunkami. Wsysam się w jej wargi i smakuje ich. Jest taka pyszna. Nie potrafię przestać. Popycham ją na drzwi od szafki a ona wydaje z siebie zdławiony jęk. Czekałem na tą chwilę zdecydowanie za długo.
Hej hej hej ! 😘😘😘
Na złagodzenie konfliktu, odnośnie poprzedniego rozdziału. Macie !
I jak odczucia? 😊
Mam dla was propozycje, oczywiście nie musicie na nią zwracam uwagi.
Z racji tego, ze dostałam ostatnio dużo nominacji i serio nie mam nawet czasu pisać rozdziałów, a co dopiero pisać nominację, proponuje abyście pisali pytania w komentarzu, jeśli oczywiście jakiekolwiek macie. Możecie pytać o wszystko, mam nadzieję, że będę w stanie odpowiedzieć :)
Jeśli Was to nie interesuje po prostu pomińcie notkę :)
KOCHAM Was wszystkich za te komentarze i głosy, za zaangażowanie się w życie Ashley i za to jak bardzo jesteście z Maxem ❤
Pozdrawiam❤
writes_girl
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top