15. Jestem..
Obserwowałem tego mężczyznę cały czas, nie mogąc się skupić na słowach lekarza. Dlaczego on siedzi przy mnie? Dlaczego płacze? Będę musiał się dowiedzieć, bo powoli zaczyna mnie to męczyć.. Nie odpowiedziałem na dużo pytań. Powiedziałem tylko, że czuję się w miarę dobrze. Widząc, że nic nie wskóra, wyszedł. Miał przyjść później, po czeka mnie jeszcze dużo badań, żeby sprawdzić jeszcze raz moje obrażenia. Z tego co mówił, zrozumiałem, że wpadłem pod auto. Powody są nieznane, ale pewnie ktoś wie. Może ten facet?
Spojrzałem na niego. Siedział pochylony z głową w dłoniach. Chyba cicho szlochał.. Nie wiedziałem, co zrobić. Czułem delikatny ból gardła, który już doskwierał mi podczas krótkiej rozmowy z lekarzem. Bałem się, że jedyne co zrobię, to szepnę, a tego z pewnością nie usłyszy.. Chociaż muszę spróbować! Może on wie, kim jestem..
— P-przepraszam.. — tak jak myślałem, powiedziałem bardzo cicho, lecz on i tak usłyszał, podnosząc na mnie swoje zaszklone oczy.
— Tak mi przykro Luhannie.. — pogłaskał mnie po dłoni, na co zmarszczyłem nosek.
— K-kim pan jest? — spojrzałem mu w oczy.
— Jestem..
*zabijcie mnie, rozdział dodałam wczoraj, a cofnęło publikację :') ale nie o tym ja, możecie wybrać czy kłamiemy czy jesteśmy szczerzy (pssst przy pierwszej opcji może być ciekawiej)*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top