New Avenger (Christmas Edition)
(Weronika)
Znaleźliśmy się w ogromnej zielonej sypialni. Spojrzałam z szokiem na pokój. Nagle poczułam ręce na mojej tali. Chłopak odwrócił mnie gwałtownie do siebie, po czym zaczął namiętnie całować po szyi.
-Mówiłeś, że z tym poczekamy.- zauważyłam.
-Mściciele nie mówili ci, że jestem bogiem kłamstw?- zapytał, po czym przygryzł płatek mojego ucha.
-Proszę. Ja...Ja naprawdę tego nie chcę.- na moje słowa chłopak nic nie odpowiedział tylko się ode mnie odkleił.
-Jak nie chcesz tego robić to może coś o sobie opowiesz?- zaproponował.
-A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.- odparł, po czym podszedł do stolika na którym stała butelka wina i dwa kieliszki.
-Możesz zaczynać.
-Nazywam się Weronika Syms. Mam 25 lat i jestem reporterką.- chłopak nic nie powiedział tylko usiadł obok mnie z dwoma kieliszkami z czerwonym winem. Chciał mi jeden podać.
-Ja nie piję.
-Chociaż spróbuj, jest najlepszej jakości.- powiedział z jakimś dziwnym błyskiem w oku. Niechętnie wzięłam kieliszek, po czym upiłam łyk.
-Mówiłaś, że jesteś reporterką.
-Tak. Dlatego ciebie spotkałam. Nagrywałam Iron Mana i nagle na maskę auta spadł obcy. Potem ten wypadek i wtedy spotkałam ciebie.- opowiedziałam w skrócie historię dlaczego wjechałam w sam środek bitwy.
-Odważna jesteś.- powiedział poprawiając mój niesforny kosmyk. Na jego gest zaczęłam się rumienić więc odwróciłam głowę, żeby chłopak tego nie widział. On jednak nie dał za wygraną. Umiejscowił mi dwa palce pod brodą i przechylił tak, że teraz patrzałam na niego.
-Ładnie wyglądasz jak się rumienisz. -oznajmił na co puściłam jeszcze większego buraka.
-Nie rozumiem.
-Czego?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Mściciele mówią, że jesteś potworem. Dla mnie zaś jesteś miły i naprawdę cię polubiłam.- przyznałam. Spojrzałam w jego intensywnie zielone oczy. Zahipnotyzowały mnie. Jego twarz zaczęła się powoli zbliżać do mojej. Tym razem to ja pocałowałam chłopaka na co się bardzo zdziwił, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Zaczął całować coraz namiętniej. Nagle przestał na co się zdziwiłam.
-Jutro jest Wigilia, więc pozwolę ci wrócić na Ziemię.- powiedział czym zdziwił mnie jeszcze bardziej. Ja nic nie odpowiedziałam tylko go przytuliłam.
-Czemu jesteś dla mnie taki miły?- spytałam.
-Sam nie wiem.- mówiąc to pocałował mnie w czoło.
-Muszę iść.- powiedział tajemniczo, po czym wyszedł z pokoju. Ja nie mając nic innego do roboty zaczęłam czytać. Książka była bardzo ciekawa. Po jakimś czasie naprzeciwko mnie pojawił się Loki, a ja myślałam, że dostanę zawału.
-O mój Boże, nie strasz mnie tak!- krzyknęłam przestraszona próbując opanować emocje.
-Jeszcze nie jestem twój.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
-Coś się stało?- zapytałam patrząc na chłopaka.
-Nie, przyszedłem ciebie poinformować, że zaraz będzie obiad.
-Okej.- powiedziałam.
-Ubierz cieplejszą suknię.
-Dlaczego?
-Bo po obiedzie pójdziemy na spacer.- powiedział patrząc na mnie. Ja na jego słowa pokiwałam głową, że rozumiem.
-Co mam ubrać? To jest twój pokój i wątpię, żebyś miał kiecki.- zaśmiałam się tak samo jak Loki. Zielonooki podszedł do mnie, po czym chwycił w talii i przyciągnął do siebie. Po chwili oboje zniknęliśmy w zielonej mgle...
Znaleźliśmy się w kremowym pokoju. Tym samym w którym Loki mnie zostawił pierwszego dnia w tej krainie. Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać sukni na dzisiaj.
-Weź zieloną.- usłyszałam głos chłopaka na co się odwróciłam. Siedział na moim łóżku z ogromnym uśmiechem. Wykonałam jego polecenie i wybrałam szmaragdową kreację.
Poszłam do łazienki ubrać suknię. Kiedy wróciłam do pokoju, Loki na mnie czekał.
-No w końcu jesteś.- uśmiechnął się.
-Wyglądasz pięknie.
-Dziękuję.
-Naprawdę ładnie ci w zielonym.- mówiąc to podszedł do mnie. Następnie przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Nagle zniknęliśmy w zielonej mgle. Znajdowaliśmy się w jadalni. Tak jak ostatnio zielonooki odsunął mi krzesło, po czym obszedł stół i usiadł naprzeciwko mnie. Nałożyłam sobie posiłku tak samo jak on. Jedliśmy w ciszy. Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł. Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę. Stał tam lodowy olbrzym trzymający jakąś brunetkę w moim wieku.
-Panie.- ukłonił się olbrzym.
-Ona dopuściła się zdrady.- mówiąc to popchnął dziewczynę tak, że padła na kolana. Loki gwałtownie wstał od stołu.
-Co takiego zrobiła?- mówiąc to spojrzał na nią z góry. Ja nie czekając dłużej wstałam i podeszłam do niego.
-Widziano ją jak majstrowała przy czujnikach i uzbrojeniu.- odparł.
-Ściąć ją.- rozkazał czarnowłosy bez wzruszenia. Dziewczyna zaczęła go błagać i prosić o wybaczenie. Jotun tylko wyjął nóż i już go przystawił dziewczynie do gardła.
-Loki. Nie rób tego. Proszę.- prosiłam ciągnąc go za rękę. Chłopak na mnie spojrzał i ruchem ręki powstrzymał giganta.
-Dlaczego miałbym jej darować? Albo mam lepsze pytanie, co będę miał w zamian za litość?- zapytał.
-Proszę nie zabijaj jej.- dalej błagałam.
-Naprawdę Midgardczycy są dziwni. Chcą wszystkim pomagać.- zaśmiał się.
-Ponowię pytanie co będę miał w zamian?
-Zrobię wszystko tylko jej nie krzywdź.
-Dobra. Wyślijcie tą nędzną Midgardkę z powrotem na Midgard.- Jotun od razu pociągnął dziewczynę za sobą.
-A co do ciebie...- przyciągnął mnie do siebie.
-To będzie upojna noc.- nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo chłopak mnie namiętnie pocałował…
Pocałunek był coraz bardziej namiętny.
-Na jaki spacer chciałeś mnie zabrać? - zapytałam przerywając pocałunek.
-Zobaczysz.- odpowiedział, po czym pociągnął mnie w tylko mu znanym kierunku...
Byliśmy koło stajni...
-Po co tu przyszliśmy?- zapytałam patrząc na chłopaka.
-Zobaczysz.- odpowiedział tajemniczo, po czym przyprowadził jednego z koni. Posadził mnie na nim, a sam usiadł za mną. Nagle koń ruszył galopem do przodu. Jechaliśmy w ciszy. Jedyną rzeczą, a raczej osobą która mnie rozpraszała był Loki. Chłopak był stanowczo za blisko mnie. Nasze ciała nic nie dzieliło, a jego zimny oddech na mojej szyi przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam nagle.
-Zobaczysz.
-Znasz inne słowo niż zobaczysz?
-Tak.
-O super. To gdzie jedziemy?
-Zobaczysz.- zaśmiał się. Nagle przed nami pojawił się biały lis o ile można tak to nazwać. Zamiast sierści miał sople lodu. Wyglądał niesamowicie. Chciałam zejść z konia.
-A ty gdzie?- zapytał i złapał mnie w talii.
-Chcę go zobaczyć z bliska.
-Kogo?
-Go.- mówiąc to pokazałam na lisa. Czarnowłosy zatrzymał konia, a ja od razu z niego zeszłam. Zaczęłam podchodzić powoli do zwierzęcia. Stworzonko kiedy mnie zobaczyło cofnęło się o krok.
-Ej spokojnie. Nic ci nie zrobię.- powiedziałam spokojnym głosem, wyciągnęłam rękę w stronę liska i zaczęłam do niego powoli podchodzić.
-Uważaj może być groźny.- ostrzegł mnie Loki. Ja nie zwracając na niego zbytniej uwagi dalej szłam w kierunku zwierzęcia. Kiedy dzieliły nas metry on do mnie podszedł i powąchał moją rękę.
-Podoba ci się?- zapytał zielonooki.
-Jest niesamowity.- odpowiedziałam, po czym pogłaskałam stworzenie. Nagle zawiał wiatr, a mnie aż przeszły dreszcze. Lis spojrzał coś za mną, a następnie uciekł. Poczułam czyjeś ręce na ramionach.
-Wracajmy już. Zimno jest.- powiedział Loki. Ja nic nie odpowiedziałam tylko poszłam za chłopakiem. Zielonooki umiejscowił mnie na koniu, a sam usiadł za mną.
-Zimno ci?- zapytał.
-Trochę.- przyznałam. Nagle chłopak mnie przykrył swoją zieloną peleryną. Miała taki delikatny materiał i tak pięknie pachniała.
-Dziękuję.- powiedziałam i wtuliłam się w klatkę piersiową zielonookiego. Koń ruszył galopem do zamku...
Na miejscu Loki wziął mnie na ręce i postawił na ziemi. Odprowadził konia do stajni, po czym do mnie wrócił.
-Choć, bo mi zmarzniesz.- powiedział jak nie Loki.
-,,Czy on się o mnie martwi?"- pomyślałam.
-Nie martwię się, tylko dbam o swoje.- odparł.
-Po pierwsze nie jestem rzeczą, a po drugie nie czytaj mi w myślach.- zatrzymałam się.
-Będę robił co będę chciał.- warknął. Następnie pociągnął mnie za nadgarstek do mojej sypialni. Popchnął mnie tak, że wylądowałam na ziemi. On zaś cofnął się i zamknął drzwi.
-Co ty robisz?!- krzyknęłam.
-Nie podnoś na mnie głosu nędzna Midgardko!- warknął i podszedł do mnie. Pociągnął mnie za włosy tak, że aż wstałam z ziemi.
-Masz mi być posłuszna, rozumiesz?!- krzyknął.
-Tak, czy nie?!
-Tak.- jęknęłam z bólu. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.- warknął zielonooki. Do pokoju weszła służąca. Ukłoniła się przed zielonookim, a on dumnie wypiął klatę.
-Panie kolacja gotowa.
-Zaraz przyjdziemy.- powiedział, a służka się ukłoniła, po czym wyszła z pokoju.
-Chce od ciebie należyty szacunek czy to aż tak wiele?- zapytał patrząc na mnie.
-Nie będę się przed tobą płaszczyć.
-Masz mi oddawać należyty pokłon.
-Po co mam się kłaniać skoro i tak jestem od ciebie niższa o jakieś dwadzieścia centymetrów? I tak patrzysz na mnie z góry.- powiedziałam. On nic nie odpowiedział tylko pogładził mój policzek kciukiem.
-Chodźmy, bo kolacja nam wystygnie.- powiedział patrząc mi w oczy. Po chwili zniknęliśmy w zielonej mgle...
Przeteleportowaliśmy się do jadalni. Wszystko było już przyszykowane. Znowu Loki mi odsunął krzesło, po czym usiadł naprzeciwko mnie. Nałożyłam sobie jakiegoś dania co wyglądało jak karpatka. Po zjedzonym posiłku poczekałam aż Loki dokończy swoją porcję.
-Najadłaś się?- zapytał nagle.
-Tak.
-To choć.- wstał od stołu i wystawił rękę, żebym do niego podeszła. Ja posłusznie wykonałam jego polecenie. Chłopak nic nie powiedział tylko chwycił mnie w tali i przeteleportował się do swojej komnaty. Ja już wiedziałam co to znaczy.
-Pamiętasz co mi obiecałaś w zamian za uwolnienie tej nędznej służki?- zapytał obchodząc mnie na około.
-Tak.
-To dobrze. Jesteś gotowa na to?- spytał, stanął za mną i położył mi ręce na ramionach.
-Mam wybór?- zapytałam.
-Nie.- odparł, po czym jednym ruchem zerwał ze mnie suknie. Obszedł mnie na około i tym razem stanął naprzeciwko mnie. Zakryłam piersi rękoma.
-Nie masz czego się wstydzić. Nie zakrywaj swojej kobiecości.- powiedział. Ja na jego słowa niepewnie opuściłam ręce wzdłuż ciała.
-Jesteś tak piękna, że aż nie wierzę, że jesteś z Midgardu.- powiedział, po czym dotknął mojego policzka.
-Na pewno tego chcesz? Później nie będzie odwrotu.- powiedział.
-Postaram się dotrzymać słowa.- powiedziałam na co chłopak się uśmiechnął.
-Postaram się być delikatny.- oznajmił, po czym mnie namiętnie pocałował. Ja odwzajemniłam pocałunek, który z każdą sekundą robił się coraz bardziej namiętny. Nagle chłopak zjechał na szyję i obojczyk. Następnie wziął mnie na ręce i nie przerywając pocałunków poszedł w kierunku łóżka. Położył mnie na miękkim materacu, po czym na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam pożądanie. Następnie przy pomocy magii zdjął z siebie wszystkie ubrania. Potrwało to około trzech sekund. Po chwili chłopak wrócił do całowania mnie. Cicho jęknęłam kiedy jego zimne usta zjechały na mój brzuszek. Loki nie oszczędził ani milimetra mojego ciała. Składał namiętne pocałunki na całym moim ciele, a czasami nawet podgryzał moją skórę. Nagle wszedł we mnie. Splótł nasze dłonie, po czym zaczął się ruszać. Na początku powoli, a z czasem nabierał prędkości. Zaczęłam jęczeć kiedy poczułam, że szczyt jest bliski. Nie mogłam wytrzymać z podniecenia więc wbiłam mocno chłopakowi paznokcie w plecy na co zaczął się śmiać jak psychopata. Nagle poczułam jakąś ciecz między nogami i wiedziałam, że to już koniec. Loki zszedł ze mnie, po czym przykrył nas kołdrą i się do mnie przytulił. Pocałował mnie w czoło, po czym oboje zasnęliśmy...
Obudziłam się rano. Przypomniało mi się wszystko co działo się ostatniej nocy. Nigdzie nie widziałam Lokiego więc wstałam, po czym poszłam ubrać luźniejszą suknię. Udałam się do łazienki odświeżyć, po czym się ubrałam. Kiedy weszłam do pokoju ujrzałam moją zgubę.
-Wstałaś już.- powiedział czytając książkę.
-Gdzie byłeś rano?
-Byłem coś załatwić.- powiedział odrywając wzrok od lektury, po czym spojrzał na mnie.
-Piękne wyglądasz.- powiedział z uśmiechem.
-Dzięki.- również się uśmiechnęłam. Chłopak na mój gest odłożył książkę, po czym do mnie podszedł.
-Choć. Śniadanie czeka.- powiedział i wystawił dłoń. Ja powoli do niego podeszłam. Chwyciłam jego rękę, po czym wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się do jadalni. Na miejscu tak jak zawsze (co zaczęło mnie już trochę nudzić. Nigdy nie lubiłam rutyny, a tu proszę co posiłek ta sama sytuacja) zielonooki odsunął mi krzesło, po czym obszedł stół na około i usiadł tak jak zawsze naprzeciwko mnie. Zjadłam posiłek, po czym chłopak mnie zaprowadził do mojej komnaty i tam kazał mi czekać. Strasznie mi się nudziło więc zaczęłam czytać. Odkąd jestem z Lokim to polubiłam czytanie. Dziwne...
Mijała już któraś godzina. Na dworze zaczęło się ściemnić. Stałam i wyglądałam przez okno na lodową krainę. Usłyszałam jak ktoś wszedł do pokoju. Nagle ktoś do mnie podszedł i przytulił.
-Choć mam dla ciebie niespodziankę.- szepnął mi do ucha. Ja się do niego odwróciłam przodem dopiero teraz zauważyłam, że miał ubrane rogi renifera i wełniany, świąteczny sweterek. Wyglądało to komicznie więc zaczęłam się śmiać...
Loki spojrzał na mnie, po czym rozłożył ręce.
-Jak wy to na Midgardzie mówicie? Wesołych świąt?- powiedział z miłym uśmiechem na co go przytuliłam.
-Dla ciebie też mam taki świąteczny zestaw.- powiedział mi do ucha, po czym wyczarował pudełko. Otworzyłam je, a w środku znajdował się sweter z reniferem i małe reniferze rogi ze złota.
-Dziękuję, ale nie spodziewałam się tego z twojej strony i nic dla ciebie nie mam.
-E tam.- machnął ręką.
-Wystarczy mi, że w ten dzień mogę być z tobą.- nie czekając dłużej pocałowałam go. On odwzajemnił pocałunek lecz po chwili się ode mnie odkleił.
-To wieczorem, a teraz choć na kolację.- powiedział, po czym przeteleportował nas do jadalni. Myślałam, że się przewidziałam, bo na stole było dwanaście świątecznych, Ziemskich potraw.
-Skąd to wszystko wziąłeś?
-A myślałaś, że co robię cały dzień?- zaśmiał się. Wzięliśmy opłatek, po czym złożyliśmy sobie życzenia. Następnie usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
-Dobre to, muszę to zapisać w moim menu.- powiedział z pełną buzią pokazując na pierogi. Zaczęłam się śmiać. Następnie Loki zabrał mnie na dwór. Ulepiliśmy wspólnie bałwana, po czym zaczęliśmy w siebie rzucać śnieżkami. Ja schowałam się przed chłopakiem.
-Gdzie jesteś?- zapytał miłym głosem.
-Wyjdź po dobroci, a będę łaskawszy dla ciebie.- słysząc jego miły głos zaczęłam się śmiać.
-Mam cię!- krzyknął i złapał mnie w talii. Ja wzięłam do ręki śnieg, po czym rzuciłam Lokiemu prosto w twarz.
-A masz siło nieczysta.- powiedziałam, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać. Wykorzystałam nieuwagę chłopaka i zaczęłam uciekać.
-A ty gdzie? - zapytał biegnąc za mną. Nagle się na mnie rzucił i oboje wylądowaliśmy w śniegu. Chłopak usiadł na mnie z zwycięskim uśmiechem.
-Złaź ze mnie ciężki jesteś.- zaśmiałam się. Chłopak mnie jedynie pocałował i pomógł wstać.
-Wracamy?- zapytał na co kiwnęłam głową, że tak. Chłopak przeteleportował nas do mojego pokoju.
-Poczekaj tu zaraz wrócę.- powiedział na co kiwnęłam głową, że ok. Kiedy Loki poszedł ktoś mnie chwycił w mocnym uścisku i przyłożył kawałek materiału do twarzy. Zemdlałam...
(Loki)
Po chwili wróciłem do pokoju blondynki, ale jej nie było.
-Znowu bawisz się w chowanego?- zapytałem z uśmiechem. Nagle na jej łóżku zobaczyłem list. Otworzyłem go i myślałem, że mnie krew zaleje.
Witaj Jelonku.
Nie chcę wam psuć takiego pięknego dnia, ale nie mam wyboru. Jak coś twoja Łania jest bezpieczna u mnie.
T.S.
Byłem tak wkurzony, że wziąłem prezent dla Weroniki, który chciałem jej dać i rzuciłem nim o ścianę. Następnie zdemolowałem cały pokój blondynki. Usiadłem w rogu pokoju i zacząłem obmyślać plan jak ją odbić i jak zemścić się na tej bandzie przebierańców...
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku kochani😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top