14

Ashley

Zanim wybija dziewiętnasta ja zdążyłam już dwa razy się wykąpać, wydepilować każdą część swojego ciała. W dodatku nawet wyprostowałam swoje włosy, co zdarza się bardzo rzadko. Ogólnie mówiąc poddałam się procesowi upiększania od stóp do głów. 

Zastanawiam się teraz po co mi to było. Zadanie sobie takiego trudu dla Maxa. Tym bardziej gdy za drzwiami mojej sypialni na łóżku, śpi Liam. W dodatku ja nawet nie dopuszczam do siebie faktu, że może pomiędzy nami do czegoś dojść. Pomiędzy mną a Maxem nic nie ma i to od bardzo długiego czasu. Jedyna rzecz jaka nas łączy to nasz syn, o którym wiem tylko ja. 

Opieram się o murek w kuchni i odchylam głowę. Zamykam oczy i przypominam sobie wczorajsze pocałunki Grega. Rozpalam się na samą myśl gdy przypomnę sobie jego usta na mojej szyi, ramionach i piersiach. Chce jak najlepiej odtworzyć tą chwilę w głowie, ale wszystko psuje widok Maxa i to jak on mnie całuje. 

Czy to jest normalne, że spotykając się z jednym za parę minut myślę o drugim? I czy normalne jest że teraz myślę o tym że obaj mnie całują w tym samym momencie? 

STOP ASHLEY! 

Muszę ochłonąć. Podchodzę do szafki, wyciągam szklankę i napełniam ją wodą. Chce się napić gdy rozbrzmiewa dzwonek do drzwi, a cała zawartość szklanki ląduje mojej bluzce. 

Gdy otwieram zamaszyście drzwi przede mną stoi Max. Ma na sobie jeansowe spodnie z rozdarciem na jednym kolanie, czarny t-shirt z logiem Rolling Stones i czarną kurtkę. Jego czarne włosy są idealnie ułożone, a z twarzy nie schodzi mu uśmiech. 

– Hej. – mówi w moją stronę i przesuwa spojrzenie po moim ciele. I o mój Boże. Kompletnie zapomniałam się przebrać. Więc stoję przed nim w białej bluzeczce bez rękawów i stanika pod spodem, w dodatku oblana wodą, do tego mam różowe bardzo krótkie spodenki.

Oczy Maxa ciemnieją i mogę usłyszeć jak przełyka ślinę. Nie wiem o czym ja myślę i dlaczego dopuściłam do takiej sytuacji. Jestem zażenowana tą sytuacją, ale również podniecona. 

– Hej. – odpowiadam mu. – Rozgość się ja się skoczę przebrać. 

Nie daje mi możliwości żebym przeszła do pokoju. Zamyka drzwi i przyszpila mnie do nich. W jego oczach widzę tylko rządzę. Chce mnie pieprzyć i nie da się tego ukryć. Najgorsze jest to, że podoba mi się jego zachowanie. 

Pisk wydobywa się z mojego gardła gdy wargi Maxa omiatają moje ucho.

– Jeśli ubrałaś się tak żeby mnie drażnić, to ci się udało.

Szczęka mi sztywnieje.

– Wbrew temu co sobie wyobrażasz w swojej małej główce Max, świat nie kręci się wokół ciebie. 

Ale prawda jest inna, może nie ubrałam się tak specjalnie na jego spotkanie. Po prostu zapomniałam się przebrać. Ale teraz nie mam najmniejszego zamiaru gdy widzę jaki jest podniecony. 

– Odejdź. – syczę.

Nozdrza czarnowłosego falują.

– Nie.

– Świetnie, więc ty tu zostań a ja idę się przebrać. – Siłuję się z jego biodrami które są do mnie mocno przyciśnięte. Ale Max nie daje za wygraną.

– Nie puszczę cię dopóki nie dowiem się dlaczego ze mną pogrywasz.

– Nie pogrywam z tobą Max. – odpowiadam chłodno. – Nie lubię być okłamywana. 

A niech go szlak jasny trafi. Chciałam z nim rozmawiać spokojnie, po dobroci. Jak na dorosłych ludzi przystoi. Ale z nim się nie da. 

– A niby kiedy cię okłamałem Ashley? – pyta wkurzony. 

– Całe twoje życie Max to kłamstwo. 

– Nie pieprz! – warczy na mnie. – To dlatego mnie zostawiłaś bo całe moje życie to kłamstwo? Skąd ten pomysł Ash?

– Wiesz co, nie ma sensu. Może poszukasz swojej rudej wywłoki? – sugeruję. – Jestem pewna, że z radością z tobą porozmawia i może nawet nie tylko. Ja nie mam ochoty jednak na tą konfrontacje. 

Puszczają mi nerwy a wszystko na nowo powraca. Znów widzę ich przed oczami w tej kawiarni. Widzę jak się przytulają. Jak Max całuje jej pełne usta, jak dotyka jej kręconych rudych włosów. 

Oczy pieką mnie od wzbieranych łez. 

– Co ty sugerujesz? – Szczęka mu opada, jest zaskoczony. 

– Ja nic nie sugeruje Max. Po co się oszukiwać?

– Nadal nie rozumiem. 

– Jesteś aż taki głupi, że muszę powiedzieć to wprost? 

– Ashley wyluzuj. Przecież to ty mnie zostawiłaś tak, to był zakład tak? Więc o cholerę ci chodzi i dlaczego udajesz wielce zranioną? – unosi się. Jest wkurwiony. Ale najwidoczniej to jeszcze bardziej go rajcuje ponieważ nadal czuję jego erekcje na brzuchu. 

Nie wytrzymuje. Wymierzam mu policzek. Jak on może nadal mnie okłamywać prosto w  oczy? Dlaczego nie powie, że popełnił błąd i że chce to naprawić? A ja głupia czekam i łudzę się na jego przemianę. Jestem taką idiotką, myślałam że się zmienił. 

Max jest najwidoczniej zaskoczony moim zachowaniem, ponieważ w końcu mnie puszcza i odsuwa się o kilka kroków. Patrzy na mnie jak na idiotkę i łapie się za swoje trochę przydługie włosy. 

– Dlaczego się mną zabawiałeś?

–Ash...– zaczyna zaskoczony i podnosi na mnie swój zraniony wzrok. – Ja nigdy się tobą nie zabawiałem. 

– Ja wiem coś innego Max.

– To powiedz mi co wiesz Ashely. – Jego ton jest błagalny. Widzę że również nie ma siły na kłótnie. 

– Wiem tyle, że mnie zraniłeś Max, bo co nudziło ci się? Czekałeś na Caroline? Przyszła i wróciłeś w jej łaski. 

– Co? – krzyczy wkurzony. 

– Ciszej. – upominam go. – W moim pokoju śpi Liam. 

– Co twój brat robi u ciebie?

Co? Skąd on wie że Liam to mój bart? Dlaczego go to nie zaskoczyło? Mam mętlik w głowie. Wszystko się sypie. Już chyba mam dosyć rozmowy z nim.

– Nieważne. Wyjdź porozmawiamy innym razem. – mówię słabo.

Max znowu do mnie podchodzi i staje bardzo blisko. Patrzy mi głęboko w oczy jakby chciał się dowiedzieć co siedzi w mojej głowie. 

– Nie. – mówi spokojnie. – Przyjechałem tu pogadać i chyba to najwyższy czas, nie uważasz?

Ma rację. Musimy w końcu wszystko sobie wyjaśnić. Nie mam zamiaru powiedzieć mu o Liamie. Muszę zakończyć etap Maxa w swoim życiu, a do tego potrzebna jest rozmowa. 

– Dobrze. W takim razie, dlaczego ona? Dlaczego Caroline?– Próbuję sprawić by mój głos nie drżał z powodu kumulacji emocji i wspomnień. 

– Serio Ashley nie za bardzo rozumiem, co do tego wszystkiego ma Caroline?

– Widziałam was Max, nie udawaj już głupiego. Widziałam was w tej pieprzonej kawiarni. Nie wyjechałam z powodu zakładu. Zakład to było dawno i nieprawda. Nie o to chodziło. Chodziło o ciebie i tą rudą france. 

Już nawet na niego nie patrzę. Zalewają mnie łzy. Tak dawno skrywane przeze mnie uczucia opuszczają moje ciało kawałek po kawałku. Dusiłam to w sobie trzy lata. Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Teraz czuję się w końcu uwolniona on tych wszystkich emocji.

Czuje jak dwa silne ramiona owijają się w ogół moich. Wdycham zapach mięty, tytoniu. Brakuje mi tylko tego charakterystycznego burbonu. Obejmuje mnie mocno, tak jakby się bał że znowu mu ucieknę. Ten uścisk różni się tak bardzo od tych które pamiętam, czuje w nim strach. 

– Chcesz mi powiedzieć, że widziałaś mnie i Caroline w kawiarni, jak mnie pocałowała. Widziałaś mnie wtedy kiedy noc wcześniej kochałem się z tobą i prawie powiedziałem co do ciebie czuję? – Jego głos jest dziwny. Wręcz załamany. – Chcesz mi powiedzieć, że zrezygnowałaś z nas przez to co zobaczyłaś w pięć sekund?

– Max...– Zaczynam chlipać w jego rękaw.

– Teraz ja mówię Ashley. – Jest poważny nawet za bardzo. Chciałabym zobaczyć jego oczy, ale nie jestem w stanie bo on skrupulatnie mi to uniemożliwia. – Rzuciłaś wszystko, wyjechałaś i zostawiłaś mi wiadomość że seks ze mną o tylko pieprzony zakład. Powiedz mi co ja miałem wtedy myśleć? Zraniłaś mnie. Ashley ja ciebie kochałem, rozumiesz kochałem. Spotkałem się z Carolinę, żeby się nie łudziła. Powiedziałem co czuję do ciebie, a ona wyskoczyła z tym pocałunkiem. Ashley jesteś...totalną idiotką. 

Czy on właśnie powiedział, że mnie kochał? On naprawdę mnie kochał? Nie mogę w to uwierzyć, że to pamięta, że faktycznie wtedy chciał mi powiedzieć te dwa słowa, a ja go zatrzymałam, bałam się...bałam się że to za wiele, że nie wytrzymam tej presji. A później jego spotkanie z Caroline. Uciekłam, faktycznie uciekłam ponieważ nie potrafiłam sobie poradzić z tym wszystkim, a lepiej jest zwiać niż rozmawiać. 

Puszcza mnie. Już mnie nie przytula. Odchodzi na bok a ja zerkam w jego oczy. Jest załamany i wściekły. Nie wiem nawet co bardziej. Nie wiem czy to prawda, nie wiem czy zdołam mu zaufać. Jeżeli to prawda, to ma racje jestem idiotką. 

– Widzę to Ash, nie wierzysz  mi. – Zna mnie jak nikt inny. – Nie musisz mi wierzyć. Ja wiem że mówię prawdę. Zostawiłaś mnie bo nie chciałaś ze mną tego wyjaśnić. Wybrałaś jakiegoś profesorka i myślisz że będziesz z nim szczęśliwa. Ale bez kitu Ash wyglądasz jak siedem nieszczęść. Wiem że w środku coś do mnie jeszcze czujesz, ale jesteś mięczakiem. Wolisz uciekać nie? 

Jego ton się zmienił. Nie za bardzo teraz wiem o co chodzi i co on myśli. Podchodzi do mnie jak drapieżnik do swojej zdobyczy. Jestem złapana w jakieś niewidzialne sidła i nie mogę się uwolnić. Zapędza mnie w nieznany mi róg, a ja chce się naszykować do ucieczki. Ale nie potrafię, nie mogę oderwać się od jego spojrzenia. 

Jego oczy płoną, a rysy jego twarzy nabierają dzikiego wyglądu. Jeszcze nigdy nie widziałam go aż tak wściekłego, ale wygląda obłędnie. Zaczyna się znowu niebezpiecznie do mnie zbliżać. Zanim mogę się obejrzeć jestem po raz drugi przyszpilona do drzwi. 

Wciągam powietrze i to jest mój błąd, ponieważ czuję pikantny zapach Maxa. Ta uzależniająca woń spowija mój mózg w gęstą mgłę. Nie jestem w stanie racjonalnie myśleć. A moje ciało rozpala się. 

– Jestem wkurwiony Ashley uwierz mi. Wkurwiony i zraniony. Ale wiem że coś jeszcze do mnie czujesz. – Patrzy na mnie intensywnie. Czyje jego podniecenie. Bawi się kolczykiem w wardze, wciągając i wyciągając czarny metal. Przybliża swoje usta do moich warg i szepcze w nie głosem przesiąkniętym seksem. – I udowodnię ci to. 

HEJ Misiaczki :*

Jest i on– Max. Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? 

Co zrobi Max? Jak myślicie? 

Pozdrawiam Was gorąco. 

writes_girl

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top