46

Neptune

- Jesteś moja. Spotka cię sroga kara za to, co odpierniczyłaś, słodka Allie. Przy tym wszystko, co ci do tej pory zrobiłem, będzie łagodną zabawą. 

Roger pocałował Allie, czyniąc ją swoją żoną. Zanim jednak do tego doszło, miał miejsce szereg nieprzyjemnych zdarzeń. 

Po tym, jak Allie próbowała wszcząć bunt, wybuchła panika. Król Weston Desmond szybko przejął kontrolę nad poddanymi, którzy próbowali go zranić. Niemal wszyscy zapadli w śpiączkę. Ze świadomością pożegnali się także moi nowi koledzy i koleżanki. Bezradnie patrzyłem na to, jak Truver, Venisse, Gordon, Hugo, Night i Snow leżeli bezradnie na trawie, podobnie jak inni poddani, na których świadomości nie zależało królowi. 

Kiedy Roger złapał Allie, skuł jej ręce za plecami ciężkimi magicznymi kajdanami, które skutecznie osłabiły dziewczynę biorącą ślub. Ten drań skuł Allie także nogi kajdanami z krótkim łańcuchem, aby biedaczka nie była w stanie od niego uciec. Jakby tego było mało, Roger założył swojej narzeczonej na szyję obrożę z napisem "Własność Pana R."

Król był wściekły na Allie. Śmiał się z niej i policzkował ją co chwila. Roger nie protestował. On również był zły za to, że jego narzeczona zakłóciła porządek uroczystości. 

- Nie zostanę twoją żoną. Nienawidzę cię. 

Roger parsknął śmiechem, opluwając przy tym twarz Allie. Była zbyt słaba. Głowa opadała jej na pierś, a powieki się zamykały. Nie wyobrażałem sobie, że niebawem Roger miał zamiar zgwałcić i zapłodnić tak wyglądającą kobietę. Zgoda na seks była najważniejszym elementem każdego związku, ale w przypadku pary z Desmondii coś takiego jak zgoda nie istniało. 

- Nie rób jej tego - wyszeptałem, kręcąc głową. 

- Och, mój Neptunku! Skarbie, wybacz, że o tobie zapomniałem!

Król znalazł się przy mnie w jednej chwili. Uklęknął przede mną na jedno kolano i chwycił w dłonie moją twarz. Kusiło mnie, aby odgryźć mu palce. 

- Wybacz, że ślub jest taki chaotyczny. Obiecuję, że gdy odprawimy Allie i Rogera do sypialni, zajmę się tobą. 

- Nie każ jej wychodzić za Rogera! Nie...

Nie byłem w stanie dokończyć wypowiedzi, gdyż w moich ustach pojawił się knebel na kulce, który zapinany był z tyłu mojej głowy. 

Posłałem pełne nienawiści spojrzenie w stronę króla Westona. Mężczyzna nie zaśmiał się ze mnie. Wcale ze mnie nie zakpił, co było zaskakujące. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie w jego oczy, aby zrozumieć, że miał ze mnie niezły ubaw. 

Król pocałował mnie w kącik ust, w których tkwił knebel. Próbowałem coś powiedzieć, ale nie miałem na to szans. Knebel skutecznie tłumił wszystkie wydobywające się ze mnie dźwięki. Mogłem tylko nieporadnie jęczeć, co było żałosne. 

- Neptunku, uspokój się. Jesteś bezpieczny, kochanie. 

Ten skurwiel miał czelność mówić mi takie rzeczy. Był ograniczony umysłowo. Moja nienawiść do niego rosła z każdą sekundą. Rodzice uczyli Saturna, Mercury'ego i mnie, aby nie kierować się w życiu nienawiścią, gdyż nigdy nie przynosiła nic dobrego. Miałem nadzieję, że patrzący na mnie z zaświatów mama i tata nie mieli mi za złe tego, że moje serce stało się czarne, pomarszczone i przepełnione nienawiścią. 

Dwóch przytomnych strażników postanowiło na rozkaz króla podejść do mnie i położyć łapy na moich ramionach. Magia Westona działała na mnie tak silnie, że za nic w świecie nie dałbym rady sam wstać, ale król jeszcze bardziej chciał mnie upokorzyć pokazując mi, jak bardzo bezsilny byłem.

Z przeprosinami w oczach patrzyłem na Allie, która oddała się pocałunkowi Rogera. Para oficjalnie stała się małżeństwem. Gdy otoczyła ich magia i ceremonia dobiegła końca, Allie padła na kolana. Pochyliła głowę, a z jej gardła wydarł się bolesny płacz. Miałem ochotę ją przytulić. Podobnie jak wszystkie inne niewolnice, które wbrew woli trzymane były w pałacu króla. 

Roger wziął Allie na ręce i zaniósł ją do pałacu. Tymczasem król znów do mnie podszedł. Za pomocą zaklęcia pozbawił mnie knebla. Naplułem mu w twarz. 

- Jesteś gnidą, Westonie. Nikim więcej. 

Król parsknął śmiechem. Pokręcił przecząco głową, wycierając z kącika ust moją ślinę. 

- Neptunku, nie każ mi odcinać ci języka za karę.

- Jak możesz być takim draniem? 

- Kochanie, radzę ci... 

- Nie! Posłuchasz mnie, kurwa!

Król umilkł. Prawdopodobnie był tak zaskoczony moim wybuchem, że kierował nim szok. 

- Jesteś nikim więcej jak skurwielem bez serca! - krzyknąłem głośno mając nadzieję, że swoim głosem obudzę wszystkich, którzy w trakcie ataku na króla stracili przytomność. - Jakim prawem rządzisz swoim królestwem tak okrutnie?! Kto cię, do diabła, wychował?! Powinieneś dbać o swoich poddanych! Powinieneś się o nich troszczyć! Tymczasem bijesz ich i katujesz dlatego, że chcą normalnie żyć! Więzisz w pałacu nie tylko niewolnice, ale również strażników! To, co robisz, nie jest normalne! Odebrałeś mi mojego partnera! Zabrałeś mi, kurwa, wszystko! Teraz odbierasz także niewinnej dziewczynie szansę na normalne życie! Allie nie chce mieć dzieci Rogera! Ona go nienawidzi! Postaw się w jej sytuacji i odpowiedz na pytanie, czy sam chciałbyś być seksualną zabawką zboczeńca! Przejrzyj w końcu na oczy, Westonie! Możesz kontrolować mnie i pozostałych swoją magią, ale to czyni z ciebie gnidę, a nie króla! Nigdy nie powinieneś był zasiąść na tronie, skurwysynie!

Król zamilkł. Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zastanawiałem się nad tym, jaka kara miała spotkać mnie za niesubordynację wobec niego. 

Nagle Weston przyciągnął mnie do siebie za kark. Wpił się w moje usta. Całował mnie tak mocno i głęboko, jak nikt nigdy wcześniej mnie nie całował. Ten pocałunek nie był przepełniony jednak ani gramem miłości. Weston chciał pokazać mi, kim był i kim ja dla niego byłem. Król uważał mnie za śmieć, którego należało zdeptać podeszwą swojej stopy, a sam uważał siebie za kogoś w rodzaju boga. 

Próbowałem się od niego odsunąć. Niech mnie, naprawdę robiłem wszystko, aby mu się tak żałośnie nie poddawać, ale nie miałem żadnych szans. Dopiero gdy poczułem, że za moment nie będę mógł już oddychać, król się ode mnie odsunął. Spojrzał mi w oczy i nie uśmiechał się, co było dla mnie dodatkowo niepokojące. 

- Jesteś taki odważny, książę Quandrum. Mam do ciebie bezbrzeżny szacunek. 

Nie odważyłem się już prychnąć mu w twarz. Nie miało to sensu. 

- Wiesz, łamanie kogoś, kto jest słaby, nie przynosi mi żadnej radości. Za to łamanie ciebie będzie dla mnie prawdziwą przyjemnością, książę. 

- Daruj sobie. Wiem, że widzisz we mnie niewolnika, a nie księcia. 

Mężczyzna uniósł lekko w górę kącik ust. Znów mnie pocałował, ale ten pocałunek był sto razy delikatniejszy niż poprzedni. 

- Chodź ze mną, skarbie. Pooglądamy sobie seks Allie i Rogera. 

Próbowałem walczyć, ale magiczne kajdany były dla mnie zbyt trudnym przeciwnikiem. 

Niechętnie pozwoliłem na to, aby Weston mnie podniósł. Dwóch rosłych strażników mnie przytrzymywało i prowadziło, jak mogłoby się wydawać, na rzeź. 

Nienawidziłem w sobie tego, że nie byłem w stanie zrobić absolutnie nic, aby pomóc sobie i Allie. Nie chciałem dopuścić do tego, aby dziewczyna została zapłodniona przez Rogera, ale co mogłem, do diabła, począć?

Zostałem wprowadzony do pałacu. Westom uniósł dumnie podbródek, pokonując korytarz przede mną i prowadzącymi mnie smoczymi demonami. 

- Mam nadzieję, że podoba ci się mój pałac, kochanie. Od dzisiaj to także twój dom. 

- Pieprz się. 

Cóż, nie była to najmądrzejsza riposta, ale nie czułem się na siłach, aby wymyślać coś kreatywniejszego. 

- Już to mówiłeś, skarbie. Nie tak dawno temu. 

- Moje słowa nie straciły ważności. 

- Jesteś taki pyskaty i nieustraszony. Szkoda mi będzie cię złamać, Neptunku. Po tym już nigdy nie będziesz taki sam. 

Skręciliśmy w bok. W oddali słyszałem kobiece krzyki. Nieuchronnie się do nich zbliżaliśmy. Gdybym miał coś w żołądku, zapewne bym zwymiotował właśnie w tej chwili. Słuchanie bezradnych krzyków Allie było dla mnie traumatyczne. 

- Będziemy mieć miejsca w pierwszym rzędzie. W pałacu tradycją jest, że gdy strażnik ożeni się z niewolnicą, na ich akt zapładniania patrzy całe królestwo. Dziś jednak, z racji prośby Rogera, ograniczyłem się do kilku stworzeń. 

Nie wierzyłem w to, że istniało takie pojęcie jak "akt zapładniania". To nie mieściło mi się w głowie. Weston był naprawdę rąbnięty. Jakim trzeba było być stworem, aby zachowywać się w tak pozbawiony emocji sposób?

Strażnicy wprowadzili mnie do malutkiego i ciemnego pomieszczenia. Zostałem niemal rzucony na krzesło. Ręce skute z tyłu boleśnie wbijały mi się w plecy, ale nie miałem prawa narzekać. Za to kobieta, którą przed sobą widziałem, miała do tego pełne prawo. 

W pokoiku, do którego wszedłem ja i Weston, nie było nikogo oprócz nas. Za nami stanęli jeszcze dwaj strażnicy, ale byli cicho, więc nie zwracałem na nich uwagi. Uwagę zwróciłem natomiast na okienko, które znajdowało się przed nami. Przez szklaną szybę oddzielającą nas od sypialni widziałem Allie i Rogera. Smoczy demon właśnie zdzierał suknię ślubną ze swojej żony, po czym cisnął dziewczynę na łóżko tak, że odbiła się plecami od materaca. 

Nie chciałem na to patrzeć. Czułem się jak drań, skoro nie robiłem nic, aby pomóc Allie. Jakaś siła kazała mi jednak się temu przyglądać. 

Król Weston położył dłoń na moim kolanie. Uśmiechał się, obserwując poczynania Rogera. Uśmiechał się kpiąco. 

- Patrz na to, jak duży jest jego fiut. Nawet większy niż mój. 

Przygryzłem dolną wargę, aby nie powiedzieć czegoś, czego potem mógłbym pożałować. 

- Roger rozedrze Allie. Ona jest taka delikatna i krucha. 

- Podoba ci się sadyzm, mam rację? 

Weston przytaknął. Rozchylił nogi i rozłożył poły szaty. Wyciągnął na wierzch swojego kutasa i zaczął się masturbować. Robił to spokojnie i powoli, napawając się widokami widocznymi za szybą. 

- Od dziecka byłem sadystą. Lubiłem znęcać się nad małymi smokami, a potem tą obsesję przeniosłem na demony. 

- Kim byli twoi rodzice? Jak cię traktowali?

Król na moment zacisnął mocniej palce dłoni na swoim penisie tak, jakby moje pytanie go zdenerwowało. Nie wiedziałem, gdzie lepiej patrzeć. Na Allie i Rogera czy na Westona, który sobie walił. 

- Byłem jedynakiem. Mama zmarła, gdy miałem dwa lata. Nie pamiętam jej. Za to tata był ze mną przez wiele lat. Wychowywał mnie. To dzięki niemu jestem tym, kim jestem. 

- Jak cię wychowywał? 

To nie miała być przyjacielska pogawędka. Miałem zamiar wyciągnąć z Westona tak wiele informacji, jak to możliwe. 

Odwróciłem na chwilę od niego spojrzenie po to, aby spojrzeć na to, co działo się w sypialni. Wbiłem sobie paznokcie w skórę dłoni, gdy zauważyłem, że Allie była naga i przykuta do łóżka za ręce. Nogi miała szeroko rozłożone i zgięte w kolanach. Płakała cicho, patrząc w oczy swojego męża. 

Roger zdjął wszystkie ubrania i uklęknął na łóżku. Zanurkował między nogi swojej niewolnicy. Allie krzyczała, gdy smoczy demon ją lizał. Zapewne nie sprawiało jej to bólu. Miała jednak dyskomfort psychiczny, za co trudno było ją winić. 

- Tata trzymał mnie zamkniętego w pałacowych podziemiach. Twierdził, że dzięki ograniczeniu bodźców zewnętrznych łatwiej skupię się na treningu. Ojciec był dla mnie surowy, ale ceniłem go za to. Czasami jego kary były niepokojące i ich nie rozumiałem, ale czułem do taty zbyt duży respekt, aby podważać jego kompetencje. Karał mnie prądem i batami. Nie było to miłe, jednak kary nie mogą być łagodne. 

Kiedy Weston mówił, jego spojrzenie stało się nieobecne. Miałem wrażenie, że król Desmondii wrócił wspomnieniami do lat dzieciństwa i zapomniał, z kim w tej chwili rozmawiał. 

- Ojciec popełnił samobójstwo, gdy przed jego urodzinami dałem mu w prezencie trzydziestu zabitych demonów. Stwierdził, że źle mnie wychował i odebrał sobie życie. Po tym się załamałem. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Stwierdziłem, że najlepiej będzie skupić się na tym, co wychodziło mi najlepiej czyli na krzywdzeniu innych. Dzięki temu czuję się spełniony. Dziwne, że tata nie akceptował mojej pasji. Sam zaszczepił we mnie chęć do robienia innym krzywdy. 

Nic z tego nie rozumiałem. Skoro ojciec Westona chciał, aby jego syn był potworem, dlaczego popełnił samobójstwo, gdy spełnił się jego plan? 

Westchnąłem ciężko. Spojrzałem na biedną Allie, ale szybko odwróciłem wzrok. Nie byłem w stanie znieść tego, co jej się działo. 

- Kochałeś ojca? 

- Bardzo - odparł Weston, uśmiechając się z tęsknotą. - Chciałem być jego dumą. Wiesz, jakie były ostatnie słowa taty do mnie, Neptunku? 

Pokręciłem przecząco głową. Król zaśmiał się ze smutkiem. 

- Ojciec wyznał, że żałował, iż nie zmarłem wtedy, kiedy moja mama. Stwierdził, że nie zasługuję na to, aby chodzić po tym świecie. Życzył mi szybciej śmierci, po czym skonał. Sznur zacisnął się na jego szyi, a ja patrzyłem, jak życie ulatuje z jego ciała. 

Mimo, że Weston podobno tęsknił za ojcem, wyraz jego twarzy mówił coś zupełnie innego. Król zachowywał się tak, jakby śmierć taty była czymś, co go uszczęśliwiło. 

- Dobrze, Neptunku. Ja popatrzę sobie na Allie i Rogera, a ty mi obciągnij. 

Niedoczekanie twoje, skurwielu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top