| 2 - Radość |

Kopnąłem najbliższy kamyk, wzdychając. Co mnie podkusiło żeby jednak się wybrać? Postanowiłem zignorować ostrzeżenie Tsubakiego i jednak pójść z [T/I] na ten festyn.

Byłem zły, że znowu udało jej się mnie na coś namówić - zresztą, niepierwszy raz.

Słońce powoli zachodziło, a ja stałem przed bramą gimnazjum, czekając na przyjaciółkę. Ze stresu przyszedłem nieco za wcześnie - tylko skąd to zdenerwowanie? Przecież to tylko kolejny nasz wypad. Jednak pójście wspólnie na festiwal wydawało się inne, trochę bardziej intymne.

I to mi się nie podobało. 

– Sakuuuyaaa!

Odwróciłem się i zobaczyłem biegnącą w moją stronę dziewczynę. Szeroki uśmiech zdobił jej twarz, na którą wpadały kosmyki [Kolor] włosów. Nie próbowała ich odgarniać, ignorując je, w końcu dobiegając do mnie. Zatrzymała się przede mną i schyliła się, opierając dłonie na kolanach. Łapała oddech, aż wreszcie się wyprostowała. W jej oczach lśniła ekscytacja. 

– Gotowy?! – zawołała, zgarniając w końcu włosy z twarzy. 

Mimowolnie się uśmiechnąłem. 

– To tylko jakiś festiwal w gimnazjum, a ty kupujesz i zakładasz nową yukatę? Zazwyczaj tego nie robisz. – odpowiedziałem, przyglądając się jej strojowi. [T/I] zaczerwieniła się i spojrzała na mnie z lekkim gniewem.

– Chyba mam prawo wystroić się na festiwal, prawda? – burknęła, zakładając ręce.

– Tak, tak – westchnąłem, po czym potargałem jej włosy. Ta warknęła coś pod nosem i zaczęła je układać, przez co mój uśmiech tylko się powiększył. – Idziemy?

[T/N] sobie w końcu odpuściła fryzurę. Po chwili jej twarz ponownie przybrała łagodny wyraz.  Uśmiechnęła się delikatnie i tylko kiwnęła głową, ruszając w stronę bramy.

Była piękna.

Tak cholernie miałem ochotę to powiedzieć, ale wiedziałem, że [T/I] należy do tych dziewczyn, które niezbyt komfortowo czują się z komplementami. ''Może to dlatego, że mało ich dostaję'' - odpowiadała zawsze ze śmiechem, gdy pytałem dlaczego. Jednak w tym śmiechu zawsze słyszałem nutkę czegoś zbliżonego do smutku. Prawdopodobnie jakaś część jej żałowała, że tak jest. Ale za nic nie chciała dać po sobie tego poznać.

Spojrzałem na nią kątem oka, gdy chodziliśmy koło różnych stoisk. Nieraz zatrzymywaliśmy się, gdy ona chciała coś kupić, lub w coś zagrać. Cały czas otaczała ją tak radosna aura.

Właściwie, to rzadko pokazywała swoją kruchą stronę. Nie lubiła, jak ktoś widział, że sobie z czymś nie radzi. Dużo rzeczy ukrywała, albo nie chciała mówić.

Ale nigdy nie kłamała.

Sama kiedyś przyznała, że prędzej odgryzłaby sobie język, niżeliby jakieś kłamstwo miało przejść jej przez gardło. Szczerość, to była jedna z cech, którą ceniłem najbardziej - szczególnie u niej. 

– Coś ty taki zamyślony?

Wyrwany z transu, spojrzałem na [T/I]. Nawet nie zauważyłem, kiedy stanęliśmy. Zrobiło się już całkowicie ciemno, a cały festyn był oświetlony. Wokół nas przepychało się dużo ludzi.

Pokręciłem głową, nie odpowiadając. Spojrzałem w niebo pełne gwiazd i przymknąłem lekko oczy.

– Czy będą wystrzeliwać fajerwerki?

Gdy spojrzałem na [T/I], zobaczyłem jej zaskoczenie na twarzy. Prawdopodobnie zdziwiła ją nagła zmiana tematu, o której zresztą szybko zapomniała.

– Oczywiście! – zawołała radośnie. – I to chyba całkiem niedługo! Wiesz co? Chyba wiem, gdzie możemy mieć najlepszy widok! 

Dziewczyna złapała mnie za dłoń i zaczęła za sobą ciągnąć. Stęknąłem z powodu tej niespodziewanej akcji.

Ona zawsze była taka szybka? Pomyślałem, próbując dotrzymać jej kroku. W końcu odpuściłem i dałem się ciągnąć. Wybiegliśmy z terenu gimnazjum, zmierzając na sporą polanę, która znajdowała się naprzeciwko. Zatrzymaliśmy się dopiero wtedy, gdy byliśmy na wysokiej górce. Moja przyjaciółka odwróciła się, a ja podążyłem jej śladem. Z tej wysokości widzieliśmy prawie cały festiwal.

– Tutaj wszystko widać, prawda? – powiedziała dziewczyna, siadając na trawie i nie zważając na to, że wciąż trzyma moją dłoń.

– Faktycznie dobre miejsce. – przyznałem i również usiadłem, kładąc nasze dłonie między nas.

– Już za chwilę powinni wystrzelać – wyszeptała z uśmiechem, po czym odwróciła głowę w moją stronę. – Dziękuję, Sakuya.

– Ech? – wydałem z siebie.

– Za to, że ze mną tu przyszedłeś. Doceniam to, naprawdę i cieszę się. Gdy tylko usłyszałam o tym festiwalu, to pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl, byłeś ty, Sakuya. – wyjaśniła i odwróciła głowę z powrotem w stronę gimnazjum. – Nie wyobrażam sobie, że mogłabym być teraz tutaj z kimś innym, wiesz? To naprawdę miłe... – Puściła moją dłoń, pozostawiając po sobie tylko przyjemne mrowienie i objęła kolana, przyciskając je do klatki piersiowej. Oparła na nich brodę. – ... mieć kogoś takiego jak ty.

Otworzyłem lekko usta, nie wiedząc, co powiedzieć. Zerwał się lekki wiatr, rozwiewając nasze włosy i przy okazji szeleszcząc liśćmi. Głośne odgłosy z festiwalu wydawały się bardzo odległe, aż w końcu rozległ się huk. A po nim kolejny.

[T/I] pisnęła z zachwytu i zaczęła się wpatrywać w różnorodne, kolorowe fajerwerki. Mnie już tak bardzo nie interesowały. W mojej głowie błądziła tylko jedna myśl:

Muszę to jak najszybciej zakończyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top