60
Fiodor
- Chodź tu do mnie! Twój tatuś dzisiaj wychodzi za mąż!
Hermes wskoczył mi na plecy. Mój synek zaczął wydawać z siebie dźwięki przepełnione radością. Od rana chciało mi się płakać ze szczęścia, a fakt, że byli tutaj wszyscy, których kochałem, nie pomagał mojej emocjonalności.
- Apollo! Ares! Wy też tutaj chodźcie!
Moi dwaj pozostali synkowie także wskoczyli na mnie. Myślałem, że spadnę. Tak się poniekąd stało. Upadłem na kolana, a wtedy moi chłopcy odskoczyli ode mnie ze strachu, że coś mi się stało. Pokręciłem przecząco głową, gdy chcieli mnie uspokoić.
- Wszystko dobrze, moje skarby. Wasz tatuś jest dzisiaj bardzo szczęśliwy.
- Tatusiu Fiodorze! Tutaj jesteś! Szukaliśmy cię!
Vivian podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona. Przytuliła mnie, ale na swoje kościste barki szybko zabrał ją Hermes. Moi szkieletorowi synkowie uwielbiali tą dziewczynkę. Vivian zresztą także bardzo ich kochała. Chodziła z nimi wszędzie i mimo, że nie mogli porozumiewać się za pomocą słów, Vivian i tak dużo do nich mówiła.
Za dziewczynką przez cały czas podążał także Claudius. Chłopiec wziął sobie do serca to, żeby dbać o Vivian jak o małą księżniczkę. Vivian wiedziała, że była ważna dla Claudiusa i czasami dokuczała mu dla zabawy. Byli świetnym rodzeństwem. Aż miło się na nich patrzyło.
- Wybacz, tato, ale Vivian bardzo chciała zobaczyć cię przed ślubem. Przed chwilą byliśmy u Neptune'a i on jest już gotowy.
Wstałem z kolan. Upewniłem się, że szata, którą na sobie dzisiaj miałem, nie pobrudziła się. Przy Neptunie nie musiałem specjalnie się stroić, gdyż mój narzeczony kochał mnie takim, jakim byłem, ale to był dzień naszego ślubu. Byłem bardzo podekscytowany rozpoczęciem nowego rozdziału w naszym życiu.
- Wszyscy goście już są? - spytałem, podając dłoń Apollo, który pomagał mi wstać.
- Chyba tak. Saturn, Effie, Mercury, Bree, Romeo, Knight i Blaine dotarli tutaj już wcześniej. Chwilę temu widziałem także władców Eriallie. Allie i Eric są tutaj ze swoimi dziećmi. Widziałem także dwie dziewczyny. Chyba kojarzę je z Eriallie.
- Czyżby Tillie i Jade? - zamyśliłem się, na co chłopiec wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale obie wyglądają prześlicznie. Widziałem także armię smoczych demonów z Eriallie. Były z nimi dziewczyny. Dwie szczególnie się wyróżniały. Jedna miała białą skórę i włosy w tym samym kolorze, a druga miała bujne czarne loki.
Uśmiechnąłem się. Byłem pewien, że na ślub przybyli także Truver, Venisse oraz Snow i Night.
- W takim razie chyba możemy zaczynać. Idźcie już, dzieciaki. Zaraz wyjdę do ogrodu.
Apollo, Ares, Hermes, Vivian i Claudius odeszli. Bracia zajęli się swoją siostrzyczką. Vivian była przez nich rozpieszczana, ale w pełni na to zasługiwała. Jako mała dziewczynka przeszła przez piekło. To było jej nowe życie i miała prawo w pełni z niego korzystać.
Stanąłem przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Dziś, w tak ważnym dniu, postanowiłem ubrać czerwoną szatę ozdobioną złotą nicią. Niegdyś należała ona do mojego ojca. Może nie powinienem rezygnować ze swojego ulubionego czarnego koloru, ale chciałem się wyróżniać. To był ważny dzień, który mieliśmy zapamiętać do końca życia. Mieli zapamiętać go także poddani Cormac, którzy także mieli uczestniczyć w ślubie.
Nie wierzyłem w to, jak wiele przeszliśmy, aby w końcu stanąć przed Saturnem, który miał udzielić nam ślubu. Życie rzucało nam piach w oczy, ale nie poddaliśmy się. Obaj z Neptune'm przeszliśmy wiele, aby dziś tutaj być. Wielokrotnie w siebie wątpiliśmy, ale nigdy się nie poddaliśmy. Mieliśmy w końcu po co walczyć.
Czułem się wzruszony. Minął rok od dnia, w którym oświadczyłem się Neptune'owi. W tym czasie niewiele się zmieniło. Tworzyliśmy szczęśliwą rodzinkę. Ze ślubem zwlekaliśmy tylko dlatego, że w międzyczasie mieliśmy spore problemy z magią w wielu królestwach. Na ślubie Neptune miał możliwość połączenia się z rodzicami z zaświatów, dlatego bez magii nie byłoby to możliwe. Mój chłopak nalegał, abyśmy pobrali się wcześniej, nie zważając na to, że nie da rady skontaktować się z mamą i tatą, ale ja czekałem. Nie mogłem odbierać mojemu ukochanemu takiej możliwości.
Magia w końcu wróciła do normy. Wszystko było po staremu. Nie przytrafiła nam się kolejna wojna. Żyliśmy spokojnie i bezpiecznie.
Podszedłem do okna. Wszyscy goście czekali już na dole. Siedzieli w ogrodzie na wcześniej przygotowanych krzesełkach i żywo ze sobą dyskutowali. Nie widziałem jednak nigdzie Neptune'a, ale nie było się czemu dziwić. Mój skarb czekał na mnie w holu, z którego wspólnie, ręka w rękę, mieliśmy wyjść do gości.
Spojrzałem w niebo. Nie wiedziałem, czego oczekiwałem. Może myślałem, że mama i tata jakoś się ze mną skontaktują z zaświatów w tym tak ważnym dniu, ale niestety wszystko wskazywało na to, że po tylu latach dalej mieli mnie w głębokim poważaniu.
Czy wybaczyłem rodzicom?
Nie. Nigdy miałem im nie wybaczyć, ale nie chciałem żyć z nienawiścią. Dlatego po prostu nie myślałem o rodzicach. Skoro oni nie myśleli o mnie, nie widziałem powodu, abym ja miał myśleć o nich.
Westchnąłem i uśmiechnąłem się do nieba. Postanowiłem, że to już czas.
Rozpostarłem skrzydła i uniosłem demoniczny ogon. Chciałem wyglądać najlepiej, jak mogłem. Na głowę włożyłem koronę i wyszedłem przez drzwi.
- Wyglądasz wspaniale, królu. To twój wielki dzień.
Przed wejściem do sali, w której się przygotowywałem, stali Vulcan i Aqua. Mężczyźni byli już po ślubie. Mimo, że proponowałem im, aby wprowadzili się do jednego z domów w mieście, oni chcieli zostać u mnie na służbie.
- Dziękuję, że ze mną jesteście. Cieszę się, że mogę na was polegać.
Obaj skinęli do mnie głowami. Postanowili odprowadzić mnie na dół.
Gdy szedłem po schodach, zastanawiałem się nad tym, czy aby na pewno zasłużyłem na Neptune'a. Uznałem jednak, że nie było sensu dłużej zastanawiać się nad tym, czy moje życie miało sens. Może nie byłem idealny, ale skoro inni znajdowali miłość, dlaczego ja nie mogłem tego zrobić?
Wziąłem głęboki wdech, gdy wyszedłem zza filaru. W dole bowiem zobaczyłem wybranka mojego serca. Mojego księcia, który wyglądał jak pieprzona seksualna tortura.
- Na bogów. Chyba mam mokry sen. Nie możesz być prawdziwy.
Uśmiechnąłem się, usłyszawszy jego słowa. Zszedłem na dół i dołączyłem do mojego księcia.
- Wyglądasz zabójczo, królu. Mój panie.
Neptune pocałował mnie w usta. Przytuliłem się do niego. Tak bardzo go kochałem.
- Ty za to jesteś najseksowniejszym demonem, jakiego kiedykolwiek rżnąłem.
Mój książę parsknął mi prosto w usta. Opluł mnie, ale w niczym mi to nie przeszkadzało.
- Jesteś gotowy, słoneczko? Zostaniesz moim mężem?
Neptune ochoczo pokiwał twierdząco głową. Wyglądał bajecznie w złotej szacie ozdobionej czerwoną nicią. Te kolory były odwrotne do tych, które nosiłem ja.
- Nigdy wcześniej nie czułem się tak gotów, skarbie. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Nie wiem, co przyniesie nam przyszłość, ale jestem gotów na wszystko, jeśli tylko ty masz być częścią mojej przyszłości.
- Brzmisz tak, jakbyś składał mi przysięgę, Neptune.
- Spokojnie, kochanie. Na przysięgę przygotowałem coś bardziej niegrzecznego.
Aqua i Vulcan otworzyli dla nas wrota. Głowy wszystkich gości, łącznie z moimi poddanymi, odwróciły się w naszą stronę. Trzymałem Neptune'a mocno za rękę i powoli podążałem z nim między gośćmi, witając się z nimi. Przybyli tutaj naprawdę wszyscy z królestwa Eriallie. Królewska para z dumą trzymała na kolanach czwórkę smoczych dzieciaków. Każdy z nich był inny. Może z wyglądu te dzieci przypominały potomków Rogera, ale patrząc na to, w jaki sposób spoglądał na nie Eric, byłem pewien, że bardzo kochał swoich synków.
- Nareszcie jesteście! Myślałem, że mój braciszek kazał ci przed nim uklęknąć i possać fiuta.
Przewróciłem oczami na słowa Saturna. Srebrnoskóry demon, który był królem Quandrum, postanowił udzielić nam ślubu. Nie musieliśmy go długo prosić. Od razu się zgodził.
- Wyglądacie cholernie seksownie. Nie wierzę, że mówię, że mój brat jest seksowny - zauważył Saturn, kręcąc głową.
- Spokojnie, braciszku. Słyszałem z twoich ust już wiele innych dziwnych rzeczy.
Goście weselni wybuchnęli śmiechem. Och, oczywiście, że ślub z udziałem tej rodzinki nie mógł być normalny.
- Drodzy goście! - krzyknął Saturn, który niegdyś był moją miłością. Jakież to zabawne, że to właśnie on udzielał nam ślubu. - Bardzo mi miło gościć tutaj stworzenia z Cormac, Quandrum i Eriallie. Jestem niezwykle zaszczycony, że Neptune i Fiodor właśnie mnie wybrali na prowadzącego te podniosłe wydarzenie. Mam jednak nadzieję, że wiecie, iż nie będzie to ślub, podczas którego będziemy sztywno trzymać się zasad. Zapewne będzie pełen sprośnych żartów, dlatego już teraz zatkajcie swoim dzieciakom uszy.
Claudius zasłonił uszy Vivian, a dziewczynka zaśmiała się, kręcąc głową.
- Neptunie, Fiodorze. Kurwa, nie wiem, od czego zacząć.
Goście znowu się zaśmiali. Oczywiście, że ten ślub nie mógł być normalny.
Saturn trzymał w dłoniach księgę. Otworzył ją na jednej ze stron, po czym zmarszczył nos i postanowił ją zamknąć.
- Wiem, że bardzo spieszy wam się do łóżka, dlatego przejdźmy od razu do przemów. Przysięgnijcie sobie różne słodkie rzeczy, pocałujcie się, a potem my się będziemy bawić, a wy będziecie walić o ściany łóżkiem, a może i innymi rzeczami.
- Fiodorze - zaczął Neptune, na którego spojrzeniu się skupiłem. - Wiesz dobrze, co do ciebie czuję. Nie jestem dobry w romantycznych przemówieniach, ale i tak spróbuję. Jesteś miłością mojego życia i cieszę się, że to z tobą mogę wychowywać Apolla, Aresa, Hermesa, Claudiusa i Vivian. Jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego poznałem. Jesteś moim ukochanym, ale również moim panem i niewolnikiem. To część nas. Jesteśmy tym, kim jesteśmy i nikt nam tego nie odbierze. Obiecuję, że będę ci wierny do końca moich dni. Będę cię szanować, kochać i pieprzyć jak nikt inny. Kocham cię, mój panie.
Goście rozczulili się nad tą przemową. Bałem się, że nie będę w stanie wyprodukować nic lepszego. Uznałem jednak, że mogłem mówić prosto z serca. Nie musiałem upiększać słów.
- Neptunie - odpowiedziałem, ściskając delikatnie dłonie mojego ukochanego księcia. - Zanim cię poznałem, nie wiedziałem, co ze sobą począć. Miałem moje cudowne dzieci, wspaniałych synów, ale brakowało mi kogoś, kto zaakceptuje moje dzieci i pokocha mnie. Nie sądziłem, że ty to zrobisz. Bałem się, że gdy pokażę ci swoje prawdziwe oblicze, uciekniesz ode mnie. Sądziłem, że gdy podzielę się z tobą historią mojej przeszłości, nie będziesz chciał mnie znać. Byłem pewien, ze gdy poproszę cię o pomoc w misji, wyśmiejesz mnie. Ty jednak tego nie zrobiłeś. Pokazałeś mi, że życie może być piękne. Dokonaliśmy razem wielu wyjątkowych rzeczy. Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy, jak będąc z tobą. Jesteś miłością mojego życia i cieszę się, że mogę być twoim panem, niewolnikiem, a także ukochanym. Przysięgam, że będę dla ciebie wspaniałym mężem. Nie zabraknie ci dobrej zabawy, uczuć i wierności. Kocham cię, mój książę. Nie mogę się doczekać, aż zostaniesz moim mężem.
- Na bogów, jakie to było urocze. To teraz pocałujcie się czy coś.
Po słowach Saturna orkiestra zaczęła grać romantyczną melodię. Neptune położył dłoń na moim karku, spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował mnie.
Jego pocałunek był moim tlenem. Jego usta były sensem mojego życia.
Włożyliśmy sobie na palce obrączki. Były piękne. Wykonał je Dragonus, który miał rękę, a raczej łapę do takich rzeczy. Obrączki przyniósł nam Ptyś na swoim pysku. Mój smok otarł się o mnie policzkiem pokrytym łuskami, po czym zostawił nas samych.
- Kocham cię. Obiecuję, że zaraz pójdziemy do łóżka, gdzie wypieprzysz mnie tak, żebym nie mógł chodzić, ale jest jeszcze coś, co musimy zrobić.
Skinąłem twierdząco głową. Uśmiechnąłem się do księcia i pocałowałem go w czoło.
- Nie spiesz się. Będę tuż obok ciebie.
Neptune chwycił mnie za rękę. Odszedł ze mną na bok. Stali tam Mercury i Saturn. Król Quandrum spojrzał porozumiewawczo w oczy najmłodszego brata.
- Jesteś gotowy?
Ścisnąłem mocniej dłoń Neptune'a. Chłopak skinął twierdząco głową.
- Tak. Jestem gotów.
Z kart magicznej księgi nagle wyskoczyły dwa małe hologramy przedstawiające rodziców Saturna, Mercury'ego i Neptune'a. Byli władcy Quandrum płakali. Byli wzruszeni tym, co widzieli z zaświatów. Na pewno byli świadkami naszej uroczystości. Nie miałem nic przeciwko temu, jednak wolałem, aby rodzice mojego męża nie oglądali naszych łóżkowych ekscesów. Chyba bym się po tym nie podniósł ze wstydu.
- Neptunku! Kochanie, jesteśmy z ciebie tacy dumni!
Mama Neptune'a płakała w ramię męża. Były król Quandrum uśmiechnął się z dumą.
- Nie mogliśmy się doczekać waszego ślubu. Wiemy, że sporo przeszliście. Fiodorze, oficjalnie mogę powitać cię w rodzinie.
Ukłoniłem się przed byłym królem, a raczej jego hologramem.
- Kocham was! - powiedziała mama Neptune'a, patrząc na swoich synów, a także na mnie. - Jesteście moją dumą. Wiem, że to ostatni raz, gdy się spotykamy. Nie będzie więcej ślubów naszych dzieci, więc nie będziemy mogli nigdy więcej się z wami skontaktować. Chyba, że w zaświatach, ale tam się nie spieszcie. Żyjcie najpiękniej jak możecie. Kochajcie się, bądźcie dla siebie dobrzy i czujcie się szczęśliwi. Nie mamy dużo czasu, ale chciałabym wam powiedzieć, że jestem szczęśliwa, mając taką rodzinę.
- To prawda - odparł były król. - Czujemy się z was bardzo dumni. Cieszcie się życiem i dbajcie o wasze królestwa. Zostawiamy Quandrum w dobrych rękach. Nawet, jeśli w przyszłości pojawi się nowa wojna, jestem pewien, że sobie poradzicie. Dobrze was wychowałem. Kocham was bardzo, moje dzieci.
- Do zobaczenia, kochani!
Hologramy zniknęły, a księga się zamknęła.
Spojrzałem w oczy Neptune'a. Mój mąż płakał ze wzruszenia. Pogłaskałem go po ramieniu.
- Cieszę się, że ich widziałem. To dużo dla mnie znaczy.
- Wiem, skarbie. Wiem.
Goście nam gratulowali. Rozmowa z wszystkimi była najwspanialszym prezentem, jaki mogliśmy dostać. Neptune cieszył się jak dziecko, a ja byłem szczęśliwy przy nim. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy do sypialni. Mieliśmy wrócić do gości później, po skonsumowaniu związku małżeńskiego. Obawiałem się, że miało to potrwać dłużej niż chwilę, ale Saturn i Mercury obiecali, że zajmą się gośćmi pod naszą nieobecność.
- Jesteś moim mężem! Kurwa, nareszcie!
Neptune zarzucił mi ręce na szyję, całując mi zaborczo. Oddawałem jego pocałunki, zsuwając z niego szatę.
- W końcu jesteś mój. Nikt mi cię już nie odbierze - wychrypiałem mu w usta, po czym spojrzałem na to, jak mój mąż uklęknął przede mną.
Książę błądził dłońmi po moich udach. Rozsuwał mi poły szaty, spoglądając na moje przyrodzenie. Oddychałem ciężko, głaszcząc Neptune'a po głowie. Jego włosy były takie miękkie. Oczy takie kochające. Ciało takie piękne.
Może moje życie nie było idealne wcześniej, ale teraz już takie było. I miało pozostać takie na zawsze.
- Zabieraj się do roboty, mężu. Mój penis na ciebie czeka.
Neptune parsknął śmiechem, opluwając przy tym mojego kutasa.
Cóż, pewne rzeczy miały nigdy się nie zmienić.
- Tak, mój panie. Obciągnę ci tak, że zobaczysz gwiazdy.
Neptune wziął mnie w usta. Ssał mnie mocno. Tak mocno, że jęczałem jak jego zabawka. Patrzyłem mu w oczy i uśmiechałem się, czując się jak najszczęśliwszy facet w całym wszechświecie.
- Wcale nie muszę widzieć gwiazd, kochanie. Wystarczy mi to, że mogę patrzeć na ciebie.
***
To już koniec historii Neptune'a i Fiodora! Dziękuję, że dotrwaliście do końca i ją przeczytaliście. Zauważyłam, że niestety mniej osób czyta moje książki fantasy, ale trudno się mówi. Bardzo chciałam napisać tą serię w tym roku i jestem z niej niesamowicie dumna.
Zapraszam Was do moich dwóch nowych książek, których pierwsze rozdziały znajdują się już na moim profilu.
Pierwsza z nich to czwarty tom tejże serii, czyli historia Romeo.
https://www.wattpad.com/1340902127-romeo-1
Druga to historia egipskich bogów, jednak mająca miejsce w Nowym Starożytnym Egipcie.
https://www.wattpad.com/810783962-seductive-glance-1
Mam nadzieję, że dalej będziecie czytać moje powieści. Dzięki za wszystkie komentarze i do zobaczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top