3.

Kuba

Ląduję przed salą dwie sekundy przed dzwonkiem. Cały czas mam w głowie tylko zakład i Julkę.

Nigdy wcześniej tak nie myślałem o żadnej dziewczynie. Nigdy.

Never.

Zaraz, zaraz...

Czy ja się właśnie zakochałem?!

Nie, nie, nie. Na pewno nie. Ja się nigdy nie zakochuję.

Zresztą Julka nawet nie jest najładniejsza. Nie przebija żadnej laski, z którą się przespałem. Fakt, jest za co złapać, ale znam wiele dziewczyn, które i z przodu, i z tyłu mają o wiele więcej.

Jedyne co mnie przekonuje w jej wyglądzie to te piękne ciemnozielone oczy, w których na prawdę można utonąć. Ale to trochę za mało, żeby się zakochać.

A jej charakter? Spokojna, pomocna, posłuszna - nudna.

Łatwo będzie mi wygrać ten jebany zakład. Wystarczy, że będę żył tak, jak do tej pory; od imprezy do imprezy. Od upicia do upicia. Od szluga do szluga.

Od laski do laski.

Wchodzę do sali jako ostatni i siadam w ostatniej ławce, jak zawsze.

Przede mną siada Gaba.

I Julka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top