11. Nieszczęścia chodzą parami..


        Wiecie co? Od naszego żenującego spotkania minął tydzień, a on przestał mi odpisywać. Kompletnie mnie olewa, telefonu też nie odbiera i nie wiem, co mam robić. Narzekam wszystkim na tą sytuację, ale podsumowują to tylko jako "Internetowe znajomości tak mają Lulu, nie przejmuj się, jeszcze kogoś na kasę naciągniesz". Przyjaciele, jasne.. Może trochę się martwię o Sehuna, ale nic na to nie poradzę. Może zbyt się zbłaźniłem, zasypiając w kinie i nie chce mnie już znać? Fakt, wstyd się ze mną pokazać, ale mógł chociaż napisać, czemu tak zrobi.. Wcale nie byłoby mi smutno, ani trochę, okej? To po prostu.. internetowy znajomy, z którym wymieniałem nieprzyzwoite wiadomości.. Nikt więcej..
Kolejne dni nie były prostsze. Wciąż myślałem o Sehunie, próbując się z nim skontaktować, lecz wszystko z marnym skutkiem. Jakby kompletnie zapadł się pod ziemię.. Noona Yongsun próbowała poprawić mi humor, co nie było proste. Oglądaliśmy właśnie moją ulubioną dramę, gdy nagle przerwano nam wiadomościami.

— Co do.. — zaczęła, patrząc w ekran. A to co zobaczyłem, kompletnie mnie zszokowało.

"— Z ostatniej chwili! Syn prezesa Oh Siwona, Oh Sehun, trafił przed chwilą do szpitala w Gangnam, w wyniku nieszczęśliwego wypadku! Jego ojciec prosi, żeby nikt niepożądany nie wchodził na oddział, oraz by dziennikarze nie próbowali się tam wedrzeć. Gdy nadejdzie odpowiedni moment, sam opowie więcej o wypadku syna. Według światków, nie był on winien zaistniałej sytuacji, aczkolwiek ucierpiał najbardziej--"

— Muszę tam jechać! — krzyknąłem, zbierając się do wyjścia. Noona nie zdążyła mnie zatrzymać. Ubrałem szybko buty i narzuciłem kurtkę, biegnąc na dół. Przez moje roztargnienie, nie zwróciłem uwagi, iż wbiegłem wprost pod koła pędzącego pojazdu..


*kręcę, wiem, ale to lubię.. kochajcie mnie!*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top