12.

Po skończonym treningu i długim prysznicu, w końcu wyszłam z sali, w której panowała straszna duchota. Pożegnałam się z wszystkimi, już na zewnątrz i każdy udał się w swoją stronę.

Lekcje miałam na godzinę dziesiątą, więc jeszcze trochę czasu mi zostało.

Podczas  gry Aomine zachowywał bardzo dziwnie. W ogóle się do mnie, a właściwie do nikogo, nie odzywał. Nie droczył się ze mną jak to miał w zwyczaju, nic... Ćwiczył jedynie rzuty i wsady. Ech.... zazdroszczę mu wzrostu. Chciałabym kiedyś wsadzić piłkę do kosza... 

Szybko odpędziłam od siebie te myśli, a w głowie pojawiła się jedna sprawa. 

Wczoraj jeszcze zanim zasnęłam, wstałam i poczułam, że zapragnęłam zjeść najwspanialszą kanapkę na świecie. Zaczęłam tworzyć pod natchnieniem... i skończyłam godzinę później... Cóż, czego się nie robi dla spełnienia własnych marzeń, mimo że potem byłam wykończona... JEDNAK! Mam ją. I zjem ją dzisiaj na przerwie. Już nie mogę się doczekać tego nieziemskiego smaku.

Do swojej klasy weszłam chwilę po dzwonku i ruszyłam do swojej ławki, ignorując wzrok granatowowłosego na sobie. Nawet on mi dziś nie zepsuje humoru.... a o to łatwo.

***

Lekcje minęły mi dosyć szybko i nadeszła pora na przerwę "obiadową", ruszyłam wolnym krokiem w stronę stołówki. Kiedy weszłam do dużego pomieszczenia ujrzałam tabun ludzi... głodnych ludzi. 

Szybko dosiadłam się do wolnego stolika i zaczęłam szukać w torbie mojej kanapki szczęścia.

 Po jakimś czasie szukania, zaczęłam się denerwować, gdyż nie widziałam jej nigdzie. Nie... musiałam ją wziąć, nie mogłam zapomnieć o MOIM DZIECKU!
Co ze mnie za matka! Jezusie... Nosz...!

- MAM! - krzyknęłam głośno, przez co większość uczniów odwróciła się w moją stronę - Heheh... Nieważne? - lekko wkurzeni wrócili do swoich spraw. Westchnęłam i wróciłam do mojego jedzenia. 

Wspominałam już o tym, że kocham jeść? Nie? To teraz wspominam. Kiedy już miałam zamiar ją zjeść ktoś mi paskudnie przerwał.

- Siema - przed moją twarzą pojawił się krzywy ryj, nikogo innego jak Daikiego. Spojrzał z pożądaniem na moje kochanie i się diabelsko uśmiechnął - Jedynym, który może zjeść tę kanapkę... - wyrwał mi z rąk moje wielkie, dzieło życia i spojrzał na mnie z rozbawieniem - Jestem ja - po czym na moich oczach, z zimną krwią, zrobił dużego gryza.

Aż się we mnie zagotowało. Miałam wielką ochotę wstać i przybić solidnego żółwika z jego twarzą, ale.... dam radę. Jestem silna. Wytrzymam ten niegodny czyn.

- Ej ty! Dobre to... - uśmiechnął się, zachłannie robiąc kolejne ślady na coraz to mniejszym chlebie - Gdzie kupowałaś? - spojrzał na mnie z pełną buzią.

Zacisnęłam mocno pięści. NIENAWIDZĘ GO!

- Coś ci powiem... - podeszłam do niego, po czym złapałam go za krawat pociągając w dół. Skulił się z lekkim bólem. Popatrzył na mnie zaciskając mocno zęby. Świadczyły o tym jego ruchy szczęki. Ach, jak ja lubię to robić - Jeżeli się ode mnie nie odczepisz to pogadamy inaczej, Aomine. - powiedziałam i puściłam nastolatka.

Wyprostował się i poprawił wygnieciony czarno-czerwony krawat. Przełknęłam ślinę i nawet nie czekałam na to co powie. Po prostu obróciłam się na pięcie i wyszłam ze stołówki. Szłam szybko i pewnie, omijając wszystkich ludzi na mojej drodze.

- Ej! - krzyknęła do mnie jakaś dziewczyna kiedy nie chcący nadepnęłam na nią. - Uważaj jak chodzisz łajzo! - popchnęła mnie mocno. Zachwiałam się, ale udało mi się zachować równowagę.

- Przepraszam - powiedziałam, nie za bardzo wiedząc o co chodzi tej lasce. Przecież nic wielkiego się nie stało.

- I co mi teraz po twoim marnym przepraszam, skoro boli mnie noga?! - wydarła się, a ja cofnęłam się od niej nie wiedząc do czego jest zdolna. Jednak kiedy zrobiłam krok w tył wpadłam na coś twardego. Mina dziewczyny automatycznie się zmieniła. Z wkurzonej stała się uśmiechnięta i... urocza. Złapała za kosmyk włosów i zaczęła nim obracać na palcu - Hej Aomine-kun. - zaświergotała przyjaźnie. No nie... Obróciłam głowę w tył i zamarłam. Stał tuż za mną, uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Taa, cześć... eee, jak ci tam...?  - powiedział do dziewczyny chłopak, mrużąc lekko oczy, po czym zacisnął mocno dłoń na mojej ręce. Syknęłam z bólu i od razu spróbowałam poluzować żelazny uścisk nastolatka. Może w najlepszym wypadku uda mi się ją oderwać. Jednak Daiki pokręcił groźnie głową wciąż wpatrując się w pierwszoklasistkę. Nie wiem czemu, ale zaprzestałam moich działań. Wydaje się na prawdę wkurzony. Wolałam jednakowoż nie denerwować go bardziej.

- Utsukushi* - uśmiechnęła się przesłodko ta wredna małpa, puszczając włosy i łącząc dłonie za plecami.

- O... więc piękna nie jesteś z przypadku... - powiedział uśmiechając się łobuzersko, a dziewczyna się mocno zarumieniła. Wywróciłam oczami, wzdychając głośno. Aomine pociągnął mnie mocno za sobą. Nie miałam wyjścia, jak jedynie iść za nim. -  No cóż, teraz muszę porozmawiać z tym dzieckiem. Na razie - puścił jej oczko... o mój boże....

- Tak Aomine-kun, możesz jej przemówić do rozumu, żeby ze mną nie zadzierała przy okazji! - krzyknęła za nami dziewczyna, jednak wydawało mi się, że chłopak już jej nie słuchał.Szedł przed siebie jak zahipnotyzowany, cały czas nie puszczając mnie.

- Emmm... Daiki? - zaczęłam szeptem, łapiąc wolną ręką jego, cały czas próbując ją oderwać. Niestety nic to nie dało, a w konsekwencji koszykarz jeszcze bardziej zacisnął dłoń - AŁA! A...AOMINE! TO BOLI! - krzyknęłam hamując napływające do oczu łzy. Pociągnął mnie raz, a porządnie tak, że znalazłam się tuż przed jego osobą. Stałam i bałam się wykonać jakikolwiek ruch. Chwilę potem zdecydowałam się jednak złapać za obolały nadgarstek i lekko go rozmasować.

- Co miałaś na myśli? - powiedział po chwili milczenia. Jego twarz nie wykazywała żadnych emocji. Wpatrywał się we mnie z obojętnością.

- Co? - zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi.

- Jeżeli się od ciebie nie odczepię, to pogadamy inaczej - zacytował moje słowa, patrząc na mnie - O co chodziło? - nic nie odpowiedziałam. Zwróciłam wzrok ku ziemi, pozwalając łzom spłynąć po twarzy i skapać na ziemię. - No? - znów zaczął kiedy nic nie mówiłam. Pociągnęłam nosem i mocno się zamachnęłam uderzając chłopaka w twarz. Poczułam lekkie pieczenie na dłoni. Kilka uczniów zatrzymało się by spojrzeć na całą tę sytuację.  

- NIGDY WIĘCEJ SIĘ DO MNIE NIE ODZYWAJ! - krzyknęłam do niego, wycierając mokre od łez policzki i odeszłam nie odwracając się więcej.

-----------------------------------------

*Na wolne tłumaczenie znaczy to piękno XDD   

POWRACAM!

( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top