16

Ashley

Została mi niecała mila. Biegnę zatłoczonym chodnikiem i pokrywam się cała potem jak jakaś świnia. Od razu w głowie karce się za takie słowa. Moja matka byłby zdruzgotana słownictwem swojej córki. 

Pocę się i biegnę ponieważ jestem spóźniona na zajęcia pana Pakera, Grega, mojego wykładowce, profesorka – z którym ostatnio namiętnie się całowałam. 

Jestem już spóźniona pięć minut i to znowu przez to, ze nie miałam z kim zostawić Liama. Musiałam iść w łaski do mojego strasznego brata, którego nadal mam głęboko...w sercu oczywiście. Wyczujcie ten sarkazm. Żyjemy ostatnio jak pies z kotem.

Przebiegam przez ulice i nie zwracam nawet uwagi na przejeżdżające taksówki. Panowie w samochodach kierują w moją stronę jakieś bliżej nie określone przekleństwa, a ja macham do nich środkowym palcem i biegnę dalej. Jestem prawie pewna, że wszędzie ten gest znaczy to samo.

Cholera! 

Opieram się o drzwi wejściowe do sali prób i oczyma wyobraźni mogę zobaczyć ten cyrk. Greg i Max w jednym pomieszczeniu, a ja mam być Julią. Z przerażeniem wyobrażam sobie, jak będą zabiegać o moją uwagę, wyprzedzać się we wszystkim i będą usiłowali pokazać kto jest samcem alfa. Wolę się mylić, ale zazwyczaj nie mam takiego szczęścia w swoich marzeniach czy modlitwach. 

Od tygodnia Max karmi mnie sprośnymi sms'ami, w których bardzo szczegółowo opisuję to co zrobiłby z moją cipką. Nie wiem co on zamierza tym wskórać. Jak na razie zafundował mi kilkakrotnie moją solo podróż do Orgazmowa. 

Nie spotkałam się z Maxem od tygodnia. Ostatni raz kiedy się widzieliśmy to ten pamiętny wieczór w którym w końcu szczerze porozmawialiśmy. Wtedy również zobaczyłam najcudowniejszą rzecz na ziemi. 

Gdy wróciłam z kąpieli, natknęłam się na dwóch śpiących słodziaków w moim łóżku. Liam w swojej wystrzałowej piżamce przytulał się jak małpka do Maxa. Ten natomiast nie pozostawał mu dłużny. Obaj wyglądali uroczo, a ja po raz pierwszy marzyłam o tym by ten widok zastawać codziennie. Marzyłam o rodzinie. 

Dam radę. 

Nie wiem kogo ja chce oszukać, ale za cholerę nie dam rady. Mam odegrać pełną namiętności i miłości sztukę z moim byłym chłopakiem, który złamał mi serce. Łatwizna. 

Otwieram drzwi i zamaszystym krokiem wchodzę do sali. Oczywiście od razu rzuca mi się w oczy. Macha do mnie nadzwyczajnie pobudzony. Jego oczy są ogromne, a cera blada. Rozmawiam z kimś przez telefon i mogłabym przysiąc że to jakaś laska, bo na ustach towarzyszy mu grzeszny uśmieszek. 

Kieruję się w stronę pierwszego rzędu aby usiąść jak najdalej od kłopotów. Greg mnie zauważa i posyła mi tylko krótki uśmiech. Rozumiem doskonale tą rezerwę, ale nic nie poradzę na to, ze czuje się totalnie zlana. Nie tego się spodziewałam. Sądziłam, że od razu do mnie podejdzie, porozmawiamy, niezauważalnie mnie dotknie. 

Czy ja naprawdę na to właśnie liczę, na jakąkolwiek sytuację pomiędzy mną i Gregiem? A co najgorsze, całkowicie kręci mnie romans z profesorkiem. Nie wiem, gdzie jest ta dorosła i odpowiedzialna Ash, na chwilę ukazuję się ta głupia i naiwna. 

Siadam na krzesełku i zaczynam grzebać w torbie. Chce znaleźć telefon by sprawdzić czy z Liamem wszystko dobrze i czy żyje. Nie wierze Ianowi, zawsze ma jakieś durne pomysły zabawy. 

Dobra przeglądam torbę. Mam ładowarkę, ale telefon zaginął w akcji. Muszę coś zrobić z tym bajzlem w mojej torbie. Wyciągam scenariusz, gumy do żucia, chusteczki, paczkę tamponów, pomadkę ochronną do ust, kluczę do domu, klucze do auta, pendrive'a ze zdjęciami, breloczek który dostałam na szesnaste urodziny od Kate, bilety do teatru, prace semestralną, tabletki, perfumy, autko Liama... ale do cholery nie ma telefonu. 

– Ashley. – Słyszę głos Grega bardzo blisko, ale nadal jestem zajęta szukaniem mojego telefonu. – Szukasz czegoś ?

Podnoszę na niego wzrok i mogę dostrzec że trzyma w ręce różowy telefon. Zabawne, mam taki sam. Nie wiem dlaczego Greg kupił sobie własnie różowy telefon, ale jest to dziwne, ponieważ jest typowo kobiecy.

– Tak. – odpowiadam szybko i znowu powracam do swojej czynności. 

– Wygląda na to, ze nie zauważyłaś, co trzymam w ręce. 

Znów podnoszę na niego wzrok i patrze na niego jak na idiotę. Jestem zdenerwowana bo zaginął mój telefon, bez hasła. A on przyszedł dyskutować o swoim zakupie. Tylko jego seksowny głos powstrzymuje mnie przed odgryzieniem mu ucha. 

– Świetny wybór mam taki sam. 

Kiwa głową z uśmiechem na twarzy. 

– Wiem Ashley. – odpowiada spokojnie profesorek. – Bo właśnie twój telefon trzymam w ręce. 

Kiwam głową. 

– Tak właśnie myślałam. 

– Zapewne. – Znów posyła mi ten seksowny uśmiech. Taki sam jak tego pamiętnego wieczoru w mojej kuchni. 

– Oddasz mi go?

– A dostanę coś w zamian?

Słodki Jezu on jest niebiański wręcz. Jego oczy, uśmiech, postawa. Z trudem powstrzymuje chęć by go uściskać. I gdyby nie to, ze jesteśmy na środku sali pełnej studentów, chyba bym go pocałowała. Z języczkiem. 

– Może. – odpowiadam mu wymijająco. 

– Proponujesz coś? 

– To chyba nie odpowiednie miejsce na taką rozmowę. – szepcze w jego kierunku. Greg pochyla się opierając swoje umięśnione i żylaste ręce na stoliku. 

– A uwierz mi, bardzo żałuję że to nie jest odpowiednie miejsce. – Jego głos drży od podniecenia. A przez moje ciało przechodzą ciarki.

I czuję wypalającą dziurę w moich plecach. Doskonale wiem do kogo należy to spojrzenie. I gdyby nie to że mamy gapiów, na przekór Maksowi wpiłabym się w usta profesora. Nie wierzę w jego nagłą przemianę i jak na razie nie wierzę w jego ani jedno słowo. 

Greg oddaje mój telefon,  a ja wstaje z miejsca i dumnie kieruje się w stronę drzwi, którymi przed chwilą weszłam. Zauważyłam kilka nieodebranych połączeń od Iana, i obawiam się, że coś się stało. Czarne scenariusze w mojej głowie nie dają mi żyć. 

Wspinam się na schody a w głowię kłębią się wszystkie problemy, które towarzyszą mi od tygodnia. A największym z nich jest Max. Jego tęskne spojrzenia, wzrok który przepala moja skórę. 

Czuje powiew czystego powietrza na policzku i szarpie za drzwi ewakuacyjne. Wyjmuje telefon z tylnej kieszeni i wybieram numer Iana. 

– Coś się stało? – mówię od razu, gdy po trzecim sygnale brat odbiera telefon.

– Liam chyba źle się czuje. Jest rozpalony. – informuje mnie przerażony brat. Ja sama jestem przerażona. Nie wiem co jest, ale niepokoi mnie ta wiadomość.

– Dasz radę jechać z nim do lekarza?

– W tym jest problem. – Zaczyna się tłumaczyć, a ja wiem, ze nie wróży to nic dobrego. – Twoje auto nie działa, a jak wiesz ja przyjechałem taksówką. Nie będę woził dzieci taksówką. 

– Kurwa. – Przekleństwo opuszcza moje usta. – Musisz zadzwonić po lekarza rodzinnego. 

– Numer jest w notesie?  – pyta pospiesznie i słyszę przerzucane kartki. 

– Tak.  Daj mi znać co się dzieje.  – Czekam na odpowiedzi, ale jej nie uzyskuje. – Muszę już kończyć. 

– Jasne.  – odpowiada,  a po chwili da się usłyszeć przerywany sygnał rozmowy. 

Świetnie.  Nie wiem jak mogłam zostawić swoje dziecko z jeszcze większym dzieciakiem.  Mam tylko nadzieję że wszystko będzie dobrze. Nie wiem co bym zrobiła Ianowi,  jakby coś się stało mojemu synkowi. 

Gdybym tylko miała przy sobie paczkę papierosów,  od razu wróciła bym do nałogu.  Ostatnio wszystko mnie przerasta, a z tego co zdążyłam zauważyć, papierosy dawały mi pewien rodzaj uspokojenia.  Jak melisa. 

Sięgam za klamkę, ale drzwi ustępują zanim na nią naciskam. Wchodzi nimi katalizator moich problemów. Ciemne jeansy opinają jego ciało w miejscach o których nawet nie powinnam myśleć. 

Piękne pełne żaru spojrzenie spod długich i gęstych rzęs skanuje moje ciało. To spojrzenie jest zabójcze. 

Jest mega przystojny, a ja się zastanawiam czy to odpowiedni przyimek opisujący to ciało. Jest inny i co najważniejsze przykuwa uwagę. Taki typowy "piękny" drań. 

– Cześć.

– Cześć Max. – odpowiadam cicho. Od jego postawy zaschło mi w gardle. 

– Będziesz mnie unikać po ostatnim wieczorze? 

Patrzy na mnie tak jak zawsze – czujnie. A jego spojrzenie przeszywa mnie do szpiku kości. 

– Nie, po prostu...

– Po prostu się przestraszyłaś, tego co zaczynasz znowu do mnie czuć? – Przerywa mi. 

– Po prostu to nie jest odpowiednie, dobra? – Spuszczam wzrok, nie jestem w stanie kłamać patrząc na niego. – Między nami nic nie ma, nie wiem po co nam to wszystko Max.

– A ja wiem, że kłamiesz. 

Podnoszę oczy i napotykam jego piękne tęczówki. Patrzy na mnie tak intensywnie i z takim pożądaniem. Taksuje mnie wzrokiem i chyba podoba mu się to co widzi, ponieważ jego jedna brew unosi się do góry. Nienawidzę sposobu w jaki mi się przygląda. Pożera moje ciało wzrokiem, a ja lgnę do niego jak mucha do miodu. Nie potrafię się uwolnić. 

– Ty nie potrafisz się pogodzić z prawdą Max, z tym że to koniec.

Tego jestem pewna. To koniec. Nie wiem co mógłby jeszcze zrobić abym mu zaufała. Nie ufam mu. Koniec kropka. 

– A mnie się wydaje Ash, że to dopiero początek. 

– Cokolwiek. 

Wymijam go i udaje śmiertelnie znudzoną. A tak naprawdę w środku płonę od jego spojrzenia i bliskości. Nie chce żeby widział jak na mnie działa. Nie zasługuje na to i ja również na to nie zasługuje. 

– Ashley, aż tak się wzbraniasz przed tym uczuciem? – Łapie mnie za rękę i zatrzymuję. 

– Nie ma żadnego uczucia Max. Jest tylko pożądanie. – odpowiadam automatycznie. Bez znaczenia. Ja wiem że w rzeczywistości boję się przyznać tego sama przed sobą. Tydzień temu coś mnie złamało. – Spotykamy się po tylu latach i odradza się ta burza hormonów Max. Słuchaj to nie jest miłość i nigdy nie będzie. To tylko napięcie seksualne. Przeminie, znudzimy się sobą i znowu skrzywdzimy. Totalny bezsens. 

Spuszcza wzrok i przeczesuje swoje kruczoczarne włosy prawą ręką. Po chwili prostuje się i znowu powraca ten sam gnojek.

– Niebywałe. – mówi monotonnie. – Po tylu latach kiedy czekałem na jakieś wyjaśnienie, ty powracasz i karmisz mnie słowami przysłowiowego dupka Ashley. Tylko, że to ja jestem tutaj facetem. 

Jest coś w jego tonie. Zranienie? Ale ja nie dam się nabrać na kolejne jego gierki. 

– Śmiało, możesz powiedzieć co o mnie myślisz Max. Bądź dupkiem! – Mój żołądek wywraca się na drugą stronę. 

Stoi przede mną a powietrze staje się gęste. Nie potrafię oddychać, zaczynam się dusić od intensywności jego osoby. Nie daje po sobie tego poznać, zatrzymując twarz zimnej suki. Grunt to nie okazywać słabości.

– Ashley, posłuchaj. – zaczyna. Tak bardzo uwielbiam sposób w jaki wypowiada moje imię. Jakby było modlitwą. Niemożliwie mnie to wkurza. – Bardzo bym chciał zapomnieć o tych wszystkich bzdurach, które nas rozdzieliły. Mam wrażenie, że ty też. Zacznijmy od nowa. 

Spojrzenie ma pełne szczerości. Ale to gówno prawda. 

– Że też na to sama nie wpadłam.

– To nie musi tak wyglądać Ash. – Co on sobie wyobraża?

– A jak ma wyglądać. Słuchaj sądzisz że połączy nas seks i będę szczęśliwa? A może to ja zadecyduje, co? Posłuchaj tego. Ty będziesz tym facetem co mnie zdradził, a ja kobietą która nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Stoi? 

Jest wściekły. Zaciska zęby. Mam wrażenie, ze zaraz zacznie na mnie krzyczeć, ale to o dziwo nie nadchodzi.

– Przymknij się Ashley. – W jego głosie narasta frustracja. 

Nachyla się nade mną i jest zbyt blisko. Czuje jego świeży zapach mięty tytoniu i czegoś jeszcze. Nie jest taki jak zawsze. Teraz mogę dostrzec jego rozszerzone źrenice i sińce pod oczami. Mam ochotę żeby go odepchnąć, by zebrać myśli. Lub okładać go pięściami za to co mi zrobił. Mam ochotę zrobić tyle rzeczy, a w rezultacie stoję bez ruchu i obserwuje każdy jego gest. 

Jego oddech jest nierówny, tak samo jak mój. Ciała są napięte. I zastanawiam się jak to możliwe, ze po tylu latach przyciąga nas do siebie ta sama chemia. 

– Chciałem ci tylko powiedzieć Ashley, że pomyliłem się ostatnio. Nie kochałem cię. – Dotyka mojego policzka, a ja zamykam oczy. Wzbierają się łzy i jestem na siebie wściekła. Niby mu nie ufam, ale te słowa był takie piękne. I okazują się kolejnym kłamstwem. – Ja nadal cię...

Chwała Bogu drzwi na dole się otwierają. Nie wiem, czy byłabym w stanie wytrzymać te słowa. Jak mówi, ze mnie nienawidzi. Dostrzegam na dole Grega, który patrzy się na nas zaskoczony. 

Max odsuwa się ode mnie na bezpieczną odległość i unosi ręce w górę na znak kapitulacji. 

– Wszystko w porządku? Za chwilę zaczynamy próbę. 

Oddycham płytko i nierówno. 

– Wszystko jest okej, już idziemy.

Profesor tylko kiwa głową i znika za metalowymi drzwiami. 

– Jesteśmy już dorośli Max, niech każdy żyje swoim życiem.

Patrzy na mnie zraniony, jakbym właśnie wyrwała mu serce. Chciał coś jeszcze powiedzieć. Otwiera usta i zamyka je. 

– Jeśli tego chcesz.

– Chce. – Okłamuje samą siebie. Max odwraca się i schodzi na dół. Po chwili otwiera drzwi i również za nimi znika. A ja zostaje sama. Miałam nadzieję, że się ze mną nie zgodzi, że zostanie pocałuje mnie i powie, ze nigdy mnie nie zostawi. A teraz to on zostawił mnie. 

Wszystko kiedyś musi dobiec końca. I tak właśnie kończy się moja historia z Maxem. 

Chcecie mnie zabić?

Rozumiem :( 

Chce tylko dodać, że jesteśmy przy 16 rozdziale, to dopiero połowa historii. Także nie zostawiajcie mnie.

Pozdrawiam Was kochani :*
writes_girl

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top