Osiemnaście

Przez cały listopad wymieniam tylko kilka wiadomości z Harrym. 

Zapytał jak się mam, odpowiedziałam, że dobrze.
Później ja pytałam co u niego, odpowiedział, że nic nowego.
Pytał jak mi idzie na studiach, skłamałam, odpowiadając, że dobrze.

Pierwszy semestr powoli dobiega końca, przede mną kilka ostatnich zaliczeń i wracam w trakcie przerwy zimowej do domu. Wreszcie spotkam mamę i Jamesa. Od października widziałam ich tylko raz, kiedy przyjechali do Cambridge. Ja nie mogłam sobie pozwolić na jazdę do rodzinnego domu, bo albo zakuwałam na dodatkowy termin, albo pisałam nowy rozdział mojego opowiadania. Deadline za deadlinem bezlitośnie goniły mnie i dopadały wysysając wszelkie chęci do życia.

Dzień przed wyjazdem do domu, na moim profilu zaczyna obserwować mnie dziesięć tysięcy osób, co przyjmuję w miarę spokojnie, ponieważ stoję w kolejce w piekarni... Kiedy wracam do domu z torebką owsianych ciasteczek i kilkoma kawałkami ciastka z galaretką, rzucam się Melody na szyję i obwieszczam nowe, radosne wieści.

- Clars! Jestem z ciebie taka dumna! - mówi i wyciąga z dna szafy dwie puszki piwa. - Oblejemy to piwem, bo nic innego nie mam... Ale zawsze coś!

Tym sposobem godzinę później leżymy na jej łóżku upite bardziej szczęściem niż alkoholem. Melody opiera się o ścianę, półleżąc, a ja leżę z głową na jej brzuchu, dając zakręcać sobie pojedyncze kosmyki włosów na palce. Melody ma fioła na punkcie moich włosów...
Biorę do ust ostatni kawałek ciasta z galaretkę i wtedy odzywa się mój telefon. Sięgam po moją torbę, ale nie potrafię dostać z łóżka Melody do swojego biurka. Dlatego niechętnie wstaję, a zanim odbiorę połączenie, telefon przestaje dzwonić. Za chwilę znów po pokoju rozlega się irytująca muzyczka i szybko odbieram.

- Halo?

- Kiedy przyjedziesz, skarbie? - pyta moja mama.

- Jutro rano mam pociąg prosto do Brighton.

- Och, to dobrze - w jej głosie słuchać radość. - Czy James ma po ciebie przyjechać?

- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie, dojadę metrem.

- Ale...

- Nie - przerywam mamie, zanim zacznie swoją wypowiedź. - To dla mnie nie problem.

- Ym... - zająkuje się moja rodzicielka. W tle słyszę śmiechy i stłumioną rozmowę.

- Coś się dzieje, mamo? - pytam, lekko wystraszona.

- Nie, absolutnie nie! - odpowiada szybko, siląc się na wesoły ton. - Tylko Harry przyjechał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top