NEMO
Była jesień. Czas depresji i presji szkolnej. Gdy liście bawiły się w reikarnacje, czwórka jeszcze nie znanych sobie ludzi, siedziała w zamkniętych pokojach i rozmyślała o egzystencji. Zapewne byłoby tak dalej, gdyby nie głos madre (mamy), który przywołał ledwo żyjącego M. Jego treść wyglądała następująco:
- Synku, nie ma jedzenia w domu, a twój ojciec głoduje, rusz się w końcu i zrób zakupy, a i kup mi ciuchy.
- mumke, twój mózg jest kruchy, jak zdechłe muchy
- Coś ty synu marnotrawny powiedział?! Do sklepu już, akysz mi z tego domu!
Po tej jakże ciekawej rozmowie, M poczuł pustkę w głowie.
Wyruszywszy z domu wstąpił na ścieżkę zapełnioną głośnymi ludźmi. Chcąc uniknąć hałasu zaczął biec w stronę sklepu. Gdy już tam dotarł zacząć kupywać potrzebne produkty. M stał już grzecznie w kolejce, gdy nagle przed jego pięknymi oczami pojawił się chłopak. Dosłownie dwa razy wyższy od niego. Strach wypełnił serce chłopca. To był on, potężny Dzik. Tak na niego mówiono, gdyż słynął ze swojej siły w całym Meleven.
- oh, a kto to przyszedł?- spytał drwiącą olbrzym
- Pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy, pogromca uśmiechów dzieci- skitował M
- Coś ty szczylu powiedział?
- To com wiedział!
- Uciekaj bachorze w marne lasy, dopilnuje, by madre nie dała ci więcej kasy!
Ta wieść tak wstrząsneła chłopakiem, iż uciekł ze sklepu i rzucił się na pola. Tak wiem, istna patola.
I wtem zobaczył chatę wykonaną z betonu. Zauważywszy otwarte okno z rozpędem skoczył do pomieszczenia. Ech miał chłop marzenia.
Tak rozbitego w pokoju zastała go dziewczyna, która patrzyła na niego z zażenowaniem.
- Co ty tu odkurwiasz?- jebnęła
- Realizuję odwiedzinki do dziewczynki- sapnął
- To nieźle się bawisz. A tera wypad, bo głupotę do mego domu zwabisz.
- Przykro mi, ale nie wrócę do domu, nie jestem już potrzebny nikomu :c
- mi tym bardziej chory pojebie, we się schowaj na drzewie
Sad son niechętnie wstał i już miał kierować się do okna, gdy nagle ponownie usłyszał głos dziewczyny:
- Dobra przegrywie, możesz zostać, bo żal mi twojego żywotu.
- Oh dziękuję, jak mam ci się odwdzięczyć?
- Zamknij japę i sprzątaj mój pokój, a dam ci debilu spokój.
Według przysięgi tak pozostało. Widocznie życie tak chciało, aby ta dwójka obcych sobie ludzi uległa znajomości. M został u O (tak mówimy o lubej girl) już na wieki. Zdążyli się nawet zaprzyjaźnić. Mianowano ich dwójką spaczonych ludków. A że O była królową, M został jej królem.
Życie jakie wiodli było w porządku, jednak jedna rzecz sprawiała, iż było ono w pewnym sensie puste. Do wspólnego szczęścia potrzebowali więcej ludzi. Następnego dnia postanowili ruszyć na łowy, by szukać swoich ofiary.
Kto będzie ofiarą MO?
Jeśli chcecie się dowiedzieć koniecznie wyczekujcie dalszych części!
Biolchemie ILYSM kc
Pozdro mordo Kinxka132
Bye-bye moje śledzie!
🖤🖤🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top