Rozdział 3. Brat.
-Obudzi się bracie.-odpowiedział nieznajomy. Fristofen otworzył oczy. Ujrzał nieznajomego chłopca miał białe włosy, oczy niebieskie.
-Wreszcie cie znalazłem bracie.-odpowiedział. Fristofen uderzył nieznajomego mocno poduszką. Nieznajomy przewrócił się i popatrzył się smutnym wzrokiem.
-Dlaczego, niepamientasz mie, bawiliśmy się razem. Żyliśmy razem.-wkszyczał tę słowa.
Fristofen pobiegł do salonu by włączyć światło. Gdy się zaczęło świecić nieznajomy był bardziej widoczny. Ubrany w mundurze czarnym skrzypka słynnego. Jego oczy drżął jakby z radości.
-Jak się nazywasz.-zapytał Fristofen.
-Znasz mię.-powiedział nieznajomy.
-Jak się nazywasz.-wkszyczał Fristofen.
-Dawendon, jestem twoim bratem.-odpowiedział.
Po chwili przytulił mocno Fristofena. Zdziwiony Fristofen poczuł ból przy szyji. Gdy odepchnął Dawendona, gdy zobaczył krew swoją na ustach brata się przestraszył.
-T..y jesteś wampirem.-powiedział przestraszony.
-Gratuluję, zgadłeś.-powiedział Dawendon.
Fristofen złapał za czosnek na który leżał na stole, lecz złapał go Dawendon za rękę i mocno usiciskał.
-Co ty robisz?-zapytał.
Po chwili Fristofen upadł na ziemię.
-Co ci?-zapytał brat.
Fristofen jakby zamarł. Powoli usuwając się z lady. Zadziwony Danwendon puścił jego rękę na ziemię i leciutko go szarpać za ramię. Po chwili Danwendon usłyszał klucz w drzwiach, szybko wyskoczył przez okno.
Matka gdy weszła zobaczyła leżącego Fristofen na ziemi, przestraszyła się idąc w stronę Fristofen od razu rzuciło się w oczy krew na ramieniu. Zaczęła klenczeć na ziemi przed chłopcem. Powoli dotykając jego ramienia, Fristofen automatycznie się obudził jagby spał. Szybko się obudził.
-Co jest.-zapytał Fristofen. Podnosząc się z ziemi.
-Ttt.. byłeś martwy.-powiedział mu.
-Twoja rana na ręku krwawi.-powiedziała zaszokowana. Gdy popatrzył na nią Fristofen, przerażony upadł na ziemię, łapiąc się za głowę.
-To nie jest to co myślę! To nie jest to co ja myślę!-krzyczał na cały dom po chwili usłyszał otwieranie się dziwi. Przez nie wszedł ojciec z bronią w renkach. Szybko trafiając go w ramienie. Krzyk i huk strzału rozniusł się po domu. Fristofen szybko wstał łapiąc się za ranę i pobiegł do otwartego okna. Przy wykończeniu ojciec złożył naładować broni, trafiając w plecy.
-Szybko daj naboje!-krzyczał wściekły mężczyzna. Biegnąc dalej Fristofen w stronę lasu niemal martwy. Dochodząc do niego zobaczył biegnącego koło siebie Dawendona. W głowę Fristofen był tylko jedno.
Ucieknie, nie dam się zabić. Dlaczego on mi to robi, co ja zrobiłem?
Biegnąc dobiegł do niemal środka lasu. Powoli idąc asz padł na ziemię.
-Co ci?-zapytał zdziony Dawendon. Gdy zobaczył, że Fristofen został postrzelony w ramienie i żebra. Czekał asz się obudzi.
Na górze na samym początku narysowałam Fristofen. (Trochę nie wyszedł).
Sorry, że go wcześniej nie wkleiłam. ;p
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top