41. Enchantée!
– Jeśli Bill zdobędzie dla drużyny teraz sześć punktów, to wygramy – Amber siedziała obok Tima na ławce.
– Musi wykonać przyłożenie, inaczej to nie przejdzie – odrzekł Mike.
Mijały sekundy, stałem na swojej pozycji. William Brewer dokonał przyłożenia, mecz się zakończył. Wygraliśmy.
Wszyscy rzuciliśmy się do grupowego uścisku, po czym spojrzałem w stronę trybun. Prawie wszyscy obecni uczniowie i nauczyciele powstawali i klaskali z zachwytem. Cheerleaderki łącznie z Rebbecą i ich nowym liderem wyskoczyły na boisko, a ja zdjąłem kask i z uśmiechem na ustach poszedłem do przyjaciół.
– Gratulacje – Tim pocałował mnie krótko.
– Nie zawiązałeś krawatu – Zauważyłem.
– Wiem – Skinął głową. – Zawiążesz mi, proszę?
– Głupi jesteś – Zaśmiałem się krótko.
Amber z radością przytuliła się do swojego chłopaka, dzięki któremu wygraną mieliśmy w rękach. Ten mecz był dla mnie naprawdę ważny w uzyskaniu stypendium sportowego – ale się udało.
Gareth wygrał nareszcie jakąś kłótnię ze swoją trenerką i połączył obie grupy cheerleaderskie w jedną, dzięki czemu został ich kapitanem.
Mike nie był ostatecznie w związku z Rebbecą, obowiązywała go obietnica złożona Grizzowi, która mówiła o żadnych cheerleaderkach, póki żyję.
Została mi tylko jedna, nierozwiązana sprawa, której nie mogłem tak zostawić. Popatrzyłem na blondynkę z grzywką siedzącą w pobliżu, a ona odpowiedziała mi odwróceniem twarzy.
– Lilith – zacząłem mówić. – Przepraszam za to, co zrobiłem. Wiesz... Twoje słowa naprawdę dały mi do myślenia i teraz... Mam nadzieję, że ty i Steph wrócicie do siebie.
– Dzięki, Stan – Nastolatka uniosła wzrok i przyłożyła dłoń do mojego przedramienia. – To wiele dla mnie znaczy...
– Bez legitymacji nie wejdziesz – Pamiętałem jak Timothy popatrzył na nią, unosząc brew.
– A... Tak, tak, wiem! Ja... Szukam klasy – Podrapała się po karku.
– Nowa? – Uniósł kąciki ust, a dziewczyna pokiwała głową. Brzuch zaczął mnie boleć, myślałem, że za chwilę zwymiotuję.
– Klasa 11b – Poprawiła swoją grzywkę.
– To chodź z nami – zaproponował, a ona bez żadnych zawahań zgodziła się.
Spojrzał za siebie i zmrużył lekko oczy. Tak bardzo nie chciałem powtórki z rozrywki, nie chciałem żeby to była jego nowa dziewczyna.
Złapał mnie za przedramię i pociągnął za sobą – nie protestowałem, ale byłem pewien, że nigdy nie spojrzy na mnie z choćby podobnym uśmiechem. Ona miała przewagę, bo była dziewczyną.
Teraz wiedziałem, że ta "pewność" zamknęła mnie na rozwój relacji między nami. Lilith nigdy nie była dla mnie żadnego rodzaju zagrożeniem; to zwierzchniczka.
Mecz przebiegł pomyślnie, ale najważniejsze było to, że udało mi się w tak krótkim czasie mieć znów u swego boku... Thomasa jako współzawodnika. Kuzynka mojego taty postanowiła okazać chłopakowi dobro i przyjąć go do swojego mieszkania do końca jego edukacji, ale w pierwszej kolejności pomogła mu pozwać odpowiednie osoby o zadośćuczynienie oraz odszkodowanie.
Może i wciąż nie pałaliśmy do siebie gigantyczną sympatią, ale nareszcie zdobyłem u niego szacunek, a te okropne sny całkowicie zniknęły. Tyle mi wystarczyło do szczęścia.
***
Kennedy stanęła na środku klasy i przedstawiła swój plan wyborczy jako kandydatki na przewodniczącą szkoły. Zaproponowała nam, abyśmy pomogli jej w kampanii wyborczej. Nie chciałem się wychylać, ale jako nowy przewodniczący klasy postanowiłem jej pomóc. Aktywność społeczna również liczyła się przecież na studia. Poprosiłem przyjaciół, by pomogli mi roznosić ulotki po szkole, ale wciąż brakowało mi jednej osoby...
Stephanie.
Dziewczyna wyprowadziła się na początku września kilka tysięcy kilometrów od nas i z tego, co było mi dane wiedzieć, utrzymywała jako taki kontakt jedynie z Mike'iem. Nie chciałem, aby to tak wyglądało. W kwietniu miałem wylecieć wraz z Timem do Minnesoty, a później do Rzymu.
Nie zamierzałem tracić czasu, więc w drodze na inne piętro zadzwoniłem do niej i perswazją wymusiłem jej własny adres.
Zamierzałem złożyć jej wizytę i to jak najszybciej. Planowałem podróż na czas przerwy świątecznej, w grudniu, a z racji, że był wrzesień, pozostało jeszcze trochę czasu.
W pewnej chwili Mike położył mi dłoń na ramieniu i uśmiechnął się lekko.
– Jesteś dobrym człowiekiem – stwierdził, a ja odwzajemniłem jego mimikę.
– Podaj pinezki, przyczepię ten plakat na tablicy korkowej – zmieniłem szybko temat, nie chcąc przez przypadek wyjawić za wiele, w razie gdyby Lilith gdzieś przechodziła.
– Jasne – Zaśmiał się i wyciągnął w moją stronę pudełko.
Usłyszeli z Timem dźwięk tłuczonego szkła. Zdezorientowany zostawił sanki pod wzgórzem i rozejrzał się dookoła, by chwilę później zobaczyć w oddali biegnącego w ich stronę chłopaka. Nie znali go, mieszkał na pewno daleko od nich. Co więc tam robił? Nie wiedzieli, ale byli pewni, że właśnie wybił któremuś z ich sąsiadów okno. Ryk zdenerwowanego właściciela domu dało się usłyszeć w wielu zakamarkach osiedla. Tak poznali Mike'a Murphy'ego – dzieciaka, który posiadał taką wielką pewność siebie, jakiej oni nigdy nie bylibyśmy w stanie zaznać.
– To był ostatni plakat – Zauważyłem po kilku minutach ciągłego wywieszania i przetarłem wierzchem dłoni czoło z potu. – Możemy wracać do domów.
– Chodźmy po resztę – zaproponował, na co ja szybko zacząłem kiwać głową.
***
Wychowanie fizyczne następnego dnia, z samego rana, było czymś naprawdę przyjemnym. Biegłem kolejne okrążenie po szkolnej bieżni i patrzyłem na osoby przede mną. Grizz i Mike trzymali się spokojnie wewnętrznego pasa, kilka kroków do przodu, a Tim wlókł się gdzieś przy końcu.
Uśmiechnąłem się delikatnie w stronę chłopaka biegnącego obok mnie.
– Hej, Oliver.
– Cześć – odpowiedział mi ciepłym wyrazem twarzy.
– Chciałem cię przeprosić za tamtą wycieczkę – Zaśmiałem się krótko, ale również trochę nerwowo. – Nie chciałem, żeby to wyglądało, jakbym podrywał Lizzie, wiesz...
– Czilerka Stan, już mi przeszło – Uspokoił mnie gestem ręki. – Poza tym wiem, że jest z Thomasem.
– Mhm! – Kiwnąłem radośnie głową. – Dobrze, że się rozumiemy!
– No i jak, masz teraz kogoś na oku? – zapytał nagle.
– Nie – Ponownie się roześmiałem. – Jestem w związku.
– Tak? – Rozszerzył delikatnie usta. – Z kim? To któraś z naszej klasy? Nie, czekaj. Wiem. Młodszy rocznik! Tak? Zgadłem?
– To jest... – Mój uśmiech był całkowicie szczery i pełen pozytywnych emocji, gdy wymawiałem to imię. – Tim.
– O chuj! – Blondyn poprawił okulary, które powoli zsuwały mu się z nosa. – Myślałem, że no... Wiesz.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.
– Nie jesteś jedyną osobą, która tak myślała.
Skończyliśmy biegać, a ja przejechałem sobie dłonią po spoconych włosach. To był naprawdę wyczerpujący trening, toteż postanowiłem napić się wody. Przystanąłem przy ławce i chwyciłem swoją butelkę.
– Jesteś w naprawdę dobrej formie, Anderson – Mój trener przystanął obok. – Będziesz na studiach przydzielony do drużyny footballowej?
– Chciałbym, ale zamierzam studiować we Włoszech – Wzruszyłem ramionami.
– Ach... Tam to raczej funkcjonuje piłka nożna. Drużyny footballowe oczywiście też... Ale o wiele mniej. Chociaż wiesz, to też byłby dla ciebie dobry plan na życie – Mężczyzna spojrzał do papierowego dzienniczka, gdzie zapisywał każde zaliczenia uczniów. – Jesteś jednym z najlepszych sportowców ostatniej dekady, nie warto tego marnować.
– Na pewno spróbuję – Skinąłem głową, pożegnałem się z nim i pobiegłem do szatni.
Po wyjściu spod prysznica i ubraniu się, spojrzałem na swoich przyjaciół i wykończonego Tima, na którego widok roześmiałem się.
– Chcesz wziąć moją bluzę? – Uśmiechnąłem się do bruneta, na co tamten skinął głową.
– Trudno ci ją będzie odzyskać – Poinformował, zakładając na siebie element rozpoznawczy mojej drużyny footballowej.
– Czemu po prostu jej sobie nie weźmiesz na zawsze? – Przewróciłem oczami i zacząłem wchodzić po schodach.
– To jest naprawdę długa historia, Leslie – Machnął obiema rękami. – Musiałbym zacząć się tłumaczyć cały rok wstecz.
– Zostajesz footballistą? – Nauczycielka wchodząca na halę sportową z naprzeciwka skrzywiła się na nasz widok.
– Nie... – Warren skrzyżował ręce, na co ja rzuciłem kobiecie wymowne spojrzenie.
– Więc widzimy się po lekcjach – Starsza nauczycielka wyminęła nas i poszła dalej, prawdopodobnie poszukując jakiegoś nauczyciela wf'u.
– Nie rozumiem, po co chodzisz na kółko matematyczne, ale nie u swojego taty – Otworzyłem drzwi i wkroczyłem na teren szkoły z chłopakiem u boku.
– Bo to nieetyczne – Wyciągnął dłonie lekko przed siebie.
– Przecież on cię uczy na co dzień w klasie – Uniosłem brwi.
Był przesłodki, pełen różnych cech, które tylko ja znałem i potrafiłem nazwać.
Stanęliśmy pod salą od francuskiego.
– Wiesz, francuski jest językiem romańskim – zacząłem mówić. – Więc bardzo przypomina łacinę, od której z kolei wyszedł włoski.
– Tak, tak... – mruknął, udając znudzenie. – I jeśli nauczę się francuskiego to łatwiej mi będzie z włoskim, bla bla... Rozumiem.
– Nie martw się, potem czeka nas niemiecki z mamą twojej byłej – Położyłem mu rękę na ramieniu i nachyliłem się trochę, aby pocałować go w policzek.
Niebieskooki parsknął rozbawiony i wtulił się szybko we mnie.
– Jeśli uda się z tą olimpiadą matematyczną, to dostanę stypendium naukowe – Na jego ustach spoczywał subtelny uśmiech. – I potem polecimy do Minnesoty. Już znalazłem nawet sobie uczelnię w Rzymie!
Podekscytowany nastolatek zaśmiał się z gracją i urokiem. Kochałem... Kocham to. Właśnie chyba poprzez to zwróciłem na niego uwagę po raz pierwszy i potem już nie mogłem przestać – po prostu gdy był sobą, moje serce biło mocniej, miałem powód do częstszego uśmiechania się.
– Cieszę się – odrzekłem. – Dasz radę, nie znam nikogo lepszego z matematyki od ciebie.
– ¹ Bonjour, bonjour – Usłyszałem nagle męski głos za nami, co spowodowało u mnie wzdrygnięce. – Qui est-ce?
Odwróciłem się i zobaczyłem za sobą nowego nauczyciela, którego nie miałem okazji jeszcze wcześniej widzieć. Timothy posłał mu uśmiech; widocznie znał już tego mężczyznę.
– ² Bonjour, monsieur Malongo. Vous présente Stan – odrzekł Warren, z dumą, że potrafi ten podstawowy zwrot.
– ³ Enchantée! Un copain? – Nauczyciel zaśmiał się serdecznie.
– ⁴ Petit ami – wciąłem się szybko.
– Och, pardon – Dosyć młody mężczyzna ukłonił się szybko, unosząc przy tym ręce w geście obrony. Po tym otworzył klasę, a ja spojrzałem na Tima z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
– Skąd go znasz? – wyszeptałem.
– Poszedłem na kółko z francuskiego w tamtym tygodniu i je prowadził – wyjaśnił, a po tym weszliśmy do sali.
。*✧✨✧*。
—————
Słowniczek
—————
¹ – Dzień dobry, dzień dobry. Któż to?
² – Dzień dobry, panie Malongo. Przedstawiam panu Stana.
³ – Miło mi! Kolega?
⁴ – Chłopak (w znaczeniu: sympatia); czasem również używane jako bliski przyjaciel, ale rzadko.
//Cześć kochani! Dziś trochę zaszpanowałam moją umiejętnością francuskiego, bo właśnie tego języka się uczę w liceum! Haha, mam nadzieję, że takie urozmaicenie wam się podoba. Tym razem dodałam słowniczek i nie musicie szukać po tłumaczach! Moje ulubione rozdziały to chyba te z akcją w szkole. A wasze?
Rozdział miał poważne problemy techniczne i nie dało się go opublikować w niedzielę ani żaden inny dzień tygodnia, dlatego publikuję to dziś. Taka niespodzianka!
Podzielcie się koniecznie wrażeniami, nie zapomnijcie o komentowaniu, a jeśli wam się spodobało, byłabym wdzięczna za gwiazdeczkę. Miłego piątku i do niedzieli!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top