8.
Siemka tasiemka.... chcę ogłosić wszem i wobec iż dzisiaj 07.07... moje urodziny ♥ Cóż za zbieg okoliczności, że Midoś ma je tego samego dnia XDD Więc życzę sobie i jemu 100 lat XD Po paru zdjęciach, zapraszam na rozdział :*
Dobra, dobra już was nie męczę... Miłego czytania ^^
---------------------------------
"Dzień Później"
Od akademii Touou dzieliło mnie zaledwie paręnaście metrów i w ogóle nie miałam ochoty tam iść. Odechciało mi się... wszystkiego. Pobytu w Japonii, poszukiwać brata, a już w szczególności gry. Ja, aby dotrzeć na sam szczyt, musiałam ciężko pracować. Codzienne treningi, biegi, ćwiczenia. I chociaż nie zawsze mi się chciało, to i tak musiałam to robić.
Zawsze mi powtarzali by być najlepszym musisz trenować. A ten idiota... zniszczył to wszystko od tak! Ta jego pewność siebie jest nie do wytrzymania. Doszłam do wniosku, że nie mam zamiaru się denerwować i postanowiłam się z nim nie zadawać. Będziemy się spotykać jedynie na treningach i meczach. Nie obchodzi mnie jego życie prywatne. Mam własne problemy na głowie.
Nim się zorientowała stałam przed odpowiednią salą. Z tego co pamiętam... to chyba mam teraz japoński. Ech...
- Więc... Co wczoraj robiłaś? - usłyszałam za plecami dobrze znany mi głos Satsuki. Dziwne... przecież znamy się zaledwie dwa dni. Cóż... Wiedziałam, że za wszelką cenę chce mnie pocieszyć. Niepotrzebnie. Co było minęło. To z wczoraj wynikało jedynie z tego iż nigdy wcześniej nie przegrałam. Słabość. Nie znane. Strach... To właśnie przez te czynniki. Jednak to już nie powróci.
- Nic ciekawego - wzruszyłam ramionami wchodząc do przestronnej klasy. Dużo ludzi...
- Przyjdziesz dzisiaj na trening? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Oczywiście - powiedziałam ruszając w stronę tablicy.
Rozejrzałam się wokoło w poszukiwaniu wolnych miejsc. Spojrzałam na Momoi, która również wyglądała na czegoś szukającą. Po chwili pacnęła się w czoło.
- Co za kretyn! - wybiegła z sali z wielkim poślizgiem.
Westchnęłam i ruszyłam do ostatniego rzędu. Usiadłam przy oknie po czym się mocno wyciągnęłam. Ale jestem zmęczona. W nocy prawie nie spałam... Ale nie przez przegraną! Po prostu mój sąsiad okazał się niezłym imprezowiczem. Imprezowiczem z mnóstwem pijanych koleżków, którzy cały czas darli się i przeklinali. Porażka...
Oparłam się czołem o ławkę. Czy ktoś zauważy jak zdrzemnę się z piętnaście minutek? Eeee... raczej nie powinno być z tym problemu. W Ameryce zawsze mi się udawało... Oczy mi się same zamykały. I nic nie mogłam na to poradzić. Czułam jak mój oddech się powoli reguluje. Mmm... jak miło.
- Hey - poczułam jak moje krzesło gwałtownie odchyla się w tył. Przerażona zasłoniłam usta rękoma by nie krzyknąć na głos. Nade mną ujrzałam odwróconą, uśmiechniętą twarz Daikiego. Ręce zacisnęłam w pięści i zmarszczyłam lekko brwi. Po czym spróbowałam go uderzyć.
Odsunął się puszczając przy tym moje krzesło. Pisnęłam i uderzyłam plecami o oparcie, które zaraz potem padło z hukiem na podłogę. Przy okazji zrobiłam krzywego fikołka w tył, lądując na brzuchu. Poczułam, że wszyscy się teraz na mnie patrzą przez co lekko się zarumieniłam. Zabiję go...
- Dai-chan! - usłyszałam wkurzony głos Satsuki, a zaraz potem zduszony śmiech Daikiego. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Aomine, który już niemal płakał ze śmiechu wraz z resztą klasy. Po tym nie wytrzymałam i wybiegłam szybko z sali. Nienawidzę go... NIENAWIDZĘ!
"TIME SKIP"
Siedziałam skulona pod salą gimnastyczną trzymając butelkę wody w jednej ręce. Co ja mu takiego zrobiłam? Czemu się na mnie wyżywa? Przecież to on wygrał. To on mnie upokorzył. A nie na odwrót. Czego on jeszcze chce?
Nagle usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Jednak robił to bardzo powoli... Kuźwa, to znowu on?! Pieprze...
Złapałam mocniej za mój napój i mocno rzuciłam plastikiem w chłopaka.
- EJJJ! - jednak zamiast niego ujrzałam różowowłosą, z której woda nie przestawała kapać - CZEMU?!
Natychmiast zerwałam się na równe nogi i do niej podbiegłam. Cholera, takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Ups...
- Matko... Przepraszam, przepraszam! Myślałam, że to ten... - urwałam gdyż nie chciałam powiedzieć o jednego słowa za dużo. Z tego co wiem to są dobrymi przyjaciółmi. Nie zamierzałam jej jeszcze bardziej zdenerwować.
- Aomine-kun? - dokończyła przemoczona dziewczyna - Sorrki za niego. Nie chciał by tak wyszło.
- Nie wyglądał na skruszonego - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Powiedział, że chciałaś go uderzyć...
- Bronisz go? - zaśmiałam się sarkastycznie podnosząc pogiętą butelkę, po czym wyrzuciłam ją do śmietnika.
- Nic z tych rzeczy, po prostu.... chciał byś zeszła z jego miejsca... - cały czas starała się usprawiedliwiać jego zachowanie. Jestem ciekawa co będzie jak skończą się jej argumenty...
- Nie mógł tego powiedzieć normalnie?
- Na pewno mu przykro... - zignorowała moją poprzednią wypowiedź, jednak... nie była za bardzo pewna swoich słów. Nie dziwię jej się...
- Szkoda, że to ty przyszłaś, a nie on - oho, a miałby bardzo miłą niespodziankę. Dziewczyna spuściła głowę. Spojrzałam na nią i dostałam lekkich wyrzutów sumienia - Ech... pójdę po chusteczki - wyminęłam ją i ruszyłam w stronę schodów, gdzie była moja torba.
Szłam dosyć szybko. Chciałam się w jakikolwiek sposób wyżyć... Kiedy już miałam wskoczyć na pierwszy schodek znikąd pojawił się ten idiota Daiki. Przez moment... nawet chciałam się zatrzymać. Jednak wtedy groziło by to moim upadkiem, a na to nie mogłam pozwolić. Dlatego mocno wpadłam na niego rękoma przez co się zachwiał i aby nie upaść musiał złapać się poręczy, ale tylko jedną ręką. Drugą lekko skulił. Faktycznie poczułam jak coś mu strzela w nadgarstku... pff... a, co mnie to obchodzi. Chłopak spojrzał na mnie wkurwiony. Ojej, jak mi przykro.
- Oh, najmocniej przepraszam - złapałam się teatralnie za serce - Nic ci się nie stało? - zamilkł na chwilę wpatrzony we mnie z mocno zaciśniętą szczęką. He he... Jednak po chwili się uśmiechnął. Kuźwa...
- Wiesz co, chyba rękę mi złamałaś. Mogłabyś zaprowadzić mnie do pielęgniarki? - brzmiał sztucznie miło. I nawet patrzył na mnie z dziwnie przyjaznym uśmiechem... O co chodzi?
- Chyba śnisz Ahomine (aho- głupi dop. autora) - warknęłam w jego stronę.
Nagle zza rogu wyszedł nauczyciel, spoglądając na naszą dwójkę. Niestety Daiki też go zauważył po czym uśmiechnął się łobuzersko w moją stronę i się zaczęło.
- Dlaczego to robisz Noriko?! - woah... on... zna moje imię? - Dlaczego mnie nienawidzisz? Czemu mnie bijesz? - nauczyciel zmarszczył brwi i ruszył w naszą stronę. Cholera...
- Ugh... - szepnęłam i spojrzałam na chłopaka. Jego wyraz twarzy wyrażał zwycięstwo - No dobra, chodź. - złapałam go za rękę, ale ją gwałtownie wyrwał.
- AŁA! Co za ból! - wydarł się przez co chciałam go udusić.
- Co się tutaj dzieje? - mężczyzna podszedł do nas z dziennikiem za plecami.
- Nic się nie dzieje - powiedziałam cicho w stronę Japończyka po czym spojrzałam morderczym wzrokiem na szesnastolatka - Właśnie szłam z Aomine do pielęgniarki...
- Chryste! - nauczyciel wyglądał na przestraszonego - Czy wszystko...
- Tak - odpowiedział granatowłosy i spojrzał mi w oczy - Po prostu podejrzewam, że Noriko skręciła mi nadgarstek...
UGH...!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top