Prolog
Niewielka kropla spłynęła po moim policzku. Uniosłem wzrok ku górze i wystawiłem dłoń. Więcej kropel zaczęło spadać z nieba. Wyjąłem z torby niewielką parasolkę.
Już miałem założyć na uszy słuchawki, gdy nagle zobaczyłem jak [Kolor]włosa dziewczyna stoi pod daszekiem najbliższego sklepu. Po chwili namysłu pokręciłem głową.
– [T/I].
Nastolatka podniosła wzrok, mrugając z zaskoczeniem, gdy zobaczyła nad swoją głową parasolkę.
– Nie wzięłaś swojej, prawda?
[T/N] jeszcze chwilę patrzyła na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Wystarczyła sekunda, by wybuchła przyjemnym dla ucha śmiechem. Zawsze czułem dreszcz satysfakcji, gdy udało mi się u niej spowodować pozytywne emocje. Była dla mnie bliska. Za bliska.
Właściwie, to zapoznał nas Mahiru, ale o dalsze rozwinięcie naszej relacji nie musiał się starać. Od razu staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi.
Wiedziałem, że zrobiłem źle, zbliżając się do tej dziewczyny i do kogokolwiek. Wiedziałem, że muszę to przerwać. Ale nie mogłem. Iskierki radości, podekscytowania, irytacji w [Kolor] oczach, szerokie uśmiechy, wszelkie rozmowy... to wszystko trzymało mnie przy [T/I] i - co za tym idzie - przy Mahiru.
Zaraz jednak pojawiał się strach i zwątpienie.
A jeśli to wszystko znowu było tylko kłamstwem? Brałem taką możliwość pod uwagę.
Skupiłem na chwilę wzrok na pogodnej twarzy dziewczyny, kiedy razem w milczeniu ruszyliśmy w stronę, gdzie mieszkała.
Dlaczego, [T/I]? Pomyślałem z goryczą. Dlaczego podążasz właśnie obok mnie...?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top