30

Fiodor

- Możesz mi wyjaśnić, Rogerze, dlaczego Allie ma tak poranione plecy? 

Roger zamarł. Patrzył na mnie z niedowierzaniem tak, jakby nie rozumiał, jak mogłem zadać tak odważne pytanie.

Poczułem dłoń Neptune'a, która mocno ścisnęła moje udo. Przez chwilę miałem wrażenie, że Roger lada moment nas zabije, ale gdy wybuchnął śmiechem, ulżyło mi. Cholernie mi ulżyło. 

- Och, nigdy nie karaliście swoich niewolników? 

- Nie mamy niewolników w naszych królestwach - wyjaśniłem spokojnie, aby nie wszcząć kolejnego nieporozumienia. - Nie praktykujemy tego. Uważamy, że każdy powinien mieć wolną wolę. Skoro jednak w Desmondii obowiązuje takie prawo, nie mamy nic do gadania. 

Spojrzałem na króla. Niebieskowłosa dziewczyna siedziała tyłem na kolanach swojego pana. Podskakiwała na penisie Westona Desmonda, a wszyscy zgromadzeni przy stole obserwowali jej piękne i duże piersi. Była naprawdę olśniewająca. Miała bladą cerę i piegi na policzkach. Jej brwi były ładnie wyregulowane, a oczy pomalowane tak, że kobieta wyglądała na o wiele starszą niż zapewne była w rzeczywistości. 

Moją uwagę zwróciła także para składająca się z Quentina i Kiko, o której strażnik wcześniej wspominał. Quentin siedział na krześle, a niepełnoletnia Kiko siedziała okrakiem na kolanach swojego pana, przytulając się do niego niemal jak do ostatniej deski ratunku. Dziewczyna płakała tak okrutnie, że jej ciałem targały spazmy. Nie wiedziałem, co się stało, ale wyglądało na to, że cokolwiek się wydarzyło, wstrząsnęło to tą biedną dziewczyną. 

Spojrzałem na Neptune'a. Mój chłopak patrzył na mnie tak, jakby błagał, abyśmy stąd uciekli. Posłałem mu przepraszające spojrzenie.

- Wracając do Allie, ukarałem ją za nieposłuszeństwo - wyjaśnił Roger, a ja w pełni skupiłem się na jego słowach. - Najpierw obraziła króla, co nie powinno mieć miejsca. Każdy poddany powinien uważać pana Westona Desmonda za wcielenie jednego z bogów. Nim właśnie jest. Allie jednak znieważyła władcę, za co została ukarana publicznie chłostą na głównym placu. Później ukarałem ją także ja. Allie zaczęła mnie obrażać i biła mnie po piersi i twarzy. Wytatuowałem jej więc na plecach moje imię, aby zawsze pamiętała, do kogo należy. Przy okazji wlałem spermę w każdą z jej dziurek, żeby nigdy nie zapomniała, kto jest jej panem. Allie, skarbie, wiesz, że zrobiłem to dla twojego dobra, prawda?

Allie, słuchając słów swojego oprawcy, płakała. Drżała niemiłosiernie. Sam miałem ochotę ją przytulić. 

Eric musiał niewiarygodnie cierpieć po stracie ukochanej, jednak Allie niewątpliwie cierpiała bardziej. Była gwałcona, a jej ciało było piętnowane. Nie zasłużyła na to. Powinna być w domu ze swoim ukochanym i cieszyć się dzieckiem, które miało przyjść na świat. Czułem, że poronienie Allie nie było dziełem przypadku. 

- Nie jest ci jej żal? - zapytał Neptune, na co Roger pokręcił przecząco smoczym łbem. 

- Jak może być mi jej żal, skoro jest ze mną? 

- Nie sądzisz, że się ciebie boi? 

Roger zmarszczył grube brwi. Parsknął śmiechem, po czym z jego nozdrzy buchnął ogień. 

- Skądże znowu. Allie się mnie nie boi. Ona mnie kocha. 

- Opowiesz nam, jak się poznaliście? 

- Najpierw coś zjedzcie, chłopcy. Na pewno umieracie z głodu. 

Nie ufałem jedzeniu, które znajdowało się na królewskim stole. Obawiałem się, czy nie zostało ono zatrute, ale musiałem grać tak, jakbym ufał Westonowi Desmondowi i jego służbie. Sięgnąłem więc po smocze udka, gdyż zauważyłem, że wcześniej jadł je także jeden ze strażników. Dołożyłem sobie także trochę świeżych ziemniaków, które w naszych królestwach były nowością. Pochodziły one z Ziemi, jednak jakimś cudem udało nam się je uprawiać nawet tutaj. 

Neptune z kolei postawił na sałatkę z roślin i warzyw pochodzących z Desmondii. Nalał mnie i sobie alkoholu, jednak na razie postanowiłem nie pić. 

Jadłem spokojnie, jednak ciągle obserwowałem teren. Patrzyłem na biednych niewolników, którzy płakali z bólu, ale niektórzy wyglądali tak, jakby czerpali przyjemność z aktów seksualnych ze swoimi panami. 

- Poznałem Allie trzy lata temu - zaczął Roger, jednak ja już wiedziałem, że kłamał. Skoro jednak chciał lecieć w kulki, proszę bardzo. Byłem ciekaw, jaką bajeczkę miał wymyślić. 

- To dawno. Przez cały czas Allie jest twoją niewolnicą? 

- Nie - zaśmiał się smoczy demon, potrząsając łbem. - Kiedy poznałem Allie, była kwiaciarką w jednym ze sklepików w Desmondii. 

Widziałem, jak Neptune walczył z tym, aby nie wypluć jedzenia z ust. Owszem, ja również uważałem opowieści Rogera za kłamstwo, jednak nie miałem prawa ujawniać faktu, że wiedziałem, kim był i jaka tak naprawdę historia łączyła go z Allie. 

- Od razu zwróciłem na nią uwagę. Umówiliśmy się na kilka randek i zabrałem Allie do pałacu. Uważałem, że będzie się tutaj dobrze czuła. Planuję w przyszłości wziąć z nią ślub i mieć z nią smocze dzieci. Na razie jednak jest moją niewolnicą. Każdy, kto nie jest związany z rodziną królewską lub nie jest pałacowym strażnikiem, a przebywa na terenie pałacu, ma tytuł niewolnika. Musiałem więc uczynić Allie swoją niewolnicą, ale nie mogę powiedzieć, że jest jej ze mną źle. Bardzo się kochamy, choć czasami muszę uczyć Allie, jak należy zachowywać się w konkretnych sytuacjach. 

Nie mogłem nic przełknąć. Mimo, że się starałem, po prostu nie byłem w stanie tego uczynić. 

Allie patrzyła beznamiętnie w pustkę przed sobą. Palcami malowała niewidzialne wzory na piersi Rogera. Zaciskała mocno nogi, choć jej kobiecość i tak była doskonale widoczna. 

- Miłość jest ważna - powiedziałem, choć nie byłem pewien, jak moja wypowiedź się przyjmie. - Nie wyobrażam sobie życia bez mojego chłopaka, który siedzi obok mnie. Jest moją podporą. Kiedy coś mi się nie udaje, Neptune jest przy mnie, aby mi pomóc. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym go fizycznie krzywdzić. Nie tak powinna wyglądać miłość. 

Roger zaśmiał się, nie zgadzając się ze mną. 

- Wybacz, królu, ale nie masz racji. Miłość jest powiązana z bólem. 

- Najwyraźniej jest tak w Desmondii, ale u nas się tak nie zachowujemy. 

- Cóż, muszę cię rozczarować, Fiodorze, ale znajdujecie się u nas. W Desmondii. Nie będziecie mi więc mówić, jak powinienem opiekować się Allie. Ona dobrze wie, że ją kocham. Mimo, że straciła pamięć, każdego dnia pokazuję jej, w kim się zakochała. 

- Allie straciła pamięć? Jak to się stało? 

Neptune się spiął. Biedak nie był w stanie przeżyć tej rozmowy. 

- Potknęła się o bruk i wywróciła, czego skutkiem był uraz głowy. 

Allie spojrzała na Rogera. Ostrożnie, jakby bojąc się konsekwencji, położyła dłoń na policzku smoczego demona. 

- Mówiłeś, że straciłam przytomność pod prysznicem i upadłam. 

- Kochanie, to nie jest istotne. Faktem jest, że straciłaś pamięć, a okoliczności nie są ważne. 

- Rogerze, ale... 

- Bądź cicho, kwiatuszku. Jesteś zmęczona. Powinnaś położyć się spać.

- Mówiłeś, że wieczorem mnie wypieprzysz. Choć chyba użyłeś innego słowa. Może było to wypierdolić? 

Allie miała przechlapane. Ona jednak nie prowokowała Rogera celowo. Naprawdę była zmęczona i skołowana. Jej wzrok był beznamiętny. Dziewczyna zachowywała się tak, jakby już przywykła do swojego marnego losu. Obawiała się, że jej pan ją ukarze, ale przy tym była niewinna i po prostu cholernie było mi jej żal. Nie miałem w sobie na tyle emocji, aby płakać nad jej losem. To niczego dobrego by nie przyniosło. Musiałem jak najszybciej wyrwać ją z rąk jej okrutnego oprawcy, ale nie mogłem po prostu porwać jej do Cormac. Allie zostałaby odnaleziona i zabrana z powrotem, a na moją krainę spadłaby wojna. Nie mogłem do tego dopuścić. Mimo, że nie chciałem mordować, musiałem zabić ich wszystkich. 

Musiałem dopilnować, aby każdy strażnik służący królowi Westonowi Desmondowi stracił życie. Musiałem zadbać o to, aby każda niewolnica i każdy niewolnik mogli żyć bezpiecznie. Moim celem było, aby Desmondia stała się spokojnym królestwem, w którym każdy mógł wieść szczęśliwie życie. Nie byłem jednak pewien, jak miałem dokonać tego cudu. 

- Kwiatuszku, nie musisz przywoływać moich słów - poprosił Roger, jednak w jego głosie nie słyszałem prośby, a raczej rozkaz. - Bądź po prostu grzeczną dziewczyną i rób, co ci mówię.

- Rogerze, ale kiedy ostatnio poprosiłeś mnie, abym wysprzątała łazienkę i nie spodobał ci się efekt, podwiesiłeś mnie na kajdanach pod sufitem i uderzałeś tak długo, aż straciłam przytomność. 

Zacisnąłem dłonie w pięści. Roger zauważył moją reakcję. Spojrzał na mnie pytająco i zacisnął usta, a raczej smocze wargi. 

- Allie, zamknij się. Grabisz sobie. Jeśli nie będziesz posłuszna, król Fiodor i książę Neptune z pewnością będą szczęśliwi, pomagając mi cię ukarać. 

- Rogerze, ja... 

Nagle smoczy demon pocałował dziewczynę. Całował ją mocno i głęboko. Allie nie miała możliwości swobodnie odetchnąć. Była wystraszona, ale posłusznie całowała swojego oprawcę. Nie chciała dostać kolejnej kary. Byłem pewien, że był to jedyny powód, dla którego Allie tak ochoczo odpowiadała na pocałunki Rogera. 

- Fiodorze, Neptunie, zjedliście kolację? 

Nagle znalazł się przy nas Weston Desmond. Jego białe oczy wpatrywały się w nas czujnie. Przełknąłem ślinę i wstałem, aby rozmawiać z królem jak równy z równym. Kiedy tylko jednak wstałem, spojrzałem na ziemię. Klęczała na niej ta sama dziewczyna, którą wcześniej przy stole pieprzył Desmond. Miała spuszczoną głowę, a na podłogę spływały jej łzy. Dziewczyna trzęsła się ze strachu przed swoim panem, a gdy ten położył dłoń na jej głowie, niebieskowłosa niewiasta jęknęła. 

- Tak, królu. Była bardzo dobra. Czy moglibyśmy porozmawiać o współpracy? 

- Ależ naturalnie! Właśnie chciałem zaprosić was do mojego gabinetu, jednak muszę się upewnić, że aby na pewno nie chcecie żadnej niewolnicy. Nie zmieniliście zdania? 

- Nie - zapewniłem, patrząc na Neptune'a. On również pokręcił przecząco głową. 

- Doskonale. Mam nadzieję, że towarzystwo Aurory nie będzie dla was problemem. Zabieram ją na każde ważne spotkanie. Moja Aurora niczego nie wygada, a wiecie dlaczego? Obciąłem jej język, gdy pewnego dnia nazwała mnie chujem. 

Król zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego, jakby postradał zmysły. Szybko jednak się opanowałem, aby nie pozwolić mu myśleć, że miałem coś przeciwko jego metodom. 

- Aurora więc nie może mówić? Nic a nic? 

- Potrafi jęczeć, a to mi w zupełności wystarczy. Chodźcie za mną, panowie. Potem będzie miała miejsce jeszcze orgia, ale najpierw porozmawiajmy o tym, co najważniejsze. Jestem ciekaw, co będziecie chcieli mi zaoferować. Sam mam dla was kilka pomysłów na to, co mógłbym dać wam, ale na razie mam zamiar usłyszeć wasze poglądy. 

Wyszliśmy z Neptune'm z sali, w której widzieliśmy wiele zła. Podążaliśmy korytarzami, jednak zamiast obserwować otoczenie, obaj z Neptune'm nie mogliśmy oderwać wzroku od kroczącej na czworakach u boku swojego pana Aurory. Dziewczyna miała na sobie obecnie czarną koronkową bieliznę, w której wyglądała fenomenalnie. Mimo, że wolałem mężczyzn, sam zwróciłem na nią uwagę. Gdy jednak dowiedziałem się, że Aurora miała obcięty język, zacząłem postrzegać ją jako niewinną ofiarę samozwańczego króla Desmondii. 

Weston Desmond zaprowadził nad do odznaczającego się przepychem gabinetu. Dominowały tutaj czarne kolory. Na środku znajdowało się biurko, a pod ścianą stał krzyż w kształcie litery X, który znałem z klubu grzesznych przyjemności znajdującego się w Cormac. Nagle zatęskniłem za moimi przyjaciółmi. Miałem nadzieję, że czekali na nas i modlili się do bogów o powodzenie naszej misji. 

- Usiądźcie, chłopcy. Zajmę się Aurorą i już do was idę. 

Zajęliśmy z Neptune'm miejsca na kanapie. Patrzyliśmy bez słowa na to, jak król przykuwa Aurorę do krzyża tak, aby była zwrócona twarzą do nas. Gdy Aurora była już unieruchomiona, Weston Desmond pocałował ją w usta i wyczarował dla dziewczyny magiczny wibrator. Wsunął go w jej majtki, po czym wsadził do cipki. Aurora jęknęła, a gdy otworzyła usta, na własne oczy zobaczyłem, że faktycznie nie miała języka. 

Z Westona był chory skurwiel. 

- Napijmy się czegoś, panowie! Co powiecie na whisky z dębu? To u nas prawdziwy hit. 

- Hit? 

- Och, nie znasz tego słowa, Fiodorze? 

- Ależ znam. Po prostu nigdy go nie używam. Zdaje się, że pochodzi z Ziemi. 

Król nalał alkoholu do trzech wysokich szklaneczek, które były w fantazyjnych kształtach. Jedna z nich była wykonana na wzór smoka, kolejna na wzór demonicznych skrzydeł, a ostatnia, ta należąca do króla, wyglądała jak penis. Cóż, gość miał poczucie humoru. 

- Wasze zdrowie, Fiodorze i Neptunie!

Wznieśliśmy toast. Napiliśmy się alkoholu z grzeczności. Był mocny, ale dobry. Miałem nadzieję, że król nie chciał nas otruć. 

Kiedy z powrotem zajęliśmy z Neptune'm miejsca na kanapie, król usiadł na przeciwko nas. Położył dłonie na biurku i zagrzmiał w blat palcami. Uśmiechał się do nas znacząco tak, jakby wiedział coś, czego nie wiedzieliśmy my. 

- Jak więc będzie, panowie? Może pójdziemy o krok dalej i połączymy nasze królestwa w jedno, silne państwo? 

Na taką propozycję z pewnością nie byliśmy przygotowani. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top