|7|

Siedziałam przy stawie. Przyjechałam tu na klaczy razem z Soonyoung'iem. Siedziałam na ogromnym głazie wsłuchując się w śpiew ptaków. Miałam przymknięte oczy dlatego odgłosy wydawały się jeszcze piękniejsze.

- Nie wiem czy to dobre pytanie... - zaczął Soonyoung, a ja poczułam jak siada obok mnie. Otworzyłam oczy spoglądając na niego - ale jak myślisz... byłabyś szczęśliwa będąc nałożnicą księcia Wonwoo? - każdy inny by skazał go na publiczną egzekucje prawdopodobnie za to pytanie. Ja jednak zdążyłam się z nim na prawdę zaprzyjaźnić, a to pytanie dało mi do myślenia. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie myślałam nigdy o tym... Fakt, że gdy książę Seungcheol prosi mnie do siebie to w głowie mam księcia Wonwoo, ale... Wiem, że taka osoba jak książę Wonwoo nigdy nie spojrzy na mnie tak jak ja na niego. 

- Nie wiem czy byłabym szczęśliwa gdyby on nie był szczęśliwy ze mną - odpowiedziałam - znasz go przecież, wiesz jaki jest - spojrzałam na niego, a ten tylko kiwnął głową - tak jest chyba dobrze... Gdybym tylko mogła przestawić moje serce na księcia Seungcheol'a - zaśmiałam się - byłoby to mniej skomplikowane... - mówiłam coraz ciszej

- Kto jak kto, ale ty na szczęście zasługujesz najbardziej - odpowiedział Soonyoung patrząc na mnie. Położyłam głowę na jego ramieniu. Mimo że jego zbroja nie była za wygodna to i tak nie narzekałam. Czułam się dziwnie myśląc o tym, że był ubrany tak samo jak mężczyzna, przez którego tu jestem.  

- Jak myślisz... - zaczęłam po chwili - poddać się? - podniosłam głowę by na niego spojrzeć - Przestać myśleć o tym co ja chcę i dostosować się do uczuć księcia Seungcheol'a?

- Chciałbym umieć ci doradzić - lekko się uśmiechnął - jak myślisz? - dodał po chwili

- Że tak - odpowiedziałam - nie wszystko kręci się wokół mnie - dodałam ciszej. Ponownie ułożyłam głowę na jego ramieniu. Przymknęłam oczy zaczynając rozmyślać o księciu Seungcheol'u. Było to trudne ponieważ po głowie dalej chodził mi obraz księcia Wonwoo...

*Soonyoung*

Patrzyłem przed siebie przez dłuższy czas. Gdy odwróciłem głowę w stronę Hasoo zorientowałem się, że zasnęła. Przyglądałem się jej. Objąłem ją ramieniem przysuwając się delikatnie bliżej niej. 

- Gdybym tylko ja mógł ci zapewnić szczęście, pani... - wymamrotałem patrząc na jej spokojną, niewinną twarz. 

W pewnym momencie zacząłem słyszeć narastający odgłos kopyt. Ktoś tu jechał. Nie wiedziałem kto to mógłby być jednak koń osoby i osoba, na którego grzbiecie siedziała była osobą, której bym się tu spodziewał najbardziej. Książę Seungcheol. Pochyliłem tylko głowę nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Podjechał bliżej i zszedł z konia stając przede mną

- Wybacz, panie - zacząłem patrząc na niego z dołu - nie mogę wstać. Twoja pani zasnęła - wymamrotałem czując się źle, że nie mogłem oddać mu odpowiedniej czci. 

- Nic się nie stało - uśmiechnął się w moją stronę, po czym podszedł bliżej Hasoo kucając przed nią - ile już tak śpi? - spytał prawie szeptem. Spojrzałem na słońce. Widocznie się ruszyło.

- Około godziny, panie - odpowiedziałem. Dostałem też przez to odpowiedź dlaczego całe ciało mi zdrętwiało. 

- Martwiłem się o nią - odpowiedział sięgając ręką do jej dłoni. 

- Przy mnie nie spadnie jej włos z głowy, panie - odpowiedziałem. Patrzyłam na księcia uważnie wypowiadając każde słowo 

- Dlatego tobie zaufałem - powiedział po chwili spoglądając na mnie. W pewnym momencie książę wstał. Usiadł po drugiej stronie głazu dalej przyglądając się Hasoo. Niewiele po tym poczułem jak dziewczyna się porusza. Spojrzałem na nią widząc jak otwiera oczy. Zabrałem rękę z jej ramienia nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Uśmiechnęła się na co zrobiło mi się cieplej na sercu.

- Długo spałam? - wymamrotała

- Nie, pani - odpowiedziałem pokazując jej oczami by spojrzała na za siebie. I tak już się pewnie zorientowała, że ktoś tu jest poza nami gdy nazwałem ją pani. Lekko zakłopotana odwróciła głowę. Gdy ujrzała księcia Seuncheol'a od razu odwróciła się w jego stronę kłaniając mu się.

- C-co tu robisz, panie? - spytała   

- Zazwyczaj o tej porze to już byłaś w pałacu - odpowiedział - czułem, że tu będziesz - dodał patrząc na nią. Hasoo jednak milczała - Może już wracajmy... - odezwał się wstając. Spojrzałem na niego - pojedziemy jeszcze inną drogą - uśmiechnął się czym ją zaraził - jeśli chcesz i czujesz się na siłach - dodał gdy ta powoli również się podniosła

- Z chęcią, panie - odpowiedziała

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top