53

Neptune

- Niespodzianka!

Gdy tylko weszliśmy do głównej jadalni, zza rogu wyskoczyli na nas Theo oraz Jake. Chłopcy przytulili mnie, a ja nie mogłem powstrzymać łez szczęścia. Bardzo się cieszyłem, że ich widziałem. Byli moimi przyjaciółmi syrenami. Wspólnie się wychowywaliśmy. Najgłębsza więź łączyła ich z Saturnem, jednak z racji tego, że byłem jego bratem, wszyscy razem spędzaliśmy czas. 

- Chłopaki, ależ ja za wami tęskniłem!

Przytuliłem Theo i Jake'a. Po bitwie z Lennoxem obaj odnieśli rany. Nie wyglądali już tak, jak kiedyś, jednak uznawali, że blizny dodawały im męskości. Trudno było się z nimi nie zgodzić. Obaj byli zabójczo seksowni. Dodatkowo byli syrenami, którzy mieli możliwość zmiany ogona na nogi. Od dawna wiadomo było, że syreny były przepięknymi istotami, które swoim śpiewem i aparycją przyciągały niewinne ofiary. 

- Nieźle się prezentujesz. Twój chłopak też wygląda niczego sobie - zauważył Theo, na co ja puściłem oczko do Fiodora. 

- Wiem. Mój chłopak jest niezwykle seksowny. W szczególności z moją spermą w swoim tyłku. 

Fiodor posłał mi zabójcze spojrzenie. Odwrócił się i poszedł do Saturna i Effie, zostawiając mnie samego z chłopakami. 

W sali jadalnianej znajdowali się wszyscy, na których najbardziej mi zależało. 

Byli tu Effie i Saturn. Moja piękna królowa Quandrum i mój brat, który był najbardziej sprawiedliwym władcą, jakiego znał świat. Był tu także Knight. Dziecko Effie i Saturna, które choć nie było ich biologicznym potomstwem, otaczało się pięknym rodzajem miłości.

Byli tutaj Bree i Mercury oraz ich syn Blaine. Mój starszy braciszek i jego żona wyglądali oszałamiająco. Bree była syreną, a Mercury był pół syrenem, pół demonem. Dzielili swoje życie między pałac i świat podwodny. 

Widziałem także Romeo, który niestety był sam. Futrzany stwór z głową przypominającą czaszkę zwierzęcia snuł się samotnie wzdłuż stołu. Nie miał twarzy, więc nie mógł wyrażać emocji. Wiedziałem jednak, że cierpiał. Po tym, jak jego ukochana bez słowa uciekła od Romeo wraz z ich dzieckiem, Romeo zamknął się w sobie. Rozpaczliwie próbował odnaleźć Drastana, jednak obawiał się, że gdy uda mu się odnaleźć syna, ten nie będzie chciał mieć z nim kontaktu. 

Widziałem również nasze dzieci. Apolla, Hermesa, Aresa i Claudiusa. Brakowało tylko mojej małej Vivian. Nie mogłem się doczekać, aby adoptować ją po powrocie do Cormac. 

Oprócz Theo i Jake'a przybyło tutaj wielu innych gości. Widziałem syreny, wróżków i smoki z miasteczka. Saturn postanowił zrobić prawdziwą ucztę z okazji naszego powrotu do królestwa. Mój starszy brat uwielbiał urządzać uroczystości. Był duszą towarzystwa. W szczególności wtedy, gdy się upijał. Wówczas nierzadko Effie musiała go powstrzymywać, aby nie rozbierał się przy gościach. 

- Wszystko jest z wami dobrze? Fiodor jest taki mroczy. 

Machnąłem ręką na słowa Jake'a. Syren zmarszczył brwi.

- Wszystko jest w porządku. Fiodor taki jest. Poza tym, mieliśmy chwilę temu niezłą jazdę w jaskini na plaży. 

Theo zrobił się czerwony na policzkach, a Jake uśmiechnął się ze zrozumieniem. 

- To dlatego Fiodor uciekł, gdy wspomniałeś o swojej spermie w jego tyłku. 

Parsknąłem śmiechem. Odwróciłem się i zauważyłem, że Fiodor rozpostarł skrzydła. Wyglądał demonicznie i bardzo pociągająco. Jakaś niewidzialna siła mnie do niego przyciągała. Chciałem jak najszybciej się przy nim znaleźć. 

- Chłopaki, mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe, ale mój fiut pulsuje, gdy z takiej odległości patrzę na mojego kochanka. 

- Spokojnie, idź do niego. My sobie poradzimy. 

Jak się szybko okazało, Theo i Jake znaleźli sobie partnerki na ten wieczór. Towarzyszące im dziewczyny były oszałamiające. Nic dziwnego, skoro obie były syrenami. 

Przedzierając się przez tłum, podążałem do mojego ukochanego króla. Idąc w stronę Fiodora zastanawiałem się nad tym, dlaczego moje życie było tak popaprane. 

Kiedy urodziłem się w tej rodzinie i automatycznie stałem się księciem, byłem pewien, że nigdy nie będę taki jak inne dzieciaki. Byłem najmłodszy z rodzeństwa, dlatego rodzice nie przywiązywali tak dużej wagi do wychowywania mnie na członka rodziny królewskiej. Oczkiem w ich głowach był Saturn. Mimo tego, nie mogłem narzekać i twierdzić, że czułem się niekochany. 

Moje życie przepełnione było wzlotami i upadkami. Dopóki nie poznałem Fiodora, czułem się ze sobą źle. Po śmierci rodziców zamknąłem się w sobie. Udawałem kogoś, kim nie byłem. Nie chciałem, aby Saturn i Mercury tak bardzo odczuwali stratę rodziców, dlatego zawsze sobie z nimi żartowałem. Wewnętrznie cierpiałem, ale zależało mi na moich braciach i to ich szczęście było dla mnie najważniejsze. 

Pieprzyłem się z dziewczynami i chłopakami, szukając swojej drogi. Od dawna podejrzewałem, że jestem biseksualny. Wcześniej uważałem to za coś dziwnego. W naszych królestwach kochanie kobiet i mężczyzn było uważane za normalne, jednak ja byłem księciem. Oczekiwano ode mnie, że spłodzę własne dzieci. 

Obecnie miałem czwórkę, a niebawem piątkę dzieciaków. Nie zamieniłbym ich na żadne inne. Może nie były to dzieci z mojej krwi, ale kochałem je i oddałbym za nie życie. Może moje życie nie było takie, jakiego oczekiwali moi rodzice, ale zaakceptowali oni Fiodora. Stało się to podczas jednego ze ślubów moich braci, kiedy to rodzice objawili nam się jako magiczne hologramy na kartach księgi. Porozmawiałem wówczas z nimi i dali nam oni swoje błogosławieństwo. 

Błądziłem i wielokrotnie chciałem się poddać, ale byłem sobie wdzięczny za to, że tego nie uczyniłem. Może nie byłem księciem idealnym, ale chyba żaden z moich braci taki nie był. Nie byliśmy przecież istotami boskimi. Mieliśmy prawo do popełniania błędów i uczenia się na nich. Nasze życia były barwne i wiele się w nich działo, ale wiedziałem, że w końcu każdy z nas znalazł szczęście. 

Czekałem jeszcze na szczęśliwe zakończenie historii Romeo. Wierzyłem, że ten futrzany stwór, który od lat był naszym strażnikiem i przyjacielem, niebawem odnajdzie syna, za którym tak bardzo tęsknił. Drastan musiał wrócić do Romeo. Wierzyłem w to. Miałem jeszcze jedno marzenie dotyczące Romeo. Chciałem, aby znalazł sobie prawdziwą miłość. Taka, która nie ucieknie i nie przestanie z dnia na dzień kochać stworzenia, które obiecywała kochać po wieki. Taka, która nie zostawi go samego z problemami i nie ucieknie do nowego kochanka. 

- Widzisz, jak twój chłopak się tobie przygląda, Neptune?

Miałem wrażenie, że ściągnąłem Romeo myślami. Ponad dwumetrowy stwór zmaterializował się bowiem tuż za moimi plecami. Położył pokryte czarnym futrem łapy na moich ramionach, a ja parsknąłem śmiechem. 

- Fiodor patrzy na mnie tak, jakby chciał mnie pożreć. 

- Może właśnie tak jest? 

Odwróciłem się do Romeo. Jego czerwone oczy bez źrenic błyszczały. 

- Kiedy udasz się na poszukiwania syna? 

Mężczyzna wzruszył potężnymi ramionami. Odwrócił wzrok w bok tak, jakby patrzenie na mnie sprawiało mu ból.

- Nie wiem, Neptune. Boję się, że Drastan nie zechce ze mną porozmawiać. Jest już duży. Na pewno mnie nie pamięta. 

- Jestem pewien, że twój syn nigdy cię nie zapomni. Może cię nie pamiętać z racji tego, że gdy Yumi go zabrała, był małym chłopcem, ale jestem absolutnie pewien, że gdy wyczuje waszą więź, od razu do ciebie podejdzie. 

- Tak uważasz, książę? 

Pokiwałem twierdząco głową. Przytuliłem się do piersi stwora. Romeo otoczył mnie swoimi dużymi ramionami. 

- Jesteś wyjątkowy. Pamiętam, jak Effie niemal się w tobie zakochała. Ostatecznie wybrała Saturna, ale pamiętasz przecież, jak bezpiecznie się przy tobie czuła. Może Yumi cię nie kochała, ale na pewno poznasz kobietę, która obdarzy się szczerym uczuciem. Takim, na jakie zasługujesz. Musisz odnaleźć swój szczęśliwy finał, Romeo. Nie widzę innej opcji. 

Stwór zaśmiał się dźwięcznie. Odsunął się ode mnie i lekko mi się ukłonił. 

- Twoja wiara we mnie jest wyjątkowa, książę. Uwielbiam cię. Pomyślę o tym, co mi powiedziałeś. Nie ukrywam, że kusi mnie, aby porwać sobie jakąś śmiertelniczkę z planety Ziemi, ale chyba nie dałbym rady zrobić tego, co król Saturn.

Zaśmiałem się. Przypomniałem sobie te chwile. Mimo, że nie minęło więcej niż kilka miesięcy, jak dziś pamiętałem dzień, w którym do Quandrum przybyła Effie. Dziewczyna była wówczas przerażona. Kiedy dowiedziała się, że będzie musiała zostać żoną przyszłego króla, nie mogła w to uwierzyć. Bała się i krzyczała, nie chcąc wychodzić za Saturna, ale dziś nie widziała poza nim świata. 

Czasami sam również fantazjowałem o tym, że chciałbym porwać Fiodora i zamknąć go w pałacu, gdzie mógłby mi służyć jako seksualny niewolnik. Taka wizja wciąż wchodziła w rachubę. Zawsze mogliśmy przecież zabawiać się w ten sposób. Jednak rozumiałem Romeo. Nic nie sprawiało mu takiej satysfakcji, jak opiekowanie się kimś. Czuł się wówczas potrzebny. Miałem nadzieję, że pewnego dnia miał poznać cudowną kobietę, z którą będzie wychowywał swojego syna Drastana. 

- Idź już do króla Cormac. Fiodor zaraz skopie mi tyłek, że tak długo cię przetrzymuję. 

Podążyłem za słowami Romeo. Przeciskając się przez tłum, dotarłem w końcu do mojego pięknego chłopaka. 

- Och, panie. Ależ ty jesteś seksownym demonem. 

Fiodor uniósł lekko kącik ust, jednak powstrzymywał się przed tym, aby się nie uśmiechnąć. 

- Jesteś na mnie zły za te słowa ze spermą? Kochanie, znasz przecież Theo i Jake'a. Wiesz, że dla nich żaden temat dotyczący seksu nie jest obcy. 

- Wiem, skarbie. Po prostu chcę mieć cię tylko dla siebie. 

- Przecież mnie masz. Nigdzie się nie wybieram, Fiodorze. Jestem cały twój, a ty jesteś mój. Bardzo cię kocham, mój ty zazdrosny, mroczny królu z cudownym fiutem, wokół którego wyrastają cztery zabójcze macki i... 

- Dobrze, już wystarczy. Będziesz mógł wychwalać mnie, gdy wrócimy do Cormac. Oddamy dzieci pod opiekę na jakiś wieczór, a wówczas skuję cię, założę ci na szyję obrożę i każę ci lizać moje stopy, podczas gdy ja będę siedział na tronie i popijał wino. 

Ta wizja była cholernie kusząca. Chyba zrobiłem się twardy. Na szczęście miałem na sobie dosyć luźną szatę, więc chyba nikt nie zdołał poznać mojej słodkiej tajemnicy. 

Słodkiej, albo raczej słonej. 

- Podoba mi się ta wizja. Możesz mi powiedzieć, co jeszcze musiałbym ci robić, mój panie? 

Położyłem dłonie na piersi Fiodora. Mój ukochany wstrzymał oddech. Błądził spojrzeniem po mojej twarzy. Koniuszek jego zielonego języka wysunął się z ust i oblizał wargi. 

- Po tym, jak wylizałbyś mi stopy, musiałbyś masować moje nogi. Czułbyś zapach mojego fiuta i widziałbyś, jak się masturbuję, ale nie pozwoliłbym ci mnie dotknąć. 

- Mój panie, nie możesz być dla mnie taki okrutny. 

Fiodor pochylił się i chwycił zębami płatek mojego ucha. 

- To nie byłby koniec, mój jeńcu. Następnie położyłbym cię na swoich kolanach i sprał ci tyłek tak bardzo, że nie mógłbyś na nim usiąść przez kilka dni. Po tym ustawiłbym cię na podłodze na czworakach i wypieprzył cię w tyłek, ale nie pozwoliłbym ci dojść. Musiałbyś błagać mnie o orgazm przez wiele, wiele godzin. Może bym się w końcu nad tobą zlitował. Wszystko zależy od tego, jak bardzo byś mnie prosił. Musiałbyś być bardzo przekonujący. 

Na bogów. Fiodor najwyraźniej postawił sobie za cel, abym padł przed nim na kolana przy śmietance towarzyskiej Quandrum i wyznał mu, że chciałbym dojść. 

- Kiedy w końcu bym się nad tobą zlitował, pozwoliłbym ci dojść. 

- To miło z twojej strony. 

Upewniając się, że nikt na nas nie patrzy, Fiodor chwycił mnie za krocze. Zobaczyłem pod powiekami gwiazdy. Było mi tak dobrze, że głośno jęknąłem. Mój ukochany w porę zatkał mi usta własną ręką i zaśmiał się. 

- Widzisz, jak bardzo jesteś ode mnie zależny, mój więźniu? 

Nie mogłem mówić, więc tylko pokiwałem twierdząco głową. 

- Właśnie tak, słoneczko. Nie dojdziesz raz. Nie dojdziesz dwa razy. Przywiążę cię do łóżka i będę masturbował cię tak intensywnie, że zaczniesz płakać, błagając mnie, abym przestał. Twoje ciało stanie się słabe i bezbronne. Kiedy w końcu uznam, że usatysfakcjonowała mnie liczba twoich orgazmów, wezmę cię na ręce i przytulę. Uwielbiam, gdy po seksie jesteś jak przylepa. 

Nagle Fiodor mnie puścił. Stało się to w chwili, w której Saturn klasnął w dłonie i zawołał wszystkich do stołu, gdzie miała odbyć się uroczysta kolacja. Kolacja, którą miałem jeść ze wzwodem pod szatą. 

- Pragnę wznieść toast z okazji powrotu mojego braciszka do Quandrum!

Saturn wstał. Uniósł w górę kielich z niebieskim winem. 

- Neptune, kocham cię, stary. Ciebie i tą twoją czarną rękę. 

Tłum się zaśmiał, a ja przewróciłem oczami.

- To u nas rodzinne. Kochamy perwersyjny seks. Tak w ogóle, Fiodorze, witaj w rodzinie! Słyszałem, że chcesz oświadczyć się mojemu bratu! Masz moje przyzwolenie!

Fiodor, choć jego twarz zawsze była niesamowicie blada, zrobił się czerwony jak burak. 

- Dziękuję, królu Saturnie. To dla mnie zaszczyt. 

- Dobra, pijmy już! - krzyknąłem, nie chcąc, aby ktokolwiek jeszcze robił sobie z nas żarty. - Za Quandrum! Za Cormac! Za nas, kurwa, wszystkich!

To chyba była najlepsza mowa, jaką mogłem wymyślić. Jak się okazało, wszystkim się spodobała. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top