New Avenger #5
Obudziłam się rano lecz nie byłam już w salonie. Znajdowałam się w swoim pokoju. Chciałam wstać z łóżka lecz nie mogłam. Ktoś przytulał się do moich pleców uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Ponowiłam próbę wstania, ale efekt był taki sam jak poprzednio. Obstawiam, że to Stark, bo on jest takim flirciarzem. Moje domysły przerwał dobrze znany mi głos.
-Przestań się wiercić, bo spać nie mogę.- powiedział Loki przytulając się mocniej do moich pleców.
-Co ty tu robisz?- zapytałam.
-Próbuje spać.
-A co ja tu robię? Przecież zasnęłam w salonie obok Tonego i Stevena.
-Przyniosłem cię tu.
-To widzę, ale po co?
-Na wszelki wypadek.- odparł.
-Jaki?
-Jakbym miał koszmary to do kogo bym się przytulił?- zapytał na co wywróciłam oczami.
-Dobra puść mnie jeleniu, bo chcę wstać.
-Nie mów tak do mnie, a wstaniesz jak ci pozwolę.
-Nie będziesz mi rozkazywał.- warknęłam.
-Zamknij się już i śpij.- uciszył mnie. Nie chcąc mu się narazić siedziałam cicho. Kurka, ale nie ma prawa mi rozkazywać. Może, żeby go wkurzyć zacznę gadać, albo się szarpać. Szczerze mówiąc to byłby dobry pomysł.
-Możesz przestać?- zapytał zirytowany bożek.
-Przecież nic nie mówię.
-Ty nie, ale twój umysł w przeciwieństwie do ciebie aż wrzeszczy.- powiedział.
-To masz problem.
-Pyskata się ostatnio zrobiłaś.
-A ty nic nie zmądrzałeś. Puścisz mnie?- zapytałam.
-Niech ci będzie, ale nie daruję ci tego.- mówiąc to puścił mnie. Wstałam z łóżka, po czym na niego spojrzałam.
-O co ci chodzi?- zapytałam zdziwiona.
-Myślisz, że możesz mnie bezkarnie obrażać?- spytał unosząc brwi i siadając na łóżku. Kołdra na jego gest się zsunęła w dół odkrywając jego nagą klatkę piersiową i jego sześciopak. Muszę przyznać, że był przystojny. Dopiero po chwili do mnie doszło, że chłopak może czytać w moich myślach. Spojrzałam na swoje bose nogi i poczułam, że spaliłam buraka. Nagle ktoś zapukał do drzwi, po czym bez pytania wszedł do pokoju. Tym ktosiem okazał się Thor. Spojrzał na mnie, a potem na Lokiego, po czym się uśmiechnął.
-Widzę, że chyba przeszkadzam.- powiedział blondyn z ogromnym bananem na twarzy.
-Nie przeszkadzasz, ale jakbyś mógł być tak miły wyjdź i weź czarnowłosą księżniczkę ze sobą.- powiedziałam pokazując ruchem głowy na zielonookiego.
-Nie jestem księżniczką tylko prawowitym władcą Asgardu ty nędzna...
-Midgardko?- przerwałam mu.
-Żmijo.- dokończył kłamca.
-Ej nie mów tak, bo urazisz moje czarne serce.- udałam smutną.
-Skarbie to ja mam czarne serce, a ty zaś jesteś słaba i serduszko twoje jest tak samo słabe jak ty.- powiedział.
-Wow Loki jakie głębokie przemyślenia. A tak w ogóle idź do lekarza, bo czarne serce jest nienaturalne i prawdopodobnie nosisz jakąś chorobę zakaźną typu AIDS czy Gruźlica- powiedziałam na co bożek się wkurzył.
-Zapłacisz mi za to.- syknął, po czym wyszedł z pokoju zostawiając mnie sam na sam z Thorem...

Spojrzałam się na blondyna.
-Chciałeś coś?
-Tak... Stark kazał mi się ciebie zapytać czy masz sukienkę na imprezę.
-Jaką imprezę?
-Imprezę z okazji urodzin.- odparł.
-Kto ma urodziny?
-Ty głuptasie.- zaśmiał się. Ja ze zdziwieniem spojrzałam na ekran telefonu który pokazywał, że dzisiaj jest 12 stycznia. Czyli faktycznie mam urodzinki. Swoje zdziwione spojrzenie skierowałam na Thora.
-Czyli nie masz sukienki.- zaśmiał się.
-Stark nie musi mi kupować ciuchów.- oznajmiłam.
-Ale chce.- powiedział Tony wchodząc do pokoju.
-To jedziesz ze mną do sklepu?
-Teraz?- spytałam patrząc na zegarek.
-A kiedy? Oczywiście, że teraz. Ubieraj się. Za pięć minut będzie śniadanie, a po nim od razu jedziemy.- odparł, po czym wyszedł z pokoju. Ja jedynie westchnęłam i podeszłam do szafy.
-Mogę zapytać co Loki robił u ciebie rano?- przerwał ciszę Thor.
-Sama chciałabym to wiedzieć.
-Wiesz co? Wydaję mi się, że Loki ciebie lubi.
-Aha... Czyli mam przez to rozumieć, że Loki każdego przyjaciela próbuje zabić?- zapytałam podnosząc brwi. Blondyn jedynie podrapał się po karku.
-Wiesz. Wydaje mi się, że on ma cię za kogoś więcej niż za przyjaciela.- odparł na co spojrzałam na niego zdziwiona.
-Chyba nie rozumiem.
-To nie jest w Lokiego stylu martwić się o kogoś, a zwłaszcza o Midgardczyków. O ciebie zaś się martwi i ci pomaga.
-Martwi i pomaga?- zapytałam podnosząc brwi.
-Wybacz, ale chcę się przebrać.
-Rozumiem już wychodzę.- powiedział, po czym opuścił mój pokój. Ja nie tracąc więcej czasu poszłam do łazienki, po czym zrobiłam poranną toaletę i ubrałam ciuchy. Następnie ruszyłam na śniadanie. Przy stole byli już wszyscy.
-Hej.- przywitałam się. Na moje słowa wszyscy się uśmiechnęli tylko Loki spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami.
-Hej cukiereczku. Jesteś gotowa na zakupy?- zapytał Stark. Zauważyłam jak kłamca spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem, po czym spojrzał na mnie wyczekując odpowiedzi.
-Oczywiście, ale nie lubię jak ktoś za mnie płaci.- odparłam.
-To polub, bo będę coraz częściej za ciebie płacił.- zaśmiał się. Resztę śniadania jedliśmy w ciszy...
Stark jako pierwszy wstał od stołu.
-Idę odpalić auto. Będę czekał pod wieżą.- powiedział Tony.
-Okej.- odparłam. Następnie wstałam od stołu i poszłam pozmywać swój talerz. Kiedy odkładałam talerz na suszarkę poczułam czyjeś ręce na tali. Odwróciłam się błyskawicznie i zauważyłam intensywnie zielone tęczówki.
-Jeśli masz zamiar mnie obrażać to sobie daruj.- odparłam odchodząc od zielonookiego. Chłopak nagle chwycił mnie mocno za nadgarstek, po czym przycisnął do ściany.
-Dlaczego Stark kupuje ci ciuchy?- zapytał. Przez moment wydawało mi się, że jest zazdrosny.
-A co to ciebie obchodzi?- powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Jako twój władca...
-Jako mój władca?- wybuchłam śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?- zapytał.
-Nic po prostu wyobraziłam sobie jelenia na tronie.- zaśmiałam się głośniej. Loki jedynie spojrzał na mnie wrogim wzrokiem, po czym chwycił za włosy.
-Chyba się zapominasz.- warknął.
-O kurka masz rację. Zapomniałam, że Stark czeka przed wierzą. Wiesz co naprawdę kocham te nasze kłótnie, ale nienawidzę ich.
-Wiesz, że w jednym zdaniu powiedziałaś dwa przeciwieństwa?- zapytał unosząc brew.
-No coś ty Sherlocku. Teraz wybacz, ale muszę już iść.- powiedziałam i już chciałam odejść lecz Loki chwycił mnie w żelaznym uścisku za rękę.
-Nigdzie nie jedziesz ze Starkiem.- syknął. Nagle do kuchni wszedł Steve. Loki na widok blondyna od razu mnie puścił. Ja korzystając z okazji poszłam do windy, po czym pojechałam na parter. Wyszłam przed wierzę gdzie czekał na mnie Tony oparty o maskę sportowego auta...
Z piskiem opon pojechaliśmy w kierunku centrum Nowego Jorku. Stark miał naprawdę fajne auto. Skórzana tapicerka tylko dodawała mu luksusu. Dojechaliśmy do pierwszego sklepu z ubraniami. Weszłam do sklepu i od razu ruszyłam w kierunku działu z sukienkami. Moją uwagę jako pierwsza przykuła zielona kiecka. Była piękna. Spojrzałam na Tonyego który zdążył do mnie dojść.
-Jak ci się podoba to przymierz.- zachęcił mnie. Ja nie czekając dłużej wzięłam sukienkę i poszłam w kierunku przebieralni. Ubrałam ją i od razu doszłam do wniosku, że mi się podoba. Miała kolor szmaragdu i była dopasowana. Wyszłam z przebieralni, po czym podeszłam do siedzącego na sofie Starka. Tony siedział w telefonie i nawet nie zauważył, że stoję przed nim.
-Ehem.- chrząknęłam czym zwróciłam jego uwagę. Stark spojrzał na mnie, po czym się uśmiechnął.
-Pasuje ci.
-Dzięki.
-Nie chcesz przymierzyć jeszcze jakiejś?- zapytał.
-Nie... Ta mi się podoba.- odparłam.
-Jak wolisz. Ile kosztuje?- zapytał. Ja spojrzałam się na metkę i od razu zbladłam.
-Za dużo.- powiedziałam.
-Nie przejmuj się.- machnął ręką.
-Ja płacę więc nie masz się o co martwić.- powiedział. Ja nie czekając dłużej wróciłam do przebieralni, po czym ubrałam swoje ciuchy. Gotowa podeszłam do Starka z suknią w ręku.
-Gotowa?- spytał na co kiwnęłam głową. Chłopak zapłacił za suknię, po czym pojechaliśmy do butiku po szpilki. Wybrałam czarne. Następnie pojechaliśmy do wieży...
Stark idealnie zaparkował w garażu. Nie czekając na mnie poszedł do windy. Nacisnął guzik i pojechał do góry zostawiając mnie na parterze. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam kilka razy guzik od metalowego transportu. Po chwili nie widząc w tym sensu usiadłam na ziemi. Patrzyłam się tępo przed siebie. Moje rozmyślenie przerwało piknięcie windy, które oznajmiło mi, że mój transport wrócił po mnie. Drzwi puszki otworzyły się, a ja nie czekając dłużej weszłam do środka. Wcisnęłam guzik. Drzwi od razu się zamknęły, a winda pojechała do góry. Z nudów zaczęłam nucić sobie muzyczkę. Nagle drzwi się otworzyły, a ja nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Avengersi wyglądali komicznie. Wszędzie były ozdoby urodzinowe i balony. Mściciele właśnie wieszali pod sufitem napis "Happy Birthday", a ja nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Uwielbiałam ich byli dla mnie jak rodzina...

Spojrzałam na nich z ogromnym uśmiechem.
-Hejka co robicie?- zapytałam na przywitanie
-Eeee... Nic takiego.- powiedział Stark podchodząc do mnie i chwytając mnie za ramiona.
-Idź pogadać z Jelonkiem, bo chyba się obraził.
-Czemu ja? Tym razem Thora wyślij.
-Rogacz nie lubi blondyny z młotkiem tak jak ciebie.- oznajmił, po czym wypchnął mnie na korytarz.
-No idź do niego.- powiedział machając do mnie. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a Stark zamknął mi drzwi przed nosem. Nie mając innego wyjścia poszłam do pokoju. Kiedy weszłam do środka zauważyłam, że Loki leży na moim łóżku i czyta książkę.
-Hej- przywitałam się. Loki nawet na mnie nie spojrzał.
-Tony miał rację. Chyba faktycznie się obraziłeś o coś.
-Tony? Jesteście już na ty?- syknął.
-Jestem z nim już dawno na ty.- odparłam krzyżując ręce na piersi. Loki jedynie się zaśmiał.
-Nie udawaj takiej groźnej.
-Bo co?- warknęłam.
-Ej grzeczniej, bo urodziny w kostnicy spędzisz.- warknął.
-Nie masz prawa mi grozić.
-Mam co do tego wyłączne prawo.- odparł z uśmiechem. Nagle cała drużyna Avengersów wbiegła do pokoju.
-Sto lat!- wykrzyczeli radośnie. Stark w tym czasie wystrzelił konfetti. Następnie wszyscy zaczęli składać mi życzenia i dawać prezenty.
-No dobra.- klasnął w dłonie Tony, kiedy wszyscy złożyli życzenia.
-Zaraz będzie impreza z okazji urodzin Weroniki. Więc dajmy jej chwilę spokoju, bo w końcu musi się zrobić na bóstwo.- mówiąc to puścił mi oczko. Na jego słowa Avengersi wyszli z pokoju. Znowu zostałam sam na sam z kapryśną księżniczką.
-Stark na ciebie leci.- stwierdził bożek.
-Nie podoba mi się to.
-Zazdrosny?- zapytałam z kpiącym uśmiechem. Następnie wzięłam suknię którą kupił mi Stark i poszłam do łazienki. Już chciałam zamknąć drzwi, ale w ostatnim momencie ktoś wsunął nogę między drzwi, a framugę. Chyba nie muszę mówić kto był tym ktosiem. Chłopak otworzył drzwi, po czym podszedł do mnie.
-Żebyś wiedziała, że jestem zazdrosny.- powiedział, po czym mnie namiętnie pocałował.
-Loki wyjdź.- powiedziałam łagodnie, ale stanowczo.
-Dlaczego?
-Bo chce się przebrać.
-Możesz przy mnie.
-Wolę nie.- powiedziałam, po czym wypchnęłam bożka z łazienki i korzystając z sytuacji jak chłopak był zdezorientowany zamknęłam drzwi na klucz. Przebrałam się, lekko wymalowałam i ułożyłam włosy. Kiedy byłam gotowa wyszłam z łazienki. Bożek też był już gotowy. Ubrane miał czarny garnitur, białą koszulę, a na szyi miał przerzucone szalik z zielonymi elementami...
Loki ze zdziwieniem spojrzał na mnie, po czym do mnie podszedł.
-Wyglądasz przepięknie.- powiedział patrząc mi w oczy.
-Ty też niczego sobie.- zaśmiałam się. Chłopak na mój gest się uśmiechnął. Podał mi dłoń i razem ruszyliśmy w stronę salonu gdzie muzyka już grała. Na moich urodzinach było dużo ludzi. Połowy nawet nie znałam, ale cóż.
-Weronika!- krzyknął Stark już trochę wstawiony. Kiedy milioner do nas podszedł Loki objął mnie ramieniem przez co spojrzałam na niego zdziwiona.
-Hej Tony.- przywitałam się.
-Chcesz zatańczyć.- zapytał wystawiając rękę w moją stronę.
-No sama nie wiem...
-No proszę.- mówiąc to zrobił oczy szczeniaka. Ja jedynie podałam mu rękę. Poczułam jak bożek wzmacnia uścisk na mojej tali. Kątem oka zauważyłam jak zielonooki morduje Starka wzrokiem. Tony się tym nie przejął. Pociągnął mnie na parkiet i zaczął tańczyć. Na początku muzyka była szybka i głośna, ale po chwili została zmieniona na wolną. Miliarder przysunął się do mnie bliżej i położył ręce na mojej tali. Nagle playboy poleciał kilka metrów w bok. Spojrzałam na niego. Poczułam uścisk na nadgarstku.
-Co ty wyrabiasz?- warknął bożek.
-Tańczę, a ty co odwalasz?!- wrzasnęłam.
-Nie masz prawa z nim tańczyć. Nie pozwalam ci.- syknął.
-Zabawne.
-Co?
-Masz mnie za nikogo, a jednak coś cię obchodzę.
-Nie obchodzi mnie los Midgarczyków.- odparł.
-To czemu przejmujesz się moim losem? - zapytałam podnosząc brwi.
-Bo.... Bo....- próbował wymyślić jakieś wytłumaczenie.
-A do diabła z pochodzeniem.- powiedział, po czym mnie pocałował...
Po chwili się ode mnie odkleił i złączył nasze czoła.
-Kocham cię Weroniko Smys.- powiedział. Chciałam już coś odpowiedzieć, ale nie zdążyłam, bo zakręciło mi się w głowie, a następnie zemdlałam. Czułam jeszcze jak Loki bierze mnie na ręce i krzyczy o pomoc...

Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Już chciałam krzyknąć po Starka lub kapitana, ale przerwało mi wejście lekarza.
-"Czyli jestem w szpitalu"- pomyślałam.
-Jak się pani czuje?- zapytał czytając jakieś dokumenty.
-Dobrze, kiedy będę mogła się wypisać?
-Za kilka dni. Musi pani jeszcze odzyskać siły po śpiączce.
-Jakiej śpiączce? Długo byłam nieprzytomna?- zapytałam zmartwionym głosem.
-Około dwóch miesięcy.
-Przez ten czas ktoś mnie odwiedzał?
-Nie. Od momentu wypadku nikt tu nie przyszedł.
-Jakiego wypadku?
-Podczas bitwy o Nowy York taksówka którą pani jechała wjechała w stację benzynową. Udało nam się wyciągnąć was z auta po dwóch godzinach.- wytłumaczył. Ale jak znaleźli mnie w aucie to bym nie mogła spotkać Lokiego i Avengersów.
-"O co tutaj chodzi"?- zadałam sobie pytanie w myślach.
-Chcę wyjść ze szpitala na własną odpowiedzialność- zażądałam...
Od razu po wypisaniu wzięłam swoje rzeczy które znaleziono przy aucie. Na szczęście mój telefon był cały więc nie czekając dłużej włączyłam nagranie które powinno nagrać wypadek. Wszystko się w nagraniu zgadzało do momentu spadnięcia kosmity. Kiedy obcy miał spaść na maskę, nagranie zostało ucięte, a włączyło się w momencie walnięcia w stację benzynową. Na nagraniu było słychać jak mówię do nieprzytomnego kierowcy. Kiedy miał się pojawić Loki nagranie zostało przerwane. Widocznie ktoś chce zatuszować to co mnie spotkało, a może mi odbiło?
No cześć ❤️
Oto nastąpił koniec tej oto książki.
Mam nadzieję, że wam się podobała❤️
Miłego dnia/wieczoru/nocy 😍
Wasza Cat1Woman1 ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top