11.
^
Serdecznie polecam obejrzeć *---* Jeszcze bardziej uzależniłam się od KnB. To dzięki temu AMV macie ten rozdział! Więc no... ENJOY ♥
***
"- Noriko! Podaj! - usłyszałam za mną dziewczęcy głos. Złapałam piłkę w obie dłonie i obróciłam głowę. Kryło mnie dwóch chłopaków. Dwóch moich przyjaciół. Jednak ani jeden, ani drugi nie potrafił odebrać mi kuli. Za nimi czekała już smukła postać mojej koleżanki z drużyny. Białe włosy miała tym razem związane w warkocza. Czekała przygotowana, na jakikolwiek mój ruch. Szybko się obróciłam i rzuciłam pomarańczową piłkę, która po chwili odbiła się od betonu i chwile potem znalazła się w posiadaniu rzucającej obrończyni. Białowłosa uśmiechnęła się chytrze i nim chłopacy ruszyli by ją zatrzymać, piłka była już w połowie rzutu za trzy. Podbiegłam tanecznym krokiem na środek boiska gdzie nadal stała uśmiechnięta dziewczyna. - HIGH FIVE! - przybiłyśmy piątkę w tym samym momencie, w którym piłka trafiła wprost do kosza."
***
Poczułam coś mokrego na mojej twarzy. Dalej jeszcze śpiąc, otworzyłam jedno oko. Ujrzałam zaśliniony ryjek psa, który po chwili szczeknął. Niestety to, iż w dziwny sposób znalazłam się w pozycji leżącej w poprzek łóżka, zauważyłam już po fakcie dokonanym. Ugh... Zaspana nadal nie wiedząc co się dokładnie wokół mnie dzieje.... spadłam z łóżka.
CO PIES ROBI W MOIM DOMU?!
Ah tak, racja. Jestem głupia i przygarnęłam go wczoraj. BRAWO JA!... Co mi strzeliło do głowy? Wzięłam sobie od tak psa do domu... nawet nie wiem czy nie ma wścieklizny, albo jeszcze innej choroby... Eh... sprawdzę to jutro. JAK TYLKO ZNAJDĘ WETERYNARZA...
- Au... - jęknęłam łapiąc się za obolałe miejsce na przedramieniu. Spojrzałam na tego mini-Cerbera. Usiadł na przeciw mnie, po czym przechylił głowę w bok, wywalając jęzor na zewnątrz paszczy. O nie... umieram... TYLE SŁODYCZY! Chyba dostanę... cukrzycy? Ech, nieważne.
Podrapałam szczeniaka za uchem i podniosłam się. Samorzutnie się przeciągnęłam ziewając. Czy ja zasnęłam w ubraniu? Bleee! Wzięłam czyste ubrania i czym prędzej poszłam wziąć prysznic i nareszcie trochę się oderwać od rzeczywistości z słuchawkami prysznicowymi. Hehe... tak to ja mogę żyć...
'30 minut później'
Z ręcznikiem na włosach wyszłam z zaparowanej łazienki kierując się w stronę telewizji. Po dwóch minutach znalazłam pilota i nacisnęłma na nim niebieski przycisk. OD KIEDY JA SIĘ PYTAM, WŁĄCZNIK MA ODCIEŃ BŁĘKITU?! Westchnęłam i usiadłam na kanapie. Rozwinęłam popielaty ręcznik i zaczęłam nim wycierać mokre włosy. Po chwili usłyszałam głośne, piskliwe szczekanie psa.
- Cicho! - krzyknęłam i wróciłam do tarcia włosów i oglądania jakiegoś tandetnego serialu. W tym momencie do domu wraca Vivian, która widzi zwłoki swojego dwuletniego dziecka. W kącie pokoju siedzi jej mąż popalając papierosy. Nie zauważa jej. Zrozpaczona kobieta podchodzi do malucha i znajduje narzędzie zbrodni jakim jest banan i poduszka. Cała w łzach podchodzi do mężczyzny. Jednak to co widzi przechodzi wszelkie oczekiwania. Vivian krzyczy do oprawcy "Rodrige... ty jesteś kobietą?!". Wtem ów osobnik wstaje i zaczyna zastraszać przerażoną matkę zabitego dziecka... Znowu usłyszałam szczekanie - Ugh - zaklęłam pod nosem po czym podniosłam się i ruszyłam w stronę sypialni. Zobaczyłam, że mały owczarek szczeka z wielkim zapałem na szafkę nocną - Błagam cię... Bądź ci... - zamilkłam, gdyż zobaczyłam, że szczeniak warczy na dzwoniącą komórkę. Muszę podgłośnić dźwięk... ZAPAMIĘTAĆ! Szybko doskoczyłam do urządzenia i spojrzałam na wyświetlacz i przez chwilę... dosłownie ułamek sekundy miałam ochotę się rozłączyć. Jednak zrezygnowałam z tego powodu, iż ten sam numer próbuje się do mnie dodzwonić już siódmy raz z kolei. Teraz byłam pewna, że to nie pomyłka.
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Nie wiem! Nie odbiera! - usłyszałam damski głos po drugiej stronie. Niestety... nic mi on nie mówił. To znaczy... coś tam gadał, ale... no wiecie!
- Emmm... Halo? - odezwałam się niepewnie.
- O! Nareszcie! GDZIE TY DO CHOLERY JESTEŚ?!
- Yyy... Ale ja nie rozum...
- DZISIAJ JEST TRENING!
- O kur... - szybko spojrzałam na zegarek. W pól do ósmej. Jestem spóźniona czterdzieści minut! - O JA PIERNICZĘ!
- Nie piernicz, tylko biegiem do szkoły - tym razem usłyszałam męski dosyć znajomy głos - Wyrobisz się? - chwila, chwila... ubiorę się... - Noriko? - nakarmię czymś psa - Noriko? - wezmę klucze, zamknę drzwi i pobiegnę niczym wyścigówka.. to może... - NORIKO! - krzyknął Imayoshi.
- ZDĄŻĘ! - ocknęłam się z moich myśli po czym rozłączyłam się i pobiegłam po torbę. Rzuciłam ją na ziemię i wrzuciłam do niej mój strój i buty zmienne, jakieś picie i ręcznik. Zamknęłam ją i ruszyłam się ubrać. Koszula flanelowa i jeansy. Rozczesałam moje... wciąż mokre... włosy... Szlag! Pierdziele to!
Okey. Mam wszystko... a przynajmniej mam taką nadzieję. Na koniec dałam psu jakąś konserwę do miski., ubrałam kurtkę, buty i wyszłam. Kuźwa... biegiem zajmie mi to pięć minut... prawda?
'Aomine P.O.V'
Siedziałem pod koszem, obracając piłkę na palcu. Boże... co za nudy. Po co zaś lazłem na ten... eghem... "trening"? Jedyne co tu robimy to półgodzinna rozgrzewka i doskonalenie techniki, która tak swoją drogą jest... do dupy! Co za idiotyzm.
Okularnik pieprzył coś do Satsuki. Wiem tylko tyle, że ta nowa nie przylazła. Wywłoka. Nawet mnie nie przeprosiła za rękę! Pfff....
Wstałem opuszczając piłkę bezwładnie na parkiet po czym zakradłem się do Ryou. Skubany miał coś do jedzenia, a że gotuje nie najgorzej to się skuszę. A co! Zabrałem mu jedną z trzech kanapek, które sobie zrobił i zacząłem ją konsumować.
- Aomine...? - mój rówieśnik odwrócił się zdziwiony.
- Oh, nie zapytałem... Masz coś przeciwko? - zapytałem uśmiechając się krzywo.
- N-nie Aomine-kun, przepraszam... - ponownie się obrócił wracając do kąsania swoich pozostałych porcji.
- Postaw mu się Sakurai - odezwał się ten, który najwięcej gada... Chryste, jak ten gość działa mi na nerwy.
- Chcesz coś dodać? Wakamatsu... senpai? - zmusiłem się na przesłodzony głos, dokańczając jedzenie.
- Ty mała... gnido pospolita! - szybko do mnie podbiegł i złapał za koszulkę, przyciągając do siebie. Hah... widziałem, że ma niemałą ochotę mnie uderzyć
- Matko... Znowu się kłócicie? Dajcie se na wstrzymanie - Imayoshi poprawił okulary. Już chciał do nas podejść, jednak w tym samym momencie otworzyły się drzwi do sali gimnastycznej, w których stanęła nasza spóźnialska.
Blondyn puścił mnie i odwrócił się w stronę dziewczyny. Nie mam zielonego pojęcia czemu oni ją tak wszyscy chwalą. Wcale nie jest taka dobra w grze... Ona nawet ładna nie jest! Przyjrzałem się jej. Z lekką zadyszką weszła do sali. Miała mokre włosy. Parasolkę się bierze jak pada. Głupia..
- GDZIEŚ TY BYŁA?! - krzyknęła Momoi podbiegając do niej.
- Heheh... zaspałam - dziewczyna zrobiła minę pełną skruszenia. E! To nie jest fair. Gdybym ja się usprawiedliwiał w ten sposób to dostałbym po mordzie... Trzykrotnie. Chamsko.
- Uff, na szczęście - do rozmowy dołączył się kapitan - Już się bałem, że będziesz damską wersją Aomine.
Noriko spojrzała na mnie, a w jej oczach mogłem wyraźnie ujrzeć iskierki napełnione czystą, do tego narastającą z sekundy, na sekundę pogardę.
- Nie zaprzątaj sobie myśli takimi głupotami. Jak się na coś piszę, to przynajmniej wywiązuję się z obowiązków, które do mnie należą - uśmiechnęła się do mnie krzywo po czym ruszyła w moim kierunku.
Nabrałem głęboko powietrza i wyprostowałem się, tym samym jeszcze bardziej przewyższając ją wzrostem. Kiedy pojawiła się tuż obok mnie, szybko się nad nią nachyliłem i szepnąłem jej nad uchem.
- Z ręką wszystko w porządku. Miło, że pytasz.
Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie z irytacją malowaną na jej twarzy.
- Yey. Dzięki, że mówisz. Następnym razem postaram się bardziej. - po tym uśmiech natychmiast zszedł z jej twarzy i ruszyła w stronę damskiej szatni.
Heh, a to zołza jedna...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top