|53|

Ceremonia zaślubin właśnie się skończyła. Dalej miałam na sobie elegancką szatę. Krwistoczerwoną w granatowe wzory i złote zdobienia. Bolała mnie głowa od ciężkich ozdób, które miałam we włosach. Na dziedzińcu trwała zabawa jednak ja poszłam odwiedzić stos księcia Seungcheol'a.

Stałam i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków głęboko oddychając.

- Nie powinnaś dziś płakać - usłyszałam głos księcia Mingyu. Odwróciłam się w jego stronę gdy stawał obok mnie 

- Nie płaczę - uśmiechnęłam się, mimo że byłam bliska płaczu

- Wiedziałem, że tu będziesz, Soonyoung zauważył twoją nieobecność i cię szuka zamiast się bawić - odpowiedział patrząc na mnie znacząco. Przełknęłam ślinę wracając wzrokiem do stosu kamieni. 

- Tęsknię za nim - powiedziałam cicho

- Każdy tęskni - odpowiedział książę Mingyu - ale trzeba żyć dalej - dodał obejmując mnie ramieniem - uwierz, on chciałby żebyś była szczęśliwa. Nie chciałby widzieć twoich łez. Chciałby żebyś żyła normalnie i bawiła się z resztą ludzi. Im też jest trudno nie myśleć o tragedii - mówił głaszcząc mnie po ramieniu na co się w niego wtuliłam. Pewnie miał rację nie mogłam wiecznie rozpaczać, że go nie ma. Muszę zacząć z tym żyć i się z tym pogodzić. - wiem! - powiedział podekscytowanym głosem na co się od niego odsunęłam. Książę Mingyu zaczął szukać czegoś w swojej szacie. Przyglądałam się jak wyjął kawałek papieru. - znalazłem tą fontannę w lesie - powiedział podając mi to. - Powinnaś być chyba jasnowidzem - zaśmiał się gdy zaczęłam rozkładać zagięty papier. Oczy mi chyba wyszły z orbit gdy zorientowałam się, że to był list... Kartka była już żółta, a tusz bardzo zarysowany, rozmazany i wyblakły. Trudno było się odczytać... Czytając co drugie słowo trudno było cokolwiek zrozumieć... Wyostrzałam chyba każdy zmysł próbując cokolwiek przeczytać z sensem. Mrużyłam oczy przykładając sobie ten list pod nos. Westchnęłam kiwając głową zrezygnowana. 

- Nic nie rozumiem - opuściłam ręce patrząc na księcia Mingyu

- Szczerze... ja też - zaśmiał się

- Obiecałaś, że nie będziesz chodzić sama! - usłyszałam głos Soonyoung'a na co oboje z księciem odwróciliśmy na niego wzrok 

- Przecież nie jestem sama - odpowiedziałam z uśmiechem 

- Prawda, przyszedłem tu z nią - skłamał książę Mingyu, uśmiechając się łagodnie, by przypadkiem Soonyoung na prawdę nie dostał zawału. Soonyoung tylko westchnął lekko zrezygnowany krzyżując ramiona.

- Lepiej wróćmy zanim książę Wonwoo zacznie się martwić, że cię nie ma - odpowiedział po chwili Soonyoung. Uśmiechnęłam się zaczynając składać papier, który trzymałam w dłoni. Oddałam go księciu Mingyu po czym skierowaliśmy się na dziedziniec gdzie wciąż wszyscy świętowali. 

W tle leciała muzyka tworzona przez komików. Było głośno, a spora część gości śmiała się tańcząc do rytmu. Balkony były przyozdobione kwiatami i lampionami co dodawało klimatu. Został wykorzystany fakt, że świeciło słońce, a wiatr był dziś bardzo słaby i uczta odbywała się na powietrzu. Dlatego na dziedzińcu znajdował się ogromy stół pełen potraw dla ministrów, dwórek i rodziny królewskiej. Gdy wzrokiem znalazłam księcia Wonwoo wciąż siedzącego przy stole od razu skierowałam się w jego stronę. Usiadłam obok niego łapiąc go za dłonie. Miał przygnębioną minę, a przed nim wciąż stały talerze pełne jedzenia. 

- Coś się stało? - spytałam próbując przekrzyczeć muzykę przyglądając się mu

- Jakoś nie umiem się bawić - odpowiedział wciąż mając spuszczony wzrok 

- Książę Seungcheol nie chciałby żebyś nie bawił się na własnym weselu - odpowiedziałam co przez harmider brzmiało jak mamrot, ale książę to usłyszał. Książę Wonwoo podniósł na mnie wzrok posłałam mu ciepły uśmiech. Mieli może ze sobą trochę na pieńku jednak wciąż byli braćmi... Przyrodnimi, ale braćmi więc wiem, że jemu też jest ciężko po tygodniu od jego pogrzebu tak po prostu się bawić jakby się nic nie stało. Mimo to zobaczyłam na jego twarzy słaby uśmiech co spowodowało, że zrobiło mi się cieplej na sercu. 

- Tak trzymaj - zaśmiał się 

- Jak? - zmarszczyłam czoło

- Nie mówiąc do mnie oficjalnie - odpowiedział na co się uśmiechnęłam kiwając głową i ściskając jego dłoń mocniej. Przez to wszystko o tym zapomniałam, ale o dziwo nie czułam żadnego poczucia winy. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam jak Soonyoung rozmawia z księciem Jihoon'em. By nie nabrać podejrzeń książę Jihoon siedział ledwo odwracając głowę w stronę stojącego nad nim Soonyoung'a. Mimo że Soonyoyng nie był zwykłym gwardzistą tylko dobrze urodzonym synem generała to jednak mimo tego, że niektórzy już byli pijani mogłaby go spotkać kara, że miał czelność usiąść, będąc tylko gwardzistą. Sięgnęłam po butelkę alkoholu po czym z uśmiechem wstałam. Skierowałam się w ich stronę razem z lekko zdekoncentrowanym księciem Wonwoo. Usiedliśmy obok księcia Jihoon'a przerywając im tym sposobem rozmowę. Wypełniłam książętom kieliszki napojem z butelki, którą trzymałam. Książę Wonwoo zamienił zdziwioną minę na uśmiech, a książę i Jihoon spojrzał na mnie wręcz z przerażeniem.

- Dziś ci pozwalam, panie - zaśmiałam się - możesz wypić za mnie bo przecież nie mogę - podniosłam brew uśmiechając się gdy jego wyraz twarzy złagodniał sięgając po kieliszek. Usłyszałam dźwięk stuknięcia się kieliszków podczas gdy spoglądałam na uśmiechniętego Soonyoung'a, który wciąż przyglądał się księciu Jihoon'owi. 

- Jak się czujesz? - spytał książę Jihoon na co na niego spojrzałam

- Mam ochotę ściąć włosy bym nie musiała tego wszystkiego nosić - zaśmiałam się, mimo że pewnie chodziło o coś innego. Wszyscy zaczęli się śmiać. I dobrze... Starałam się odsunąć od siebie wszystkie smutne myśli i próbowałam pomóc z tym każdemu. Dziś mi się udało, ale nie wiem jak będzie na dniach...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top