Dziewiętnaście
Pociąg się spóźnia. Stoję na peronie i drepczę z nogi na nogę, chcąc się jakoś rozgrzać. Wypiłam już jedną kawę ze Starbucksa na stacji i trzy kakao z automatu przy wejściu. Na próżno chucham w zziębnięte dłonie i chowam twarz w wełnianym szaliku.
Pociąg leniwie wtacza się na peron z piętnastominutowym opóźnieniem. Zajmuję swoje miejsce w przedziale i wygodnie rozsiadam się na fotelu, wkładając słuchawki do uszu.
Ponad dwie godziny później wreszcie jestem w Brighton i leniwie wychodzę z pociągu na chłodne powietrze. W Brighton zawsze jest bardziej chłodno i wietrznie z powodu położenia nad oceanem.
Rozglądam się po peronie, ale nie widzę nikogo, dlatego zarzucam swoją torbę na ramię i ruszam w kierunku stacji metra. Wychodzę i zauważam Harry'ego opartego o maskę swojego samochodu. Niepewnie podchodzę do niego, dopiero kiedy się zatrzymuję obok niego, zwraca na mnie uwagę.
- Cześć - mówi bez większych emocji.
- Cześć - odpowiadam.
Harry odbiera ode mnie moją sportową torbę i wrzuca ją na tyle siedzenie, po czym obchodzi samochód, żeby zasiąść po stronie kierowcy. Otwieram drzwi od strony pasażera i siadam, zapinając pasy.
Inaczej wyobrażałam sobie nasze powitanie po prawie trzech miesiącach rozłąki. Bardziej rzucanie się sobie w ramiona, łzy szczęścia, przytulaski, pocałunki pełne tęsknoty...
- Nie byłaś w moim mieszkaniu? - pyta.
- Nie - odpowiadam zgodnie z prawdą. - Nie miałam czasu.
Harry zaciska usta, widocznie zły. Nie odzywa się już przez resztę drogi. Kiedy zatrzymujemy się na światłach, zmienia płytę w radiu, z romantycznych ballad na bardziej rockowe. Widocznie za bardzo ciąży mu niezręczna cisza między nami.
W domu mama i James witają mnie radośnie. Po szybkim prysznicu, schodzę na dół, gdzie czeka już zastawiony stół. Kolacja ciągnie się w nieskończoność i polega głównie na pytaniach mamy i Jamesa i moich odpowiedziach.
Po kolacji James decyduje, że zagramy w scrabble. Mama reaguje ze szczerym entuzjazmem, Harry tylko kiwa głową bez większych emocji. Mężczyźni idą do salonu, a ja z mamą szybko sprzątamy ze stołu.
- Ja będę z Betty, a wy będziecie razem - obwieszcza James, kiedy tylko pojawiam się w salonie.
Zerkam na mojego chłopaka, który uśmiecha się do mnie. Ale zauważam jedną, przerażającą rzecz - jego uśmiech jest wymuszony, oczy pozostają smutne.
- No, zaczynamy! - pogania nas James. - Wylosujcie litery!
Sięgamy do pudełka i wybieramy odpowiednią ilość liter.
- Usiądź obok Harry'ego, będziecie ci wygodniej, skarbie - mówi moja niczego nieświadoma mama.
Harry siedzi na fotelu i przez chwilę zastanawiam się czy usiąść na podłokietniku, czy na ziemi i oprzeć się o jego nogi plecami. Wybieram drugą opcję. Podchodzę do fotela, ale nie zdążę usiąść na ziemi, bo Harry obejmuje mnie w pasie i sadza na swoich kolanach. Zerkam na mamę, która z delikatnym uśmiechem nam się przypatruje, co trochę mnie peszy, dlatego szybko chowam zarumienioną twarz we włosach i opieram głowę w zagłębieniu szyi Harry'ego.
Po zakończonej grze idziemy do sypialni. Jestem całkowicie świadoma tego, jak beznadziejne wygląda sytuacja. Szybko przebieram się w piżamę i wskakuję pod kołdrę. Za chwilę do pokoju przychodzi Harry i kładzie się po drugiej stronie łóżka. Obraca się do mnie plecami i nakrywa kołdrą aż po same uszy. Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale zamiast tego wzdycham żałośnie. Patrzę na jego sylwetkę w nikłym świetle ulicznych latarni, które wpada przez niezaciągniętą do końca roletę. Od środka zżera mnie poczucie winy i zalewają mnie wspomnienia z tej cholernej imprezy.
- Harry, muszę ci coś powiedzieć - przerywam wreszcie ciszę drżącym głosem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top