Meleven

Dawno dawno temu, zanim świat opętały psychiczne dzieciaki Meleven było dość spokojnym miejscem. W skład jego jakże pięknego krajobrazu wchodziły wąskie ulice usypane z piasku (niestety na beton nie było nikogo stać, bieda biedą, asfaciku żal), liczne pomniki osób zasłużonych tej wsi ( oczywiście mowa o zmarłych, którzy odeszli właśnie tutaj. Ps większość ludzi nie dotrwała tu wieku średniego, gdyż przenosiła się na bardziej szykowne tereny), małej szkółki leśnej w odcieniach zieleni, by oddawała ten klimat (klimat starej rdzy), zbuntowanej rzeki (ona chciała uciec stąd, ale pan Stachu przekupił ją słodyczem, by została, dlategoż nasza woda była słodka, sweet water for you), niedojrzałej młodzieży, ryb dziko złowionych, nietrzeźwych opiekunów dzieciarni i ohoczej Brydzi.

Nasza wieś była dziwnie wyjątkowa. Szczególnie nocą, gdy z lasów wiły się wścieknięte pendziwunsze mówiące swój ukryty przekaz. Zaś rankiem krzyk Brydzi budził dzieci z najgorszych koszmarów, by ostrzec, że ten prawdziwy dopiero się zacznie :).

Miejscowość ta posiadała jednak niesamowitą historię zawartą w pewnej księdze.

Treść księgi:
"Początek lat 80. To właśnie w tym czasie wszystko się zaczęło, gdy to czwórka ciekawskich dzieciaków postanowiła wybrać się na przejażdżkę rowerową. Przejeżdżając przez Kaseenland (nazwa tej wioski została wymyślona przez Ziomułkę czyli spoko typka, który miał dużo piniążków i się podzielił ^sz00k^) ujrzeli krętą dróżkę ze znakiem: Nie przejeżdżaj, złamiesz nóżkę". Ale te dzieci nie wystraszyły się, bo nie miały nóg, więc zaczęły głośno śpiewać: "Nie mamy nic, nie mamy nic do stracenia!". W ten oto sposób czwórka buntowników pokonała jakże mutagenną drogę. Po chwili znaleźli się na pustkowiu. Obszar był zarośnięty wielką trawą, więc szli po niej na rękach, bo nóg nie mieli, bo się kiedyś pod pociąg popchnęli :c. I nagle jednego myśl dopadła: Dzieciaki wiatraki! Mam pomysł! Te miejsce będzie nasze. Osiedlimy się tu i tak wysławimy te tereny, że ludzi będzie co nie miara!"
Jakiś randomowy bachor: "Nie do wiara! Nie do wiara!".

Zrobili, więc jak powiedzieli. Codziennie przyjeżdżali by dbać o swe nowe miejsce. Wybudowali domy z liści, a gdy dorosłość ich dopadła, zamieszkali tu mając 15 lat. Nie minął wiek a miejscowość liczyła jedenaście osób! Właśnie wtedy jakiś smutny dzieciak rzekł: "Nazwijmy tą miejscowość Eleven, jako hołd dla naszej jedynastki!"
Odpowiedział mu głos starca: "A jak się chłopcze nazywasz?"
Chłopak podrapał się po karku, po czym krzyknął: "Miki, Miki mouse!"
Starzec uśmiechnął się mówiąc: Niech zatem nasza miejscowość zyska nazwę: "Meleven", aby pierwsza litera sławiła tego dzieciaka!"

Tak więc powstało Meleven. Z zalesionego obszaru zmieniło się w dziką wieś. Jednak nikt nie mógł się spodziewać, że niebawem te miejsce stanie się istnym żartem.

W ramach zakończenia chciałabym pozdrowić Biolchema. Dzięki, że jesteś bro!

Tym ohoczym akcentem kończymy ten rozdział :3



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top