Strzał

*Time skip do dwóch miesięcy po wydarzeniach z ostatniego rozdziału*

Tyler siedział przed szpitalną salą. Czekał na jakieś wieści o stanie zdrowia Josha. Od kiedy u czerwonowłosego zdiagnozowano raka prawie nie opuszczał szpitala.
Ostatnio coś zaczęło się psuć między nimi. Josh nie pozwalał na wpuszczenie Tylera do sali. Ochrona wielokrotnie siłą wyciągała bruneta ze szpitala. Na jakiego chuja tu czekam? Idę do domu.
No właśnie. Dom.
Apartament był w opłakanym stanie. Tyler rzadko sprzątał. Miejscami po kątach leżała puszka po piwie czy rozbity kieliszek. Wpadł w nałogi. Upijał się w trupa co kilka dni, czasem palił i raz nawet brał narkotyki.

***

Tego jednego przeklętego przez niebiosa dnia zadzwonił telefon ze szpitala.

- Halo?

- Czy to pan Tyler Joseph?

- Tak

- Mamy złą wiadomość. Pański przyjaciel Josh Dun zmarł.

Tyler upuścił telefon. Wszystko straciło sens. Ziemia zachwiała mu się pod nogami i runął na podłogę. Wiedziałem, że tak będzie.
Tyler go nie posłuchał. Wstał i zaczął szukać pistoletu. Kupił go, bo Blurry mu kazał mówiąc "Weź to. Będzie ci potrzebne."
Znalazł.
Idę do ciebie Josh.
Strzał.
Ciemność.

----------------------------------------------

PRZEPRASZAM ŻE MNIE NIE BYŁO TYLE CZASU!!!!11!1!!!11!1!
Nie miałam pomysłu.

Idk co jeszcze napisać.
Wkrótce prolog


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top