2.

Sama nie wiem ile trwał lot. Zasnęłam i... no właśnie. Obudziłam się już na ziemi. W sumie... nie jest źle. Zawsze mogło być gorzej prawda? Zawsze samolot mógł spaść albo zaginąć nad Trójkątem Bermudzkim... sama nie jestem do końca pewna czy nad nim lecieliśmy, ale... Co tam! Każdy w moim życiu mówił mi, że przebywam w swoim własnym, wyobrażonym świecie, w którym idzie wszystko jak w zegarku zgodnie z moją wyobraźnią. Wcześniej się z nimi zgadzałam. Czasem nawet chciałam by tak było, ale teraz... Zaczynam się zastanawiać czy to dobre, czy raczej złe...

Wysiadłam z gorącej maszyny i udałam się w stronę terminala by odebrać swój bagaż, który grzecznie czekał na mnie na ruchomej taśmie. Co z tego, że o mało nie pozwoliłam mu odjechać. To nie ważne. Ważne jest jednak to iż po drodze gdzieś zgubiłam moją sąsiadkę z samolotu. Wstyd się przyznać i czuję się z tym okropnie, ale nawet nie pamiętam jej imienia. Ech... Co ze mną jest nie tak? WSZYSTKO.

Kiedy już trzymałam moją torbę w rękach ruszyłam w stronę wyjścia. Chciałam się uwolnić z tej duchoty. Na zewnątrz było... dosyć chłodno. Co mnie zdziwiło. Ale pozytywnie. Rozejrzałam się dookoła po czym westchnęłam. A więc co teraz? Jaki jest mój następny cel? Ah tak już pamiętam... znaleźć liceum.

***

- Przykro nam... ale nie możemy cię przyjąć do drużyny - słuchałam słów ciemnowłosej kobiety w trakcie zakładania butów po skończonej prezentacji. Kiedy skończyłam odwróciłam się w jej stronę.

- A to dlaczego? - przechyliłam głowę w lewo mrużąc przy tym oczy. Cholerny nawyk. Zawsze tak robiłam gdy się denerwowałam. Nie moja wina. Życie mnie nauczyło, że jeśli nie jesteś w stanie się komuś przeciwstawić zgrywaj groźnego. Wiem... brzmi dennie. Ale tak było! A co lepsze... działało!

- Emmm... - kobieta rozejrzała się po sali zachęcając mnie do zrobienia tego samego. Podążyłam więc za jej wzrokiem i ujrzałam leżące na ziemi zawodniczki, przeciw którym grałam. Wyglądały na... zmęczone? - Wykończyłaś je. Niestety, ale nie nadajesz się tutaj. - usłyszałam ten sztuczny, miły głos. Nauczyłam się już rozpoznawać tonację głosu. U niektórych łatwiej, u niektórych gorzej. Ale ta kobieta nawet nie kryła się z tym, że moja osoba jej tutaj wyraźnie przeszkadzała. Zdecydowałam się brnąć dalej w tą rozmowę. Może jednak mi się uda.

- Ale nie rozumiem... - podniosłam się błyskawicznie. Zawsze myślałam, że posiadanie silnego gracza w drużynie to zaleta. Widocznie tutaj było inaczej. Najwyraźniej ktoś utalentowany jest tutaj zbędny.

- Nie musisz rozumieć... Po prostu, nie ma tu dla ciebie miejsca. - uśmiechnęła się, a ja coraz bardziej miałam ochotę jej przywalić. Za kogo ona się ma?! - Może spróbuj w męskiej drużynie? A teraz... do widzenia.

- Do nie widzenia - mruknęłam pod nosem po czym na zawsze opuściłam liceum Seirin...

***

W czterech pozostałych liceach było dokładnie tak samo.

"Jesteś za dobra"... "To niesprawiedliwe wobec innych"... " Czemu jesteś w Japonii? Lepiej by ci było w Ameryce"

Rzygam już tym. Po kiego mam wracać tam skąd przyleciałam. Znalazłam się tutaj by rozpocząć nowe życie, a oni mi sugerują bym wróciła do starych zwyczajów. No chyba coś z tym nie tak. Zresztą... nie rozumiem ich wszystkich. Jestem za dobra na żeńską drużynę, ale za słaba na męską... GDZIE W TYM SENS?! Ech...

Tracąc kompletnie wolę do dalszych poszukiwań ruszyłam w stronę mojego domu. Taaaak... mam tu dom. Ojciec kiedyś dosyć często bywał w Tokio i kupił tu dwa domy. Z tego powodu, że już tu nie przebywa, podarował jedno mieszkanie mojemu braciszkowi, a drugie mnie. Jakie to niesamowite... Ugh.

Stojąc już pod blokiem wyciągnęłam klucze po czym umieściłam właściwy klucz w odpowiednim dla niego miejscu i przekręciłam zamek. Wooo... jak tu czysto. Korytarz był bardzo przestrzenny. Ciemno-zielone ściany od razu sprawiały wrażenie wygody i spokoju. Spodobało mi się tu.

Zrzuciłam torbę na ziemię, ściągnęłam buty jedną nogą i stanęłam na miękkim białym dywanie. Mmm... jak miło. Jednak prędzej czy później musiałam to zakończyć i ruszyłam w stronę mojego nowego salonu. Kiedy tylko ujrzałam tę wspaniałą czarną kanapę od razu poczułam, że muszę na nią skoczyć. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Niestety od razu tego pożałowałam. Nie sądziłam, że tak ładnie wyglądające kanapo podobne coś może być aż tak twarde. Dalej leżąc na tym... czymś podniosłam się na rękach i usiadłam obejmując żebra oburącz. Przeczekałam aż ból ustąpi po czym zaczęłam się rozpakowywać.

Wyciągnęłam wszystkie moje ubrania i zaniosłam je do ogromnej szafy. Hymmm... chyba ciut za duża jak na jedną osobę, ale... pfff, czym ja się przejmuję! Lepiej dla mnie! Wróciłam do torby, wyciągnęłam kosmetyki i ruszyłam w stronę łazienki. Zapaliłam światło i weszłam do środka. Ściany były pokryte jasno-niebieskimi kafelkami, co ładnie współgrało z resztą wyposażenia. Ujrzałam dużą wannę i pełno najróżniejszych szafek. Otworzyłam pierwszą lepszą i włożyłam do niej wszystko co miałam w rękach. Ponownie wróciłam się do tej głupiej kanapy i wyciągnęłam z niej całą resztę. Poszłam do mojej sypialni, która była zaraz obok salonu i włożyłam je do szafki nocnej, położonej na prawo od dwuosobowego łóżka. Jakie luksusy...

Kiedy już skończyłam się rozpakowywać opadłam na krzesło w kuchni. 

- Ech, co teraz? - złapałam się za głowę zmęczona tym wszystkim... całym dzisiejszym dniem. Podróżą, szukaniem odpowiedniego liceum... nawet głupimi porządkami w domu! A to dopiero mój pierwszy dzień tutaj. Już się boję kolejnych. Nagle poczułam mocne wibracje w kieszeni spodni. Szybko wyciągnęłam mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz.

"MAMA"

Przez chwilę wahałam się czy aby na pewno odbierać. Nie miałam teraz ochoty na jakiekolwiek rozmowy z kimś, jednak po chwili przypomniało mi się, że miałam do niej zadzwonić zaraz po dotarciu do Japonii. Dlatego zwinnie odebrałam połączenie.

"Halo?"

"Halo? Noriko?"

"Tak to ja. Doleciałam" Cała i zdrowa już jestem w domu."

"Ooo... to dobrze. Znalazłaś już jakieś liceum?"

"Emmm... nie... jeszcze nie... Ale jestem w trakcie poszukiwań!"

"A jaka pogoda w Tokio?"

"Naprawdę ładnie. Nie spodziewałam się takiej pogody, ale jest naprawdę przyjemnie. Słońce mocno świeci... jest idealnie."

"To się cieszę... Noriko...?"

"Tak mamo?"

"Znajdź swojego brata, dobrze?"

"Mamo..."

"Proszę cię córcia... To dla mnie ważne. Spałabym spokojniej jakbym wiedziała, że się odnaleźliście. Przynajmniej ktoś miałby na ciebie oko"

"Ech... Postaram się, ale nie obiecuję, że go jakkolwiek znajdę."

"Dziękuję kochanie... Jeśli jednak go znajdziesz to powiedz mu żeby dzwonił od czasu do czasu do starej matki... Miłego wieczoru skarbie!"

"POŁĄCZENIE ZAKOŃCZONE"

- Taaak... Miłego wieczoru mamo... (Właściwie to w tym momencie miałam zakończyć drugi rozdział, ale uznałam, że skoro tak dług nic nie napisałam, to jeszcze was trochę pomęczę ^^ dop. autora)

***

*14 godzin później*

Nowy dzień! Nowe przygody! Nowe możliwości! I... nowe poszukiwania właściwego liceum, w którym będę mogła grać. Mam nadzieję, że kiedykolwiek uda mi się takowe znaleźć. Ech... nadal staram się być optymistką...

Zabrałam klucze z szafki, ubrałam buty, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z domu. Od razu kiedy postawiłam nogę na zewnątrz oślepiło mnie jasne światło. Przetarłam oczy i ruszyłam w podróż. Yeeey...

"TIME SKIP"

Mam. Dość. Wymiękam! DLACZEGO! Czy naprawdę nie mogą mnie przyjąć do tego głupiego klubu?! No kuźwa...! A wyszłam taka pełna energii... wszytko potrafią zniszczyć w człowieku. Ugh...

Zatrzymałam się pod jakimś dużym budynkiem. Chciałam gdzieś chwilę odpocząć. By wszystkie te negatywne emocje ze mnie uszły. Spojrzałam w górę.

- Biblioteka? - mruknęłam nie wiadomo do kogo, po czym weszłam do środka. Tam na pewno zbiorę myśli. Kiedy znalazłam się w środku ujrzałam wysokie półki wypełnione setkami książek. Woah... robi wrażenie. Uwielbiam czytać.

Weszłam w głąb i usiadłam przy jakimś stoliku. Odetchnęłam głośno i podparłam się na rękach. Nareszcie cisza...

- Emmm... Cześć - usłyszałam jakiś cichutki głos. Obróciłam głowę i znikąd ujrzałam jakąś drobną dziewczynę. Krzyknęłam i przez przypadek odepchnęłam się od stolika lecąc w tył. Huknęłam mocno o podłogę. Au...

- Ciii - nagle obok regału pojawiła się staruszka. Miała morderczy wzrok, skierowany wprost na mnie.

- Przepraszam - szepnęłam i podniosłam się powoli wraz z krzesłem. Odstawiłam je na miejsce po czym wkurzona odwróciłam się w stronę tej dziewczyny.

- Co ty sobie...! - przerwałam w pół zdania gdyż nikogo nie ujrzałam - Co do...

Odwróciłam się z zamiarem opuszczenia biblioteki, jednak uderzyłam w coś i o mały włos nie upadłam. Usłyszałam cichy zgrzyt.

- Ała... - znów usłyszałam ten cichy głos. Spojrzałam na dół i zobaczyłam niską dziewczynę w długich, szarych włosach związanych w luźnego warkocza. Wpatrywała się we mnie z przymrużonymi oczami hymm - Uważaj trochę... - odezwała się jak gdyby nigdy nic. Co za...

- HEEE?! JA MAM UWAŻAĆ?! WLAZŁAŚ MI POD NOGI! -wykrzyczałam wkurzona w stronę leżącej cały czas na ziemi obcej dziewczyny.

- CIII!! - obok mnie znowu pojawiła się starsza kobieta i uderzyła mnie książką w ramię. Po tym odeszła bez słowa wpatrując się we mnie z pogardą.

- Ech... - westchnęłam rozmasowując obolałą rękę i znów spojrzałam w dół na dziewczynę... której... już tam nie było. Świetnie. Po raz trzeci się obróciłam, jednak tym razem delikatnie i spokojnie. Opłaciło się...

- Stałam tam od dwóch minut, więc z logicznego punktu widzenia to TY we mnie wpadłaś - usiłowała zrobić groźną minę, ale... nie wyszło. Nie chciało mi się kłócić, więc postanowiłam się poddać... pierwszy raz w życiu...

- Dobra... okey, skończmy ten temat. Muszę lecieć. Na razie dziecko - szybko ją wyminęłam i ruszyłam w stronę wyjścia. Chyba po raz setny... Jednak po raz kolejny coś mi przerwało. Usłyszałam stukot czegoś. Coś jakby butów o podłogę. Chwila... spojrzałam za siebie...

- ODWOŁAJ TO! - ujrzałam furię biegnącej w moją stronę dziewczyny, która po chwili chciała mnie przewrócić... albo przytulić - ODWOŁAJ! ODWOŁAJ! ODWOŁAAAAJ!!! NIE JESTEM DZIECKIEM!

- Teraz zachowujesz się jak dziecko...

Spojrzała na mnie z dołu robiąc, bardzo, ponurą minę.

- Nie prawda...

- Owszem - potwierdziłam śmiejąc się krótko.

- Nie. - cały czas upierała się przy swoim. Westchnęłam z dezaprobatą - Zresztą... Fajne przywitanie po trzech latach... Noriko - natychmiast zamarłam w miejscu. Jak jakiś posąg. Nigdy nie byłam w Tokio. Nie znam stąd NIKOGO. Więc skąd ona...

- Ayako! Wracamy! - nagle zza pleców usłyszałam niski, męski głos. 

- Idę SENPAI! - krzyknęła i pobiegła w jego stronę.

Ayako... Hayashi.... Jak mogłam cię nie poznać...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top