14. Nasz projekt - dziecko
Siedzieliśmy w McDonald's i zajadaliśmy z radością swoje zamówienia.
– Nie mogę uwierzyć, że zamówiłeś Happy Meal'a – powiedziała Lilith, wkładając frytkę do swojego McFlurry.
– Przecież sama wybierałaś zabawkę – Potrząsnąłem głową, na co fiołkowooka roześmiała się.
– Zróbmy sobie zdjęcie z Jaydenem, będzie pamiątka – zaproponowała.
– Mama, tata i ich kochany mączuś – Parsknąłem i wyjąłem paczkę z plecaka.
Postawiłem ją obok zakupionej przed chwilą w zestawie zabawki i gestem dłoni poprosiłem Lilith, aby usiadła obok mnie.
Dziewczyna jednak postanowiła zająć miejsce na moich kolanach i wystawiła rękę z telefonem na tyle daleko, że cała nasza trójka zmieściła się w kadrze.
Nasz projekt – dziecko.
Lesbijka, mąka i ja.
– Mam w domu zabawkowy wózek dla lalek, którym bawiła się kiedyś Gwen. Jak chcesz, to możesz w nim wozić Jayden'a – zażartowałem, na co oczy siedemnastolatki rozbłysły.
– Mogę? – Uśmiechnęła się, na co ja pokiwałem głową zdziwiony. – To super!
Wpakowałem sobie nuggetsa do buzi i włączyłem komórkę. Lil siedziała wtedy na Instagramie, bo od razu dostałem powiadomienie o nowym zdjęciu ze mną, nią i naszym przybranym dzieckiem na pierwszym planie. Uniosłem brwi i spojrzałem na przyjaciółkę, która znów siedziała naprzeciwko mnie i zajęta była zjadaniem frytek.
Wróciłem do telefonu i zaserduszkowałem zdjęcie. Zajrzałem też do sekcji komentarzy oraz wyświetliłem, kto zdążył polubić post przede mną.
"Jaka piękna rodzina" napisał Mike, a jego komentarz polubiła Stephanie.
Lizzie Baker pozostawiła po sobie trzy niebieskie serduszka, a Patty Hughes z klasy 11a dodała od siebie "Nie za młodzi na zakładanie rodziny?". Zaśmiałem się cicho, ale gdy zobaczyłem polubienia, moja mina zrzedła. Oprócz wyżej wspomnianych, Stana, Grizza, Craiga Sheya oraz kilku innych osób z naszej klasy, na samym szczycie górowała Amber Scott.
Nawet nie pisknąłem słowem; po prostu wyszedłem z instagrama. Chyba dopiero wtedy, po trzech miesiącach i całej akcji z Thomasem Greenem zacząłem myśleć o tym, dlaczego nasz związek się nie udał. Według Amber byłem gówniarzem i nie zaprzeczałem jej słowom, bo być może miała rację. Chyba to we mnie bolało ją najbardziej – przyjaciele zawsze byli u mnie na pierwszym miejscu.
"Przyjdziesz do mnie?" – Nie, sorry, już się umówiłem z chłopakami na wieczór gier.
"Chodźmy do kina" – Możemy iść w kilka osób? Bo Gareth też chciał zobaczyć ten film.
"Przyjdziesz się dziś do mnie poprzytulać?" – Nie dziś, muszę zostać z siostrą, bo mnie poprosiła o pomoc w zadaniu z matmy.
Nasz związek tak bardzo był "odkładany" albo zaburzany przez osoby trzecie, że w sumie nie dziwiłem jej się. Po prostu dosyć szybko znalazła sobie kogoś nowego... Nie sądziłem, że to coś złego – ale dziwnie czułem się z faktem, że to ja byłem całowany przez nią w lipcu, a teraz na moim miejscu znalazł się William Brewer.
Szczerze mówiąc, nie było mi żal tej relacji; od początku nie czułem między nami większej chemii i sam w sumie nie wiem, dlaczego zgodziłem się na cokolwiek z nią. Jak mówiłem podczas gry w Never have I ever – jedyna moja była dziewczyna, do której mógłbym wrócić to Megan Wilson. Jako jedyna sprawiała, że czułem się... Zauroczony? Raczej tak, na pewno nie zakochany. Szczeniacka relacja, ale po części za nią tęskniłem.
Z zamyślenia wyrwała mnie moja towarzyszka, która kopnęła mnie pod stołem w buta.
– Ej, idziemy już? – Popatrzyła na moje jedzenie. – Będziesz jeszcze jadł?
– Jak chcesz, to możesz skończyć za mnie. Nie jestem dziś jakoś głodny – rzuciłem, na co ona skinęła głową i zabrała się za pożeranie do końca mojego posiłku.
Chyba ona – w przeciwieństwie do mnie – potrzebowała tego dnia więcej jedzenia.
– Wypij sobie chociaż ten mus – Podała mi saszetkę, wyjętą chwilę wcześniej z czerwonego kartonu.
Odkręciłem zakrętkę i włożyłem sobie "ustnik" opakowania do buzi, zaczynając sączyć truskawkowy mus.
Kiedy skończyliśmy jeść, zwinęliśmy się szybko z restauracji – o ile można to takową nazwać – i weszliśmy do autobusu, który miał nas dowieźć prosto na przystanek blisko mojego domu.
Przez całą drogę patrzyłem na niebieski papier, w którym znajdował się szczelnie zawinięty, biały proszek.
Nie było jednak cicho, mimo, że oprócz nas w pojeździe znajdowało się jedynie kilka osób. Lilith nawijała jak najęta, a ja w lusterku dostrzegłem starszego kierowcę – to ten sam mężczyzna, który prowadził autobus w dzień mojego zerwania z Amber Scott. Ten sam, który zapytał, czy rozmawiałem z dziewczyną – a tymczasem po drugiej stronie telefonu siedział Stanley.
Nagle w mojej głowie jakby wszystko zaczęło się powoli układać. To przez jego tekst po raz pierwszy zarumieniłem się świadomie na myśl o Andersonie. To ten sam staruszek wprawił mnie w takie zakłopotanie, że nie wiedząc co powiedzieć, wysiadłem.
...I wtedy, w październiku, mężczyzna już na mnie nie patrzył, pewnie nawet nie pamiętał, kim byłem. Jechał przed siebie, a ja rozwarłem usta w zamyśleniu. Sullivan opowiadała dalej coś bezsensownego, co i tak później by wypadło z mojej głowy, a ja spuściłem wzrok na swoje buty.
Czy mogłem obarczyć winą tego nieszczęsnego kierowcę? Przecież prędzej czy później i tak zaciekawiłbym się grą "7 minut w niebie" Stana i Grizza, Gwen w panice nazwałaby mnie gejem, a później po szkole rozniosłoby się nagranie z moim pseudo coming out'em – przez które, swoją drogą, i tak miałem wiele nieprzyjemności oraz parę siniaków po szturchnięciach na korytarzu.
To wcale nie tak, że skończyło się na klaskaniu i pochwałach ze strony każdego.
To, co spotkało mnie wtedy, na szkolnym holu – to był dosłownie wierzchołek góry lodowej. Większość miała to gdzieś, ale znaleźli się również moi antysympatycy, którzy z kolei Stana nawet nie tknęli. Tak bardzo było mi szkoda prawdziwych homoseksualistów w tej szkole. Sam przecież próbowałem się tłumaczyć, że to nieprawda, ale większość i tak nie wierzyła. Straciłem nadzieję na to, że w ogóle znajdę sobie jeszcze kiedyś w tej szkole dziewczynę.
Pojazd zatrzymał się na naszym przystanku, więc wysiedliśmy szybko i pognaliśmy do mojego domu.
– Musimy ogarnąć jakiś grafik, to później go oddamy. Założę się, że Mike i Stephanie zrobią ciasto ze swojej mąki – Zaśmiałem się cicho i wsunąłem klucz do zamka w drzwiach. – Zbyt dobrze go znam.
– Wiesz, odnoszę wrażenie, że możesz mieć bardzo dużo racji – Lilith oparła się o ścianę domu.
– Wydaje mi się, że ten mały karaczan jest w domu – Zmrużyłem oczy i przystawiłem sobie palec wskazujący do ust, aby blondynka była cicho. – Poczekaj.
Fiołkowooka patrzyła na mnie z rozbawieniem. Gestem ręki pokazałem jej, żeby poszła za mną do ogrodu. Otworzyłem drzwi tarasowe i na palcach weszliśmy do salonu.
Gwen siedziała na kanapie i oglądała jakiś film. Zacząłem odliczać na palcach i gdy zacisnąłem dłoń w pięść podeszliśmy moją siostrę od tyłu. Dziewczynka nawet nie zdążyła się obrócić, a my krzyknęliśmy głośno "bu".
– Jezus Maria! – Brunetka położyła sobie dłoń na klatce piersiowej. – TIM!
– Oj, mama będzie zła za to wylane mleko – Wskazałem na wywróconą miskę. – I weź nie paraduj w majtkach, mamy gościa.
– To mój dom – Gwen zmarszczyła brwi. – Będę chodziła bez spodni.
– Ale i tak mama będzie zła za mleko. A wiesz jak to będzie śmierdziało? – Uśmiechnąłem się. – Uważaj, żeby pies tego nie zlizał, bo sama będziesz później sprzątała tę sraczkę.
– Jeżeli Abi tu przyjdzie, to ją przytrzymaj, idę po mopa – mruknęła i obeszła kałużę pełną płatków czekoladowych. – Cześć nieznajoma.
– Jestem Lilith – Blondynka posłała jej szeroki uśmiech.
– Gorzej wybrać się nie dało, jeśli jesteś jego nową dziewczyną – Siostra zmierzyła ją wzrokiem wzdłuż i wszerz. – Wierzę, że to ON cię NAMÓWIŁ do przyprawienia MNIE o ZAWAŁ, bo nikt nie ma tak głupich pomysłów.
– Nie, nie jestem jego dziewczyną i tak, to on mnie namówił – Sullivan położyła mi dłoń na ramieniu.
Po tych słowach Gwen poczłapała flegmatycznie do łazienki i wróciła z mopem. Pies na szczęście nie przyszedł do salonu, jednakże zdziwiło mnie to.
– Gdzie Busia? – Rozglądnąłem się dookoła.
– Pewnie śpi u ciebie albo u mnie w pokoju – Gwen wzruszyła ramionami i wytarła podłogę z płatków. – Jakie szczęście, że miska się nie zbiła!
– Ta, ta – Rzuciłem porozumiewawcze spojrzenie przyjaciółce. – Siora, Stanley o ciebie pytał.
Dziewczynka szybko uniosła wzrok znad podłogi, a jej niebieskie oczy zabłyszczały. Dostrzegłem, jak Lilith powstrzymuje się od roześmiania.
– Naprawdę? – Dwunastolatka znacznie się zaczerwieniła.
– Nie, ale wyglądasz jak pomidor – Uśmiechnąłem się wrednie i zacząłem iść w stronę schodów. – Jak się będzie pytał, to ci powiem na serio.
– Dupek – wymamrotała pod nosem.
– Ciekawe, czy mama byłaby zadowolona, gdyby wiedziała, jak mnie nazywasz – rzuciłem na odchodne i razem z przyjaciółką poszliśmy na górę, do mojego pokoju.
Abi spała spokojnie obok mojego łóżka, a kiedy otworzyliśmy drzwi, ta wstała i od razu się ożywiła. Dziewczyna usiadła na krześle, a ja na biurku; pies szczęśliwie merdał ogonem, ale Lil na to nie reagowała.
– Rodzice pozwalają ci siedzieć na biurku? Szczęściarz – Siedemnastolatka poprawiła grzywkę.
– Twoi naprawdę widzą w tym coś złego? – Uniosłem brwi ze zdziwienia.
– Ta, w prawie wszystkim widzą problem – Uśmiechnęła się zmieszana.
– A w tym, że... – zacząłem, ale ta nie dając mi skończyć, pokręciła głową.
– To akurat mają gdzieś – przyznała. – Mają jeszcze moją młodszą siostrę. Eva nie jest lesbijką.
– Nie wiedziałem, że masz siostrę – przyznałem.
– Jest rok młodsza, mądrzejsza. Jeździ na olimpiady naukowe i wymiany uczniowskie... A do tego wszystkiego chodzi na szermierkę – Wzruszyła powoli ramionami. – Dzieciak ideał. Ale gdyby nie ona, to nie poznałabym Steph. Były przeciwniczkami na jednych zawodach.
– Rozumiem – Przyłożyłem sobie dłoń do policzka.
– Wydaje mi się, że jeszcze wiele o sobie nie wiemy – Zachichotała cicho i spojrzała na paczkę mąki. – Dobra, poróbmy z nim kilka zdjęć, dodajmy grafik i odłożymy to wszystko gdzieś, żeby się nie zniszczyło, na ten tydzień... Tylko, że musisz mi jeszcze dać go powozić w tym wózku dla lalek!
– Świetny plan – Kiwnąłem głową i zabraliśmy się do roboty.
Minęły dwie godziny i powoli zaczynało się ściemniać. Nie mogłem pozwolić na to, aby Lil wracała w ciemnościach do domu, dlatego zaproponowałem, że odwieziemy ją z mamą. Nastolatka przystała na propozycję i po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Wysiadłem jeszcze na chwilę z samochodu, żeby ją pożegnać.
– Dzięki za podwózkę, masz bardzo miłą mamę – przyznała, a ja podziękowałem. – Nie wyciągaj Jayden'a z tej szafki i będzie dobrze.
– Jasne, spoko. No to... Do jutra – Wystawiłem rękę do przybicia piątki, ale Lilith postanowiła mnie przytulić. – Oho, no to już wiesz, że moja mama nie da ci spokoju – Roześmiałem się serdecznie.
– Powiedz jej, że wolisz Stana ode mnie – wyszeptała mi do ucha i odsunęła się.
Słysząc to, rozszerzyłem oczy i uniosłem brwi.
– Co masz na myśli? – Zacisnąłem usta w wąską kreskę.
– Muszę lecieć, pa! – Dziewczyna szybko zniknęła z mojego pola widzenia.
Wsiadłem z powrotem do samochodu i oparłem głowę o szybę.
– Bardzo fajna ta twoja koleżanka – powiedziała radośnie mama, a ja zamknąłem oczy i westchnąłem. – Tim, wszystko okej?
– Tak, mamo – Przełknąłem ślinę. – Jest świetnie.
。*✧✨✧*。
//Cześć! Na wstępie chciałabym przeprosić każdego, komu nie odpisuję na jakichkolwiek mediach społecznościowych, innych niż Wattpad, ale niespodziewanie zrobiłam sobie od nich detoks. Po prostu ich nie używam. Wiem, że wypadało was o tym powiadomić, zamiast po prostu zostawiać kogokolwiek bez przeczytania wiadomości, ale nie mam po prostu siły odpisywać na różne rzeczy niezwiązane z tematami typowo lekkimi (jak np. właśnie książka). Siedzę teraz tylko tu, czasem na Facebooku i na Twitterze, a i tak nie jest to zbyt częste. Jeszcze raz, najmocniej przepraszam, postaram się wszystko nadrobić w roku szkolnym. Nie chciałam was zostawiać bez żadnej wiadomości i kogokolwiek martwić, po prostu nie mam siły na rozmowę z ludźmi.
Teraz przejdźmy do treści książki... Co sądzicie o dzisiejszym rozdziale? Już w poniedziałek pojawi się maraton! Nie mogę się doczekać! Mam już kilka rozdziałów na zapas i przyznam się, że publikując dzisiaj ten, nie mogę przestać się ekscytować, bo wiem, że zaraz będę mogła odpisywać na wasze komentarze! To mnie bardzo uspokaja i odpręża...
No i to tyle na dziś. Mam nadzieję, że zobaczymy się już za tydzień, w sekcji komentarzy! Miłego dnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top